środa, 3 maja 2017

Jak nie pić i żyć szczęśliwie, czyli 8 rad na 8 lat trzeźwienia






Więc tak, po pierwsze to nie będzie osiem rad. Mimo że radzenie innym jak mają żyć wychodzi mi nieźle... Staram się tego unikać gdyyyżżż wiem że nie lubimy słuchać od innych co mamy robić...
a może tylko ja tak mam ;-)
Będzie to bardziej osiem świadectw, map, drogowskazów. Osiem rad po prostu brzmi najlepiej w tytule, to wszystko :-)

Skupię się na cechach które warto mieć lub warto je w sobie wypracować. Warto a może nawet trzeba by mieć radość z życia w abstynencji a nie bombę w dupie. Zawsze podkreślam że nie pić to dużo ale to dopiero początek. To że ktoś oddycha nie znaczy że żyje! No niby suchym chlebem człowiek też się naje ale my mierzymy wyżej.

Cechy te często wynikają jedne z drugich i nie są jakieś nie osiągalne dla większości z nas. 
Zachęcam Cię do dalszej lektury nie tylko po to by nie pić, nie tylko po to by mieć z tego radochę ale też po to by żyć pełną gębą. Bo jak mogę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, stosowanie tego w życiu na szerszą skalę daje pewny sukces. 

Oczywiście są to rzeczy które z mniejszym lub większym zaangażowaniem stosuję w życiu i w moim odczuciu działają :-)

1.Otwartość 

Rzecz od której warto chyba zacząć no bo jak inaczej. Faktem jest że jeżeli czytasz ten tekst Twoje życie nie jest idealne. Albo jest totalną katastrofą, albo nie jest źle ale czegoś Ci brakuje. 
Otwartość to pierwszy krok do tego by żyć inaczej. Logiczne jest to że musiałem dopuścić do mózgownicy to że można żyć inaczej a moje dotychczasowe kroki nie były zbyt dobre.

Otwartość na to że jest też inny świat od tego który znam jest bardzo ważna. No niby jak mam nauczyć się czegoś nowego nie otwierając się na nieznane. Oczywiście nie znaczy to że mam przyjąć każdy syf jaki daje świat! Ale jeżeli jest mi źle to może warto po prostu spojrzeć ciut za horyzont?

Przeciwieństwem otwartości jest ignorancja. Dla przykładu: Masz problem z alkoholem, jeżeli jesteś otwarty to patrzysz w kierunku ludzi trzeźwiejących, AA, terapii itd. Jeżeli jesteś ignorantem mówisz, do czubków nie pójdę, nie zrobią ze mnie wariata, tam same staruchy i nudziarze.

Masz problem z pracą w której jesteś wykorzystywany, będąc otwartym zwyczajnie poszukasz nowych ofert, takich które dodatkowo mają przyszłość. Będąc ignorantem powiesz, a gdzie ja pójdę, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma (to akurat trochę prawda) wszędzie jest tak samo itd.

Otwórz oczy, otwórz umysł, otwórz serce. Czasami trzeba chociaż odrobinę podnieść pokrywę studni i wystawić głowę z kanału żeby dostrzec jak żyją na powierzchni. Chodzi o to że czegokolwiek Ci w życiu brakuje a mają to inni ludzie to i ty możesz to osiągnąć! Nie różnisz się tak bardzo od innych, my się różnimy od siebie fizycznie i duchowo ale tylko powierzchownie, głębiej jesteśmy tacy sami. Po prostu albo coś robisz źle albo częściej nie robisz czegoś w ogóle.
Tak wiem że u sąsiada trawa jest bardziej zielona i jest to odpowiednie myślenie ale czasami Twój lęk i lenistwo Ci to podpowiada. Po prostu się otwórz.

2.Pokora

Pokora wynika z otwartości a otwartość z pokory. Mając jedną z tych cech drugą masz w pakiecie za darmo ;-)
Pokora to nie uległość jak krzyczą właśnie ignoranci. Pokora to umiejętność widzenia siebie w prawdzie i wiecie co? My nie lubimy prawdy mimo że jej na okrągło szukamy.

Potrzeba szukania prawdy jest zapisanym w nas zdaniem Boga "Wróć do domu córko, wróć do domu synu"
Nie skupiałbym się na wiadomościach w tv bo nie wierzę w żadne wolne media prócz nielicznych w internecie, ale rozejrzyj się w okół siebie, począwszy od własnej rodziny, sąsiadów, mieście, kraju i wreszcie świecie. Jak myślisz? Czy wszystko jest ok? No właśnie, sporo by się dało naprawić, zmienić.

