sobota, 27 maja 2017

Czym jest twarda miłość?

Pixabay


Temat rzeka, w sumie żeby zrozumieć pojęcie twardej miłości trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czym jest miłość? Częściowo będą to moje teorie na bazie moich doświadczeń a część to przemyślenia mądrzejszych ode mnie z którymi się zgadzam. 

Po pierwsze powinnaś, powinieneś zrozumieć że tak jak dzisiaj pojęcia są pokręcone tak chyba dłuuuugo nie było a pojęcie miłości zostało skrzywione chyba najbardziej. Egoizm jest nazywany miłością do siebie, postawy altruistyczne traktowane są jako staroświecki twór a prawda jest omijana szerokim łukiem. Bardzo często w relacjach damsko-męskich poruszamy się w emocjonalnej papce w oderwaniu od rozumu a miłość dwojga to w bardzo dużej mierze porozumienie a więc jak nazwa wskazuje, pójście po rozum.

Często w kłótniach pod wpływem emocji pary używają zwrotów "zawsze tak robisz, nigdy tego nie robisz, taka, taki jesteś" a wystarczy w takiej kłótni by oskarżany zadał pytanie 
"Tak? To dawaj konkretny przykład że tak mówisz zawsze/nigdy" 
Uwierz mi że potok słów natychmiast się skończy a przykłady w pamięci będą maksymalnie ze trzy (nie mówię o sytuacji gdzie ktoś chla dzień w dzień i słyszy "zawsze pijesz", tam przykładów będzie więcej niż trzy ale też nie będzie ich nieskończenie wiele)

Więc następnym razem kiedy w kłótni usłyszysz zawsze lub nigdy a usłyszysz na pewno, zapytaj o konkrety, kiedy, gdzie i co? Samemu też staraj się tych zwrotów nie używać bo to do niczego nie prowadzi.

Wracając do miłości, miłość to najwyższe uczucie ludzkie. W sumie uważam że ludzie uczucia mają dwa, miłość i pychę. Wszystkie inne pochodzą od tych dwóch. Zawsze w intencji, czasami w dalekiej przeszłość są te dwa uczucia. Miłość i pycha, taki dualny świat który dzisiaj też się wielu ludziom nie podoba. 
No ale co? Też mi się nie podoba że nie umiem latać i nie ważne że mi się to nie podoba, nie ważne że nie wiem czy nie wierze w prawo grawitacji, jak zeskoczę z wysokiego budynku to rozbije sobie łeb!

Wiec miłość to pewne poświęcenie. Super jak nikogo nie zabiłeś i nie okradłeś ale miłość to coś więcej niż nic nie zrobić ;-) Miłość to poświęcić kawałek siebie dla kogoś. Dla przykładu, każdy związek, nawet ten najbardziej wolny jest pewnym poświęceniem. No chociażby wracasz z pracy do domu i masz ochotę na nic nie robienie. Nie jesteś bardzo zmęczony, ale nie chcesz sobie nic nie robić. Przychodzi żona i pyta się co i jak, jak tam minął dzień. Podnosisz się z kanapy i zaczynasz rozmawiać. Każdy facet wie że to poświęcenie za które nałożyłby sobie koronę! ;-)

Ty droga Pani z natury masz cechy bardziej altruistyczne od przeciętnego faceta (stąd Panie dłużej trwają z pijącymi facetami niż na odwrót) Na przykład oglądając swój ulubiony serial odpowiadasz setki razy na to samo pytanie męża: "Gdzie są skarpetki?" Znajome?

O poświęceniu dla dzieci nie wspomnę, często rodzice trwają w pracy za którą nie przepadają by ich dzieci nie musiały pracować w pracy której nie będą lubiły. To nie zawsze działa bo dzieciaki bardziej obserwują rodziców niż słuchają co mówią ale postawa miłości jest. Matka od porodu który do najmilszych delikatnie mówiąc nie należy po karmienie w środku nocy, przez ubieranie do szkoły i odrabianie lekcji. W tych ostatnich ojciec też powinien się wykazać. Tak kochani, postawa miłości to forma pewnego poświęcenia siebie na rzecz innych. 

Oczywiście każdy z powyższych i wszystkich innych przykładów może nie być z miłości a z pychy! Jak to rozróżnić? Trzeba to rozróżnić żeby iść dalej. Jak wspomniałem świat zakręcił się w pojęciach. 
Żeby to ogarnąć należy odpowiadać sobie na pytania "Dlaczego tak zrobiłem, dlaczego tak powiedziałam, co mną kierowało w tych wyborach" Codziennie, każdego wieczora staraj sobie robić taki rachunek dnia, rachunek sumienia. 

No i z doświadczenia wiem że dla większości pojawiają się tu schody nie do przejścia. Gdyż... bardzo często dowiesz się rzeczy o sobie które nie do końca pokrywają się z tym co o sobie myślisz. 

Na przykład, chciałem sobie wytatuować imię córek na przedramieniu i nie wiem czy tego 
nie zrobię. Ale kiedy zacząłem zgłębiać dlaczego to chcę zrobić to wynik był inny od pierwszego założenia. Na początku mówiłem sobie "Bo je kocham" ale coś mi nie grało. Znaczy grało że je kocham, chodzi o tatuaż. 
Taka dziara kosztuje pare stówek, jak je kochasz to wyjdźcie gdzieś razem, albo do wypasionego wesołego miasteczka albo do kina raz w miesiącu przez pół roku. Córka będzie pamiętała do końca życia że tata spędzał z nią czas! Więc po co mi tatuaż? No przecież nie dla córki a dla mnie! Żeby być bardziej macho bo czuje nie dowartościowanie? Nie twierdzę że każdy kto ma tatuaż miał taki motyw! Nic z tych rzeczy! Ale zauważ na tym przykładzie że zakończenie rachunku sumienia często zupełnie odbiega od tego co myślałeś.

Kochani, drodzy czytelnicy, najlepsi słuchacze... tak sobie kadzimy prawda? A ego rośnie, rośnie i rośnie :-) Nie oszukujmy się ale wielu z nas nie stać na odrobinę prawdy wobec siebie, nie dziwmy się jednak wtedy że nasze życie co chwile wali się nam na głowę!

Każdy przykład poświęcenia można ubrać w ładne słówka a w intencji mieć pychę! Chodzisz do pracy której nienawidzisz i wypominasz to na okrągło swoim dzieciom? Tchórzu boisz się zmienić pracę na inną bo czegoś byś się musiał nauczyć, może kogoś słuchać i dziećmi się zasłaniasz? Nie słyszysz takiego głosu? Bo ja słyszałem.

Kupisz na rocznicę ślubu wielki bukiet i czekając przy kasie przed zapłaceniem liczysz na ostry seks?! Co to niby miłość czy burdel? 

Założyłeś fundację lub wpłaciłeś na jakąś wielką sumę pieniędzy i prosisz by wspomniano o Tobie podczas bankietu? A może sam sobie kadzisz, nie powiem nikomu taki jestem dobry! Proszę Cię! Taka postawa z miłością ma tyle wspólnego co białe skarpety i sandały z dobrym gustem ;-)

Nie chcesz wejść w związek małżeński cywilny i kościelny bo to staroświecki gniot? Takiś nowoczesny czy zwyczajnie się boisz, boisz się że pewnego dnia będziesz musiał coś naprawiać a nie wymienić na nowe? 

Kochani, możecie w to wierzyć lub nie, to i tak niczego nie zmieni! Świat w intencji jest czarno-biały, zero-jedynkowy!

Skoro już wiesz że są dwa uczucia, że czasami to na co zewnątrz jest dobre w środku jest zgniłe, że prawda czasami boli ale tylko w niej można wzrastać możemy przejść do tematu twardej miłości.

Czujesz że jesteś wykorzystywana i mówisz o sobie lub o kimś podobnym do Ciebie że jest, była za dobra? Tak? To o Tobie? Moja biedna, proszę Cię teraz abyś następne zdanie przepisała 1000 razy.

Nie ma za dobrych ludzi! Są tylko ludzie naiwni! 

Proszę Cię nie wzruszaj się tak, sam byłem naiwny wielokrotnie i bywam do dziś, na szczęście rzadziej. No i oczywiście lepiej zakadzić sobie rozum pojęciem "Za dobry" niż wziąć odpowiedzialność i powiedzieć słowo które nie chce przejść przez gardło, trzy litery które i dla mnie czasami ważą jeszcze zbyt wiele. "NIE" to o to chodzi. 

Wiem co to znaczy powiedzieć nie dla kogoś kto większość życia mówił "TAK" wiem to dobrze. Nie łudź się tym że obudzisz się pewnego dnia chamem który mówi co mu przyjdzie na myśl. 
Mówienie "NIE" to w telegraficznym skrócie taka siłownia, zaczynasz od małych ciężarków by za kilka miesięcy, za kilka lat, tak lat! Podnosić wielkie sztangi. 

Ale na Boga, proszę Cię, skończ się oszukiwać i nie powtarzaj więcej tego zdania "Byłam za dobra" Nie, nie byłaś za dobra, byłaś naiwna i to stanięcie w prawdzie tej naiwności zmotywuje Cię to ćwiczeń z tymi trzema literkami N.I.E. Przy okazji, tym jest pokora, staniem w prawdzie. Pokora to nie uległość jak się dziś przyjęło.

Twarda miłość to wprowadzanie w odpowiedzialność. Kiedy wypuszczasz dziecko z domu pierwszy raz po zakupy to mimo że się boisz, wiesz że musisz to zrobić bo wychowiesz niedorajde! Kiedy konstruktywnie kogoś skrytykujesz nawet przez ocenę w szkole to nie po to by kogoś zgnoić a nauczyć! 

Załóżmy że masz dziecko, piękną i kochaną córeczkę. Kiedy się wydzierasz na nią przy stole jak spadł jej widelec to masz problem! Ale kiedy krzykniesz na nią gdy biegnie w kierunku ruchliwej ulicy to miłość Tobą kieruję. 
Jak uczysz je jeździć rowerem to w końcu odkręcasz boczne kółka bo nie może całe życie z nimi jeździć. To jest miłość, działasz wbrew swoim obawom dla dobra drugiej osoby mimo że ta za chwilę obedrze sobie kolana... 

Podsumowując "Daj człowiekowi rybę a naje się jeden dzień, daj mu wędkę a naje się przez lata" To jest twarda miłość. Oczywiście jeżeli czasami dasz rybę to się wiele nie stanie, zasłanianie się powyższym zdaniem nie musi świadczyć o Twojej odpowiedzialności względem innych. Może to być zwykła chciwość! 

Wróćmy do pijących mężczyzn bo zapewne o nich tu najbardziej chodzi ;-)

Nie jeździsz po męskiej dumie bo jesteś feministka (feministki to dla mnie paradoksalny twór, walczą o kobiecość w męskich cechach. To nic innego jak mówienie o tym że jako kobieta jest gorsza... Nic bardziej mylnego! Kobieta jest wspaniała i znacznie bardziej doskonała od mężczyzny ale i facet w niektórych cechach jest lepszy od kobiety. Kochać się trzeba w różnicach a nie na siłę upodabniać) taka dygresja. 

Więc twarda miłość to nie znęcanie się nad facetem za to że nim jest. Twarda miłość to troska o jego dobro ale w szerszym horyzoncie. Cała sztuczka polega na dawaniu wędki a nie ryby. Tzn. Kiedy nie polezie do pracy raz na 10 lat bo się napił raz na 5 lat to takie usprawiedliwienie go jest ok. Ale wtedy pewnie byś nie wpadła na ten artykuł ;-) 

Jednak nie odpowiedzialnie jest usprawiedliwiać go za każdym razem bo tak powstają niedorajdy życiowe! Niestety ale większość mężczyzn alkoholików to serduszka i kwiatuszki mamusi... Nie możesz robić za macicę dla dorosłego chłopa! Przepraszam za ten przykład ale tak jest!

Jak się powali spać z głową w własnych wymiocinach to pod warunkiem że się nie utopi w nich, nic nie rób! Jak się w smrodzie obudzi to jest szansa że powie dość. Twoja troska polega nie na tym by być bez interesowną, polega na tym by nie robić z dorosłego mężczyzny niemowlaka którego trzeba przewinąć... Pamiętaj żeby poruszać się w prawdzie, mężczyzna a nie niemowlak.

Posłuchaj, jako trzeźwiejący alkoholik od 2009 roku z pełną odpowiedzialnością stwierdzam że picie jest przyjemne! Tak, jest przyjemne! Picie nałogowe jest bardzo złe! Ale nadal przyjemne! To konsekwencje picia są nie przyjemne! 
Jak wspomniałem, większość uzależnionych mężczyzn to panowie bez autorytetu ojca (wcale nie musieli mieć piekła w domu) i nadopiekuńczości matki. Ktoś kto żył kilkanaście, nieraz kilkadziesiąt lat pod kloszem musi się czymś odurzyć kiedy ma za coś lub kogoś odpowiadać. Alkohol tę funkcje spełnia doskonale! Ale jak w życiu bywa, coś za coś. Kiedy taki człowiek pije coraz więcej zaczynają się robić kłopoty czyli jedyne lekarstwo na pychę i lenistwo duchowe. 

Co się wtedy dzieje? Wchodzi żona ze ścierką i zamiata problemy pod dywan. Co się dzieje dalej? Nic! Mężczyzna ma komfort picia a że samo picie jest przyjemne nie zmienia się nic!

Moja droga, na podsumowanie tego za długiego już artykułu. 
Uczucia są dwa, miłość i pycha, czasami to co na zewnątrz jest dobre w środku jest zgniłe, prawda czasami boli ale tylko w niej można wzrastać, nie mówisz już "byłam za dobra", nie dajesz ryby a wędkę. 
Proszę Cię, jak Twój luby chce jeździć rowerkiem (pić), odkręć mu boczne kółka i pozwól mu obedrzeć kolanka, zaraz mu się nic nie stanie a może pomyśli że rowerek nie jest dla niego bo za chwile się zabije...

Proszę zadawajcie bez dużych szczegółów konkretne pytania w komentarzach, na pewno odpowiem. SB 

niedziela, 7 maja 2017

Nie chcę zmian!!!


Pixabay


Wiecie kochani? Podsumowując moje życie, to pijane i to trzeźwiejące. Patrząc na siebie, obserwując ludzi na blogu i z listów, obserwując ich również w realu, nasuwa mi się jeden wniosek. My tak naprawdę nie chcemy zmian!

Kiedy boli Cię głowa to bierzesz tabletkę, ma szybko i skutecznie... odciąć ból a nie rozwiązać go!
No i gdyby na bólu głowy zostało to ok, nie było by takiej tragedii chociaż z chronicznym bólem również powinno się iść do lekarza.

Teraz poszukaj analogii. Alkoholik żeby jakoś przeżywać problemy pije. Większość z was wie o tym za dobrze! No ale czy życie polega na przeżywaniu problemów? Przecież by w ogóle żyć należy trudności pokonywać względnie czasami obchodzić a nie przyjmować na siebie wszystkie kopy w kamizelce kuloodpornej z %. Dobrze wiesz że samemu nie poradzisz sobie a mimo to dajesz się kopać. Naucz się żyć w terapii bądź AA a nie udawaj że butla Ci pomaga! Butla nie rozwiązuje problemów a je mnoży i wiesz o tym!

Do DDA i współuzależnionych, kto jak kto, ale wy najlepiej wiecie jakie kolejne problemy rodzi uśmierzanie bólu alkoholem. Jesteście na pierwszej linii frontu, jesteście piechotą wystawioną na strzały, zawsze jesteście w pierwszej linii ataku bądź totalnej bierności. Tylko wy wiecie co przeżyliście i tylko wy wiecie co przeżywacie. Nikt, absolutnie nikt po za podobnymi do was, was nie zrozumie! Zupełnie jak czynny alkoholik trzeźwieje niemal wyłącznie w okół swoich trzeźwiejących kompanów.

DDA i współuzależnieni, często kończycie list "Pomocy" "Ratunku" "Nie wiem co robić" 
Ale czy na pewno nie wiesz? Takie wylanie z siebie emocji w liście działa prawda? Chociaż na chwilę zrobiło się lepiej, chociaż na moment poczułaś zrozumienie i co ważniejsze ktoś Cię wysłuchał. Wiem to. Ale proszę, nie rób z tego tabletki przeciwbólowej, bo stąd krótka droga do użalania się nad sobą i światem. Wiesz że potrzebujesz pomocy tak samo jak alkoholik, odrzuć tylko pychę która wydaje się racjonalna, "To on pije, dlaczego ja mam się leczyć kiedy to on potrzebuje pomocy!" Wiesz co? Sam mówiłem do żony "Sama masz problem, ty się lecz" 
W ten sposób nigdzie nie zajdziesz.

