środa, 2 listopada 2016

12 kroków AA, krok dziesiąty "Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny z miejsca przyznając się do popełnionych błędów"


Pixabay

W naturze występują dwa rodzaje kacu, kaca (jak się to właściwie odmienia?)

Kac fizyczny, znany chyba wszystkim czytelnikom tego bloga... Jak również kac duchowy, inaczej jak nazywa się go AA kacem uczuciowym a w terapii emocjonalnym. Ten drugi, kac moralny jest znany na pewno wszystkim czytelnikom tego bloga.

Co jest jego powodem? O ile zwykły kac to objawy zatrucia (przedawkowania) alkoholowego to kac moralny jest objawem naszych rozbujanych emocji. Zawsze tych nieprzyjemnych czy też złych, emocji, uczuć i najważniejsze zachowań.

Alkoholik pije bo ma problemy, ma problemy bo pije. To jest błędne koło gdzie mieszanką paliwową są wyrzuty sumienia i alkohol. Ta mikstura zawsze sprowadza ludzi na manowce.

Co jest najlepsze na kaca fizycznego? Oczywiście klin "Czym się zatrułeś tym się lecz" Rzecz jasna to najgorsze wyjście! Przynosi szybko efekt który jest jednak krótkotrwały i nie prawdziwy.

Co jest najlepsze na kaca moralnego? Użalenie się nad sobą... Przynosi to krótkotrwałą ulgę ale nie rozwiązuje problemu / źródła smutku.

Mój dziadek mówił że najlepszym lekarstwem na kaca jest dzień wcześniej nie pić :-)
Jeszcze do połowy 2009 roku była to dla mnie jakaś abstrakcja. Dzisiaj wiem że miał racje ;-)

Kac moralny jest taki sam, najlepszym lekarstwem na niego jest dzień, godzinę czy jeszcze mniej nie hodować i nie pielęgnować w sobie nieprzyjemnych uczuć, emocji i myśli. Oczywiście należy zacząć od tych ostatnich bo na nie mamy największy wpływ, reszta jest skutkiem przyczyny...

Tak naprawdę dopiero od tego kroku zaczynasz dzień po dniu czytać książkę którą jesteś Ty sam. Nie jest to łatwe, zwłaszcza na początku ale jak się przekonasz konieczne. Oczywiście nie ma się co zniechęcać, po jakimś czasie wchodzi to w krew i nie zauważasz już "przymusu" analizowania siebie a korzyści z tego płynące przyćmiewają wszystkie jego "wady".

Jak zacząć? Na początek może to być raz w tygodniu (rzadziej odpada bo nie będziesz pamiętał całego miesiąca) Znajdź sobie jeden dzień tygodnia w którym możesz usiąść sam, bez radia i tv z wyłączonym telefonem.

Przeleć w myślach tydzień, zbadaj to co Cię zezłościło a co uszczęśliwiło. Zadawaj sobie pytania "Dlaczego tak się zachowałem?" , "Czy mogłem zrobić coś inaczej, czy może powinienem nic nie robić?". Zawsze staraj się wczuć w rolę innej osoby ( tu akurat Panie mają znaczną przewagę nad mężczyznami, taka Wasza natura :-) )

Badaj czy nie ulegasz racjonalizacji, usprawiedliwianiu się itd. Kto jak kto ale osoby uzależnione świetnie potrafią się wybielać. Tego należy się wystrzegać, bo albo staniesz w miejscu albo zawrócisz (w sumie to jedno to samo)

Kolejną rzeczą na jaką należy uważać przy usprawiedliwianiu się jest nazywanie własnego gniewu usprawiedliwionym. Teraz coś nowego : NIGDY NIKT CIĘ NIE ZDENERWOWAŁ, TO TY SAM SIĘ ZDENERWOWAŁEŚ. Więcej na ten temat pod tymi linkami:

Jak sobie radzić z trudnymi ludźmi? Czyli po co mi wredny sąsiad?

Jak uczyć się na błędach? Czyli co robić kiedy wszystko się wali?


Na podsumowanie jeszcze dwie sprawy, analizy dokonuj na początku raz w tygodniu, później w sposób dość naturalny będziesz ją robił co wieczór podczas modlitwy i medytacji. Jeszcze później z miejsca  lub z małym opóźnieniem będziesz szukał odpowiedzi, dlaczego tak a nie inaczej się zachowałeś. Jest to niezwykle ważne bo bez wglądu w siebie Twoje życie jest dziełem nie świadomych zdarzeń które nazywasz pechem...

Druga sprawa, kiedy wejdzie Ci w krew analiza własnych motywów i zachowań odkryjesz masę pozytywów z tego płynących. Staniesz się bardziej lubiany, życie Ci się zacznie układać, może i awans lub podwyżka. Naprawdę, zacznie się dziać dużo dobrego w Twoim życiu jeżeli będzie ono pokorne. Po pewnym czasie może się pojawić przekonanie że to wszystko Twoja zasługa... Mi się takie coś pojawiło i pojawia do tej pory. Bywam paskudnie pyszny i jak się na tym złapie to za głowę się chwytam...

Rozwój osobisty i jego owoce były pożywką dla mojego ego jednak w środku czułem się nadal pusty. Z wielkim trudem około roku temu przyznałem że to zasługa bardziej Boga niż moja. Wszystko a więc trzeźwość, rodzina i sukcesy są jego zasługą. Porażki są wtedy kiedy chcę żyć po swojemu. Trąca fanatyzmem? Może tak, a może to Twoje ego nie chce oddać chwały Sile Wyższej? Przemyśl to :-)

Ja próbowałem wszystkiego i to okazało się najlepszym rozwiązaniem by pokorne zachowanie było częścią mojego życia a nie tylko środkiem do pompowania własnych ambicji.

Miłego :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz