wtorek, 30 grudnia 2014

Podsumowanie roku




Ostatni dzień roku to dobry czas na refleksje (co nie znaczy że pomyśleć nad sobą raz na rok jest dość :) Spróbujcie tak :
Posłuchaj tego co ma ci do powiedzenia serce. Nie to co myślisz , to co czujesz. Jak to odróżnić?  
Daj sobie czas, wyłącz wszystko co może cie rozproszyć, posiedź w ciszy i pytając siebie słuchaj. Słuchaj i nie oceniaj, cokolwiek usłyszysz. Możliwe że to ci się nie podoba, nie neguj cokolwiek się  wydarzy. Słuchaj tak jak byś słuchał ulubionej muzyki. Tak pozostań przez co najmniej kilkanaście/kilkadziesiąt minut.
Teraz skup się na wartościach, na tym co dla ciebie ważne. Dla ciebie a nie innych. Jak to odróżnić? Jeżeli chcesz poznać to co dla ciebie najważniejsze to wyobraź sobie że został ci jeden dzień życia, tak jak dzisiaj 31 grudnia czekasz na koniec roku, wyobraź sobie że o północy spadnie na ziemie meteor. Zostało ci najwyżej kilkanaście godzin życia. O czym teraz myślisz (założę się że chcesz zadzwonić do teściowej i szefa ;) Wracając do tematu, czego żałujesz  a z czego jesteś dumny, co byś chciał poprawić a co zostawić, co byś chciał zrobić czego nie zdążyłeś zrobić. Pamiętaj aby słuchać swojego serca, a nie wewnętrznego krytyka i przyjętych poglądów. Wartości drogi przyjacielu to coś co nas określa, wartości to wyraz naszej duszy w tym świecie. Śmierć jest doskonałym filtrem tego co ważne i nie istotne, pomedytuj nad tym i daj znać :)
A tak po za tym to dużo pogody w serDuchu w nadchodzącym 2015 roku :)

Aquarius

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych świąt





 Za każdym razem kiedy mam składać życzenia nie mam pojęcia co napisać. Na ogół jestem szczery wiec czemu miałbym teraz kłamać ;)
Wiec i tym razem postaram się napisać to co czuję. Chciałbym wam życzyć odrobiny ciszy abyście mogli wysłuchać serducha. Odrobiny czasu abyście przetrawili to co wam powie. Odwagi abyście poszli za nim. Determinacji abyście dali rade czasami iść pod prąd. Poczucia humoru kiedy zrobicie z  siebie idiotę ;) zrozumienia dla innych i akceptacji siebie z całym bagażem przeszłości. Życzę wam modlitwy i medytacji. Życzę wam życia pełną piersią bez względu na to czy inne się spełnią. Komu trzeba to z całego serca życzę aby trzepnął o dno aby wreszcie zrozumiał że jeść, spać i oddychać to jeszcze nie znaczy żyć.
Przy tej okazji chciałbym wam bardzo podziękować za to że jesteście ze mną ten cały czas. Bardzo wam dziękuję, na prawde bardzo wam dziękuję :)
Tego wszystkiego, wam i sobie Aquarius 24.12.14

środa, 17 grudnia 2014

Nawrót choroby alkoholowej - objawy cz.III




III. Zmiany w trybie życia (druga część tutaj- klik)


Oto trzecia część artykułu poświęcona nawrotowi choroby alkoholowej. W niej skupimy się na zmianach w trybie życie. Jak w każdym przypadku tak też tutaj wymagana jest auto analiza, spora dawka pokory (umiejętność widzenia siebie w prawdzie) oraz na ile to możliwe osoba która cię zna i jest w stanie obiektywnie cię ocenić. Dlaczego to takie ważne? Umiejętność stania z boku siebie, nie dosłownie, bardziej chodzi o umiejętność patrzenia na swoje działania oraz ich motywy trochę z dystansu wymaga czasu. Zdobycie tej cechy nie przychodzi od razu. Kiedy jesteśmy w centrum własnych wydarzeń to widzimy tylko umowny mur, nie wiemy czy to mur domu, mostu, hali czy sklepu. Widzę tylko mur. Zanim samemu nauczę się patrzeć na siebie z dystansu warto mieć kogoś kto to zrobi za nas. To bardzo ważne by zachować abstynencję. Oczywiście jak zawsze podkreślam, nie można przenieść odpowiedzialności za siebie na kogoś! Jak chcesz żeby ktoś cię całe życie ciągnął za kołnierz to idź do przedszkola jak jesteś za stary/a na przedszkole to radzę zmienić tok myślenia, inaczej masz przechlapane :)  

1. Przepracowywanie się. 

Taką już mamy naturę (uzależnieni) że odstawiając jedną używkę lubimy sobie poszukać innej.   
Pracoholizm, dość niebezpieczna forma ucieczki. Niebezpieczna z tego względu że wręcz pożądana w społeczeństwie konsumpcji. Przecież ilu z nas miło się okazję pochwalić jak dużo i ciężko pracuje? Znacie to użalanie się przepełnione dumą? Och, ale ja dużo pracuję, od rana do wieczora poświęcam się karierze. Równie dobrze można powiedzieć Ale dziś dużo pochlałem, od rana do wieczora w barze... Ok, można powiedzieć, że pracując zarabiamy, nie wydajemy. Że zapewniamy rodzinie lepszy start. Niestety często właśnie jej kosztem. Sam pracuję więcej niż jedną trzecią doby. Ale na ile to możliwe, należy zachować równowagę we wszystkim. Wiem że pewne rzeczy wymagają poświęceń, jednak bez sensu jest zamienić knajpę na robotę! O czym pomyślisz w dniu przejścia na drugą stronę? Jak spędziłeś życie? W pracy? Pamiętaj o HALT (klik) Organizm musi odpocząć,w zdrowym ciele zdrowy duch! Kiedy jesteśmy przepracowani jesteśmy zmęczeni i z frustrowani a to bardzo nakręca.

2. Utrata konstruktywnego planowania własnego postępowania. "Nie uda mi się niczego przeprowadzić do końca. Wszystko mi się rozłazi".

Tak zwany słomiany zapał. Znam to od podszewki. Jeszcze zanim zacząłem pić nie umiałem niczego doprowadzić do końca. Miałem pełno pomysłów, jednak żaden nie został doprowadzony do mety. Za co się nie wziąłem, poświęcałem się temu bez reszty by w końcu i tak przestać działać nim cokolwiek rozkręciłem. Remont mieszkania, zmiana pracy, może własna działalność, wyjazd na wycieczkę. Jest plan, są działania i po kilku próbach machnięcie ręką. ech to nie dla mnie...
 Jako uzależnieni mamy naturę ludzi niecierpliwych (co może się z czasem zmienić), w życiu nie ma tak że wszystko dostajemy od razu. Jakikolwiek obierzesz cel, można do niego iść malutkimi krokami. Logiczne że w końcu się do niego dojdzie. Bywają trudne sytuacje ale to właśnie na nich się uczymy.

3. Zaniedbywanie zwyczajów panujących w domu. Np. nie przychodzenie bez ważnego powodu o zwykłej porze na obiad, nie wykonywanie obowiązków domowych.

Kiedy chlałem nie było mnie dla żony, córki i tego co w domu. Nie było wspólnych śniadań w wolne dni i kolacji wieczorem. Obiad z rodziną przy stole też do częstych nie należał. Ogólnie miałem wszystko w dupie. Nie wiedziałem gdzie stoi odkurzacz i gdzie jest płyn do naczyń. Oczywiście nie wpadłem dzisiaj w drugą skrajność i nie jestem miękka klucha, pantoflarzem ;) Jednak oddalanie się od rodziny mimo abstynencji to nic innego jak powrót do starych zachowań. Warto uważać.

4. Ucieczka w samotność.

Umiejętność przebywania samemu jest wielką cnotą. Nie jest sztuką być bez przerwy czymś zajęty. Umiejętność przebywania samemu jest wprost proporcjonalna do poczucia własnej wartości. Kiedy nie nudzę się sam ze sobą, co najmniej lubię siebie :)
Ale... no właśnie. Uciekanie w samotność, oddalanie się od innych kończy się zamknięciem w sobie a to jedna z gorszych rzeczy jakie można sobie zrobić.Sam ze swoimi "problemami" nikt sobie nie poradzi. Kiedy jesteś sam masz wrażenie oddzielenia od reszty, poczucie nie zrozumienia. To wszystko może szybko prowadzić do zapicia. Bywaj samotny ale nie bądź osamotniony. Alkoholik jak myśli sam to wymyśli flaszkę! Tak mawia mój przyjaciel :) i ma dużo racji.

5. Powracanie do takiego trybu życia, który zwykle prowadził do picia. Np. wyjazdy na delegacje w czasie których zwykle się piło, spędzanie świąt bez rodziny itp. 

Bywa że ktoś zapija i po tym jak udaje (o ile się udaje) mu wytrzeźwieć  zastanawia się jak do tego doszło. Nawrót to najprościej powrót do starego myślenia, działania i zachowywania się. Nie chodzi o to że masz unikać alkoholu o czym pisałem w książce "Jak zrobiłem z piekła raj" pamiętaj że każde anty jest takie samo jak pro! Jednak pchanie się w paszczę lwa jest niebezpieczne. Skoro nie pijesz to po co Ci wchodzić w sytuacje które wiesz że kończą się piciem? Kiedyś wielokrotni moim głównym motywem działań było napicie się organizacja "grilla", przyjęcia czy spotkania ze starymi znajomymi. W delegacjach też byłem, w kraju i za granicą. Kto był ten wie co się tam na ogół dzieje. Jako alkoholik zawsze widziałem okazję do picia i zastanów się czy teraz kiedy nie pijesz też nie szukasz okazji do picia pod osłoną innych działań.


piątek, 5 grudnia 2014

Jak to powstało? Czyli życie "pisarza" od kuchni.




W najbliższym czasie mija rok od założenia bloga. W momencie kiedy to czytasz siedzę na kontrakcie za granicą kraju, ojjj tak życie potrafi zaskoczyć :) (być może nie odpisze od razu na komentarze) Tak więc mija rok odkąd zacząłem pisać tego bloga. Przy tej rocznicowej okazji chciałbym podzielić się z wami kilkoma wnioskami i rzecz jasna skąd w ogóle się wziął pomysł na pisanie. Tak więc po kolei.


 W 2009 roku a dokładniej w maju, a dokładniej 4-tego (tak, to dziwne, ale czwórka towarzyszy mi przez życie jako wyjątkowa cyfra :) Tak więc 4-tego maja nastąpiło zatrzymanie mojego obłędu picia. Jakieś trzy miesiące później dotarło do mnie że od lat nie umiałem kontrolować spożycia trunku, w sumie to ja niczego nie umiałem kontrolować... :-/  Idąc dalej zrozumiałem że byłem tak bardzo rozpieprzony emocjonalnie że gdybym nie pił to bym zwariował albo zrobił coś czego bym dłuuugo żałował... Tak więc nie skarżąc się na to co było (chociaż nie przyszło mi to łatwo, wiadomo że szukałem winnych) postanowiłem pójść na przód.

Terapia zleciała, po jej ukończeniu postanowiliśmy z kolegą otworzyć grupę AA w "naszej" miejscowości. Co za szczytny cel, może się wydawać. No cóż, tak naprawdę to baliśmy się o swoje tyłki. Na terapię dojeżdżaliśmy, a po jej zakończeniu, mogła by nastąpić recydywa. Mając grupę pod nosem, nie będzie tłumaczenia że mi się nie chce, że autobus nie pasuje że coś tam, coś tam.

Tak więc po założeniu grupy przez jakiś rok, siedzieliśmy z kolegą we dwóch... No cóż, możecie sobie wyobrazić jak to wyglądało, dwóch facetów przy świecy w piątkowy wieczór... Nawet jak się ktoś pojawił to tak szybko nie wrócił ;) Tak czy siak, dzisiaj po kilku latach i kilku kolejnych prowadzących, grupa urosła i ma się dobrze :)

Wracając, gdzieś po dwóch latach abstynencji trafiłem na książkę "Cztery umowy" Don Miguel Ruiz (kilk) Ogólnie bardzo lubiłem trzeźwieć (dla mnie trzeźwienie to szeroko rozumiany rozwój osobisty i duchowy) ale po tej książce połknąłem bakcyla. Od tamtej pory wiedziałem że nie ma dla mnie innej drogi jak dalszy rozwój. Z różnym skutkiem ale krok po kroku czytałem coraz więcej. Tu już jest coś dziwnego bo w szkole nienawidziłem lektur. Jechałem wyłącznie na streszczeniach. W ogóle nie lubiłem czytać i pisać! Gdyby wtedy ktoś mi powiedział że będę pisał to bym powiedział mu żeby zmienił lekarza. Że będę malował to owszem, kiedyś malowałem trochę, nawet trochę tych obrazów sprzedałem ale pisał?!?!?! Nie ma mowy. Nigdy nie mów nigdy, mądrość ludowa :-)

W 2012 roku kiedy to pod koniec (właściwie już od połowy) przeżywałem okropnego doła pojawiła się intencja by napisać książkę. Skąd w ogóle ten pomysł? No cóż życie trochę mnie doświadczyło, ( jak każdego z nas i uważam że każdy z nas jest świetnym materiałem na książkę) Po tych doświadczeniach wiedziałem też że umiem o nich w miarę dobrze mówić. Powiało próżnością co? A kto z nas nie ma ochoty od czasu do czasu na próżność ;).

Postanowiłem napisać książkę. Ta myśl, to uczucie, nie opuszczały mnie na moment. W końcu wiosną 2013, ułożyłem sobie szkielet, powiedziałem że książka nie będzie długa i ... i nic. W czerwcu 2013 żona trafiła do szpitala na tydzień i wtedy zacząłem pisanie. Nie dlatego że nagle wzięło mnie na przemyślenia w trudnej chwili, a dlatego że miałem więcej czasu! BUM, poszło. Siadam do komputera zaczynam pisać i nagle się okazuje że to jakby samo ze mnie leci! Coś nie samowitego! Piszę i dobrze się przy tym czuje, dobrze się czuję w trakcie i też po a nawet przed (yyy mówię cały czas o pisaniu ;)

 Minął miesiąc, w kolejne dwa nie napisałem nic, bo pracowałem od świtu do zmierzchu. We wrześniu wróciłem do pisania. Między czasie zacząłem czytać teksty z cyklu "Jak wydać książkę" , "Jak promować książkę" No tak, bo napisać to jedno, a wydać to już zupełnie coś innego. Koniec końców postanowiłem wydać knige za własne pieniądze. Dlaczego? Tu można by napisać oddzielny artykuł, ja postanowię się streścić. W księgarni panują te same prawa handlu gdzie wszędzie.

Kupujący Kowalski, zawsze, albo prawie zawsze chętniej kupi produkt firmy którą zna niż firmy która dopiero wchodzi na rynek. Znana firma może wystawić na rynek cokolwiek a i tak coś sprzeda. Nieznana firma ma dużo, dużo trudniej. Autor to firma. O tym prawie wiedzą ludzie odpowiedzialni za zamawianie książek i wydawcy. Dlatego młodzi pisarze mają dość trudny próg do przeskoczenia gdyby chcieli wydać pierwszą książkę w klasyczny sposób. Większość wydawców nawet nie odpisze że nie chcą wydać Twoich wypocin.

Po tym zachęcającym spostrzeżeniu postanowiłem zapłacić za książkę. Koszt wydania różny, ale liczący się już w kilku miesięcznych pensjach. Na łeb upadłem żeby tyle dać za jakąś fanaberię! Cóż mogłem za to kupić dobry Tv i na kino domowe by zostało, ale mogłem też zostawić ślad po sobie. Po za tym w życiu człowieka pojawia od czasu do czasu głos który mówi Ci co masz zrobić. Ja postanowiłem pójść za nim.

Na książkę uzbierałem pracując w wolnym czasie, urlopie i weekendach na budowie. Po uzbieraniu kwoty zaczęła się przygoda z wydawcą o której nie będę teraz pisał. Przygoda którą bardzo dobrze wspominam :)
Jesienią 2013 książka trafiła do obróbki. W tym czasie czytałem dalej, "Jak promować książkę" Bo wiecie, napisać, wydać to jedno ale promować to zupełnie coś innego! :) Wydając za własną kasę należy się liczyć ze słabszą reklamą i dostępnością książki. Dlaczego? Ano dlatego że klasyczny wydawca płaci za ucieleśnienie waszych dokonań z klawiaturą ale zarobi dopiero jak sprzeda, więc się bardziej stara.

W moim wypadku wydawca zarobił w momencie wydruku więc czy się sprzeda czy nie to tylko mi różnicę zrobi. Żeby było jasne nikogo nie winię, tak po prostu działa rynek. Tak więc doczytałem gdzieś na mądrym blogu że najlepszą formą promocji dla pisarza jest... pisanie! Pisanie bloga, pomyślałem... w sumie czemu nie. Lubię pisać, jakoś mi to wychodzi, wypromuję albo nie pozwolę umrzeć w pierwszym roku książce no i może ktoś poczuje się lepiej od tego co tu przeczyta. Czemu nie!

Jak widzicie pomysł na bloga nie powstał z wielkiej idei ratowania świata :-)
Mam dużo frajdy z pisania a jak ktoś ma jeszcze dużo frajdy z czytania tego to super :)
Pomysł na nazwę to też wynik długich godzin spędzonych na czytaniu "Jaka nazwa/ jakie logo"
Skąd się wziął Aquarius? Początkowo miąłem wydać nie anonimowo ale na drugi dzień po założeniu strony "Bez Zniewolenia" zostałem postraszony prawnikami, och jak miło że wszyscy się cieszą razem ze mną ;) Aquarius to nic więcej jak mój znak zodiaku, powiedziałem sobie że trzecią książkę wydam już jako dowód osobisty.

W kwietniu 2014 książka pojawiła się na rynku. Pewnie zastanawiacie się ile można na tym zarobić? Z bloga nie mam kompletnie nic (po za frajdą) a z książki... jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie zanim zwrócą mi się koszta. Ale to nic, bo mimo tego że nie wiem jakie będą skutki moich działań pisać będę :) Pod koniec zeszłego roku pojawił się pomysł na napisanie drugiej książki/programu. W czerwcu 2014 wysłałem ją do kilku klasycznych już wydawnictw.

Dlaczego teraz do klasycznych? Niczego nie żałuję! Po prostu miałem się już czym pochwalić wysyłając materiały drugiej książki. Blog i jedna kniga na rynku to już jakieś portfolio, już nie jestem nowicjuszem :) W sierpniu 2014 dostałem odpowiedź z chęcią współpracy. Ucieszyłem się jak mały Kazio :-D Książka pojawi się na wiosnę 2015 :) Dobra, dobra a skąd wziąć czas na pisanie? Jak skąd, kupić w sklepie internetowym!... Słuchajcie moi drodzy. Czasy wszyscy mamy tyle samo! Równo po 24h/dobę na łeb! Nikt nie ma więcej ani mniej czasu!

Wiecie wszechświat posługuje się prawem przyczyny i skutku. Zawsze jest coś za coś, ja pisałem i piszę w wolnym czasie. Teraz na przykład jest niedziela godzina 7:17, wstałem o 5:00.

Drugą książkę napisałem niemal wyłącznie przed pracą wstając dwie godziny szybciej niż bym normalnie wstał. Rano dlatego że lepiej mi się myśli, nie jestem zmęczony i reszta rodziny śpi a im też trzeba coś od siebie dać. Tak więc widzicie że nie ma cudów. Wszystko ma przyczynę i skutek i to my wybieramy to co robimy z naszym czasem i pieniędzmi.

Wiem że czasami jest bardzo ciężką, 6 lat temu niemal nie zachlałem się na śmierć, pięć lat temu nie mieliśmy z żoną grosza przy duszy, dopiero w tym roku byliśmy na kilkudniowych wakacjach. - Wiem że można żyć inaczej (kilk) - Ale wiecie co? Nie ważne że czasami jest bardzo ciężko, że czasami mam dość. Nie ważne że czasami mam wrażenie że idę zbyt powoli, że cel wydaje się być odległy w nieskończoności. Jeżeli się chce, jeżeli pomysł znajdzie odbicie w sercu, jeżeli uznam że poświęcę dzisiejszą wygodę dla lepszego jutra, musi się udać.

Jeżeli obejrzę się za siebie i widzę że jestem dalej niż wczoraj to nieważne jak odległa wydaje się być meta, wiem że do niej dojdę, przecież mam na to dowód za plecami. Słuchajcie nawet małą łyżeczką napełnicie wannę! A jeżeli nie? Kilka lat temu, zastanawiałem się jak by wyglądał ostatni dzień mojego życia, o czym bym myślał, czego bym żałował a z czego byłbym dumny. Wyszło mi że żałowałbym tylko tego czego nie zrobiłem.

Ja naprawdę nie chcę powiedzieć że bałem się sięgnąć po swoje marzenia, nie chcę powiedzieć że bałem się żyć! Na koniec wszyscy bez wyjątku dostaniemy łopatą przez dupę! Tak więc jeżeli nie osiągnę wszystkich swoich marzeń to będę wiedział że żyłem pełną piersią, bo tak naprawdę tylko to się liczy!

Aquarius.

środa, 19 listopada 2014

Wyjście ze strefy komfortu, czyli dlaczego nie chcę tego czego pragnę?




Tytuł tego artykułu brzmi paradoksalnie, coś tak absurdalnego jak próba wbicia gwoździa skarpetą, chociaż to akurat jest możliwe ;)
Jak można nie chcieć tego czego się pragnie? Czytam to i jeszcze z rok może dwa lata temu sam bym w to nie wierzył.

Z góry przepraszam że uogólniam, nie szufladkuję ludzi i zdarzeń według własnych przekonań, chcę jednak zwrócić na coś uwagę.
Przecież każdy z nas chce być szczęśliwym, każdy chce aby powodziło mu się w finansach. Wszyscy mówimy o zdrowiu jako o najwyższej wartości. Każdy z nas szuka akceptacji i miłości. Idąc dalej wszyscy bez wyjątku mamy jakieś marzenia.

Ale..., no właśnie, ale co z tego wychodzi? Dlaczego tak niewielu ludzi osiąga tego czego pragnie? Co takiego się dzieje że z westchnieniem patrzymy na swe marzenia nie zbliżając się do nich? Co jest nie tak że kiedy czegoś pragnę, nie osiągam tego? Co to jest!?

Pozwolę sobie odpowiedzieć jak w temacie, nie mam tego czego pragnę bo nie chcę! Oj tak, teraz to się naraziłem :) Powiem więcej, większość z nas (w tym i ja o czym za chwile) nie mamy tego czego pragniemy, o czym marzymy bo jesteśmy leniwi! Podkreślam, większość z nas. Zasadą są wyjątki od reguły, ale nie pocieszaj się za bardzo bo z pewnością są takie rzeczy które byś chciał a zwyczajnie nie masz bo Ci się nie chce :P Żeby nie było że taki mądry jestem, bo nie jestem :-D  podam kilka przykładów z własnego doświadczenia.

Słuchajcie, kiedy piłem zwłaszcza w końcówce, moje życie przypominało toaletę na dworcu, miałem tak serdecznie dość wszystkiego włącznie ze sobą, że zacząłem szukać rozwiązania. Najłatwiej było zwrócić się do Boga. Oczywiście nie wpadłem na genialny pomysł żeby przestać pić i zacząć zmieniać pewne rzeczy w sobie. Prosiłem o to bym wygrał w totolotka, by to żona się zmieniła, bym nie musiał chodzić do pracy której nienawidzę. Ogólnie by wszyscy dali m spokój.

Zauważcie że miałem przerąbane głównie dlatego że piłem, zepsuta opinia wśród ludzi nie rzadko powodowała u nich wstręt do mojej osoby. Konsekwencje w pracy z powodu alko, brak pieniędzy z powodu alko (no i jak się później okazało również brak pieniędzy z powodu kompletnej nieumiejętności zarządzania kasą) Czyli patrząc z boku każdy widział i mówił że mam to co mam na własne życzenie! Potwierdzam to dzisiaj!

Każdy kto na mnie spojrzał wiedział że zachowuję się jak palant, każdy albo prawie każdy mógł potwierdzić że nic nie ma bo pije, wystarczy żeby przestał pić!
Wiecie że i mi się pojawiały takie przebłyski, ale nie dopuszczałem do siebie takiej myśli? Co powodowało to że mimo ogromu cierpienia jakiego doznawałem i byłem sprawcą nie przestawałem pić? Była to strefa komfortu.

Nie ważnie w jakim bagnie po uszy się znajduję, czy uzależnienie, brak pieniędzy, kulejące zdrowie, kiepska sytuacja w domu. To wszystko nie ma znaczenia! Ważne że to moje bagno które znam i do którego się przyzwyczaiłem. Dlaczego to takie proste i jednocześnie trudne? Każda zmiana to tak naprawdę zmiana nawyków. Każda taka zmiana powoduje dyskomfort. Nie ważne że nawyki te bywają szkodliwe i męczące. Zmiana nawyku, zawsze powoduje dyskomfort. Dyskomfort i niepewna nagroda bardzo osłabia motywację.

Tak, miałem przerąbane bo byłem leniwy.
To dość jaskrawy przykład braku chęci z wyjścia strefy komfortu, ale weźmy inne dziedziny życia.

Finanse, w momencie kiedy przestałem pić wiecznie brakowało mi pieniędzy. Zawsze ktoś był winien za ten stan rzeczy, no bo przecież nie ja :) Marzyłem o dobrym stereo, o lepszym aucie, o domu itd. Ok, ale pytanie które sobie postawiłem dużo, dużo później brzmiało Kurwa, chłopie ogarnij się i odpowiedz sobie na pytanie co ty właściwie robisz po za gadaniem o tym czego chcesz!?
Wiecie jaka była odpowiedź?..................................... NIC!

Drugie pytanie dlaczego nic nie robisz? Tu jeszcze kombinowałem, szukałem usprawiedliwienia ale nie na długo bo w końcu doszło do mnie że skoro mam ciało i umysł, wszystko funkcjonuje to po prostu nic nie robię bo mi się nie chce! Mimo że nie mieliśmy z żoną grosza przy duszy, paliłem faje wydając na nie kilka stówek miesięcznie, narzekając że końca z końcem związać nie mogę! Do dopiero absurd! Wiecie ciężko mi było ale rzuciłem faje. W ostatnim czasie wyszedłem z jeszcze większej strefy komfortu. Na początku 2014 roku zagnieździł mi się pomysł samozatrudnienia, mikro działalności. Po raz pierwszy w życiu zwolniłem się z pracy którą ogólnie naprawdę lubiłem. Nie było łatwo. Przez najbliższy rok może dwa (ale kto to może wiedzieć) będę pracował za granicą kraju. Nie jest łatwo. Ale mam plan, mam marzenie które chcę zrealizować i mimo początkowego dyskomfortu idę w nieznane. Oczywiście nie ze wszystkim jest tak kolorowo.

Zdrowie, bardzo ważne dla mnie ale tak naprawdę nie do końca. Gdybym powiedział wam teraz, że zdrowie jest dla mnie jedną z najważniejszych wartości byłbym zwykłym kłamcą! Gdyby było ono dla mnie bardzo ważne to bardziej dbałbym o dietę i inne z tym związane rzeczy. Tymczasem nie chce mi się. Wiedząc że pewne rzeczy mi nie służą nie zmieniam ich bo tak naprawdę mi się nie chce. Mogę się tłumaczyć, ale tak naprawdę jestem leń bynajmniej w tej sferze. Być może kiedyś się to zmieni, nie wiem.

Ale się wymądrzam co? Niby skąd mogę mieć pewność tego co mówię?
Wiecie, najbardziej niemożliwa dla mnie rzecz jakiej dokonałem to było przestać pić!
Uwierzcie mi że kilka lat temu prędzej bym uwierzył w polityków-wolontariuszy niż w to że mogę przestać pić! Po kilku tygodniach abstynencji trzeźwienie stało się dla mnie tak ważne jak wcześniej picie. Tak jak kiedyś nie było dla mnie opcji abym się nie napił kiedy chciałem, tak jasnym stało się dla mnie że chcę trzeźwieć. Na terapię kilkanaście kilometrów od miejsca zamieszkania, jeździłem czy miałem kasę czy nie, czy był autobus czy nie, czy było sprawne auto czy nie. Czekanie w deszczu lub mrozie godzinę na dojazd nie stanowiło przeszkody, mało tego to była przygoda. Tak zorganizowałem sobie czas że przez półtorej roku, dwa razy w tygodniu i później dodatkowo jeden weekend w miesiącu jeździłem na terapię tylko dlatego że naprawdę chciałem. Czasami bawią mnie teksty typu nie mam czasu, sam się na tym łapię. Czasu mamy wszyscy tyle samo :) tylko różnie go wykorzystujemy. Był "problem" było rozwiązanie. Później długo nie byłem tak silnie zmotywowany w sumie aż do 2013 roku, kiedy zacząłem pisać :)

Dużo mówi się o szukaniu miłości i akceptacji. Ok, gadać możemy że nie mamy szczęścia w miłości, że nie możemy znaleźć akceptacji. Przepraszam bardzo ale nie można mówić o tych rzeczach dopóki sam ich w sobie nie znajdę. Jak można szukać miłości skoro sam siebie nie kocham, jak można mówić o szukaniu akceptacji u innych skoro sam siebie nie mogę zaakceptować? Dopóki sam siebie nie zaakceptujesz, wraz ze swymi słabościami może cię chwalić 99 osób a i tak jedna która cię skrytykuje pociągnie cię na dół! Łatwiej przenieść odpowiedzialność na kogoś, na cały świat, na los. Wszystko tylko nie wyjście ze strefy komfortu.

Każdy chce być szczęśliwy ale ilu z nas to szczęście osiąga? Dla mnie szczęście to przede wszystkim głęboki i wewnętrzny spokój, nawet kiedy dzieje się dużo i nie zawsze po mojej myśli.
Tak dzisiaj ogólnie czuję się szczęśliwym człowiekiem :)
Jeżeli sądzisz że pieniądze, drugi człowiek, zdrowie czy coś tam może dać ci szczęście to zadaj sobie pytanie co zrobiłeś by to osiągnąć.
Ale przede wszystkim przestań uzależniać szczęście od czegoś zewnętrznego. Jak mawia mój przyjaciel, my jesteśmy szczęśliwi z natury ale o tym zapomnieliśmy w gąszczu warunkowań które mają to szczęście dać. Nie wierzysz? To przypatrz się dzieciom do lat 5-6 one nie są jeszcze tak silnie zaprogramowane :)

Wyjście ze strefy komfortu daje jeszcze jedną rzecz, mianowicie sprawia że żyjemy w pełni. Pewnie że wygodniej jest leżeć w miłym i bezpiecznym gniazdku, jednak w gniazdku gnijemy, umieramy za życia.Wiec też że kiedy twój cel, wszystko jedno co to będzie, stanie się dla Ciebie oczywistą oczywistością, wyjście ze strefy komfortu będzie znacznie mniej dokuczliwe. Jeżeli utrzymasz ten stan wystarczająco długo, cel zostanie osiągnięty. Kiedy moja motywacja słabnie zadaję sobie pytanie, czy za pięć lub dziesięć lat chcę być w punkcie wyjścia czy u celu? Czas i tak przeminie!
W ten sposób udaje mi się utrzymać ogień :)

Miłego :) Aquarius.

P.S. To nie jest tak że jestem pewny siebie i dlatego idzie tak jak idzie. Kiedyś usłyszałem takie stwierdzenie że to dlatego. Zgadza się że wraz z pewnością siebie jest znacznie, znacznie łatwiej. Są ludzie którzy rodzą się pewniejsi, są ludzie którzy są wychowani w taki sposób. Mają łatwiej na starcie. Ale ja swoją wartość zbudowałem w ostatnich pięciu latach. Gdybym nie bał się własnego cienia, gdybym był pewny siebie nie uciekałbym w alkohol. Po prostu bym nie pił.

czwartek, 13 listopada 2014

Nie pal za sobą mostów, ale zamknij drzwi!



Poniższy tekst dedykuje wszystkim tym którzy postanowili pójść w nieznane...

Wiecie wielokrotnie już stałem nad przepaścią życia. Pragnąłem zmian ale bałem się skoczyć. Raz kiedy odstawiłem alko, innym razem papierosy, były też bardzo głębokie lęki (jeszcze niektóre zostały) coś w związku czy wreszcie "skok" dotyczył mojej kariery zawodowej.

Kiedy już przeanalizowałem wszystkie za i przeciw, kiedy już serce i rozum wiedziały czego chcą, kiedy znajdowała się w moim życiu osoba która pomogła mi skoczyć lub sytuacja życiowa która pchnęła mnie z umownej krawędzi przyzwyczajeń i "poczucia bezpieczeństwa", ruszałem nie raz z wielkim trudem na przód.
Moje doświadczenie mówi mi o pewnej zasadzie o której warto pamiętać podczas wielkich zmian.  Zmiany te mogą dotyczyć związku w którym tkwimy od lat bez najmniejszej ochoty, dotyczą osiągania wyznaczonych przez siebie celi. Zmiany te to oczywiście też kariera zawodowa.

Kiedy już zdecydujemy czego chcemy w życiu, kiedy już wiemy jak kroczek po kroczku osiągać swój cel, należy pamiętać o zasadzie Nie pal za sobą mostów, ale zamknij drzwi!
Co to znaczy? Weźmy taką rzecz która dotyczy niemal wszystkich. Kariera zawodowa.
Jesteś w pracy która Cię z jakiegoś powodu męczy, nie rozwija i w ogóle jest nie fajna. Z wielkim trudem postanawiasz ją zmienić, postanawiasz poszukać lepszej pracy lub stać się szefem sam dla siebie. Szukasz w internecie innych miejsc do zarobku lub postanawiasz rozwinąć swój talent i/lub umiejętności i samemu zadziałać na rynku.

Na chwilkę się tu zatrzymam. Powiem wam że uważam za dobry pomysł, samozatrudnienie. Nie muszą to być cuda, nie muszą to być wielkie i ambitne cele. Sądzę jednak że każdy z nas ma jakieś talenty i umiejętności które może rozwinąć. Wiecie, mimo że żyjemy w kraju w którym nie brakuje absurdu, to sam nie wierze w bezrobocie! Fakt, są prace sezonowe, są sytuacje losowe, bywa naprawdę ciężko ale z czasem a mogą to być dłuuugie miesiące, kto chce prace znajdzie. A samozatrudnienie? Jeżeli chcesz to po prostu spróbuj. Podpowiem na razie tylko tyle że dla większości z nas najlepiej wejść w rynek usług (nie potrzeba wielkiego kapitału na start).

Tak więc jeżeli zdecydowałeś szukać innej pracy i zacząłeś wysyłać swoje dane do różnych firm, pamiętaj o tym że wiele z nich nie będzie zainteresowana współpracą. Oczywiście nie możesz iść na rozmowę kwalifikacyjną z takim nastawieniem bo na pewno nie zdobędziesz wymarzonej posady!
To samo dotyczy własnego biznesu. Pamiętaj o tym że na szczyt droga idzie pod górę! To logiczne że jeżeli "jutro" chcesz stanąć wyżej niż stałeś "wczoraj" z górki nie będzie! No chyba nie trzeba tego wyjaśniać :) Ale jaki to ma związek z tytułem artykułu?

Ano taki że Nie pal za sobą mostów znaczy daj sobie czas, kiedy coś zmieniasz, pamiętaj o swoim doświadczeniu, daj sobie możliwość wyboru. Nigdy nie mów nigdy bo tak naprawdę zielonego pojęcia nie masz co Cię jutro czeka. Nie pal za sobą mostów znaczy działaj bez pośpiechu. Znaczy że daj sobie możliwość powrotu do starego trybu życia, ale w naprawdę wyjątkowych sytuacjach! Stąpaj twardo po ziemi i kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi będą Ci mówiły że twój nowy kierunek nie jest do końca taki jak sobie myślałeś, zawsze będziesz mógł wrócić by być może przygotować się do kolejnej wyprawy. Jeżeli spalisz za sobą umowny most, możesz stanąć w martwym punkcie. Oczywiście na każde wyzwanie jest jakieś rozwiązanie, ale kiedy wiesz że gdzieś daleko za twoimi plecami jest most po którym możesz wrócić, nie będziesz czuł presji z eksploracji nowych terenów życia.

Druga część zasady brzmi, zamknij za sobą drzwi! Jak ją rozumieć? Pierwsza część to najprościej Działaj bez pośpiechu, druga natomiast to nie bądź niezdecydowany. Jeżeli już przejdziesz po swoim moście na nieznaną ci stronę życia na przykład nowa praca, nowe miejsce zamieszkania czy zmiana sytuacji rodzinnej, pamiętaj że ku kurze droga idzie wyłącznie pod górę!

Jeżeli nie zamkniesz za sobą drzwi starego życia, możesz spędzić resztę dni w progu, jedną nogą w starym drugą nogą w nowym. W ten sposób nie ruszysz z miejsca a to jest strasznie frustrujące! Jeżeli chcesz rozwijać swoją karierę mniej świadomość tego że zawsze łatwo nie będzie. Mogą się pojawić ludzie i sytuacje które będą ciągnęły cię w dół. Jeżeli nie zamkniesz za sobą drzwi, każda taka sytuacja może pchnąć cię do ucieczki. Nie myśl o tym że będzie tylko źle. Oczywiście że nie będzie, ale spodziewaj się wybojów na drodze, dzięki temu nie będziesz zaskoczony i zawiedziony! Pamiętaj że uczysz się na własnym tyłku, pamiętaj że każdy i ty również możesz popełnić błędy! Kiedy przestaniesz się bać popełnić błędy, popełniać będziesz ich znacznie mniej. Ucz się na nich i powolutku, krok po kroku zamykając kolejne drzwi przeszłości idź na przód.

Nie zmienisz niczego stając w miejscu, tu nie ma wzniosłej filozofii. To czysta logika, prawo przyczyny i skutku! 
Zamknij za sobą drzwi, nie oglądaj się za siebie i  pamiętaj że w razie czego, zawsze gdzieś w oddali masz swój most, jednak nie myśl o nim bez przerwy bo ponownie po otwierasz drzwi :)

Powodzenia! Aquarius

sobota, 8 listopada 2014

Film z przesłaniem - K-Pax, Inside Job, Prawdziwa historia.



Witam, dzisiaj mam do zaproponowania trzy bardzo dobre choć odmienne tytuły które pozostawiają widza w krótkiej ciszy po seansie ;)

K-Pax (2001) - Film który oglądałem dawno temu. Leciał w Tv w ostatnim czasie i postanowiłem sobie go odświeżyć. Głównym bohaterem filmu jest Prot, facet który jak może się wydawać znajduje się w niewłaściwym miejscu i czasie. Kiedy opowiada o sobie kilka słów które dość odstają od ludzkich standardów natychmiast zostaje odstawiony do szpitala dla normalnych inaczej (na chwilę odbiegając od tematu, ciekawe co by zrobiła dzisiaj ludzkość gdyby pojawił się wśród nas Jezus, a bynajmniej ktoś kto się za niego podaje?...). Wracając do filmu, jego lekarzem/terapeutom zostaje doktor Mark Powell. Prot twierdzi że pochodzi z planety K-Pax. Oczywiście nasz doktor próbuje mu wytłumaczyć że jest inaczej, jednak Prot zaczyna przedstawiać fakty które wprawiają w zakłopotanie jego i wielu, wielu innych ludzi w tym szanowanych astronomów. Nie będę zbyt wiele pisał, ale słuchajcie podczas filmu tego co mówi Prot, zwłaszcza podczas rozmów z doktorem.

Prawdziwa historia (2005) - Film ten opowiada prawdziwą historię Nowozelandczyka Burta Munro. Człowieka który spędził życie na realizacji swego marzenia które wydawało się co najwyżej pomysłem szaleńca. Pobiciem rekordu świata w prędkości motocyklem po wyschniętym jeziorze Bonneville. Film ten pokazuje że jedyne (w większości wypadków) ograniczenia są w naszej głowie. Od siebie dodam że chodzi o lenistwo, brak cierpliwości i lęk przed utratą iluzji bezpieczeństwa :-) Tak, tak :-) Porywająca historia którą warto obejrzeć.

Inside Job - Szwindel, anatomia kryzysu (2010) - Film pokazuje że tak naprawdę chciwość, korupcja i ustawki panują na całym globie! Daje do myślenia pod wieloma względami! Niestety ale póki co wszędzie tam gdzie są duże pieniądze panują wprost proporcjonalne wałki! Czy to u nas czy w krajach o "nieograniczonych" możliwościach. Koniec, końców i tak i tak za wszystko płaci szary Kowalski. Jak można się przed tym obronić? Pójść na wybory? Nie, to nic nie da! Moim zdaniem trzeba pokoleń aby zmieniła się mentalność ludzi. Prędzej nie spodziewałbym się wielkiej sprawiedliwości. Jedyną obroną przed iluzją (między innymi "kryzys") jest świadomość tej iluzji. Czy nam się podoba czy nie to pieniądze dotyczą nas wszystkich. Pozycja obowiązkowa! :)

Miłego seansu, Aquarius.

czwartek, 30 października 2014

Nawrót choroby alkoholowej - objawy cz.II

 



II. Zmiany w samopoczuciu psychicznym.

Tutaj mamy do czynienia z bardziej oczywistymi sygnałami nawrotu choroby alkoholowej. Zwłaszcza w tych zmianach przydatna będzie Ci osoba która może wskazać Twoje zachowania.
Po za ludźmi z grupy terapeutycznej czy AA naprawdę postaraj się kogoś takiego mieć. Przy czym pamiętaj że nikt po za Tobą nie odpowiada za Ciebie. Przejdźmy do sygnałów ostrzegawczych w kondycji psychicznej. Pierwsza część artyku (klik)

1. Uczucie stałego napięcia i rozdrażnienia. 
Doświadczałem tego dość często, dzisiaj też oczywiście się zdarza z tą różnicą że dzisiaj dość szybko udaje mi się to wyłapać. To lekkie podminowanie, wrażenie że wszyscy robią Ci wszystko na złość... Każdy dźwięk działa na Ciebie jak czosnek na nosferatu ;)
Na to uczucie koniecznie z kimś porozmawiaj, z kimś kto na pewno Cię zrozumie czyli z trzeźwiejącym alkoholikiem lub analogicznie innym trzeźwiejącym uzależnieniem. Następnie, nie połykaj swojego poddenerwowania tylko powiedz że nie lubisz gdy ktoś się tak czy inaczej zachowuje, spacer to bardzo dobry pomysł oraz głębokie i spokojne oddechy działają kojąco. 

2. Narastanie uczucia złości bez określonego powodu. Trudności w jej rozpoznawaniu. 
W sumie jak wyżej, dodam tylko tyle że aby łatwiej to rozpoznać, zastanów się proszę jak się zachowywałeś jakiś czas temu w tej samej sytuacji. Oczywiście w czasie kiedy już nie piłeś. Na przykład, narasta w Tobie złość kiedy dziecko lata po domu hałasując? Czujesz że za chwilę eksplodujesz? Po pierwsze nie wchodź w dyskusję kiedy czujesz że jesteś przepełniony złością. To tylko pogorszy sprawę! W gniewie otwieramy usta i wylewamy gar pomyj na kogoś! Postaraj się odczekać, wiem że to trudne, może się nie udać za każdym razem ale postaraj się. W tym czasie zastanów się jak bardzo denerwowałeś się tym zachowaniem jakiś czas temu, tydzień czy miesiąc wcześniej? Bardzo możliwe że zupełnie inaczej, że nie było tak źle. Zauważysz wtedy że to Twoje interpretowanie się zmienia a nie rzeczywistość. Zrobi Ci się dużo lepiej :)

3. Huśtawka nastrojów od euforii do niezrozumiałego smutku. 
Tak, to jest ciekawe. Przepełnia Cię euforyczna radość która nie ma wiele wspólnego ze spokojem. Czujesz że wszystko co Cię spotyka jest najwspanialszym darem od Boga, że plan który chcesz realizować na pewno wypali. Czujesz się jak przed rozpakowaniem prezentu :) Gdy po kilku chwilach mierzonych czasami w godzinach, masz wszystkiego dość, myślisz sobie : Życie jest jak papier toaletowy, długie..., szare... i do dupy... a jedyne co cię czeka to nieuchronna śmierć :-(
Zapamiętuj te stany, gdy zauważysz jak poruszasz się między skrajnościami, łatwiej będzie Ci zachować środek. Nie chodzi o to by tłumić uczucia i emocje! Chodzi o to by nie rozpędzać huśtawki do wywrotki. 

4. Zwiększony niepokój, nieokreślone lęki. 
Paskudne uczucie, czujesz lęk i niepokój a nie wiesz czemu. Jesteś spięty mimo że wszystko wydaje się być ok. Są takie sytuacje w życiu które obnażają Cię z masek. Wyłażą z Ciebie rzeczy które trzeba przerobić. Mniej ich świadomość, nie musisz się za nie brać od razu. Nie zawsze jesteśmy gotowi aby podjąć wyzwanie, czasami musi upłynąć trochę czasu. Zastanów się proszę co może w Tobie wywoływać lęk i zapamiętaj. Powiem Ci że to co ma być przerobione i tak będzie! Daj sobie jednak czas, pamiętając że wszystko ma swój czas.  Czasami są to miesiące lub lata, jedno jest pewne kiedy znajdziesz to co powoduje twój niezrozumiały patrząc z boku niepokój, poczujesz się na pewno lepiej.

5. Poczucie szarości i monotonii życia na trzeźwo.
Każdy uzależniony jest bardzo skrajny. W moim wypadku w czasie gdy byłem we własnym piekle, nie było żadnej równowagi, były rzeczy których było zawsze w nadmiarze i były takie których nie doświadczałem w ogóle. Żyjąc tempem szaleńca, w sposób taki że włos na głowie się jeży, będąc do tego odciętym od rzeczywistości nie dziw się proszę że czasami życie może Ci się wydać dzisiaj nudne... Czego teraz nie masz wiesz tylko Ty sam. Zastanów się tylko czy to co odeszło było warte gry? Zrób sobie listę zysków i strat z picia i z czasu kiedy nie pijesz. Czy ja tęsknie za starymi latami? Były chwile euforyczne, jednak było ich nie wiele w stosunku do dołów które by słonia powaliły. Ja naprawdę lubię teraz żyć. Zrób listę.


6. Zagubienie w sobie i rzeczywistości. Poczucie, że nie wiem, co się że mną dzieje i nie rozumiem innych. "Odkąd nie piję, świat stał się bardziej wrogi i niezrozumiały". 
Od momentu odstawienia butli musiałem nauczyć się na nowo żyć. Pewne rzeczy wymagały drobnego szlifu a inne całkowitej przebudowy. Bycie odpowiedzialnym mężczyzną w wieku 26lat było dla mnie tak niezrozumiałe jak fizyka kwantowa wykładana przez niemiecką zakonnicę... ;)
Niewiedza powoduje lęk, a lęk powoduje podejrzliwość i agresję. Zrozum to że uczymy się całe życie a uczucie kiedy patrząc wstecz, widzisz swoją metamorfozę jest bezcenne. Świat nie jest wrogi, świat jest warty odkrycia a czasami zwykłego zadziwienia bez prób szukania odpowiedzi.

7. Obojętność, apatia. "Nic mnie nie obchodzi, nic mi się nie chce".
Tak, długo pracowałem nad tym by mówić głośno że nic mi się nie chce i nie mam zamiaru dziś nic robić. Długo pracowałem nad tym żeby mieć w dupie to co mówią niektórzy ludzie! Poważnie!
Ale...  waśnie jest ale. Co innego kiedy nic Ci się nie chce i masz ochotę na nic nie robienie co jakiś czas a co innego to lenistwo i nieróbstwo cały lub dłuższy czas! Co innego nie przejmować się kąśliwymi uwagami niektórych ludzi a co innego nie słuchać nikogo!
Na lenistwo i obojętność jest jedno lekarstwo. Praca i zainteresowanie. Kiedy czuje się jak wypluty kapeć robię sobie reset. Bieg lub trucht, może być spacer. Jakikolwiek wysiłek fizyczny, wspomagany np. dynamiczną muzyką pomaga! Na obojętność poszukaj sobie zainteresowania, na przykład zainteresuj się sąsiadem ;) Oczywiście żartuję, poszukaj sobie jakieś konstruktywne hobby, może takie które wpłynie na Twoja przyszłość, możesz na przykład zacząć pisać bloga lub książkę :)
Może sport czy mikro przedsiębiorstwo. Cokolwiek co spowoduje że na nowo zainteresujesz się życiem.

8. Nasilenie niezadowolenia z życia. "Odkąd nie piję, już nic mnie nie cieszy. Nie warto tak żyć." 
To idź się nachlej! Idź i pij aż zdechniesz w rowie, bo alkoholizm to choroba śmiertelna, w której przy odrobinie szczęścia udusisz się własnymi wymiocinami we śnie lub zginiesz nagle w wypadku, Jeżeli będziesz mieć pecha to będziesz się męczyć latami i po kilku nie udanych próbach samobójczych padnie Ci wątroba! Jeżeli nie podoba Ci się taka perspektywa to patrz punkty 3,5,6 i 7 :-)

9. Poczucie bezsilności i bezradności. "Jestem uzależniony, nic z tym nie mogę zrobić. Za późno na poprawę tego, co w życiu zawaliłem".
Oczywiście się z Tobą zgadzam! Nie poradzisz nic na to że jesteś uzależniony, nie zmienisz przeszłości, no chyba że masz wehikuł czasu? Masz takie ustrojstwo? Pewnie nie masz. Zastanów się jeszcze raz. Czy masz wpływ na to że jesteś uzależniony i czy masz wpływ na to co było? Masz? No jak, zastanów się dobrze, masz czy nie? Nie masz? To gratuluję Ci! Jeżeli już wiesz że nie masz wpływu na to co było, to nie masz też problemu! Posłuchaj, nie mamy wpływu na to co było, ale mamy wpływ na to co będzie! Dzisiaj powstaje jutro, nie popełniaj tych samych błędów, zdrowiej i żyj. Żyj tak aby inni pytali się Ciebie jak to robisz! Wykorzystaj przeszłość jako bezcenne doświadczenie, nie przeżywaj tego czego już nie ma na nowo! Wszystko co było to dzisiaj tylko twoje myśli. W rzeczywistości to nic więcej jak impulsy elektryczne w Twoim mózgu. Cokolwiek było tego już nie ma. Wiem że czasami trzeba czasu, ale pamiętaj że wszystko ma swój czas!

10. Użalanie się nad sobą. "Jestem nieszczęśliwy i nikt mnie nie rozumie, nikt nie docenia tego że nie piję". 
Użalanie się nad sobą to taka wyższa forma lenistwa! Jeżeli masz na coś wpływ to działaj, jeżeli nie to akceptuj. W jednym i drugim przypadku wykażesz się odwagą. Narzekanie działa na chwilę, wiem o tym doskonale. Do tej pory czasami lubię pomarudzić, ale na Boga nie narzekaj w kółko bo się na chlejesz! Narzekanie w końcu będzie za słabe na Twoje wyzwania. Sięgniesz po silniejsze środki a bez względu na czas abstynencji nigdy nie wiadomo jak się skończy zapicie u alkoholika! 

11. Fantazjowanie i myślenie życzeniowe. Ucieczka od realnego życia. 
Jak mi się to często zdarzało to obłęd. Do dziś jest to najczęstszy objaw zmian w moim myśleniu.
Moje fantazje kręciły się głównie w okół rzeczy materialnych. Planowanie zakupu z najmniejszym szczegółem na miesiące przed faktycznym działaniem. Fantazjowanie na temat mycia auta przed nowym domem jeszcze przed uzyskaniem pozwolenia na budowę! Wiecie, każdy z nas ma jakieś fantazje. O ile zdarzają się one sporadycznie to ok. Jeżeli jednak stają się one dominującą częścią dnia robi się bałagan! Po pierwsze jesteśmy oderwani od rzeczywistości, o skutkach takiego zachowania nie muszę pisać. Po drugie, skupiamy się zawsze na tym czego aktualnie nie mamy. To powoduje frustrację która może doprowadzić do zapicia. Życzymy sobie od życia aby układało się po naszemu, oczywiście tak nie ma! To tylko zwiększa nasze niezadowolenie. Najważniejsze, na fantazjach i życzeniach się kończy! W prawdziwym życiu jedyne zmiany jakie zachodzą to zmiany na gorsze!
Zrób listę swoich marzeń, zastanów się które są ważniejsze z ważniejszych, następnie skup się na działaniu a nie na celu! Poświęć uwagę i energie na jedyną chwilę w której możesz coś zrobić, na chwilę obecną. Zawsze, tylko i wyłącznie, możesz coś zrobić dzisiaj, nie wczoraj, nie jutro a dzisiaj. Podziel cel na etapy i krok po kroku zbliżaj się do niego każdego dnia. W przeciwnym wypadku nigdy nie osiągniesz marzeń.

Kolejna część już wkrótce :-) Miłego, Aquarius

poniedziałek, 20 października 2014

Więcej, nie zawsze znaczy lepiej, czyli jak nie zwariować w gąszczu informacji.



Więcej nie zawsze znaczy lepiej, wydaje się to oczywiste co? Więcej zmartwień, chorób i innego dziadostwa to przecież nie lepiej! Tak wszystko się zgadza, ale chodzi mi o takie inne więcej.
Wiecie, ogólnie dzisiaj do leciwych nie należę, jednak pamiętam czasy w których za wiele nie było.
Nie było tylu kanałów w Tv, nie było internetu (są dzisiaj tacy którzy dzwonią na policję kiedy nie mają FB...) Nie było wyboru w sklepach, w ogóle nie było tyle co dziś! Co lepsze rzeczy trzeba było kupić w Pewexie lub Baltonie  (Sieć sklepów oferujących produkty będące abstrakcją dla normalnych sklepów) Więc wyboru nie było i co z tego? To dobrze mieć wybór, prawda? Otóż nie zawsze i nie do końca. Żeby było jasne, nie tęsknię za tym co było, zawsze staram się odkrywać wszystko co dobre w każdym czasie. Jednak jedno jest pewne, w dużej mierze żyło się spokojniej.
Dzisiaj jesteśmy bombardowani tysiącami informacji dziennie. Reklamy audiowizualne wkradają się do naszej podświadomości jak szczury do gniazda. Informacje w radiu i tv. Informacje w pracy oraz w drodze do niej i do domu. Informacje od znajomych w życiu prawdziwym i wirtualnym. Umysł pracuje pełną parą a my się przyzwyczailiśmy że nawet tego nie zauważamy. Do pewnego momentu. Co się z dzieje kiedy jesteś sam/a. Kiedy nie ma w okół niczego co mogło by cię zająć. Nie ma radia i Tv, nie ma komputera i telefonu. Nie ma ludzi. Nie ma nic, jesteś tylko ty sam/a ze swoimi myślami... Kiedy ostatnio mieliście taki stan? Co się wówczas działo? Większość z nas w takiej chwili zaczyna sprzątać, włącza tv lub radio byle by coś się działo, sam nie jestem wyjątkiem ;) Chociaż od dość ciekawego wydarzenia podczas ostatniego urlopu staram się bombardować mniejszą ilością danych.
Tak naprawdę większość z nas zapomniała o wspaniałej rzeczy jaką jest robienie niczego. Jak już wszystko jest posprzątane i zrobione, to wyjeżdżamy do znajomych lub zapraszamy ich do siebie. I tak w kółko. Wiecie od tej całej kołomyi obecne społeczeństwo w dużej mierze cierpi na chroniczną wręcz, niezdolność skupienia uwagi. Niby nasze IQ wzrasta, ludzkość staje się coraz bardziej świadoma jednak niemal zawsze przebywa po za chwilą obecną. Zauważcie że niemal bez przerwy jesteśmy czymś zajęci. Większość czasu spędzamy na planowaniu, wspominaniu, analizowaniu tracąc z życia więcej niż może się nam wydawać. Ogólnie ostatnio należę do ludzi dość zajętych. Często w wolnym czasie zajmuje się rzeczami nie aż tak bardzo istotnymi za to skutecznie odwracającymi moją uwagę. Jest lepiej niż było a to dzięki kilku ciekawym zdarzeniom.

W sierpniu pojechaliśmy z żoną i córką na wymarzone wakacje. W sumie był to nasz pierwszy wyjazd z noclegiem po za domem (u znajomych nie liczę) od yyyy..... jakiś 10 lat! Tak wiem, prawdziwe z nas objeżyświaty ;)
Jako że bardzo cenimy sobie spokój pojechaliśmy nad morze do pewnej sennej miejscowości z latarnią morską :) Do plaży szło się jakieś 3 km przez las, na plaży nie było nic co można spotkać w Sopocie... W samej miejscowości też nie wiele, kilka knajp, jakieś sklepy i oczywiście domki.
Wybraliśmy sobie domek położony samotnie wśród drzew (najbliższe zabudowania były jakieś 300-400 metrów dalej). W domku nie za wiele, radio które nie działało i tv z kilkoma kanałami. Z telefonu niemal nie korzystałem. Wiecie co się zaczęło ze mną dziać? Wiecie co się stało kiedy głowa nie była niczym zajęta? Zaczęły ze mnie wyłazić takie lęki że byłem przerażony! Wszędzie tylko cisza! Podejrzewam że gdybyśmy się z żoną nie spodziewali takiej reakcji to byśmy się pokłócili i wrócili do domu :) Trzeba było ponad doby żeby się z tym oswoić, ponad 24 godzin żeby umysł przestał panikować. Jednak kiedy udało się nam (mnie i żonie bo córka bawiła się świetnie od początku, tak już jest że dzieciaki potrafią się zająć chwilą obecną bez reszty) więc kiedy żeśmy przywykli do spokoju, to tak jak byśmy weszli do raju :D
Kiedy nie było w okół odwracaczy uwagi świat wydał się jakiś ładniejszy, wszystko tętniło życiem, wszystko było inne i zawsze świeże! Trudno mi to ubrać w słowa, miewałem już takie stany ale tamten był bardzo trwały :) Rzeczy które zawsze były, zacząłem dostrzegać po wyciszeniu. To tak jak usłyszeć deszcz i wiatr siedząc w ciepłym domu po zakończeniu remontu u sąsiada... Jeżeli nie wiecie to się domyślacie jakie to kojące :) To tak jak jesteście na basenie do którego wbiły się dwie kolonie gimbusów... Ten moment kiedy kładziecie się na wodzie i oczy zostają na powierzchni a uszy pod wodą. Spróbujcie tego w domu w wannie (oczywiście bez koloni ;)

Druga sytuacja która miała miejsce we wrześniu. Wypadł mi z ręki smartfon i jak to smartfon, przegrał konfrontację z płytą chodnikową. Prawdę powiedziawszy nie przejąłem się zbytnio bo to tani sprzęt, nawet się ucieszyłem że nie miałem telefonu za 2500zł :) Schowałem go do szuflady z której wyciągnąłem starą poczciwą słuchawkę. Po za funkcją dzwonienia i telefonowania nie było w niej nic! To znaczy były jakieś funkcje ale charakteryzowały się tak paskudną obsługą że dałem se siana. Wiecie jakiego spokoju zaznałem :) Zero powiadomień, zero emaili, zero internetu w wolnych chwilach dla zabicia czasu :) Nagle się okazało że pocztę można odebrać raz dziennie, przejrzeć statystyki bloga raz dziennie, odpisać na komentarze wieczorem lub rano. Tak można :) Z wydawcami książek też nie muszę iść do łóżka ;) Za pewne dla wielu z was to normalka, jednak dla wielu ludzi to abstrakcja. Naprawiłem smartfona ze względu na nawigację samochodową która mi się przydaje ale ten ograniczony wybór funkcji tak bardzo mi się spodobał że wyłączyłem wszystkie komunikatory i funkcje internetowe (między innymi dlatego spadła moja aktywność na FB, cóż na razie tego nie zmienię :)
Teraz to ja korzystam z tych dobrodziejstw a nie na odwrót :) Za jakiś czas rezygnuję z cyfrowej platformy tv, bo w końcu po co mam płacić za sto kanałów skoro korzystam przez trzy godziny dziennie z maksymalnie 10-ciu!
Kiedy idziemy na zakupy to na ogół wybieramy się do wielkich sklepów bo mają więcej, więc na pewno coś kupimy. Nie do końca. Można iść do takiego centrum by odszukać swój ulubiony sklep, ale największe prawdopodobieństwo wyboru jest wtedy kiedy mamy trzy możliwości! Zakupy z głową robimy wtedy kiedy nie chodzimy po sklepie dłużej nić 30-40 min.
Wiecie czym się różni złodziej czasu od umilacza czasu? Najprościej można tak, złodziej zabiera a umilacz coś daje. Złodziej nie jest potrzebny a umilacz mimo że też nie jest, to jednak pomaga się rozwinąć, pomaga dać radość. Złodziej odrywa od rzeczywistości a umilacz ją wzbogaca, jest małym przerywnikiem codzienności. Dla przykładu, co mi da więcej, przeczytanie jakiejś książki z rozwoju osobistego czy oglądanie reklam w tv przerywanych jakimś filmem lub programem "rozrywkowym" ;) Oczywiście nie chodzi o to by tylko czytać książki, od nadmiaru wszystko zaszkodzi. Film, program tv czy nawet kilka odcinków serialu nie zaszkodzą! Sam czasami lubię pograć na konsoli i tak na prawdę po za czystą rozrywką nie wzbogacają mnie te gry intelektualnie. Ale kogo to obchodzi! W życiu ma być też zabawnie i przyjemnie. Radość z małych rzeczy to bardzo duża sztuka w rozwoju. Umiejętność nabrania dystansu do siebie, poprzez mniej ambitne zajęcia to też coś.
Ogólnie nie dajmy się zwariować, technologie i informacje dają dużo dobrego! Dzięki dostępowi do internetu mamy możliwość obiektywnej obserwacji, a tego nie da żadna Tv która karmi nas tym czym chce! Jednak proszę was abyście zrobili eksperyment, jeden tydzień.
Przez ten czas korzystajcie z sieci tylko wtedy kiedy naprawdę musicie, wyłączcie tv którego nikt nie ogląda, radio którego nikt nie słucha. Nie dzwonicie do znajomych z pierdołami, nie planujcie jeżeli to nie jest teraz konieczne, za to obserwujcie to co jest teraz, bez ocen i osądów, ładne/brzydkie , dobre/złe.
Bądźcie w chwili obecnej, naturalnie bez wysiłku i bez złodziei :) Miłego tygodnia, Aquarius.

P.S. Poniższe zdjęcia ukazują w jednej dziesiątej to co widziałem i czułem kiedy byłem tu i teraz :)




   




Kiedy widzisz ptaki, wschód lub zachód słońca, księżyc i inne cuda codzienności, kiedy mówisz ale to piękne, pamiętaj że to zawsze tam było :)

czwartek, 9 października 2014

Idziemy do kina :)



Witam, oto kolejny post z cyklu "Jak cieszyć się życiem" czyli radość z małych rzeczy. Idziemy do kina. Wiecie nie mam tak naprawdę prawdziwego kina na myśli. Chodzi mi bardziej o zacisze domowe niż premierę kasowego filmu z tłumem ludzi. Nie wiem jak wy ale ja lubię od czasu do czasu obejrzeć sobie jakiś dobry film. Czasami tytuł z wielowątkową fabułą, a czasami prosty gniot. Powiem więcej, w tej całej prostej radości nawet o film mi nie chodzi. Sam film nie jest celem a jednym ze środków. Chodzi mi o całą celebrację filmu. Jakiś czas temu pewna telewizja zaczęła emitować serię "Park Jurajski" od dziecka lubiłem ten film więc czemu nie?
Tak wiem że w internecie można obejrzeć bez reklam i kiedy się chce, sam tak czasami robię. Ale gdzie radość oczekiwania? Kiedy widziałem zbliżającą się godzinę emisji, czułem się jak dziecko prze gwiazdką :-D Zaplanowanie wieczoru tego dnia, rezerwacja pilota od tv ;) Rozmyślenia co sobie przyrządzę do jedzenia. Tak, niema to jak zjeść ulubioną potrawę przed dobrym filmem :)
Najlepsze jest to że film który akurat podałem składa się z trzech części, po jednej na każdy tydzień. Więc wiem że "święta" za chwilę wrócą. Nie dużo a tyle radości. Jak to w życiu bywa, nie do końca wygodnie (reklamy, ustalone godziny emisji itd) jednak wygoda nie zawsze idzie w parze z przyjemnością. Jeżeli nie Tv to wypożyczalnia lub kupno płyty DVD lub BlueRay. Co?! ktoś pomyśli, Przecież w sieci jest niemal co się chce i za darmo lub pół darmo!!! Tak ale chodzi mi o coś więcej, trzeba podnieść dupsko z fotela, wyprawa po film, szukanie go między półkami, to jest coś :) Ja na przykład wolę sobie upolować zdobycz niż być nakarmiony ;)  Bardzo was zachęcam do takich celebracji przed tv w domowym zaciszu, z ulubioną potrawą i filmem. Może to być kino familijne, może też być coś niszowego. Mogą to być filmy z tej listy: "Filmy z przesłaniem" (klik) , czasami są w tv. Mogą to być filmy z każdego gatunku, cokolwiek co spowoduje że zwyczajnie w świecie będzie się wam chciało rano wstać z zadowoleniem na twarzy. Kiedy już obejrzycie coś co lubicie, zróbcie eksperyment. Włączcie sobie jakiś film którego normalnie byście nie obejrzeli. Nie chodzi mi o to że na przykład boisz się horrorów więc masz obejrzeć horror. Z żoną mamy dość różne gusta filmowe i siłą rzeczy czasami oglądamy filmy których byśmy normalnie sami sobie nie włączyli. Na przykład żonę potrafią wciągnąć zawiłe wątki z filmu "Iluzja" ja natomiast świetnie się bawiłem na filmie "Karmel" Nie popadajmy w rutynę i od czasu do czasu zmieniajmy repertuar w życiu ;) Miłego oglądania :) Aquarius.

czwartek, 25 września 2014

Nawrót choroby alkoholowej - objawy cz.I






Zapewne spotkałeś się z takim określeniem jak Nawrót choroby alkoholowej. W terapii ten temat jest omawiany co najmniej na kilku zajęciach. Wszelkie źródła opisują niemal identyczne więc chyba też "uniwersalne" symptomy w pięciu grupach. Postaram się przetłumaczyć je z polskiego na nasz... w pięciu artykułach: Zmiany w samopoczuciu fizycznym,  Zmiany w samopoczuciu psychicznym,  Zmiany w trybie życia,  Zmiany w stosunkach z innymi ludźmi, Zmiany w obszarze myślenia.

Więc po pierwsze co to jest nawrót? Alkoholizm jest chorobą przewlekłą i jak każda tego typu choroba ma swoje nawroty, tak katar sienny też ma nawrót.
W przeciwieństwie do głodu nawrót jest długotrwały. Głód powstaje w przeciągu maksymalnie kilku dni, nawrót może rozkręcać się tygodniami a nawet miesiącami. Sam najdłużej byłem (po zdiagnozowaniu) w nawrocie cztery czy pięć miesięcy.
Tak jak piasek na plaży przypomina głód tj. nagrzewa się szybko ale też szybko stygnie, to nawrót jest jak woda która ogrzewa się powoli ale też znacznie wolniej stygnie, aczkolwiek wyjście z nawrotu jest w prost proporcjonalne do wprowadzonych zmian w życiu o czym później.
Tak, to jest cecha dość niebezpieczna. Niebezpieczna z tego względu że wszelkie zmiany w postrzeganiu, bo tak naprawdę i w głodzie i w nawrocie to sposób postrzegania się zmienia a nie rzeczywistość. Więc zmiany te są rozciągnięte w czasie a czas ma to do siebie że wymazuje pewne rzeczy z pamięci, kontrast zanika. Wiecie do wszystkiego można się przyzwyczaić również do rosnącego napięcia.
Dlatego ważne, jeżeli jesteś uzależniony, proszę zapamiętaj jak amen w pacierzu, zapoznaj bliską Ci osobę z objawami nawrotu. Może to być żona, mąż, partner czy partnerka, przyjaciel lub przyjaciółka. Ktokolwiek kto ma z wami do czynienia na co dzień. Pies czy kot odpada, bo jeżeli dasz mu taką listę do zapoznania to co najwyżej ją zeżre...  Wiec osoba ta najprawdopodobniej szybciej zauważy zmiany w Twoim życiu niż ty sam. Alkoholik kiedy się nakręca często wini wszystkich prócz siebie. Może po prostu najlepsze zostawiamy na koniec... ;) nie wiem, taka dygresja.
Oczywiście wara ci wraz z tą listą przekazać drugiemu człowiekowi odpowiedzialność za siebie! Jeżeli taka osoba zechce być co najwyżej taką lampką kontrolną to będzie i tak bardzo dużo.
Dalej, nie bój się nawrotu, prawdopodobnie jest on nieunikniony zwłaszcza w pierwszych latach trzeźwienia. Znam ludzi którzy na samą myśl o nim reagowali jak na śmierć. Kiedy mówiłem że jestem w nawrocie patrzyli na mnie jak by mi ktoś zmarł... Być może tak wyglądałem, ale zawsze w momencie kiedy do mnie dochodziło że jestem w nawrocie odczuwałem ogromną ulgę. Wiecie kiedy poznaje się diagnozę to prawie zawsze jest lepiej niż przed niewiedzą co mi jest. Jeżeli nie od razu to z czasem na pewno.

Tak więc jeszcze raz, nie bój się nawrotu, nawrót nie oznacza zapicia, może się tak stać, jednak kiedy zostanie on odkryty w porę dość szybko można wrócić do dobrego samopoczucia.
Druga sprawa, często po zdiagnozowaniu nawrotu w życiu zachodzą poważne i pozytywne zmiany!
Dlaczego? To proste, nawrót nie bierze się z powietrza.  Najprościej, nawrót jest wynikiem dwóch rzeczy razem lub osobno. Nie stosowania się do zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików i/lub  długotrwałego stresu. U mnie frustracja powodowała nawroty. Kiedy przez długi, długi czas byłem z czegoś nie zadowolony, to miałem dwa wyjścia, albo coś w życiu zmienić (oczywiście na lepsze, mimo że często nie wiedziałem co z tego będzie) albo w końcu pęknąć i pójść chlać. Wiecie to jest najciekawsze w uzależnieniach. Rozwój osobisty jest tak właściwie niezbędny. Alkoholik który stoi w miejscu COFA SIĘ!  Zawsze podkreślam że jako uzależnieni mamy błogosławieństwo :)
Wracając do nawrotu, nie bój się go, poznaj jak najlepiej, dzięki niemu ucz się. Wykorzystaj nawrót jako motor do zmian w życiu.

Oto objawy nawrotu choroby alkoholowej. Pamiętaj że wszystkie nie zawsze muszą oznaczać nawrót. Podobnie jak Dzienniczek głodu alkoholowego (klik)  niektóre symptomy pojawiają się u wszystkich ludzi. Więc również u Ciebie nie muszą oznaczać nawrotu. Jednak zachowaj ostrożność i autodiagnozę kiedy wyróżnisz któryś z nich.

I. Zmiany w samopoczuciu fizycznym.

1. Sporadyczne, krótkotrwałe występowanie "suchego kaca" - czujesz się jak na drugi dzień po dużym piciu, mimo że nic nie piłeś. Znamy to z dzienniczka głodu alkoholowego.

 Co tu dużo mówić, chyba nie muszę wyjaśniać nikomu czym jest kac... Bóle głowy, kapeć w ustach, potliwość, nadwrażliwość czy lękliwość są znane każdemu alkoholikowi. Jeżeli nie piłeś w ostatnich dniach a masz takie coś to zwróć na to szczególną uwagę.
 
2. Czucie smaku lub zapachu alkoholu bez przyczyny. 
 Kiedy właściwie nie wiadomo czemu czujesz smak lub zapach alkoholu. Kiedyś na przykład czułem smak alkoholu pijąc sok pomarańczowy lub cole. Jeżeli tak się dzieje to zwróć na to uwagę.

 3. Sny alkoholowe. Najczęściej śni się picie alkoholu, po obudzeniu trudno odróżnić, czy to był tylko sen, czy piłeś naprawdę. 
 Tu chyba nie trzeba nic wyjaśniać. Zastanów się co mogło wywołać taki sen. Jakie wydarzenie z ostatniego tygodnia lub jaka "rocznica" czy pora mogła to spowodowała. Czasami takie akcje zdarzają się w sytuacjach w których kiedyś się dużo piło, np. urodziny czy święta.

4. Trudności z zasypianiem, bezsenność. 
 Jeżeli masz takie trudności to w pierwszej kolejności zastanów się dlaczego tak się dzieje? Czy zbyt późno jesz ciężkie potrawy, pijesz kawę wieczorem czy może coś cię trapi? Jeżeli już będziesz wiedział co powoduje twoją "bezsenność" to zastanów się od czego możesz wprowadzać zmiany. Sam piłem i piję wieczorem herbatę melisa.

 5. Utrata apetytu lub uczucie, że się jest wiecznie głodnym, nadmierne pragnienie.
 Jeżeli nie jesteś chory to zwróć uwagę na swój apetyt, jak zawsze poszukaj przyczyny w sobie, w myślach i emocjach. Zastanów się co najczęściej ostatnio czujesz i myślisz? Po za tym możesz zmienić dietę, to cię zaciekawi i zachęci do jedzenia. Jeżeli masz nawyk podżerania, zwłaszcza czekolad to również poszukaj stresu który tak naprawdę zajadasz. Sam lubię wciągnąć od czasu do czasu tabliczkę czekolady, jednak jeżeli takie akcje zdarzają się często to przerzucam się na jabłka i duże ilości wody. Nie koniecznie razem bo sraja murowana ;)

6. Przemęczenie, poczucie osłabienia.
 Każdy czasami ma dość mimo że nie pracuje w azjatyckim stylu... Jeżeli jednak zdarza Ci się to nad wyraz często a nie jesteś zarobiony to zastanów się co może powodować twoje osłabienie? Możesz przy okazji zrobić sobie wyniki, spokojnie to nie operacja na otwartym mózgu. Zwróć uwagę czy zachowujesz Program HALT (klik)
Czy jesteś znudzony życiem i otoczeniem? Jeżeli tak to czas na zmiany! Przemebluj mieszkanie, zrób sobie kąpiel, zadbaj o siebie w imię zasady "Jak mi się nie chce to tym bardziej to zrobię" (o ile twoje samopoczucie nie jest wynikiem czysto fizycznym!) Taki restart pomagał mi zawsze.

7. Bóle głowy i inne bóle bez określonej przyczyny 
  W sumie w tym przypadku patrz punkt wyżej. 

Kolejna część (tutaj-klik) Miłego, Aquarius.

sobota, 20 września 2014

Film z przesłaniem: "Krudowie", "Buntownik z wyboru", "Equilibrium"



"Krudowie" (2013) - film animowany dla całej rodziny. Czasy kamienia łupanego w których ukształtowały się podstawowe lęki. Tytułowa rodzina składająca się małego dzikiego dziecka, babci - teściowej, fajtłapowatego syna, matki i dwóch pierwszoplanowych bohaterów jakimi są ciekawa życia nastoletnia córka i jej ojciec, który jest jej przeciwieństwem. W świecie w którym każda żywa istota próbuje cię zabić ojciec w raz z rodziną unika świata na tyle na ile to możliwe. Wychodzą na polowanie i szybko wracają do jaskini. Dzięki temu udaje się im przeżyć. Właśnie, przeżyć, dla córki to zdecydowanie za mało, ona chce żyć a nie przeżyć. Po kilku jak to w życiu bywa nieprzewidzianych sytuacjach wszystko ulega zmianie. Rodzina wchodzi do nowego nieznanego świata. Wszystkie zasady są już nie aktualne, jednak jest coś czego nie doświadczali wcześniej siedząc w "bezpiecznej" jaskini, jest to odkrywanie świata, jest to droga w nieznane i przede wszystkim życie pełną piersią! Polecam ten film dla każdego, dzięki niemu można się chociaż trochę oswoić z własnymi lękami.

"Buntownik z wyboru" (1997)  - Film przedstawiający historię młodego niezwykle utalentowanego człowieka który postanowił iść własną drogą życiową. Mimo wielokrotnych nacisków otoczenia nie chce oddać się w  niewolę ambicji. Człowiek który na końcu filmu wie czego naprawdę chce od życia! Bohater filmu jest też DDA, dla wtajemniczonych będzie to dodatek :) Polecam.

"Equilibrium" (2002) - Film z gatunku Si-Fi. W dość futurystycznej rzeczywistości po trzeciej wojnie światowej ludzie postanowili raz na zawsze zaprzestać przemocy. Postanowili raz na zawsze rozprawić się ze złem! No cóż, zadanie dość karkołomne ale tu jak zwykle z pomocą przychodzi prawo i farmacja. Ludzie postanawiają się wyzbyć wszystkiego co ludzkie. Zakazuje się oglądania sztuki, słuchania muzyki. Wszystko co budzi emocje jest nie zdrowe. Do tego ludzie zażywają lek wspomagający bezduszność. Oczywiście są ludzie którzy się buntują. W tajemnych podziemiach oddają się sztuce i emocjom. Nie posłusznych tępią klerycy. Pewnego dnia jeden z nich nie zażywa leku. Kiedy budzi się rano obserwuje wschód słońca zupełnie tak jak by tego nigdy nie widział. W pewnym sensie tak jest. Od tej pory wszystko zaczyna ulegać zmianie.
Również polecam :-)

Aquarius

czwartek, 11 września 2014

Jak być nieszczęśliwym?



Tak dobrze czytacie, odpowiemy sobie na pytanie jak być nieszczęśliwym!?
Zapewne zastanawiasz się po co sobie odpowiadać na pytanie jak być nie szczęśliwym, skoro każdy chce być szczęśliwy? Otóż umiejętność bycia nie szczęśliwym jest równie ważna jak bycie szczęśliwym.

Wiecie po pierwsze co to znaczy być szczęśliwym? Nie ma uniwersum na szczęście ale załóżmy że są to:
 mieć pieniądze, być sławnym, zdrowym, spokojnym duchowo, mieć wspaniałych przyjaciół, osiągać cele, cieszyć się z małych rzeczy i tak dalej.

 Za pewne przynajmniej jedną z tych rzeczy uznasz za powód do szczęścia. Teraz zadaj sobie pytanie czy zawsze masz któryś z wymienionych przez Ciebie powodów do szczęścia? Sądzę że to nie możliwe, ilu z nas ma dużo kasy, jest sławna? Czy zawsze mamy takie samo zdrowie? Czy zawsze otaczają nas wspaniali ludzie? Czy zawsze osiągamy cele, jesteśmy chętni do działania i dostrzegamy radość z małych rzeczy? Mi się to zawsze nie zdaża!!! Co się wówczas dzieje? Na scenę wchodzi wewnętrzny krytyk który mówi Ty leniu śmierdzący, ty fajtłapo, ty gołodupcu, nie możesz być szczęśliwym bo nie masz do tego powodu. Co wówczas robimy? Zakładamy maskę i na siłę staramy się być szczęśliwi.

Ludzi szczęśliwych każdy lubi a każdy chce być akceptowany. Ludzie szczęśliwi mają lepiej i więcej, więc nie mogę sobie pozwolić na bycie nieszczęśliwym. Zaczynam robić rzeczy które jak sądzę mnie uszczęśliwią, idę na zakupy, korzystam z używek, popisuję się i robię wszystko pod publikę. Szukam motywacji mimo że czuję jak mnie dobija zmęczenie. W tym momencie mam już granat w tyłku! Co dalej?

Na scenę wchodzą oczekiwania które jeszcze bardziej nas pogrążają. Oczekujemy od sytuacji, życia i ludzi że uczynią nas szczęśliwym. Jak sobie kupię większe auto lub TV będę szczęśliwy, oczywiście że tak ale najwyżej kilka dni lub tygodni. Jak osiągnę cel będę szczęśliwy, tak będziesz ale do momentu w którym wyznaczysz sobie kolejny a wyznasz na pewno bo za chwile będzie Ci czegoś brakować. W końcu osiągniesz wszystko co miało Cię uczynić szczęśliwym i poczujesz się bardzo paskudnie! Dlaczego? Bo oczekiwania dotyczące szczęścia zawsze są większe niż rzeczywistość.

Właśnie dlatego najlepsze imprezy czy wyjazdy są wtedy gdy nie są długo i skrupulatnie planowane! Nie oczekujemy zbyt dużo od nie zaplanowanych rzeczy dlatego dają nam więcej radości.
W końcu nie masz dalej siły udawać, dotarło do Ciebie że nie jesteś szczęśliwym więc nie ma po co żyć! Największe nie szczęście pojawia się wtedy gdy chcemy na siłę być szczęśliwi.

Kiedy sam na siłę, już nie pijąc, unikałem nieprzyjemnych uczuć czułem się jeszcze gorzej. Straciłem więcej czasu i energii na odrzucenie smutku niż gdybym go zaakceptował.
Nie skupiaj się na tym jak być szczęśliwym, nie oczekuj że coś lub ktoś da Ci to szczęście. Chcesz być zdrowym? Pomyśl co możesz zrobić dla zdrowia. Chcesz kasy? Pomyśl jak ją zdobyć. Chcesz prawdziwych przyjaciół? To sam bądź prawdziwy, nie udawaj! Cokolwiek chcesz, skup się na tym a nie na szczęściu które niby się pojawi. 

Słuchajcie, nie jesteśmy swoimi myślami, uczuciami i emocjami. One przychodzą i odchodzą! Nie można przeżywać wybiórczo! Łatwiej jest przeżywać i akceptować wszystkie emocje! Może na początku nie jest zbyt łatwo, ale po jakimś czasie poczujecie się szczęśliwi. Stanie się to dopiero kiedy nie będziecie chcieli być na siłę zadowoleni z życia.
Wówczas powiecie że jest dobrze a nawet jak nie jest to i tak jest. :)
Chętnie poczytam jakie macie zdanie :)
Aquarius

czwartek, 28 sierpnia 2014

Czym jest normalność?



Pewnego razu młode małżeństwo było zajęte domowymi sprawami. Mąż sprzątając mieszkanie zauważył że jego ukochana przed gotowaniem szynki odcina dwa skrajne brzegi i wyrzuca je do śmieci.
-Kochanie, dlaczego to robisz? zapytał mąż.
-W sumie to... moja mama tak robiła. odpowiedziała.
Minęło kilka dni i podczas odwiedzin u mamy, młodzi z ciekawości zapytali jej:
-Mamo, dlaczego obcinasz brzegi szynki, przecież to marnotrawstwo?! 
-Babcia tak robiła i jestem wierna tradycji!
Młodzi nie odpuścili i pojechali w gościnę do babci.
-Babciu, powiedz dlaczego odcinasz skraje szynki przed gotowaniem, przecież wszystkie soki z niej wypłyną?
Na to babcia:
-Wiem, wiem kochana wnusiu, ale nie mam zbyt dużych naczyń i szynka się nie mieści...

Innym przykładem "normalności" jest klawiatura qwerty, tak ta klawiatura którą teraz masz przed nosem.
Litery w pierwszych klawiaturach były ułożone w kolejności alfabetycznej co wydaje się logiczne, jednak nie doskonałość maszyn do pisania powodowała zacinanie się klawiszy podczas szybkiego pisania. W 1878r. Christopher Latham Sholes opatentował pierwszą klawiaturę qwerty. Dzięki temu układowi klawiszy spowalniała ona piszących a maszyny nie zacinały się. Oto jak zupełnie normalna klawiatura została zastąpiona nienormalną by po latach stać się normalną...

Wiecie takich przykładów można by wymienić tysiące. Wyobraźcie sobie ile powszechnie uznanych idei za normalne jest całkowicie przekręcona przez błędne rozumienie. Ile prawd, religii, historii norm i masy innych rzeczy różni się od swoich pierwowzorów tylko dlatego że na przykład ktoś źle ją zrozumiał i powtórzył, źle przetłumaczył czy umyślnie zmodyfikował na swoją korzyść (w celach manipulacyjnych)

Po pierwsze czym jest normalność? Nie ma czegoś takiego w naturze! Można ją uznać za wyrywkową w jakimś miejscu i czasie. Na przykład taki dresiarz nie będzie zbyt "normalnym" zjawiskiem na koncercie metalowym, tak jak metalowiec nie będzie normalnym widokiem na koncercie disco. Oczywiście nie znaczy to że ktoś kto tak zrobi jest chory na umyśle. Być może to bardzo ciekawa osoba nie ograniczona na pewne uwarunkowania, jednak dla większości będzie nie normalna.

Właśnie to jest odpowiedź czym jest norma, norma to nic innego jak rzeczy czy sprawy uznane przez większość. A że w większości czujemy się bezpieczniej, często pewne rzeczy zostają uznane za normę bez głębszej refleksji.

W wiadomościach najczęściej podaje się negatywne informacje, efekt jest taki że większą normą jest kogoś okraść, pobić czy zbluzgać niż bezinteresownie pomóc. Kiedy zdarzy mi się komuś pomóc bez interesu, patrzą na mnie na jak na wariata. Jakiś czas temu byłem w sklepie do którego wszedł chłopak koło 20lat, chciał kupić zapałki ale nie maił drobnych. Więc dałem sprzedawcy 15 groszy a chłopakowi zapałki. Spojrzeli na mnie tak jak by mi karuzela wyrosła na głowie ;) Uznanie bezinteresownej pomocy przez obcego człowieka za nienormalne nie jest normalne :)

Jakiś czas temu wracając z Gdańska do domu wjechałem na A1. Na bramkach na końcu autostrady w kierunku trójmiasta 5-cio kilometrowy korek. Jadąc w przeciwnym kierunku patrzę na ludzi w autach. Zmęczeni, z frustrowani, nerwowi po całym tygodniu pracy jadą wypocząć. Jadą wypocząć od nerwówki i ludzi w jeszcze większy tłok! Z "wypoczynku" którego połowę czasu spędzili w kolejce na autostradzie, po loda lub gofra, czy do toalety lub po jakąś pamiątkę, wracają jeszcze bardziej zmęczeni do kolejnego tygodnia pracy. Dlaczego? No bo jest weekend i trzeba wyjechać za miasto, to normalne, wszyscy tak robią...

Kiedy chcę podjąć jakaś decyzję lubię poczytać opinie innych ludzi. Dotyczy to rzeczy różnych, począwszy od kupna telefonu czy TV po decyzje znacznie bardziej długoterminowe, takie jak praca czy budowa domu.
Kiedyś gdy na 10 opinii było by 9 pozytywnych 1 negatywna nie zainteresowałbym się tematem. Dzisiaj może być na odwrót i będę zainteresowany bo wiem że to co przyjęte przez większość wcale nie musi być właściwe.

