niedziela, 20 grudnia 2015

Wiara czyni cuda!!!

Pixabay



 "Jakiś czas temu krążył po górach człowiek, który po dość długiej wędrówce postanowił wrócić do domu. Było już dość późno, zrobiło się ciemno a góry zatonęły we mgle. Podróżnik bardzo ostrożnie z chodził, pokonując różne półki skalne. W pewnym momencie widoczność spadła do zera, on z ostatnią liną zaczął opuszczać się z kolejnego występu skalnego. Lina okazała się zbyt krótka, zawisł na jej końcu bez gruntu pod stopami których prawie już nie dostrzegał przez mgłę. Nie wiedział co ma zrobić, w górach nie było gdzie się ukryć a powrót do domu zakończył się wraz z liną. Poprosił Boga o pomoc - Boże pomóż, co mam zrobić? 
Bóg odpowiedział - odetnij linę!
Mężczyzna nie posłuchał w obawie co się z nim stanie. Rano kiedy słońce wzeszło a mgła opadła, znaleziono wędrowca martwego, pół metra nad ziemią niedaleko domu."

Tak zaczyna się moja pierwsza książka. Historię tę usłyszałem już dawno temu. Ale to właśnie ta historia idealnie oddała to co czułem rzucając picie, papierosy inne formy uzależnień ale też wychodzenia ze strefy komfortu czy pokonywanie lęków.
Słowa w tym artykule kieruje nie tylko do uzależnionych, współuzależnionych i DDA. Każdy z nas, ja i Ty, co jakiś czas stajemy na rozdrożu, szukamy odpowiedzi co zrobić.  Czy to dotyczy pracy, związku, szkoły lub jakiegoś projektu.

Nawigacja zdechła, mapy się porwały, na szczęście pamiętasz kierunek. Niby wiesz co zrobić ale potrzebujesz wierzyć. Zauważ że od WIERZ do WIESZ dużo nie brakuje ;-) 

Więc tak, bez wiary nie ma szans na pewne, żeby nie mówić wszystkie rzeczy. Tak naprawdę każdy z nas w coś wierzy. Nawet jeżeli ktoś twierdzi że nie ma Boga, to ten ktoś wierzy w to że go nie ma. Po prostu.
Jeżeli nie wierzysz w to że możesz być szczęśliwy, to tak naprawdę Ty wierzysz w to że będziesz zawsze smutny! Jeżeli nie wierzysz w to że osiągniesz swój cel, to Ty tak na prawdę wierzysz w to że osiągniesz porażkę. Spróbuj proszę odwrócić swoją niewiarę we wiarę. Nagle się okaże że nie będziesz chciał już wierzyć w to w co wierzyłeś do tej pory. A przynajmniej uświadomisz sobie że kwestia wiary zawsze Cię dotyczyła! Tak już jesteśmy stworzeni :-)

W dalszej części artykułu będę się posługiwał zwrotem "NIE WIERZYĆ", mimo że już wiesz iż nie wierzyć to i tak wierzyć ale w coś przeciwnego. Będę tego używał  żeby zbytnio nie namieszać, żeby sam tekst był po prostu czytelny.

Więc skoro już wiesz że zawsze w coś wierzyłeś to może łatwiej będzie Ci to ukierunkować.
Analogicznie do historii z naszym góralem :-) on nie uwierzył Bogu w coś co wydało mu się absurdalne. W takiej sytuacji stajemy za każdym razem kiedy jesteśmy jakoś uwarunkowani. 

Na przykład jazda rowerem, rower sam nie stoi, ma dwa koła i jak się go nie przytrzyma logiczne że się przewróci. Oczywiste jest to że jako dziecko, czy teraz też, bałeś się że skoro rower sam się obali to ze mną tym bardziej. Czymś absurdalnym wydawało Ci się by rower z Tobą na siodełku mógł się utrzymać, jechać i hamować a skręcać to już w ogóle. Podobnym absurdem było dla naszego wspinacza uciąć linę gdy Bóg mu to powiedział. 

Wracają do roweru, gdybyś jako dziecko nie uwierzył w to że Ty też możesz się nauczyć, gdybyś nie uwierzył mamie, tacie czy innemu nauczycielowi że nic Ci się nie stanie to zapewne poniósłbyś klęskę. A klęską nie jest się przewrócić, "klęską" jest nie nauczyć się jeździć rowerem przez nie wiarę. Nasz góral zmarł kawałek nad ziemią, nie odciął liny, nie zaufał Bogu. Nasz rowerzysta nie uwierzył rodzicom i nie nauczył się jeździć rowerem. 