Jakiekolwiek masz trudności w życiu a wierzę że je masz, szukaj źródła bólu a nie zabijaj go używkami, słodyczami, zakupami, obmawianiem innych i innymi "odwracaczami uwagi"
Stań w prawdzie i zaznacz prawidłową odpowiedź. Są tylko te dwie i nie ma innej! 

a) Tak, w pełni świadomie nie chcę zmian! Chcę o nich tylko pomówić.

b) Tak, mimo że się boję, chcę prawdziwych zmian i jestem gotów podjąć wyzwanie.

Podziel się proszę w komentarzu jaką odpowiedź wybrałaś? 

środa, 3 maja 2017

Jak nie pić i żyć szczęśliwie, czyli 8 rad na 8 lat trzeźwienia






Więc tak, po pierwsze to nie będzie osiem rad. Mimo że radzenie innym jak mają żyć wychodzi mi nieźle... Staram się tego unikać gdyyyżżż wiem że nie lubimy słuchać od innych co mamy robić...
a może tylko ja tak mam ;-)
Będzie to bardziej osiem świadectw, map, drogowskazów. Osiem rad po prostu brzmi najlepiej w tytule, to wszystko :-)

Skupię się na cechach które warto mieć lub warto je w sobie wypracować. Warto a może nawet trzeba by mieć radość z życia w abstynencji a nie bombę w dupie. Zawsze podkreślam że nie pić to dużo ale to dopiero początek. To że ktoś oddycha nie znaczy że żyje! No niby suchym chlebem człowiek też się naje ale my mierzymy wyżej.

Cechy te często wynikają jedne z drugich i nie są jakieś nie osiągalne dla większości z nas. 
Zachęcam Cię do dalszej lektury nie tylko po to by nie pić, nie tylko po to by mieć z tego radochę ale też po to by żyć pełną gębą. Bo jak mogę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, stosowanie tego w życiu na szerszą skalę daje pewny sukces. 

Oczywiście są to rzeczy które z mniejszym lub większym zaangażowaniem stosuję w życiu i w moim odczuciu działają :-)

1.Otwartość 

Rzecz od której warto chyba zacząć no bo jak inaczej. Faktem jest że jeżeli czytasz ten tekst Twoje życie nie jest idealne. Albo jest totalną katastrofą, albo nie jest źle ale czegoś Ci brakuje. 
Otwartość to pierwszy krok do tego by żyć inaczej. Logiczne jest to że musiałem dopuścić do mózgownicy to że można żyć inaczej a moje dotychczasowe kroki nie były zbyt dobre.

Otwartość na to że jest też inny świat od tego który znam jest bardzo ważna. No niby jak mam nauczyć się czegoś nowego nie otwierając się na nieznane. Oczywiście nie znaczy to że mam przyjąć każdy syf jaki daje świat! Ale jeżeli jest mi źle to może warto po prostu spojrzeć ciut za horyzont?

Przeciwieństwem otwartości jest ignorancja. Dla przykładu: Masz problem z alkoholem, jeżeli jesteś otwarty to patrzysz w kierunku ludzi trzeźwiejących, AA, terapii itd. Jeżeli jesteś ignorantem mówisz, do czubków nie pójdę, nie zrobią ze mnie wariata, tam same staruchy i nudziarze.

Masz problem z pracą w której jesteś wykorzystywany, będąc otwartym zwyczajnie poszukasz nowych ofert, takich które dodatkowo mają przyszłość. Będąc ignorantem powiesz, a gdzie ja pójdę, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma (to akurat trochę prawda) wszędzie jest tak samo itd.

Otwórz oczy, otwórz umysł, otwórz serce. Czasami trzeba chociaż odrobinę podnieść pokrywę studni i wystawić głowę z kanału żeby dostrzec jak żyją na powierzchni. Chodzi o to że czegokolwiek Ci w życiu brakuje a mają to inni ludzie to i ty możesz to osiągnąć! Nie różnisz się tak bardzo od innych, my się różnimy od siebie fizycznie i duchowo ale tylko powierzchownie, głębiej jesteśmy tacy sami. Po prostu albo coś robisz źle albo częściej nie robisz czegoś w ogóle.
Tak wiem że u sąsiada trawa jest bardziej zielona i jest to odpowiednie myślenie ale czasami Twój lęk i lenistwo Ci to podpowiada. Po prostu się otwórz.

2.Pokora

Pokora wynika z otwartości a otwartość z pokory. Mając jedną z tych cech drugą masz w pakiecie za darmo ;-)
Pokora to nie uległość jak krzyczą właśnie ignoranci. Pokora to umiejętność widzenia siebie w prawdzie i wiecie co? My nie lubimy prawdy mimo że jej na okrągło szukamy.

Potrzeba szukania prawdy jest zapisanym w nas zdaniem Boga "Wróć do domu córko, wróć do domu synu"
Nie skupiałbym się na wiadomościach w tv bo nie wierzę w żadne wolne media prócz nielicznych w internecie, ale rozejrzyj się w okół siebie, począwszy od własnej rodziny, sąsiadów, mieście, kraju i wreszcie świecie. Jak myślisz? Czy wszystko jest ok? No właśnie, sporo by się dało naprawić, zmienić.

Jak coś jest do naprawienia to znaczy że ktoś spieprzył. Paradoks goni paradoks. Ludzie na świecie umierają z głodu a tzw. cywilizacja zachodnia wywala jedzenie do śmieci (nas, Polaków to też dotyczy)
Faszerujemy jedzenie chemią by produkować go więcej mając u nas nadmiar żywności!

Tak, tu jeszcze łatwo nam pokazać błędy i to co można naprawić. Gorzej jak wracamy do siebie.
Jak z jedzeniem u Ciebie? Nie wywalasz go do śmietnika? A święta i inne uroczystości? No właśnie, jest różnie co? Prawda stara jak świat ale zawsze obowiązująca: Chcesz zmienić świat? Zacznij od siebie.