Nie macie negować wszystkiego, pewne rzeczy uznane przez większość są fajne i potrzebne. Jednak zawsze starajcie się słuchać siebie, słuchajcie w pierwszej kolejności swojej intuicji dopiero potem poddajcie to racjonalnemu umysłowi. Pytajcie siebie czy możecie żyć inaczej, czy to co jest normą jest właściwe. Czy to co dzieje się w okół Ciebie nie odciąga Cię od spokoju i szczęścia.
Jakie macie inne przykłady absurdalnych norm? Pozdrawiam Aquarius.

Artykuł który może można jeszcze doczytać Inny nie znaczy gorszy! (klik)

środa, 13 sierpnia 2014

Czym jest miłość?



-Czym jest miłość?
-Miłość to światło życia...
-A czym jest małżeństwo?
-To rachunek za światło! :-D

 Zainspirowany wpisem koleżanki na temat zakochania postanowiłem sobie odpowiedzieć czym według mnie jest miłość? Co to takiego? Oczywiście byłbym bardzo naiwny gdybym stwierdził że znam odpowiedź, jedyną odpowiedź na to pytanie. Ostatecznie trudno powiedzieć czym ona jest, sądzę że w 100% i tak się nie da, niemniej wnioski są dość interesujące. To co mi wyszło nie wiele ma wspólnego z tym co się przyjęło... Zapraszam :)

Więc pojęcie miłości zmieniało się dla mnie z biegiem czasu.(bardzo możliwe że jeszcze ulegnie zmianie, chociaż wydaje mi się że jestem bliżej niż dalej :)  Kiedy byłem dzieckiem to miałem tej miłości sporo od mamy, później otoczenie wytłumaczyło mi że to oznaka słabości, taki mami synek. Nie chciałem być mami synkiem, więc się postawiłem!

Następnie miłość była dla mnie dupą! To znaczy kochać można było wyłącznie partnerkę! Miłość to seks... Miłość z seksem ma tyle wspólnego co krem przeciwzmarszczkowy na noc z pługiem śnieżnym...ale do tego jeszcze wrócimy.

Tak więc wynaturzeniem było kochać matkę, ojca?!, siostrę czy brata. Dlaczego? Bo chodzi o seks! Do dziewczyny lub żony mogę powiedzieć Kocham Cię, do krewnych już nie bardzo bo bywają dziwne podejrzenia, ale jak powiem do kolegi/przyjaciela, stary kocham Cię! to dopiero wynaturzenie... Niby czemu?... Skąd się wzięło określenie, Chodź się kochać, albo Uprawiać miłość? Co to jest?! :-D  Tak czy siak, seks to najwyżej dodatek, ważny dodatek ale tylko dodatek, do tego czym jest udany związek.
Mówi się że miłość jest na całe życie. Może tak być ale nie musi!

Z ukochaną kochaliśmy się bardzo, potem z wiadomych przyczyn wszystko zaczęło się sypać. Ona była dla mnie przeszkodą a ja dla niej udręką. Stało się, nasza miłość zdechła! Oczywiście to doświadczenie wsparte z obu stron (ja i ona) sprawiło że nasz związek przetrwał kryzys i rozwinął się bardziej niż kiedykolwiek, mamy dużo szczęścia. Oczywiście nie musiało tak się stać.

Mogłem dalej staczać się w dół by w końcu umrzeć. To są prawdziwe uczucia a nie hamerykańskie love story z happy endem... Znam ludzi których związek nie przetrwał tej próby i co? Czy to znaczy że oni nigdy nie kochali? Skoro prawdziwa miłość jest wieczna to nie kochali?

Bzdura, miłość do drugiej osoby nie musi być wieczna! Jeżeli ktoś daje się poniżać zasłaniając się "prawdziwą miłością" jest zwykłym kłamcą! Jeżeli ktoś daje się zabić na raty, to nawet siebie nie kocha! A co dopiero kogoś! To tylko ładne wytłumaczenie strachu przed podjęciem odpowiedzialności za siebie i czasami swoje dzieci.

Ale przecież miłością nie darzy się wyłącznie partnera czy partnerkę! Kiedyś tak myślałem ale dlatego że jej fundament to dla mnie był seks.Wiecie dzisiaj dla mnie kochać kogoś, to akceptować. Kiedyś kochać kogoś, to uprawiać seks.

Małżeństwo często zabija miłość chorą zazdrością. Czym jest zazdrość, skąd ona jest? Jej podłoże to również seks. Kiedy żona powie mi że idzie na noc do koleżanki będę spokojny ale kiedy powie mi że idzie do kolegi…Kiedy ja mówię że idę to kolegi to nie martwi się o mój tyłek, ale kiedy bym chciał się wybrać do koleżanki? Dajemy sobie z ukochaną tyle wolności na ile dzisiaj umiemy i jakoś nie mamy potrzeby eksperymentować z innymi :-)

Wiecie bez wolności nie ma miłości. Kiedy w kółko się komuś czegoś zabrania, ta osoba tak się na tym skupia że efekt jest dokładnie odwrotny od oczekiwanego. Niestety ale czasami niektórzy ludzie muszą zdradzić by dowiedzieć się czym są motyle w brzuchu, czym jest zainteresowanie przez drugą osobę, czym jest czułość. Nie mówię że jest to rozwiązanie! To nie jest rozwiązanie tylko co najwyżej łagodzenie objawów. Najpierw trzeba się dogadać w związku. Ale też nie oceniam ludzi którzy skoczyli w bok.

Dzisiaj kocham swoją córkę, mówię jej o tym często, kocham mamę czy siostrę i brata! Ba kocham swoich przyjaciół, potrafię nawet powiedzieć do kolegi stary, kocham Cię! Wiecie, dziwnie się poczułem kiedy to powiedziałem pierwszy raz ale tak już jest kiedy seksualność kuleje.( a może coś się ze mną dzieje... ;-)

Kiedy byłem dzieckiem, nie wolno mi było podjeść do sąsiadki przytulić jej i powiedzieć że ją kocham. Kochać można było tylko rodziców i rodzeństwo. Kochać można było tylko swoich. Ten naturalny stan jakim ludzie powinni się dzielić zostaje tłumiony już od dziecka. Narasta w nas i kiedy jesteśmy "dorośli" i społeczeństwo zezwala nam na to by pokochać kogoś innego, kogoś obcego (chodzi mi o partnera/partnerkę) Kiedy już możemy wylać z siebie pokłady stłumionych od dziecka uczuć, co się dzieje?

Co się dzieje kiedy przechodzimy proces zwany zakochaniem? Głupiejemy! Tak, palma nam odwala i to porządnie! Jesteśmy ślepi jak nosferatu po wyjściu z wyra w środku dnia! Jesteśmy oderwani od rzeczywistości jak większość polityków. Jesteśmy odurzeni jak podczas pobytu w wylęgarni smoków ;) To nie miłość jest ślepa moi drodzy! To nasze przekonania na jej temat! Kiedy zaczynamy trzeźwieć z zauroczenia powoli, powoli dochodzi do nas to co żeśmy odstawili ;)
Tak czy siak uczucie bardzo fajne ale zakochanie/zauroczenie to też nie miłość!

Więc co zostało? Czym jest tak naprawdę miłość? Według mnie, miłość to stan ducha. Miłość to taki stan kiedy jestem zadowolony z życia, miłość to akceptacja i głęboki spokój. Miłość to dostrzeganie pór roku, to dostrzeganie opadów deszczu czy śniegu. Miłość to zachwyt polnymi kwiatami przy drodze, miłość to autorefleksja.

Miłość to stan w którym jadący przede mną powolny kierowca nie jest palantem, pies sąsiadki szczekający w środku nocy nie jest wkurzający a pani z okienka na poczcie to normalnie do rany przyłóż... ;-) Miłość to spokój w kolejce do lekarza czy w markecie.

Uwierzcie mi że do takiego stanu nie trzeba wiele, wystarczy pół litra... Oczywiście żartuje, tak kiedyś myślałem i otrzymywałem pomyje, tego co teraz czuje, o konsekwencjach picia nie wspominając.
Wiecie co jest głównymi hamulcami tego stanu?

Oczekiwania względem siebie, kogoś i czegoś. Oczekiwanie to niezadowolenie z tego co jest, to nieustanne patrzenie za horyzont. Źródłem tych oczekiwań są błędna przekonania zebrane od urodzenia.
Przekonania często serwowane nieświadomie w dobrej wierze.

Blokadą jest porównywanie się do innych co w efekcie też wywołuje oczekiwanie i nie zadowolenie.

Źródłem jest też lęk, nie strach który pojawia się bezwarunkowo w trudnych sytuacjach a lęk, czyli czarnowidztwo i fantazmaty, to nasza wyobraźnia oddala nas od tego wspaniałego stanu jakim jest miłość.

Jakie macie doświadczenie z miłością?

Aquarius

czwartek, 31 lipca 2014

Jak cieszyć się życiem cd.



Zabawy w plenerze!
Jako że wakacje trwają w pełni a i pogoda dopisuje warto by się wyłączyć w prosty sposób. Zabawy w plenerze mogą być doskonałą metodą spędzenia wolnego czasu. Mogą zbliżyć do siebie członków rodziny lub przyjaciół i naładować akumulatory bardziej niż większość rzeczy które robimy.
Wspaniały przerywnik dla codziennej rutyny, bardzo dobry do nauki bycia tu i teraz!
Sam ostatnio mam bardzo dużo na głowie w związku z czym bywam nie obecny... Pewnego razu kiedy to "przypadkiem" wyciągnąłem z auta frizbi leżące w bagażniku od dłuższego czasu dostałem olśnienia :) Po kilkunastu minutach zabawy zorientowałem się że nie myślę o niczym innym jak o tym co teraz robię :) Nagle się okazało że nie mam żadnych problemów! Tak w prawdziwym byciu tu i teraz nie ma trosk, co najwyżej pojawiają się sprawy do rozwiązania!
Stąd pojawił się pomysł aby podzielić się pomysłami na zabawę w plenerze.

Babington- gra w którą graliśmy jako dzieci do momentu w którym nie widziało się lotki. Tak nie było wtedy internetu i ludzie bawili się z ludźmi a nie z ekranem ;)

Latawiec- Najlepiej taki zrobiony samemu. W internecie jest masa projektów (tak internet też się przydaje:)

Zdalnie sterowane pojazdy- nie ma to być wypasiony model za kilkaset złotych ale może jakaś łódka czy czy samochód za 50-150zł. Można zrobić tor przeszkód i ścigać się na czas :)

Rośliny- pamiętam jak w szkole podstawowej musiałem zrobić zielnik na przyrodę. Może to być doskonałe zadanie na nowe hobby, kolekcję i naukę.

Gry z piłką- jest ich masa. Możecie zrobić tak że rzucający piłkę mówi kolor a odbierający mówi co może mieć ten kolor, czasami wychodzą z tego ciekawe rzeczy ;)

Mikro świat- Jeżeli jesteście na łące ukucnijcie i poszukajcie życia. Możecie zabrać lupę tylko proszę ją niczego nie wypalać. Niebywałe ile można znaleźć w 1m2, daje do myślenia :)

Makro świat- Poszukajcie wysokiego punktu w okolicy i wybierzcie się w podróż. Z głową i zachowaniem bezpieczeństwa, można wejść na drzewo lub dach domu. Przyda się lornetka. Można iść dalej, pogapić się w gwiazdy nocą. Im dalej od świateł miast tym więcej w nocy widać widać. Widoki bywają hipnotyzujące. Poszukajcie w sieci zjazdów miłośników astronomii. Można za darmo pogapić się na pierścienie Saturna lub księżyce Jowisza. W zeszłym roku oglądałem naszą gwiazdę przez specjalny teleskop, widok rozbłysków i języków ognia nie do wymazania z głowy :) ( przez zwykłą lornetkę lub lunetę bez odpowiednich osłon NIE WOLNO potrzeć w słońce!!!)

Papierowe statki i samoloty - Można porzucać samolotami lub wypuścić kilka papierowych statków do rzeki (spokojnie od kilku kartek naturalnego papieru nikomu się w przyrodzie nic nie stanie.)



Umówmy się tak że przez miesiąc po przeczytaniu tego artykułu mobilizujecie się i co weekend próbujecie nowej zabawy :)
Zapraszam i zachęcam do dzielenia się własnymi sposobami na relaks w plenerze :)
Aquarius