Weźmy przykład z nauką pływania. Z pływaniem jak z rowerem jak już raz złapiesz to nie zapomnisz. Więc, idziesz na basen, chcesz się uczyć pływać, dostajesz koło, pływaczki czy makaron i pluskasz się w basenie. Nadchodzi taki dzień kiedy nauczyciel pływania mówi do Ciebie: Teraz odłóż akcesoria i płyń do mnie I co się dzieje? Zapewne wątroba wywala się na lewą stronę, to normalne i nie wstydź się tego! Przecież logiczne jest to że jesteś cięższy od wody i prawdopodobieństwo że pójdziesz na dno jak kamień jest spore... ;-) Absurdalne wydaje się odłożyć akcesoria pomagające w utrzymaniu Cię na wodzie. To jak podciąć gałąź na której siedzisz. 
Dalej, albo mu uwierzysz albo nie, jeżeli uwierzysz i zrobisz jak Ci mówił, Twoja wiara była prawdziwa, jeżeli powiesz że mu wierzysz ale nie zrobisz tego to Twoja wiara była nie wiele warta. Nie można wierzyć nie ufając. Góral zmarł koło domu bo nie uwierzył Bogu, ty nie nauczyłeś się pływać bo nie uwierzyłeś instruktorowi. Aż tak bardzo się nie różnicie :-)

Podobnie jest na przykład z sukcesem. Jeżeli od dziecka ktoś wbijał Ci do głowy że do niczego się nie nadajesz to w końcu mu w to uwierzysz. Kiedy wierzysz Ja to niczego nie osiągnę, ja się nie nadaje To absurdalne jest dla Ciebie jak ktoś Ci mówi Dasz radę!!! Logiczne wydaje Ci się nie spróbować (jak nie odciąć liny, nie wsiąść na rower czy nie popłynąć bez pomocy) Tyle że dalsze wydarzenia już znasz...


Oczywiście wierzyć nie znaczy być naiwnym, jak mówił Jezus : Po owocach ich poznacie .
Więc kiedy ja chcę w coś uwierzyć to pytam w kolejności: Boga, własnego serca, własnego umysłu, innych ludzi (także tych w opozycji do moich poglądów) Własnie w ostatnich dwóch badam owoce tego co ktoś chce mi przekazać, czy jest to wiarygodne czy kolejne biadulenie :-) Wówczas jestem pewniejszy. Kiedy już wierzę, to działam. W przeciwnym wypadku nie wierzę, logiczne prawda? 

To mnie najbardziej kręci w duchowości, prostota i matematyczna logika :-) mimo że jestem humanistą :-) 

Oczywiście nie jestem człowiekiem zawsze perfekcyjnej wiary, ostatnio zaufałem Bogu i analizując poprzednie lata zawsze wychodziłem na tym dobrze, możesz przeczytać tu Jak przestać się martwić i bać? 
Jakiś czas temu powiedziałem Bogu, ufam Tobie, wierzę że pokierujesz moje życie tak bym dokończył budowę domu. 
Czekam na pewien kontrakt, a moja wiara była taka że dzwoniłem raz w tygodniu by zbadać jak się posuwa sprawa :-) Jak dziecko które wierzy że dostanie prezent ale przeszukuje szafki by go odnaleźć :-) Ja nie wierzyłem, ja oczekiwałem z nieufnością. 
Módl się z wiarą a będzie Ci dane rozumiem tak: Proś, proś i jeszcze raz proś, działaj jeżeli możesz działać, jeżeli nie to czekaj. Przyjdzie czas że otrzymasz to czego pragniesz. 

Więc już później kiedy chciałem dzwonić i się dopytywać postanowiłem tego nie zrobić. Jest to sytuacja w której nie przyśpieszę niczego więc postanowiłem zaufać że sprawy potoczą się najlepszym torem :-) 

Ta modlitwa pomoże Ci wierzyć : 

Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, 
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Bez wiary jestem jak pyłek na wietrze, warto o nią dbać, miłego SB


piątek, 18 grudnia 2015

Czy bywasz dobrym księgowym?

