niedziela, 7 maja 2017

Nie chcę zmian!!!


Pixabay


Wiecie kochani? Podsumowując moje życie, to pijane i to trzeźwiejące. Patrząc na siebie, obserwując ludzi na blogu i z listów, obserwując ich również w realu, nasuwa mi się jeden wniosek. My tak naprawdę nie chcemy zmian!

Kiedy boli Cię głowa to bierzesz tabletkę, ma szybko i skutecznie... odciąć ból a nie rozwiązać go!
No i gdyby na bólu głowy zostało to ok, nie było by takiej tragedii chociaż z chronicznym bólem również powinno się iść do lekarza.

Teraz poszukaj analogii. Alkoholik żeby jakoś przeżywać problemy pije. Większość z was wie o tym za dobrze! No ale czy życie polega na przeżywaniu problemów? Przecież by w ogóle żyć należy trudności pokonywać względnie czasami obchodzić a nie przyjmować na siebie wszystkie kopy w kamizelce kuloodpornej z %. Dobrze wiesz że samemu nie poradzisz sobie a mimo to dajesz się kopać. Naucz się żyć w terapii bądź AA a nie udawaj że butla Ci pomaga! Butla nie rozwiązuje problemów a je mnoży i wiesz o tym!

Do DDA i współuzależnionych, kto jak kto, ale wy najlepiej wiecie jakie kolejne problemy rodzi uśmierzanie bólu alkoholem. Jesteście na pierwszej linii frontu, jesteście piechotą wystawioną na strzały, zawsze jesteście w pierwszej linii ataku bądź totalnej bierności. Tylko wy wiecie co przeżyliście i tylko wy wiecie co przeżywacie. Nikt, absolutnie nikt po za podobnymi do was, was nie zrozumie! Zupełnie jak czynny alkoholik trzeźwieje niemal wyłącznie w okół swoich trzeźwiejących kompanów.

DDA i współuzależnieni, często kończycie list "Pomocy" "Ratunku" "Nie wiem co robić" 
Ale czy na pewno nie wiesz? Takie wylanie z siebie emocji w liście działa prawda? Chociaż na chwilę zrobiło się lepiej, chociaż na moment poczułaś zrozumienie i co ważniejsze ktoś Cię wysłuchał. Wiem to. Ale proszę, nie rób z tego tabletki przeciwbólowej, bo stąd krótka droga do użalania się nad sobą i światem. Wiesz że potrzebujesz pomocy tak samo jak alkoholik, odrzuć tylko pychę która wydaje się racjonalna, "To on pije, dlaczego ja mam się leczyć kiedy to on potrzebuje pomocy!" Wiesz co? Sam mówiłem do żony "Sama masz problem, ty się lecz" 
W ten sposób nigdzie nie zajdziesz.

Jakiekolwiek masz trudności w życiu a wierzę że je masz, szukaj źródła bólu a nie zabijaj go używkami, słodyczami, zakupami, obmawianiem innych i innymi "odwracaczami uwagi"
Stań w prawdzie i zaznacz prawidłową odpowiedź. Są tylko te dwie i nie ma innej! 

a) Tak, w pełni świadomie nie chcę zmian! Chcę o nich tylko pomówić.

b) Tak, mimo że się boję, chcę prawdziwych zmian i jestem gotów podjąć wyzwanie.

Podziel się proszę w komentarzu jaką odpowiedź wybrałaś? 

24 komentarze:

  1. Wszyscy boimy się zmian. Najgorsze jest to, że boimy się nawet zmian na lepsze. Dlatego tylu ludzi tkwi latami w nieszczęśliwych związkach albo w beznadziejnej pracy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego że wyjście ze strefy komfortu jest bolesne a komfortem jest wiedzieć...

      Usuń
  2. Właśnie jestem w takiej sytuacji. Mój mąż chodzi na terapię i nadal pije. Moi rodzice są gotowi mnie przyjąć, wystarczy tylko podjąć decyzję, a ja się boję, czekam na coś co mnie do tego zmusi, jak wywoływanie wilka z lasu.Daję sobie jeszcze miesiąc jeśli nic się nie zmieni odchodzę. A zaraz myślę może wytrzymam moje życie przecież kiedyś się skończy widocznie takie przeznaczenie. To zawieszenie jest najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoim przeznaczeniem jest być szczęśliwa. Nie mam tu na myśli egoizmu ale taka separacja pomoże Tobie a może i mąż się ogarnie. Moja żona też marzyła o tym bym wyciął taki numer żeby mogła to zakończyć. To nie jest nic innego jak zrzucenie odpowiedzialności z siebie. Nie tendy droga a uwierz że na 99% bo może się mylę, nic się nie zmieni przez ten miesiąc dlatego że mąż ma komfort picia... Pozdrawiam

      Usuń
    2. Miesiąc dobiega końca i tak jak Pan napisał nic się nie zmieniło.