Jak coś jest do naprawienia to znaczy że ktoś spieprzył. Paradoks goni paradoks. Ludzie na świecie umierają z głodu a tzw. cywilizacja zachodnia wywala jedzenie do śmieci (nas, Polaków to też dotyczy)
Faszerujemy jedzenie chemią by produkować go więcej mając u nas nadmiar żywności!

Tak, tu jeszcze łatwo nam pokazać błędy i to co można naprawić. Gorzej jak wracamy do siebie.
Jak z jedzeniem u Ciebie? Nie wywalasz go do śmietnika? A święta i inne uroczystości? No właśnie, jest różnie co? Prawda stara jak świat ale zawsze obowiązująca: Chcesz zmienić świat? Zacznij od siebie.

Może nie pijesz jak każdy, może nie kontrolujesz picia i sam sobie nie poradzisz w odstawieniu alkoholu?
Przyjmiesz tą prawdę o sobie?

Może nie twoja żona czy mąż odpowiada za rozwód a ty również?
Może to nie szef jest skąpcem a ty jesteś leniwy i roszczeniowy?
Może nie wina rządu a twoich decyzji sprawiła to gdzie jesteś?

No jak? Przyjmiesz taką prawdę o sobie? Przyjmiesz to że czasami możesz się mylić, że może całe dotychczasowe życie się myliłeś? Nie można iść w drugą stronę czyli obwinianie się za wszystko, ktoś kto nie potrafi wymienić własnych pozytywnych cech jest albo zakompleksiony albo fałszywie skromy.

Tak jak pokora jest cechą ludzi otwartych tak pycha jest cechą ignorantów. Jak mawiał mój idol którego w beznadziejny sposób próbuję naśladować
"Prawda Cię wyzwoli" *
* ale najpierw wkurzy, załamie i okopie.

Nie lubimy słuchać prawdy o sobie, ja, ty i 99% ludzi na ziemi. Niestety jak można coś zmienić nie ucząc się chociaż na własnych błędach. Przecież to logiczne że głowa nie przestanie cię boleć dopóki będziesz walił ją w mur!

3.Szczerość

Z pokory z automatu przechodzimy do szczerości. Znowu jedno wynika z drugiego. Mam tu na myśli dwa oblicza szczerości. Pierwsze to prawdomówność. Posłuchaj, czynny alkoholik kłamie nawet jak mówi dzień dobry! 
Może czasami nawet o tym nie wie ale jego obietnice są tak prawdopodobne jak obietnice większości polityków przed wyborami! Czynny alkoholik i prawdomówność pasują do siebie jak białe skarpety i sandały...

Jak chcesz przestać pić to wywalasz kłamstwa. Oczywiście nie wszystko i wszystkim ale przynajmniej jedna osoba powinna dowiedzieć się o twojej przeszłości i największych problemach z którymi się teraz zmagasz. Po pierwsze zrzucisz ciężar własnego badziewia (nie odpowiedzialność a ciężar) po drugie każde kłamstewko oznacza kłopoty. Napięcia będą rosnąć i rosnąć aż w końcu Cię obalą. 

Tzw. kraje rozwinięte, w tym również my, na folderach wyglądamy cudownie. Wszystko jest niemal idealne, ale to jedno wielkie kłamstwo! To właśnie w bogatych i rozwiniętych krajach jest najwięcej samobójstw, uzależnień, depresji i innego syfu. Uwielbiamy sobie kadzić, mlaskać i klepać po pleckach ale jak pokazują statystyki to droga do totalnego bagna! Nazywajmy rzeczy po imieniu! Kiedy trzeba pochwalić to tak robić kiedy skrytykować to również.

Na kłamstwie niczego się nie zbuduje! To jak wybudować wielki wieżowiec stosując gdzie nie gdzie pustaki z ciasta drożdżowego. Niby to słodkie ale kwestią czasu jest katastrofa!
Kłamstwo w sobie jest jak sabotażysta na okręcie. Nie ważne jaki ma się pancerz i obronę, sabotażysta zatopi okręt od środka.

Prawdomówność wobec siebie to po prostu szczerość. Zadawaj sobie pytania po co i dlaczego tego pragnę, tak chcę zrobić, lub tak zrobiłem i postąpiłem. Rób sobie co wieczór taki rachunek sumienia. Dzięki szczerości wobec siebie będziesz umiał uczyć się na błędach nie tylko cudzych a co ważniejsze własnych. Będziesz umiał prosić o pomoc kiedy będzie potrzeba.

Analizuj jak najwięcej, zbieraj o sobie informacje by wiedzieć o sobie tyle ile się da! Myślisz że znasz siebie? To odpowiedz sobie na pytani dlaczego ostatni ktoś cie tak bardzo zirytował, lub dlaczego tak bardzo tego pragniesz? Dlaczego tak postąpiłeś? Nie używaj skrótów myślowych typu "Wszyscy tak robią, To normalne, Bo tak mam, Niby jak inaczej" itd.
W rozwoju osobistym i duchowym nie ma drogi na skróty, nie możesz zostawić w sobie kłamcy.
To że nie wszystko zaraz zmienisz jest pewne! To że może nigdy nie zmienisz każdego badziewia w sobie jest wysoce prawdopodobne ale bądź ze sobą szczery!

4.Radykalizm

Pierwsze trzy punkty są wstępem do czwartego. To taka teoria, zbieranie danych. Punkt czwarty to praktyka.

Powiem Ci paskudną prawdę o sobie i tobie. Zapomnij o wszystkich wyobrażeniach na własny temat z poprzedzającym słowem "gdyby".

Gdybym nie miał budowy na karku, wydałbym trzecią książkę i prowadził warsztaty. Gdybym nie był tak zajęty byłbym bardziej cierpliwy, gdybym tylko się wziął a nie mogę bo... byłbym wspaniałym facetem. Wiesz co? To wszystko gówno prawda! 
Ja jestem taki jaki jestem, ty jesteś taki jaki jesteś i nie ma żadnych gdyby! 
Chcesz być inny? To działaj a nie mów o działaniu!


Tak, ważne aby znać własne możliwości. Wiem gdzie byłem osiem lat temu i wiem gdzie jestem teraz. Wiem że stać mnie na wiele, nawet na bardzo wiele, pod jednym warunkiem. Sam muszę tego bardzo chcieć!
Żeby w życiu coś się zmieniło trzeba działać. Nie nauczysz się pływać z poradnika nie mocząc dupska w wodzie, logiczne prawda? 

Więc jeżeli zacząłeś działać a nie masz efektów to albo uczysz się nie odpowiednich rzeczy od nie odpowiednich ludzi albo kadzisz sobie, klepiesz się po pleckach i tłumaczysz że gdyby to czy tamto było inne to byś był trzeźwy, szczęśliwy, majętny, nie uwikłany w jakieś syfy itd.
To jest coś co sprawia mi najwięcej trudności ale jest najskuteczniejszym narzędziem! Jak nauczycielka matmy, kosa uczy najlepiej ;-) 

Znowu odwołam się do Jezusa: "Jeżeli ręka jest dla Ciebie powodem do grzechu odetnij ją" Oczywiście jeżeli masturbacja, kradzież czy inne rękodzielnicze sprawki sprawiają Ci kłopoty to nie masz odrąbać sobie łapy! To prostackie myślenie! Chodzi o to by naprawdę wywrócić własne życie do góry nagami! By być gotowym na odcięcie nawyków i sytuacji które pchają Cię w syf.

Kiedy przestałem pić nie zastanawiałem się nad zaleceniami terapeutycznymi, czy są dobre czy złe. Wiedziałem że muszą być dobre bo inni na nich wytrzeźwieli (patrz pkt. pierwszy "Otwartość)
To samo było z papierosami które rzuciłem za trzecim razem głównie dlatego że wziąłem się za to na 120%.
Budowa domu i wszystko co osiągnąłem jest dziełem dwóch spraw, łaski Bożej i mojego radykalnego działania no i kolejnych dwóch, 10% wiedzy i 90% zmuszania żeby mi się chciało. Później to już samo idzie ;-)

Oczywiście nie wszędzie jestem radykalny! Tam gdzie byłem czy jestem zadziały się cuda! Tam gdzie się tłumaczę (nawet w bardzo racjonalny sposób), tam gdzie jestem pyszny, tam gdzie jestem ignorantem (patrz pkt wyżej) nic się nie zmieniło!

Dlatego nie używaj zwrotu "gdyby"! Na potrzeby zbudowania własnej wartości i wyłącznie w oparciu o Twoje konkretne wypunktowane osiągnięcia tak! Ale nie kadź sobie jaki byś nie był, jaka byś nie była gdyby tylko on, ona czy ta sytuacja była inna.
Niektórzy DDA mają tendencję do użalania się nad sobą. "Gdybym miał inne dzieciństwo ty byłbym kimś zupełnie innym" Tak to prawda! Ale zjechane dzieciństwo Cię nie usprawiedliwia na całe życie! Ono od Ciebie wymaga zmian!

Nie wiem czy będę kiedykolwiek radykalny w każdym własnym celu ale wiem że to podstawowa cecha w ich osiąganiu! Na koniec jeszcze mały przykład do zobrazowania sprawy.

Odchudzanie, zaczynasz pełną pompą, masz dietę, masz smart opaskę, masz nowe lśniące buty, masz zapał. Pierwszy miesiąc super, drugi też, trzeci jest dobrze. Czwarty miesiąc... Gdybym nie miał tyle obowiązków na pewno bym ćwiczył dalej...
Tak częściowo to prawda bo w życiu każdego człowieka rzeczy ważne i ważniejsze się zmieniają. Dla mnie wygląd jest istotny ale utrzymanie rodziny jest ważniejsze! Tyle tylko czy to nie jest tłumaczenie mojego lenistwa? No właśnie pkt. Szczerość

Wiele rzeczy można ze sobą łączyć, świadomie wybieraj to co dla Ciebie ważne a co nie, bo może do ćwiczeń nie motywuje Cię zdrowie a fit figura koleżanki z pracy i własne kompleksy... (pkt.szczerość)

Ważne, nie można mylić radykalizmu z fanatyzmem. Prawdopodobieństwo że staniesz się fanatykiem chcąc być radykalnym jest niemal pewne! Ale spokojnie, przy odrobinie szczerości i pokory dość szybko się z orientujesz. Jako ludzie mamy tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność. Pisałem o tym w pierwszej książce, żeby wyznaczyć własny środek najczęściej trzeba sięgnąć obu krańców. Dość oczywiste prawda :-) Aby nie wpaść w fanatyzm pamiętaj że inni mogą żyć inaczej, nawet jeżeli się mylą. Rzeczą trudną ale obowiązkową jest nie mówić innym jak mają żyć a żyć tak by Cię pytali co robisz że tak masz.

W radykalnej postawie pomaga kolejna cecha, a właściwie świadomość pewnych faktów :-)

5.Cierpliwość

Cierpliwość widzę w dwóch przypadkach. Cierpliwość krótkodystansowa i długodystansowa. Nie są to fachowe określenia ale już wyjaśniam. Pierwsza cierpliwość to taka by nie wybuchać, nie zapalać się przy pierwszej okazji. U mnie z tym kiepsko. Znaczy bywa że trudno mnie wyprowadzić z równowagi ale na ogół mam dość krótki lont. Kiedy mam przegięty program HALT, kiedy na patrzę się na coś czego nie mogę mieć, kiedy żyje w dużym pośpiechu moja cierpliwość do anielskich nie należy.

Druga cierpliwość to taka na lata. Jakiś czas temu kiedy miałem warsztat dla młodzieży mówiłem o cierpliwości. Poprosiłem ich by narysowali sad. Wszystkie sady miały jedną cechę, owoce. No logiczne nie? W końcu sad to owoce! Tak, ale owoce są raz w roku i to po latach oczekiwań (tak wiem że są inne drzewka owocowe ale nie o tym)

Chodzi o to że aby mieć owoce trzeba przygotować podłoże, zainwestować w drzewka, dużo pracować, pielęgnować, na 100% liczyć się ze stratami może nie dużymi ale jednak stratami. Jeszcze więcej pracy i najważniejsze. Duuuużo czasu.

Świat nas przyzwyczaił do szybkości (jeden z wielu absurdów) danie w pięć minut, miloner w miesiąc, szybkie numerki i chwilówki. Można by wymieniać i wymieniać, najgorsze jest to że większość z nas uwierzyła w to że można wszystko szybko. Otóż nie, zmiany zawsze wymagają czasu. Zmiany wewnętrzne wymagają bardzo dużo czasu. Minęło osiem lat od mojego wyjścia z dna, osiem lat! Biorąc pod uwagę to gdzie byłem a gdzie jestem to i tak mało, ale mimo wszystko to osiem lat! Wyobraź sobie jakieś własne marzenie, czy jesteś w stanie poświęcić lata i tak nie mając pewności czy się ziści? Na ogół mówimy sobie, jestem za stary na zmiany, gdybym był w innej sytuacji to może, nie, to nie dla mnie. Wiesz co? Kilka punktów wyżej było coś na ten temat.

Jestem ze sobą szczery i wiem że większość rzeczy których nie osiągnąłem są wynikiem mojego lenistwa i braku cierpliwości.

Alkoholik kiedy przestaje pić ma tendencję do nadrabiania zaległości, też tak miałem. Chcemy w dobrej wierze dużo i szybko wszystkim wynagrodzić. Powstaje ryzyko że będziesz oczekiwał braw. Posłuchaj, to że nie wracasz na autopilocie do domu jest super, ale pomnik Ci się za to nie należy!

Wracając do tematu, mamy takie powiedzenie "Daj czas czasowi" by odbudować relacje trzeba czasu, dużo czasu. Pijesz bo masz jakieś deficyty, by je wypełnić czymś pożytecznym potrzeba czasu, dużo czasu. Chcesz własnej działalności, chcesz dobrze płatnej pracy, chcesz tytuł naukowy, chcesz fajny solon w domu lub bloku? Ok, ale pamiętaj że trzeba na to dużo pracy i bardzo dużo czasu. Trzeba być też gotowym na pewne poświęcenia, coś za coś, zależy co wybierzesz.

"Nie rezygnuj z celów które wymagają dużej ilości czasu, czas i tak upłynie" Nie pamiętam kto to powiedział i najpewniej przekręciłem tekst ale idea jest wyraźna. Często to sobie powtarzałem i powtarzam. Pomyśl gdzie byłeś lat temu, gdzie jesteś a gdzie możesz być za lat ileś? Co masz do stracenia? Czas? Przecież on i tak płynie!

Dom to tysiące cegieł, rok to 52 tygodnie, milion to też pojedyncze złotówki. Nie śpiesz się, bo nawet małą łyżką napełnisz wiaderko. Dlatego nigdy się nie poddawaj!

6. Pasja. Dystans do siebie i świata 

Ten punkt to coś na odetchnięcie bo nie oszukujmy się, poprzednie to ciężka praca. Posłuchać innych, pokornie stanąć w prawdzie, działać mimo trudności i czekać na efekty tego działania to coś czego większość ludzi na ziemi nie lubi! Jednak kiedy tak w tym wszystkim trwasz to należy Ci się nagroda! Oczywiście jeżeli naprawdę w tym trwasz po przyznawanie sobie medali za normalność to przesada. Nie przelewa Ci się w domu kasa, nie pijesz dwa, trzy miesiące i kupujesz sobie na raty nowe hifi do domu. A co, zasłużyłem... Nie, to jest przegięcie! Wiem bo dokładnie tak zrobiłem :-)

Do rzeczy, gdybym działał wyłącznie do piątego punktu już dawno bym pił! Celebracja życia i pasja. Pewnie, najlepiej gdy rozwój osobisty i duchowy jest dla Ciebie najważniejszy ale to nie wszystko! Po co Ci wzniosłe ideały kiedy nie umiesz cieszyć się prozą życia!

Znajdź sobie pasję, ważne by nie była dla Ciebie złotą klatką a wysoce prawdopodobne że tak się na początku stanie. Czy będzie to jakiś sport, może rower. Czy jakaś rzecz z dzieciństwa, może coś innego, jak czytanie lub nawet pisanie książek czy bloga. Znajdź w życiu coś co będzie Ci sprawiało chęć wstania nawet w deszczowy dzień. Dobra, to ostatnie zdanie brzmi banalnie ;-) Ważne że wiesz o co chodzi. Jak odkryć własną pasję i jak mieć pewność że to właściwa droga to opisze w kolejnym punkcie.

Bardzo ważny w moim życiu był dystans do siebie i świata. Wiesz jaka to ulga wszystkiego nie wiedzieć? Dla wyjaśnienia mała historyjka:

Dwóch angielskich biznesmenów w czasie wyjazdu w interesach zamieszkało w Polskim hotelu.
O 17:00 stwierdzili, że to najwyższy czas na herbatę.
Jeden zadzwonił na portiernię przez wewnętrzny telefon:
- Two tee to room, two - powiedział.
- Pam param pam pam - odpowiedział recepcjonista.