Może nie pijesz jak każdy, może nie kontrolujesz picia i sam sobie nie poradzisz w odstawieniu alkoholu?
Przyjmiesz tą prawdę o sobie?

Może nie twoja żona czy mąż odpowiada za rozwód a ty również?
Może to nie szef jest skąpcem a ty jesteś leniwy i roszczeniowy?
Może nie wina rządu a twoich decyzji sprawiła to gdzie jesteś?

No jak? Przyjmiesz taką prawdę o sobie? Przyjmiesz to że czasami możesz się mylić, że może całe dotychczasowe życie się myliłeś? Nie można iść w drugą stronę czyli obwinianie się za wszystko, ktoś kto nie potrafi wymienić własnych pozytywnych cech jest albo zakompleksiony albo fałszywie skromy.

Tak jak pokora jest cechą ludzi otwartych tak pycha jest cechą ignorantów. Jak mawiał mój idol którego w beznadziejny sposób próbuję naśladować
"Prawda Cię wyzwoli" *
* ale najpierw wkurzy, załamie i okopie.

Nie lubimy słuchać prawdy o sobie, ja, ty i 99% ludzi na ziemi. Niestety jak można coś zmienić nie ucząc się chociaż na własnych błędach. Przecież to logiczne że głowa nie przestanie cię boleć dopóki będziesz walił ją w mur!

3.Szczerość

Z pokory z automatu przechodzimy do szczerości. Znowu jedno wynika z drugiego. Mam tu na myśli dwa oblicza szczerości. Pierwsze to prawdomówność. Posłuchaj, czynny alkoholik kłamie nawet jak mówi dzień dobry! 
Może czasami nawet o tym nie wie ale jego obietnice są tak prawdopodobne jak obietnice większości polityków przed wyborami! Czynny alkoholik i prawdomówność pasują do siebie jak białe skarpety i sandały...

Jak chcesz przestać pić to wywalasz kłamstwa. Oczywiście nie wszystko i wszystkim ale przynajmniej jedna osoba powinna dowiedzieć się o twojej przeszłości i największych problemach z którymi się teraz zmagasz. Po pierwsze zrzucisz ciężar własnego badziewia (nie odpowiedzialność a ciężar) po drugie każde kłamstewko oznacza kłopoty. Napięcia będą rosnąć i rosnąć aż w końcu Cię obalą. 

Tzw. kraje rozwinięte, w tym również my, na folderach wyglądamy cudownie. Wszystko jest niemal idealne, ale to jedno wielkie kłamstwo! To właśnie w bogatych i rozwiniętych krajach jest najwięcej samobójstw, uzależnień, depresji i innego syfu. Uwielbiamy sobie kadzić, mlaskać i klepać po pleckach ale jak pokazują statystyki to droga do totalnego bagna! Nazywajmy rzeczy po imieniu! Kiedy trzeba pochwalić to tak robić kiedy skrytykować to również.

Na kłamstwie niczego się nie zbuduje! To jak wybudować wielki wieżowiec stosując gdzie nie gdzie pustaki z ciasta drożdżowego. Niby to słodkie ale kwestią czasu jest katastrofa!
Kłamstwo w sobie jest jak sabotażysta na okręcie. Nie ważne jaki ma się pancerz i obronę, sabotażysta zatopi okręt od środka.

Prawdomówność wobec siebie to po prostu szczerość. Zadawaj sobie pytania po co i dlaczego tego pragnę, tak chcę zrobić, lub tak zrobiłem i postąpiłem. Rób sobie co wieczór taki rachunek sumienia. Dzięki szczerości wobec siebie będziesz umiał uczyć się na błędach nie tylko cudzych a co ważniejsze własnych. Będziesz umiał prosić o pomoc kiedy będzie potrzeba.

Analizuj jak najwięcej, zbieraj o sobie informacje by wiedzieć o sobie tyle ile się da! Myślisz że znasz siebie? To odpowiedz sobie na pytani dlaczego ostatni ktoś cie tak bardzo zirytował, lub dlaczego tak bardzo tego pragniesz? Dlaczego tak postąpiłeś? Nie używaj skrótów myślowych typu "Wszyscy tak robią, To normalne, Bo tak mam, Niby jak inaczej" itd.
W rozwoju osobistym i duchowym nie ma drogi na skróty, nie możesz zostawić w sobie kłamcy.
To że nie wszystko zaraz zmienisz jest pewne! To że może nigdy nie zmienisz każdego badziewia w sobie jest wysoce prawdopodobne ale bądź ze sobą szczery!

4.Radykalizm

Pierwsze trzy punkty są wstępem do czwartego. To taka teoria, zbieranie danych. Punkt czwarty to praktyka.

Powiem Ci paskudną prawdę o sobie i tobie. Zapomnij o wszystkich wyobrażeniach na własny temat z poprzedzającym słowem "gdyby".

Gdybym nie miał budowy na karku, wydałbym trzecią książkę i prowadził warsztaty. Gdybym nie był tak zajęty byłbym bardziej cierpliwy, gdybym tylko się wziął a nie mogę bo... byłbym wspaniałym facetem. Wiesz co? To wszystko gówno prawda! 
Ja jestem taki jaki jestem, ty jesteś taki jaki jesteś i nie ma żadnych gdyby! 
Chcesz być inny? To działaj a nie mów o działaniu!


Tak, ważne aby znać własne możliwości. Wiem gdzie byłem osiem lat temu i wiem gdzie jestem teraz. Wiem że stać mnie na wiele, nawet na bardzo wiele, pod jednym warunkiem. Sam muszę tego bardzo chcieć!
Żeby w życiu coś się zmieniło trzeba działać. Nie nauczysz się pływać z poradnika nie mocząc dupska w wodzie, logiczne prawda? 

Więc jeżeli zacząłeś działać a nie masz efektów to albo uczysz się nie odpowiednich rzeczy od nie odpowiednich ludzi albo kadzisz sobie, klepiesz się po pleckach i tłumaczysz że gdyby to czy tamto było inne to byś był trzeźwy, szczęśliwy, majętny, nie uwikłany w jakieś syfy itd.
To jest coś co sprawia mi najwięcej trudności ale jest najskuteczniejszym narzędziem! Jak nauczycielka matmy, kosa uczy najlepiej ;-) 

Znowu odwołam się do Jezusa: "Jeżeli ręka jest dla Ciebie powodem do grzechu odetnij ją" Oczywiście jeżeli masturbacja, kradzież czy inne rękodzielnicze sprawki sprawiają Ci kłopoty to nie masz odrąbać sobie łapy! To prostackie myślenie! Chodzi o to by naprawdę wywrócić własne życie do góry nagami! By być gotowym na odcięcie nawyków i sytuacji które pchają Cię w syf.

Kiedy przestałem pić nie zastanawiałem się nad zaleceniami terapeutycznymi, czy są dobre czy złe. Wiedziałem że muszą być dobre bo inni na nich wytrzeźwieli (patrz pkt. pierwszy "Otwartość)
To samo było z papierosami które rzuciłem za trzecim razem głównie dlatego że wziąłem się za to na 120%.
Budowa domu i wszystko co osiągnąłem jest dziełem dwóch spraw, łaski Bożej i mojego radykalnego działania no i kolejnych dwóch, 10% wiedzy i 90% zmuszania żeby mi się chciało. Później to już samo idzie ;-)

Oczywiście nie wszędzie jestem radykalny! Tam gdzie byłem czy jestem zadziały się cuda! Tam gdzie się tłumaczę (nawet w bardzo racjonalny sposób), tam gdzie jestem pyszny, tam gdzie jestem ignorantem (patrz pkt wyżej) nic się nie zmieniło!

Dlatego nie używaj zwrotu "gdyby"! Na potrzeby zbudowania własnej wartości i wyłącznie w oparciu o Twoje konkretne wypunktowane osiągnięcia tak! Ale nie kadź sobie jaki byś nie był, jaka byś nie była gdyby tylko on, ona czy ta sytuacja była inna.
Niektórzy DDA mają tendencję do użalania się nad sobą. "Gdybym miał inne dzieciństwo ty byłbym kimś zupełnie innym" Tak to prawda! Ale zjechane dzieciństwo Cię nie usprawiedliwia na całe życie! Ono od Ciebie wymaga zmian!

Nie wiem czy będę kiedykolwiek radykalny w każdym własnym celu ale wiem że to podstawowa cecha w ich osiąganiu! Na koniec jeszcze mały przykład do zobrazowania sprawy.

Odchudzanie, zaczynasz pełną pompą, masz dietę, masz smart opaskę, masz nowe lśniące buty, masz zapał. Pierwszy miesiąc super, drugi też, trzeci jest dobrze. Czwarty miesiąc... Gdybym nie miał tyle obowiązków na pewno bym ćwiczył dalej...
Tak częściowo to prawda bo w życiu każdego człowieka rzeczy ważne i ważniejsze się zmieniają. Dla mnie wygląd jest istotny ale utrzymanie rodziny jest ważniejsze! Tyle tylko czy to nie jest tłumaczenie mojego lenistwa? No właśnie pkt. Szczerość

Wiele rzeczy można ze sobą łączyć, świadomie wybieraj to co dla Ciebie ważne a co nie, bo może do ćwiczeń nie motywuje Cię zdrowie a fit figura koleżanki z pracy i własne kompleksy... (pkt.szczerość)

Ważne, nie można mylić radykalizmu z fanatyzmem. Prawdopodobieństwo że staniesz się fanatykiem chcąc być radykalnym jest niemal pewne! Ale spokojnie, przy odrobinie szczerości i pokory dość szybko się z orientujesz. Jako ludzie mamy tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność. Pisałem o tym w pierwszej książce, żeby wyznaczyć własny środek najczęściej trzeba sięgnąć obu krańców. Dość oczywiste prawda :-) Aby nie wpaść w fanatyzm pamiętaj że inni mogą żyć inaczej, nawet jeżeli się mylą. Rzeczą trudną ale obowiązkową jest nie mówić innym jak mają żyć a żyć tak by Cię pytali co robisz że tak masz.

W radykalnej postawie pomaga kolejna cecha, a właściwie świadomość pewnych faktów :-)

5.Cierpliwość

Cierpliwość widzę w dwóch przypadkach. Cierpliwość krótkodystansowa i długodystansowa. Nie są to fachowe określenia ale już wyjaśniam. Pierwsza cierpliwość to taka by nie wybuchać, nie zapalać się przy pierwszej okazji. U mnie z tym kiepsko. Znaczy bywa że trudno mnie wyprowadzić z równowagi ale na ogół mam dość krótki lont. Kiedy mam przegięty program HALT, kiedy na patrzę się na coś czego nie mogę mieć, kiedy żyje w dużym pośpiechu moja cierpliwość do anielskich nie należy.

Druga cierpliwość to taka na lata. Jakiś czas temu kiedy miałem warsztat dla młodzieży mówiłem o cierpliwości. Poprosiłem ich by narysowali sad. Wszystkie sady miały jedną cechę, owoce. No logiczne nie? W końcu sad to owoce! Tak, ale owoce są raz w roku i to po latach oczekiwań (tak wiem że są inne drzewka owocowe ale nie o tym)

Chodzi o to że aby mieć owoce trzeba przygotować podłoże, zainwestować w drzewka, dużo pracować, pielęgnować, na 100% liczyć się ze stratami może nie dużymi ale jednak stratami. Jeszcze więcej pracy i najważniejsze. Duuuużo czasu.

Świat nas przyzwyczaił do szybkości (jeden z wielu absurdów) danie w pięć minut, miloner w miesiąc, szybkie numerki i chwilówki. Można by wymieniać i wymieniać, najgorsze jest to że większość z nas uwierzyła w to że można wszystko szybko. Otóż nie, zmiany zawsze wymagają czasu. Zmiany wewnętrzne wymagają bardzo dużo czasu. Minęło osiem lat od mojego wyjścia z dna, osiem lat! Biorąc pod uwagę to gdzie byłem a gdzie jestem to i tak mało, ale mimo wszystko to osiem lat! Wyobraź sobie jakieś własne marzenie, czy jesteś w stanie poświęcić lata i tak nie mając pewności czy się ziści? Na ogół mówimy sobie, jestem za stary na zmiany, gdybym był w innej sytuacji to może, nie, to nie dla mnie. Wiesz co? Kilka punktów wyżej było coś na ten temat.

Jestem ze sobą szczery i wiem że większość rzeczy których nie osiągnąłem są wynikiem mojego lenistwa i braku cierpliwości.

Alkoholik kiedy przestaje pić ma tendencję do nadrabiania zaległości, też tak miałem. Chcemy w dobrej wierze dużo i szybko wszystkim wynagrodzić. Powstaje ryzyko że będziesz oczekiwał braw. Posłuchaj, to że nie wracasz na autopilocie do domu jest super, ale pomnik Ci się za to nie należy!

Wracając do tematu, mamy takie powiedzenie "Daj czas czasowi" by odbudować relacje trzeba czasu, dużo czasu. Pijesz bo masz jakieś deficyty, by je wypełnić czymś pożytecznym potrzeba czasu, dużo czasu. Chcesz własnej działalności, chcesz dobrze płatnej pracy, chcesz tytuł naukowy, chcesz fajny solon w domu lub bloku? Ok, ale pamiętaj że trzeba na to dużo pracy i bardzo dużo czasu. Trzeba być też gotowym na pewne poświęcenia, coś za coś, zależy co wybierzesz.

"Nie rezygnuj z celów które wymagają dużej ilości czasu, czas i tak upłynie" Nie pamiętam kto to powiedział i najpewniej przekręciłem tekst ale idea jest wyraźna. Często to sobie powtarzałem i powtarzam. Pomyśl gdzie byłeś lat temu, gdzie jesteś a gdzie możesz być za lat ileś? Co masz do stracenia? Czas? Przecież on i tak płynie!

Dom to tysiące cegieł, rok to 52 tygodnie, milion to też pojedyncze złotówki. Nie śpiesz się, bo nawet małą łyżką napełnisz wiaderko. Dlatego nigdy się nie poddawaj!

6. Pasja. Dystans do siebie i świata 

Ten punkt to coś na odetchnięcie bo nie oszukujmy się, poprzednie to ciężka praca. Posłuchać innych, pokornie stanąć w prawdzie, działać mimo trudności i czekać na efekty tego działania to coś czego większość ludzi na ziemi nie lubi! Jednak kiedy tak w tym wszystkim trwasz to należy Ci się nagroda! Oczywiście jeżeli naprawdę w tym trwasz po przyznawanie sobie medali za normalność to przesada. Nie przelewa Ci się w domu kasa, nie pijesz dwa, trzy miesiące i kupujesz sobie na raty nowe hifi do domu. A co, zasłużyłem... Nie, to jest przegięcie! Wiem bo dokładnie tak zrobiłem :-)

Do rzeczy, gdybym działał wyłącznie do piątego punktu już dawno bym pił! Celebracja życia i pasja. Pewnie, najlepiej gdy rozwój osobisty i duchowy jest dla Ciebie najważniejszy ale to nie wszystko! Po co Ci wzniosłe ideały kiedy nie umiesz cieszyć się prozą życia!

Znajdź sobie pasję, ważne by nie była dla Ciebie złotą klatką a wysoce prawdopodobne że tak się na początku stanie. Czy będzie to jakiś sport, może rower. Czy jakaś rzecz z dzieciństwa, może coś innego, jak czytanie lub nawet pisanie książek czy bloga. Znajdź w życiu coś co będzie Ci sprawiało chęć wstania nawet w deszczowy dzień. Dobra, to ostatnie zdanie brzmi banalnie ;-) Ważne że wiesz o co chodzi. Jak odkryć własną pasję i jak mieć pewność że to właściwa droga to opisze w kolejnym punkcie.

Bardzo ważny w moim życiu był dystans do siebie i świata. Wiesz jaka to ulga wszystkiego nie wiedzieć? Dla wyjaśnienia mała historyjka:

Dwóch angielskich biznesmenów w czasie wyjazdu w interesach zamieszkało w Polskim hotelu.
O 17:00 stwierdzili, że to najwyższy czas na herbatę.
Jeden zadzwonił na portiernię przez wewnętrzny telefon:
- Two tee to room, two - powiedział.
- Pam param pam pam - odpowiedział recepcjonista.


Jaka to ulga wszystkiego nie wiedzieć i mieć to w dupie! Oczywiście nie masz być ignorantem bo to już niedaleko. Ucz się, słuchaj więcej niż mówisz ale jak czegoś nie potrafisz, jak czegoś się boisz, nawet jeżeli wydaje Ci się to bzdurne to się nie przejmuj! Świat się nie zawali, nikt Cię nie zabije tylko dlatego że czegoś nie wiesz.