      Usuń
    3. Chyba już czas coś zmienić... Powiem Ci że nie masz myśleć o rozwodzie, nie jestem za tym absolutnie nie! Ale na początek takie "wakacje" u rodziców mogą wam pomóc. Tydzień czy dwa to może nie ale miesiąc lub trochę dłużej może wpłynąć na waszą sytuację bdb. Super jak byś poszukała wsparcia w terapii dla współuzależnionych lub Al-Anon

      Usuń
    4. wyprowadziłam się,dziękuję Panu za inspirację. Nie jest to łatwe, ale warto wiele osób mi pomaga mam nawet szanse na własny kąt. Bóg w swej dobroci jest szalony. Dziękuję przede wszystkim Panu uratował mi Pan życie.

      Usuń
    5. Genialne porównanie, Bóg jest szalony w swojej dobroci :-) Tak, to prawda, tylko trzeba odważyć się i pozwolić mu działać. P.S. Nie uratowałem Ci życia, ty to zrobiłaś :-) a może i tym uratowałaś życie męża czego życzę całej Waszej rodzinie. Będzie dobrze :-)

      Usuń
    6. Minął miesiąc odkąd się wyprowadziłam. Wygląda na to, że on przestał pić i nawet znalazł pracę. teraz widzę, że bylo to najlepsze co mogłam zrobić. Nie powiem, że jest łatwo. Będe miała swój malutki domek dzięki ofiarności rodziny. Nie wiem dlaczego mi pomagają, ale uczę się przyjmować tę pomoc. Jeszcze raz serdecznie Panu dziękuję i życzę wszystkiego najlepszego.

      Usuń
    7. Na imię mam Sylwek, panować możemy na ulicy nie u mnie. Dziękuję za ciepłe słowa. To powoduje że chcę dalej pomagać, wskazywać kierunek. Bardzo motywujące dla mnie. Super że masz też takie wsparcie w rodzinie. Myślę że największe podziękowanie należą się im a zwłaszcza Bogu. Miłego dnia, Sylwek

      Usuń
    8. Minęło ponad pół roku od mojej wyprowadzwadzki wczoraj dowiedziałam się że on nadal pije i w nowej pracy nie bardźo sobie radzi. Jest mi strasznie przykro. Nie wiem dlaczego to mnie spotkało i co mogę jeszcze zrobić proszę o radę.

      Usuń
    9. Cześć, poczytaj swoje posty sprzed kilku miesięcy, pamiętaj co tam pisałaś. Powinnaś z kimś pogadać, umówić się do terapeuty na spotkania indywidualne. Kilka nie zaszkodzi. Możesz napisać do męża list o tym co czujesz, że tęsknisz za nim, (wymień konkretnie za czym najbardziej) Że Ci go bardzo brakuje, że chcesz go wspierać ale nie da się dobrze żyć kiedy między was jest wbity klin w postaci butli. Nie podejmuj pochopnych decyzji, pamiętaj że alkoholik z odrobiną komfortu picia nic nie zmieni. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. A ja wczoraj pierwszy raz w zyciu zrobilam cos czego jeszcze nigdy nie robilam zamiast patrzec na pijanego meza i sie wkur...poszlam do kina !!!SAMA jeszcze pare miesiecy temu byloby to niemozliwe ale malymi kroczkami powoli napewno sie uda cos zmienic !!No ja spedzilam fajny wieczor maz pil i o bozym swiecie nie wiedzial za pare dni powtorka z rozrywki Ja zaczynam zyc i oddychac tak jak chce nareszcie ,jestem dumna sama z siebie .Do wszyskich zon i nie tylko szkoda czasu na czekanie az facet przestanie pic Swiat jest piekny pomimo sniegu w maju .Pozdrawiam wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie!!! Bardzo dobre podejście, bardzo dobre zmiany i bardzo dobre świadectwo i motywacja. Przeszukaj zakładkę na tym blogu u góry, Jak cieszyć się życiem, znajdziesz kilka propozycji a może i mąż się ogarnie. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie i męża.