Pixabay

2 minuty na refleksje, więc będzie krótko, chociaż raz ;-)

Hmmmy, tak sobie pomyślałem że od dość dawna lubię swoje towarzystwo, ale narcyz co? :-)Emotikon wink Tak czy siak, lubię kiedy nic się nie dzieje, tv wyłączone, radio też, nikt nic nie mówi i nie hałasuje. Ale nuda co?! Spokojnie, lubię tak od czasu do czasu.
Tak czy siak, po co? Po co to wszystko kiedy można robić tyle rzeczy? Owszem można, ale tylko w ciszy mam kontakt ze swoimi myślami, uczuciami i emocjami?
A po co? A jak działa firma w której księgowy nie sprawdza bilansu?
Miłego księgowania kochani :-)Emotikon smile SB

wtorek, 15 grudnia 2015

Co robić jak nic mi się nie chce robić?

Pixabay



Chyba każdego dopada taki stan, nic mi się nie chce, żeby mnie się tak chciało jak mnie się nie chce...
Założę się że miałeś tak przynajmniej raz w życiu, zakładam że znacznie częściej ale ok ;-)
Ostatnio dopadł mnie taki stan, nie chce mi się pisać!... O zgrozo, pomyślą niektórzy, O tak! pomyśli reszta ;-)

Cóż, piszę i póki co nie mam zamiaru przestać. Wracając do sedna, dopadło mnie, nie chce mi się, co teraz zrobić?

1. Zadaje sobie pytanie dlaczego mi się nie chce? 

Lecę sobie w głowie jak wygląda mój dzień, duuuużo pracy i obowiązków po pracy, więc ok, jest powód że mi się nie chce. Co z tym zrobić?

2. Cóż, czasami trzeba wszystko odłożyć, odstawić i choćby nie wiem co, nic nie zrobić, czasami gdzieś wyjść i pobyć samemu. W pierwszą wolną o dawna sobotę zapakowałem się w samochód, to znaczy ja i termos kawy, mówię do żony, wyjeżdżam i wrócę jak będę, proszę dzwonić tylko w nagłych wypadkach, zupełnie jak za dawnych lat... Trochę pojeździłem, pogapiłem się to tu to tam, zjadłem fast fooda na stacji paliw. Nic nadzwyczajnego, po kilku godzinach poczułem się lepiej. Lubie swoje towarzystwo i od czasu do czasu warto a może nawet trzeba, pobyć sam ze sobą.

Innym razem, pogapiłem się w youtuba, obejrzałem film, kino akcji z moim imiennikiem, znowu nic a jednak. Akumulatory naładowane. Czasami trzeba życie przerywać nic nie robieniem. Oczywiście super żeby nie zrobić z tego pasji, ale od czasu do czasu...

Więc wypocząłem, jest dobrze :-) ale znowu to samo, nic mi się nie chce!
Budzik, 5:00, aaa, jeszcze 20 minut... 5:20, aaaa jeszcze trochę, 5:40, aaaa... 20 minut później, jak mi się nie chce wstać...
No dobra facet, myślę sobie, co jest grane, dałem sobie trochę czasu, spędziłem go tak jak lubię i co z tego? No nic. Lecę w przeszłości i dochodzi do mnie że bywałem bardziej zajęty a mimo to sukcesywnie robiłem to co sobie nałożyłem, pisałem artykuły i dwie książki "między czasie"
Głównie o to mi chodzi, bo chcę dalej pisać a tu zonk. Wema niby jest, ale trzecia książka leży gdzieś w ponad połowie, artykuły się skończyły a mi się nie chce?

Co się dzieje? Cóż, jeżeli nie jestem przepracowany, jeżeli wypocząłem, jeżeli zrobiłem coś wyłącznie dla siebie i dalej mi się nie chce to cóż... jestem leń śmierdzący!!!
Warto zadać sobie taką serię pytań.
Co mam z tym zrobić? Po prostu zabrać się za robotę. Zmusić się na początku a po czasie przyjdzie samo.

Podobnie jak z zagłodzonym żołądkiem na przykład po chorobie. Nie chce mi się jeść, nie mam apetytu ale jeżeli kilka razy zmuszę się do jedzenia to apetyt wróci. Tak też jest z lenistwem, jeżeli nie chce mi się a wiem że to nie zmęczenie to należy się zmusić do działania by wrócić na stare tory.

Ale jak to się zmusić?! Przecież należy zawsze słuchać siebie, tego co się czuje! Mówię Ci nie!!! Nie można zawsze słuchać siebie i tego co się czuje. Kiedyś zawsze tak robiłem i nic dobrego z tego nie wychodziło... Ja, jak każdy człowiek na ziemi jesteśmy chyba jedną jedyną istotą żyjącą która zostawiona sama swoim zapędom i chęciom potrafi się uszkodzić... Chyba nie trzeba wyjaśniać do czego prowadzi ludzi totalna swoboda... Nie twierdze że potrzebuję pana z batem nad mną, ale od czasu do czasu muszę się tym "batem" zachęcić do działania...

Więc jeszcze raz, z lenistwa jeszcze nic dobrego nie wyszło! Co należy zrobić? Reset i do przodu!!!
Tak, dosłownie, reset! Tera gdzie je guzik do resetowania? Cóż różnie :-) Żeby siłą wyjść z pewnej strefy komfortu trzeba wstrząsu. Żeby przestać pić trzeba nie rzadko coś stracić. A to dom, rodzinę, pracę czy zdrowie. Oczywiście jeżeli nie chce Ci się dokończyć zaległych pomysłów lub obowiązków to nie musisz otrzeć się o śmierć żeby do tego wrócić ;-) Jednak idea jest ta sama.

Dzisiaj w większości wypadków udaje mi się zresetować umysł bez większego działania. To znaczy odwracam swoją uwagę w myślach i na ogół wystarcza. Nie znaczy to że "jak mnie się nie chce" nie pojawia się w mojej głowie, znaczy to że już nie determinuje mojego zachowania. Kiedyś jednak radziłem sobie inaczej. Być może i Tobie się przyda.

Spacer był dobrym pomysłem, przy okazji zaciskał więź rodzinną lub/i poprawiał zdrowie.
Kolejnym przykładem byłby bieg, chociaż w moim wypadku to za dużo powiedziane ;-) Kondycje mam jak wór kartofli wchodzący po schodach ;-) No może nie aż tak :-) Jednak słuchawki w uszy z dynamiczną muzyką i po 4km inne spojrzenie na świat :-D

Czasami wystarczy herbata, zrobienie coś dla siebie, bardzo pomagał mi prysznic. Symbolicznie oczyszczał ciało i umysł :-) Oczywiście nie znaczy to że kąpałem się wyłącznie jak mi się nie chciało czegoś robić! Nie! ;-)

Sposoby są różne, Twój reset może być jeszcze gdzie indziej. Idea jest zawsze taka sama, kiedy czujesz że osiadłeś na mieliźnie to nie czekaj na rozwój sytuacji. Zacytuje słowa pewnego zakonnika, Papier toaletowy ciągle się rozwija i rozwija a zawsze jest do dupy. Więc nie czekaj na przypływ bo nie wiadomo czy nastąpi. Jeżeli już odpocząłeś fizycznie i duchowo a nic nie robienie też jest fajne i czasami potrzebne, to siłą się zresetuj i dokończ to co chciałeś. Logiczne jest to że nawet małymi krokami dojdziesz tam gdzie chcesz.

Odpoczynek to nie lenistwo. Lenistwo nie jest przegraną! Ale z lenistwa nic dobrego jeszcze nie wyszło.

Miłego, SB

piątek, 11 grudnia 2015

Jak przeprosić? Jak wybaczyć? Czyli 2 tygodnie które odmienią Twoje życie!

Pixabay



Prędzej czy później przychodzi taki czas w życiu człowieka który chce się rozwijać w którym ma do wykonania dwa zadania. Bez nich stanie w miejscu i już! Nie ominie ich i nie przeskoczy, jeżeli czujesz że jesteś w tym właśnie punkcie to nic tylko, złap byka za rogi! :-)

No to lecimy, dwa najbliższe tygodnie mogą odmienić Twoje życie nie do poznania. Jeden warunek, czas się za to zabrać. Na przestrzeni ostatnich 6-ciu lat wywróciłem swój światopogląd do góry nogami wiele razy. Przeprosić i wybaczyć to jedne z trudniejszych wyzwań jakie mnie spotkały, a trochę ich miałem... Czy warto? Powiem tak, jeżeli myślisz o lepszym życiu to trzeba! Poniżej, kosmetycznie zmienione ćwiczenia z Kursu Realizacji Marzeń.

JAK PRZEPROSIĆ?

Jeden z trudniejszych i jednocześnie niezwykle uwalniających tygodni. Przeprosić ludzi jest niezwykle ważne. Jeżeli kiedykolwiek, kogokolwiek świadomie lub nie, skrzywdziłeś, przyszedł teraz czas na przeprosiny. Kiedy kogoś przepraszasz, przepraszasz również siebie. Uwalniasz się od poczucia winy i nawet jeżeli Twoje przeprosiny nie zostaną przyjęte, bo uwierz mi i tak może być, poczujesz się mimo wszystko lepiej.
Koleje ćwiczenia przygotują cię do tego wyzwania.
Pierwszego dnia wyobraź sobie sytuację że za kilka tygodni ziemię spotka jakaś katastrofa. Spadnie meteor czy coś. Wyobraź sobie jak byś się czół. O czym byś myślał, czego byś żałował. Pamiętaj że to ostatnia szansa na cokolwiek. Zastanów się z kim byś chciał porozmawiać, zrób listę osób które mogłeś w jakikolwiek sposób skrzywdzić, spisz spontanicznie tych którzy teraz przyjdą Ci do głowy.

Drugiego dnia napisz na kartce kogo i za co przepraszasz z dopiskiem Ja (Twoje imię) przepraszam Cię (imię tej osoby) za ...
Nie neguj, nie zastanawiaj się czy słusznie lub nie słusznie działałeś.
Nie handluj przeprosinami, "ja go nie przeproszę bo on mnie takie coś zrobił Emotikon tongue"
Ujrzyj siebie w prawdzie. 
Prawdą jest że Ty chcesz się rozliczyć, oczywiście może być również prawdą że Cię ta osoba skrzywdziła, uwierz mi że w przyszłym tygodniu przyjdzie czas na to.
Słuchaj intuicji, idź za głosem serca i pisz. Pisz na kartce spontanicznie. Wszystko co Ci przyjdzie do głowy, bo najwyraźniej jest to dla Ciebie ważne.
Pisz wszystko co Ci przychodzi.
Wiem jakie to są strome schody, ale nie da się ich ominąć. To co czujesz to się nazywa wyjście ze strefy komfortu. Ten to zadanie oddziela teoretyków którzy mówią że chcą coś zmienić od tych którzy zmieniają. To jest różnica między astronomem a astronautą.

Trzeciego dnia skontaktuj się z tym na głos, zorganizuj sobie miejsce i czas by być chwilę samemu, możesz mówić do czegoś, drzewa, maskotki, krzesła czy kierownicy samochodu. Mówienie na głos oswoi Cię z tym (tak się trenuje przed wystąpieniem publicznym) . W ten sposób przeproś jedną osobę, tę najważniejszą.
Kartki z Twoimi przeprosinami możesz zniszczyć i wyrzucić jeżeli będziesz czuć się bezpieczniej, ale pamiętaj o tym co tam było by do tych przeprosin wrócić.
Następnie trzeba by pójść dalej. Do końca tygodnia przeproś dwie, trzy osoby w kolejności od najważniejszej według Ciebie. Resztę, postaraj się przeprosić w ciągu jednego roku, ale z doświadczenia wiem że im szybciej tym lepiej.
Tu również słuchaj intuicji. Jeżeli dana osoba już nie żyje, wybierz się na miejsce pochówku, lub w inne miejsce które według ciebie jest odpowiednie.
Idź, zapal świeczkę, połóż kwiat i przeroś ją tam. Jeżeli kogoś zraniłeś i ta osoba o tym nie wie, zastanów się czy jest to odpowiedni moment. Jeżeli na przykład zdradziłeś/aś męża czy żonę a teraz wam się układa, to może odpuść sobie ten temat teraz. Jeżeli będziecie gotowi, nie będziecie uwarunkowani w żaden sposób, będziecie kochać się naprawdę bez interesownie, możecie do tego wrócić. Ale jeżeli czujesz że nie jesteście gotowi, daruj sobie. Ucz się na błędach, nie mniej poczucia winy, przeproś siebie a partnera/partnerkę, przeproś za coś innego.
Mniej na uwadze że czasami przeprosiny mogą być świetnym interesem. Możesz na przykład dopompować swoje ego. Ja jestem uczciwy bo przeprosiłem, tak w porządku ale jakim kosztem? Nie rań ponownie, przepraszając.
Może być tak że kiedy przepraszasz, ktoś postanowi to wykorzystać. Ktoś może czuć przewagę nad skruszałym Tobą i najzwyczajniej w świecie może chcieć zrobić z Ciebie użytek.
Przepraszaj tylko za krzywdy jakich dokonałeś a nie za to że się urodziłeś! Nie musisz oddawać majątku, to oczywiste! Nie oczekuj wielkich oklasków, fakt że przepraszasz, ludzi i siebie jest wystarczająco wielki, a świadomość że uwalniasz się w ten sposób od poczucia winy jest najwyższą nagrodą!
Nie reżyseruj spotkań i przeprosin, działaj szczerze z potrzeby serca, poć się, jąkaj i bój, niczego nie wstrzymuj ani łez, ani śmiechu. Powiedz o tym co teraz czujesz. Sam miałem sobie wymyślone jak będą wyglądały moje przeprosiny, ale kiedy do nich doszło to cały plan się wysypał. Emocje były tak silne że nie wyszło "ładnie" ale za to prawdziwie.
Działaj tak abyś miał pewność że zrobiłeś wszystko co mogłeś zrobić. Szczere przeprosiny to wszystko co możesz zrobić.
Przeprosiny wprost są najlepsze ale możesz też napisać list, nie sms lub email a list. W liście jest łatwiej też dlatego że nie ma konfrontacji. Więc lepsze takie przeprosiny niż żadne.


JAK WYBACZYĆ?

Tak czasami sobie myślę że wybaczyć jest trudniej niż przeprosić. W przeprosinach jest interes więc mogą one przyjść łatwiej. Ale wybaczyć to tak jak anulować dług. Kiedy anulujesz komuś dług, tracisz nad nim władzę, tracisz poczucie wyższości! Jest to jednak niezwykle ważny element w rozwoju duchowym i osobistym, element który trzeba przejść by pójść dalej. Nie ma drogi na skróty lub w okół.
Pierwszego dnia ponownie uświadom sobie że nie znasz ani dnia ani godziny, w której Twoja obecna opowieść na Ziemi dobiegnie końca. Pomyśl o tym co i komu byś chciał powiedzieć czy co ważniejsze w tym tygodniu, odpuścić im.
W pierwszej kolejności wybacz sobie! Nie możesz komuś wybaczyć jeżeli nie wybaczysz sobie! Sądzę że sporo już wybaczyłeś sobie w poprzednim tygodniu. Kiedy szczerze przeprosiłeś, oddałeś sobie wolność. Więc w dalszej kolejności, przypomnij sobie poprzednią kartkę a teraz napisz podobnie z tym że dopisuj
Ja (twoje imię) wybaczam sobie (co)...
Posłuchaj, zachowałeś się tak jak zachowałeś, zakładam że nie masz maszyny czasu by zrobić coś inaczej, by się cofnąć i to naprawić. Gdybyś miał coś zrobić inaczej zrobiłbyś to! Dzisiaj o tym wiesz bo się rozwinąłeś. Poczucie winy można wykorzystać jako dowód na rozwój. Teraz nie jest Ci ono potrzebne. Wybacz sobie swoje "nie doskonałości". Masz wszystko co musisz mieć.
To że ktoś (ludzie) lub coś (reklamy) mówią Ci że jesteś niekompletny to nie fakt, to tylko ich opinia! Ludzie w tym Ty i Ja, nie jesteście z natury źli! Jak zrobiłeś coś nie tak to nie wiedziałeś o tym. Ludzi którzy z pełną świadomością krzywdzą jest nie wielu. Nie znaczy to że masz sobie pobłażać! Znaczy to że masz sobie wybaczyć!
Na logikę, jeżeli masz w sobie poczucie krzywdy za coś co się wydarzyło jakiś czas temu. Chciałbyś o tym zapomnieć i ale nie uwalniasz siebie i kogoś przez lata. To tak jak by przeżywać tą sytuację na nowo przez resztę życia.
Poczucie krzywdy to tkwienie w tym samym łajnie mimo że w okół rosną kwiaty! To piekło na własne życzenie! Bywają sytuację trudne, bardzo trudne, ale pamiętaj że tylko poprzez przeproszenie i wybaczenie możesz się od nich uwolnić.
Nie ważne czy ktoś Cię przeprosił, odpuść sobie! Miałaś trudne dzieciństwo? Zapewne twoi rodzice lub opiekunowie nie mieli lżej, przelewali swój smutek na Ciebie! Jeżeli twoi rodzice byli bici jako małe dzieci, to bardzo możliwe że i na tobie dokonali takiej przemocy. Uważali że to normalne metody wychowania!
Pamiętaj że nie jesteśmy źli z natury, mamy tendencje do błądzenia ale nie jesteśmy źli z natury!. Ciemność to przed wszystkim brak światła. Wybacz sobie i innym. Poczujesz ogromną ulgę! Tak naprawdę poczucie winy i poczucie krzywdy, to te same ale skrajnie położona uczucia.
Pamiętaj że poczucia winy nie da się zakopać gdzieś głęboko, ono i tak wyjdzie! Wybaczyć sobie i komuś to po pierwsze uczyć się na błędach, więc ich nie popełniać, po drugie wybaczyć nie znaczy zapomnieć!!! Tak nie ma i dobrze!!! Wybaczyć to nie potarzać w myślach i na głos. Powodzenia

Drugiego i trzeciego dnia nie będzie za wiele czytania, będzie natomiast praca Emotikon smileWiem że możesz chcieć machnąć na to ręką, że to nie istotne itd. Powiem Ci jednak w prost, bez działania nie ma nic. Jeżeli chcesz nauczyć się pływać bez zamoczenia tyłka w wodzie to trzymam za Ciebie kciuki Emotikon winkJeżeli nie boisz się wejść do wody to zapraszam dalej :
Drugiego i trzeciego dnia napisz następujące ćwiczenie:
Ja (twoje imię) wybaczam sobie (co).
Ja (twoje imię) oddaje sobie wolność właśnie teraz, nie jutro czy za jakiś czas, wybaczam i żyję od nowa od teraz!
Ja (twoje imię) nie chcę już przeżywać tego (czego)... cały czas na nowo.
Ja (twoje imię) życzę sobie wszystkiego dobrego (wpisz co)
Jeżeli jesteś chrześcijaninem możesz udać się do spowiednika. Co?!?! Tak, właśnie piszę Emotikon smile Po tym ćwiczeniu, możesz poszukać odpowiedniego dla siebie spowiednika i wyspowiadać się z całego życia. Jest to moje doświadczenie które wiele mi dało. Pomiń ludzki czynnik, pomiń umysłową logikę że rozmawiasz z człowiekiem, pomiń fakt że być może Twój spowiednik ma lepsze auto od Twojego. Nie twierdzę że masz być ślepy na pewne rzeczy, jednak zostaw ocenę na teraz i idź. Pamiętaj że nasze słabości nie są naszym przekleństwem. Nie znaczy to że można olać rozwój, ale oznacza to koniec z jakimikolwiek wyrzutami sumienia !!! Poszukaj spowiednika odpowiedniego dla siebie, łagodnego i mądrego. Oczywiście nie musisz ale mi to dało dużo :-)

Czwartego i piątego dnia napisz to ćwiczenie.
Ja (twoje imię) wybaczam Tobie (imię), (co)
Ja (twoje imię) oddaję Tobie (imię) wolność właśnie teraz
Ja (twoje imię) życzę Tobie (imię) wszystkiego dobrego (wpisz co)
Wiem że to nie łatwe, ale też wiem że konieczne na tej drodze. Warunek aby zadziałało to szczerość. Nie mogą to być puste słowa z umysłu.
Aby to zadziałało, musisz być szczery! Reszta analogicznie jak w przeprosinach.
Możesz wyrzucić te kartki.

No i już prawie koniec Twojej wyczerpującej wycieczki, jeżeli podjąłeś ją na poważnie, jestem przekonany że Twoje życie wygląda inaczej niż przed dwoma tygodniami...
Szóstego i siódmego dnia wybacz wprost jednej, dwóm osobom które tego potrzebują, (reszta w najbliższym czasie), na cmentarzu, w pracy lub w domu.
Może być tak że ktoś nawet nie wie że Cię zranił, może być tak że ktoś się poczuje gorszy od Ciebie i Cię zaatakuje. Mniej to wszystko na uwadze, dobrze jest podczas rozmowy przeprosić "za" i wybaczyć "za". Wtedy będziecie kwita i ten ktoś Cię prawdopodobnie nie za atakuje.
Być może już do wybaczenia doszło podczas Twoich przeprosin. Te dwa elementy zawsze się ze sobą mieszają. W tym tygodniu szczerze wybacz!

SB
E
Emotikon win.

wtorek, 1 grudnia 2015

Zaangażuj się!


Pixabay


W sumie odkąd pamiętam mam słabość do gadżetów elektronicznych. Wiem że większość z nich to półki na kurz to jednak, jako tako jestem w temacie ;-)
Słuchałem wywiadu w którym był między innymi Wojciech Mann a sama rozmowa dotyczyła płyt winylowych. Faktem jest że od 2010 roku przeżywają one renesans i to nie mały, sprzedaż gramofonów wzrosła, wielu nowych wykonawców również wydaje swoje nowe albumy na czarnej płycie. Wielu mówi że ma ona swój czar i inny lepszy dźwięk. Jednak mnie najbardziej ruszyła wypowiedź pana Wojciecha który stwierdził jednoznacznie że taka płyta bardziej angażuje słuchacza.

Hmmm, no i fakt myślę sobie:
Trzeba wstać, wyjąć kartonowe pudełko z półki, wysunąć płytę i położyć na gramofonie. Włączyć go i nastawić ramie opuszczając igłę na małą czarną ;-) Prawdziwa celebracja która wymusza na słuchaczu odrobinę wysiłku. Jedno jest pewne, dzięki temu "trudowi" samo słuchanie muzyki wchodzi na inny wymiar.

A dziś? Radio internetowe, lub mp3, wszystko szybko i wygodnie, ale czy nadal tak fajnie?
Nie, absolutnie nie! Przeleci maksymalnie kilka utworów i już myśli są gdzie indziej :-|

 I nie mówię tego bo jestem sentymentalny. Mam smartfon z którego nie zrezygnuję, bynajmniej na razie. Ułatwia mi on życie (czasem utrudnia ale ogólnie jest ok) Lubię elektronikę, ale mam pełną świadomość że to co przychodzi z trudem szanuje się bardziej. Inaczej wydaje się pieniądze które skądś "spadły". Wiesz, łatwo przyszło, łatwo poszło, inaczej wydaje się ciężko zrobioną zawsze małą ;-) pensje.

Jestem z pokolenia w którym słuchało się listy Hop-Bęc w radiu. Pieszo szło się do sklepu kilka kilometrów by kupić kasetę, chromową 60-siątkę ;-) By potem z niecierpliwością czekać do momentu kiedy zacznie się lista. Wduszenie guzika REC było przeżyciem :-)

Miałem kilka aut, niedawno nabyło mi się młode auto z niezłym wyposażeniem a mimo to ze ciepłem w serduchu wspominam malucha, Fiata 126p po dachowaniu (miałem dwa razy). Przy zamykaniu drzwi szyba wpadała do środka a zimą trzeba było mieć otwarte okna bo wszystko parowało ;-)

Kobieta największe zainteresowanie w mężczyźnie budzi wtedy kiedy na którejś już randce powie NIE!!! ;-) Wtedy to dopiero mężczyzna się angażuje, podkreślam, mężczyzna a nie kwit na węgiel.

Nawet woda latem nagrzewa się wolniej niż piach ale też znacznie wolniej stygnie, kto kąpał się w nocy w jeziorze lub morzu wie o czym mówię.

Do czego zmierzam? Otóż dwie sprawy, to co wymaga czasu i potu na czole jest bardziej interesujące, tak już jest i chyba nikt nie zaprzeczy. Druga kwestia to fakt że życie, prawdziwe życie zaczyna się tam, gdzie kończy się strefa komfortu. Dowód? Ależ proszę bardzo:

Łatwiej wysłać sms czy email niż napisać prawdziwy list, chyba nawet nie muszę wymieniać dlaczego i jak bardzo jest łatwiej.
Alllleeee lepiej dostać sms lub email czy list, list z wyznaniem miłości...
Jeszcze jak sms to pół biedy, ale wysłać wyznanie emaliem które trafi z setką spamu pomiędzy to jak oświadczyć się w miejskiej wc... Chyba też nikt nie zaprzeczy...

Wiiiięęęęc, idą święta, wysil się, podnieś swoje cztery litery i kup kartkę, napisz trzy słowa i wyślij ją. Nie mówię do wszystkich 15 000 znajomych z facebooka, ale przynajmniej do najbliższych, chociaż do jednej najbliższej Ci osoby. Zaangażuj się przy najbliższych świętach, zaangażuj się w życie bo dla takich chwil warto żyć!!! Za dużo wirtualnych ludzi w wirtualnym świecie :-) Jak co to wyślij do mnie kartkę ;-)

Miłego, Sylwek