Oczywiście dystans do świata to również otwartość i pokora, dystans do siebie to wysokie poczucie własnej wartości. Na to znowu trzeba czasu. Kiedy przestałem pić i mieliśmy maratony w terapii jeden z kolegów czytał deziderate, wspaniały tekst którego wtedy nie kumałem. "Ty debilu, ty ośle, nic nie umiesz, nie to co on, młody inteligentny student" podpowiadał mi wewnętrzny doradca...

Dzisiaj łatwiej mi powiedzieć że czegoś nie umiem, że coś mi nie wychodzi i wiesz co? To jest pierwszy krok do zmian. W końcu krok pierwszy AA "Uznaliśmy bezsilność wobec alkoholu" to nic innego jak pokorne nabranie dystansu do siebie, Nie umiem pić!

Mniej dystans również do własnej pasji. Jestem zboczony pod kontem gadżetów elektronicznych i jeszcze ileś lat temu byłem gotów toczyć bitwy na forach internetowych o wyższości jednych urządzeń nad drugimi. Zresztą wejdź na jakiekolwiek forum internetowe i przekonaj się o tym jak się ludzie błotem obrzucają by postawić na swoim!

Helo!!! Tu ziemia!!! Pasja, hobby, zainteresowanie to nic więcej niż pasja czy hobby i zainteresowanie. Rozwój osobisty i duchowy to również nic więcej niż rozwój. Oczywiście bardzo ważny ale to wciąż tylko rozwój. Życie to również rachunki, to mycie naczyń, to czas oczekiwania, to pizza w budce. Idź przez życie z popuszczoną gumką w majdach a będzie dobrze :-)

Bezstresowy trawnik... Wiesz co to? To trawnik ala łąka. Taki na którym rośnie też mech, mleczyk czy coś tam innego zielonego. To trawnik ogrodnika który ma dystans do siebie. Trawnik stresujący to taki ala francuski ogórd gdzie wszystko jest zrobione z najwyższym pietyzmem. Są piękne, trzeba przyznać. Ale z lękiem ogrodnik rozgląda się po nim czy aby jakiś chwast nie wyrasta. Życie to też dobra zabawa i nie pozwólmy byśmy żyli dla zabawek!

Wiecie jakie to bezstresowe auto? Nowe i pachnące są super, też mi się podobają. Nie są jednak bezstresowe! Każda rysa na nim boli jak każda zmarszczka prezenterek z telewizji śniadaniowej! Bezstresowe auto to stary ale sprawny technicznie, lekko poobijany loder! Nie wahasz się zamknąć drzwi nogą trzymając zakupy w rękach, aż chce się żyć!  :-)

Bezstresowa figura to może nie wielka beka, ale skupianie się na każdej fałdce wpędzi Cię w grub przez depresję! Luuuuuuuuz kochani, luuuuuz!!!

7. Wiara

Swoją przygodę z trzeźwieniem zacząłem ostatniego pijanego dnia a właściwie wieczora. Oddałem się Bogu w ramiona. Boże, zrób coś proszę bo ja się uszkodzę, nie wiem, nie umiem, proszę działaj. Mniej więcej taka myśl mi towarzyszyła późnym wieczorem 03.05.2009r. Nie będę się rozpisywał na ten temat bo za mało miejsca, zresztą pisze o przygodzie z Siłą Wyższą na moim drugim blogu i tu zostawiam Ci link : http://waskasciezka.blogspot.com/

Powiem Ci tylko tyle, zacząłem od przebłysku wiary, próbowałem wielu sztuk i filozofii. Wróciłem do Boga i z pełną odpowiedzialnością twierdzę że sam wymyśliłbym najwyżej pół litra wódy. Ktoś kto szuka prawdy prędzej czy później trafi na Boga. Tak czy siak zapraszam jeszcze raz do odwiedzenia bloga z linku wyżej.


8. Wdzięczność 

Tym sposobem docieramy do ostatniego punktu, wdzięczność. Mam tendencje do kręcenia sobie śruby. Jedną z wielu moich wad jest to że rzadko bywam zadowolony z tego co mam. Niby w życiu to skuteczne podejście, skuteczne w zdobywaniu i osiąganiu celów ale mówię z pełną powagą, nie warto!!!

Mój ostatni rok a właściwie ze dwa może trzy są skupione na budowie własnego domu, był też czas własnej działalności i kilku innych wyzwań. Kiedy patrzę na to dzisiaj to mówię tak, cieszę się bardzo że to osiągnąłem. Rzeczy które były po za zasięgiem moich myśli stały się moja rzeczywistością, to wspaniałe uczucie. Pamiętaj że owoce wymagają pracy, poświęceń i czasu.

Jednak to właśnie o owoce chodzi. Nie jest złe osiąganie ich ale można się zakręcić. Mówię i podkreślam, gdybym miał żyć tak jak żyję od roku, dwóch, trzech tylko po to by mieć większy i lepiej urządzony dom, najnowsze gadżety, nowe auto a do tego wypasione wakacje dwa, trzy razy w roku to mówię nie! Dziękuje, wysiadam!

Najlepiej czułem się kiedy na początku trzeźwienia nic nie miałem, nic po za kolejnym trzeźwym dniem spędzonym z rodziną. Czy to znaczy że pieniądze i marzenia są złe? Nie! Wtedy byłem szczęśliwy nie dlatego że nic nie miałem! Byłem po prostu wdzięczny za to co mam!

Tu jest źródło pogody ducha. Życie w zachwycie, wdzięczność za dobro i trudności jakie mnie spotykają (te drugie hartują ducha, te pierwsze umilają ciału i sercu)
A.Einstein powiedział "Żyć można na dwa sposoby, jak by wszystko było cudem lub jakby nic nie było cudem"
Stary chłop od kosy powiedział "Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma" Tak jestem staroświecki :-)

Dystans do siebie i świata pomaga żyć w zachwycie.

Dziękuje i zapraszam do komentowania, Sylwek B.