      Usuń
    2. Pięknie!!! Bardzo dobre podejście, bardzo dobre zmiany i bardzo dobre świadectwo i motywacja. Przeszukaj zakładkę na tym blogu u góry, Jak cieszyć się życiem, znajdziesz kilka propozycji a może i mąż się ogarnie. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie i męża.

      Usuń
  4. Dziękuję za super blog. Wpisy są szczere i są dla mnie wsparciem w obecnym momencie życia. Super robota!ciepło pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, nawet nie wiesz jak się cieszę że mogę chociaż odrobinę światła dać kiedy robi się ciemno :-)

      Usuń
  5. a co z osobami kóre na najbliższy miting, spotkanie współuzależnionych maja ok 20 km. co gdy nie ma bliżej zadnego, psychologa, terapeuty. Gdy ukrywa się prawde o najbliższej osobie i nie można się z nikim podzielić troskami. Jak się wyleczyć z współuzależnienia? co znaczy być konsekwentnym, co znaczy pomóc osobie uzależnionej? i jak pomóc sobie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, sam czasami dojeżdżałem 16km na terapię autobusem. Miałem stare auto które ledwo się kupy trzymało i czasami odmawiał posłuszeństwa. Żona wywaliła mnie z domu mimo że byłem jedynym żywicielem rodziny a ona miała w sobie masę lęku. Sam się później zwolniłem z pracy nie mając innej nagranej z wiarą że będzie dobrze bo trzeźwienie było dla mnie najważniejsze. Tak jak wcześniej nie było dla mnie przeszkód żeby się napić tak później żeby trzeźwieć. Pracę dostosowałem do terapii dwa razy w tygodniu bo wiedziałem że albo trzeźwienie i życie albo śmierć, dosłowna lub duchowa. Wiesz jak ktoś żyje na skraju załamania to trudno mówić o życiu... Proces wyleczenia ze współuzależnienia to proces. Czasami jest ciężko, jest bardzo ciężko bo trzeba w życiu coś więcej zmienić niż tylko pójść kilka razy na spotkanie. Czasami trzeba się pozbyć przekonań, dokonać radykalnych zmian przy okazji (jak np. moje odejście z pracy i wejście w całkowicie nowe doświadczenia zawodowe) Poszedłem na budowę mimo że bałem się wysokości... Udało się i to przełamać. Nie można ukrywać prawdy bo to tylko naklejanie plastra na poważną chorobę. To tylko przedłuża cierpienie i nie prowadzi do zmian. Poczytaj proszę artykuł Jak nie pić i żyć szczęśliwie i odnieś go do swojego współuzależnienia. Jeżeli nie mamy w życiu ludzi z którymi możemy się dzielić smutkami i radościami to to już samo w sobie jest powodem do zmian... Sam byłem zaskoczony "innym światem" na terapii, ludzką chęcią pomocy, zrozumienia i wsparcia. Ja znałem wcześniej innych ludzi a tych którzy naprawdę chcieli by mi pomóc obwiniłem o wszystko. Wiem że droga wydaje Ci się bardzo daleka, wiem że nie wiesz czy sobie poradzisz ale pamiętaj że każda odległość to pojedynce kroki i na nich się skupiaj, pytanie tylko czy postawisz pierwszy? Później kolejny i kolejny. Przyjdzie taki dzień że powiesz, było ciężko ale warto było.
      Z drugiej strony nie musisz iść, ale czy wtedy się coś zmieni? Czy chcesz coś zmienić? Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki za Ciebie. Odezwij się jeszcze proszę jak coś. Miłego

      Usuń
  6. Boję się jak cholera... Ale muszę podjąć walkę, nie wytrzymam tak dłużej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze tak się dzieje kiedy stajemy przed nowym. Rzecz w tym że nie można bać się nieznanego, to logiczne prawda? Boimy się że stracimy grunt pod nogami, nie ważne że się w gównie po kolana stoi, grunt czuć prawda? Pytanie czy warto w nim stać... Będzie dobrze, daj krok na przód, trzymaj się map które tu daję i dają inni na innych stronach i nie zbłądzisz :-)

      Usuń