Jaka to ulga wszystkiego nie wiedzieć i mieć to w dupie! Oczywiście nie masz być ignorantem bo to już niedaleko. Ucz się, słuchaj więcej niż mówisz ale jak czegoś nie potrafisz, jak czegoś się boisz, nawet jeżeli wydaje Ci się to bzdurne to się nie przejmuj! Świat się nie zawali, nikt Cię nie zabije tylko dlatego że czegoś nie wiesz.

Oczywiście dystans do świata to również otwartość i pokora, dystans do siebie to wysokie poczucie własnej wartości. Na to znowu trzeba czasu. Kiedy przestałem pić i mieliśmy maratony w terapii jeden z kolegów czytał deziderate, wspaniały tekst którego wtedy nie kumałem. "Ty debilu, ty ośle, nic nie umiesz, nie to co on, młody inteligentny student" podpowiadał mi wewnętrzny doradca...

Dzisiaj łatwiej mi powiedzieć że czegoś nie umiem, że coś mi nie wychodzi i wiesz co? To jest pierwszy krok do zmian. W końcu krok pierwszy AA "Uznaliśmy bezsilność wobec alkoholu" to nic innego jak pokorne nabranie dystansu do siebie, Nie umiem pić!

Mniej dystans również do własnej pasji. Jestem zboczony pod kontem gadżetów elektronicznych i jeszcze ileś lat temu byłem gotów toczyć bitwy na forach internetowych o wyższości jednych urządzeń nad drugimi. Zresztą wejdź na jakiekolwiek forum internetowe i przekonaj się o tym jak się ludzie błotem obrzucają by postawić na swoim!

Helo!!! Tu ziemia!!! Pasja, hobby, zainteresowanie to nic więcej niż pasja czy hobby i zainteresowanie. Rozwój osobisty i duchowy to również nic więcej niż rozwój. Oczywiście bardzo ważny ale to wciąż tylko rozwój. Życie to również rachunki, to mycie naczyń, to czas oczekiwania, to pizza w budce. Idź przez życie z popuszczoną gumką w majdach a będzie dobrze :-)

Bezstresowy trawnik... Wiesz co to? To trawnik ala łąka. Taki na którym rośnie też mech, mleczyk czy coś tam innego zielonego. To trawnik ogrodnika który ma dystans do siebie. Trawnik stresujący to taki ala francuski ogórd gdzie wszystko jest zrobione z najwyższym pietyzmem. Są piękne, trzeba przyznać. Ale z lękiem ogrodnik rozgląda się po nim czy aby jakiś chwast nie wyrasta. Życie to też dobra zabawa i nie pozwólmy byśmy żyli dla zabawek!

Wiecie jakie to bezstresowe auto? Nowe i pachnące są super, też mi się podobają. Nie są jednak bezstresowe! Każda rysa na nim boli jak każda zmarszczka prezenterek z telewizji śniadaniowej! Bezstresowe auto to stary ale sprawny technicznie, lekko poobijany loder! Nie wahasz się zamknąć drzwi nogą trzymając zakupy w rękach, aż chce się żyć!  :-)

Bezstresowa figura to może nie wielka beka, ale skupianie się na każdej fałdce wpędzi Cię w grub przez depresję! Luuuuuuuuz kochani, luuuuuz!!!

7. Wiara

Swoją przygodę z trzeźwieniem zacząłem ostatniego pijanego dnia a właściwie wieczora. Oddałem się Bogu w ramiona. Boże, zrób coś proszę bo ja się uszkodzę, nie wiem, nie umiem, proszę działaj. Mniej więcej taka myśl mi towarzyszyła późnym wieczorem 03.05.2009r. Nie będę się rozpisywał na ten temat bo za mało miejsca, zresztą pisze o przygodzie z Siłą Wyższą na moim drugim blogu i tu zostawiam Ci link : http://waskasciezka.blogspot.com/

Powiem Ci tylko tyle, zacząłem od przebłysku wiary, próbowałem wielu sztuk i filozofii. Wróciłem do Boga i z pełną odpowiedzialnością twierdzę że sam wymyśliłbym najwyżej pół litra wódy. Ktoś kto szuka prawdy prędzej czy później trafi na Boga. Tak czy siak zapraszam jeszcze raz do odwiedzenia bloga z linku wyżej.


8. Wdzięczność 

Tym sposobem docieramy do ostatniego punktu, wdzięczność. Mam tendencje do kręcenia sobie śruby. Jedną z wielu moich wad jest to że rzadko bywam zadowolony z tego co mam. Niby w życiu to skuteczne podejście, skuteczne w zdobywaniu i osiąganiu celów ale mówię z pełną powagą, nie warto!!!

Mój ostatni rok a właściwie ze dwa może trzy są skupione na budowie własnego domu, był też czas własnej działalności i kilku innych wyzwań. Kiedy patrzę na to dzisiaj to mówię tak, cieszę się bardzo że to osiągnąłem. Rzeczy które były po za zasięgiem moich myśli stały się moja rzeczywistością, to wspaniałe uczucie. Pamiętaj że owoce wymagają pracy, poświęceń i czasu.

Jednak to właśnie o owoce chodzi. Nie jest złe osiąganie ich ale można się zakręcić. Mówię i podkreślam, gdybym miał żyć tak jak żyję od roku, dwóch, trzech tylko po to by mieć większy i lepiej urządzony dom, najnowsze gadżety, nowe auto a do tego wypasione wakacje dwa, trzy razy w roku to mówię nie! Dziękuje, wysiadam!

Najlepiej czułem się kiedy na początku trzeźwienia nic nie miałem, nic po za kolejnym trzeźwym dniem spędzonym z rodziną. Czy to znaczy że pieniądze i marzenia są złe? Nie! Wtedy byłem szczęśliwy nie dlatego że nic nie miałem! Byłem po prostu wdzięczny za to co mam!

Tu jest źródło pogody ducha. Życie w zachwycie, wdzięczność za dobro i trudności jakie mnie spotykają (te drugie hartują ducha, te pierwsze umilają ciału i sercu)
A.Einstein powiedział "Żyć można na dwa sposoby, jak by wszystko było cudem lub jakby nic nie było cudem"
Stary chłop od kosy powiedział "Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma" Tak jestem staroświecki :-)

Dystans do siebie i świata pomaga żyć w zachwycie.

Dziękuje i zapraszam do komentowania, Sylwek B.

18 komentarzy:

  1. To ze ktoś oddycha nie znaczy że żyje. TO JEST O MNIE .Ale juz powoli sie rodze w bólach Sama bez meza alko .Otwarłam sie juz na ludzi i swiat . Dystans do siebie zawsze mialam a wyscig szczurów nigdy mnie nie kręcił . Mam bezstresowe auto i trawnik i nawet mieszkanie tylko nie mam jeszcze marzen i pasji ,naprawde nie mam , ja nie wiem czego chce Zawsze chcialam zeby maz przestal pic , no ale nie przestal i swiat sie nie zawalił Moze mnie jeszcze cos zachwyci moze jeszcze za wczesnie Dziękuję za ten artykuł jest świetny .Szczęsc Boze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno Cię jeszcze nie jedno zachwyci, daj czas czasowi :-)
      Szczęść Boże :-)

      Usuń
  2. Nie pilam 4'lata. Od 4 miesiecy z przerwami jestem w ciagu. Nie chcę tak zyc.Jutro idę. Chcę isc ma miting.Bylam kiedyś pare razy. Ale uważałam ze nic mi to moe daje. Przecież nie piłam więc po co? Teraz chcę. Mam nadzieję ze gdy sie obudzę nie pójdę po piwo. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, stało się, trudno. Najważniejsze żebyś teraz nie katowała się myślami, owszem, mniej świadomość że szkoda było ale dziękuj że tak szybko się obudziłaś. Być może a raczej na pewno, Twoja trzeźwość wejdzie w zupełnie inny wymiar. Będzie dobrze, jak Cię rano weźmie na alkohol to zajmij się czymś, solidne w miarę apetytu śniadanie i np. posprzątaj dom :-) będzie to też symboliczne odejście od minionego czasu. Powodzenia!

      Usuń
  3. Bardzo lubię Cie czytać :) masz prawdziwy dar. Chcę zmienić coś w moim życiu i zaczęłam od siebie. Najgorzej u mnie z tą cierpliwością :/ ale staram się jak mogę. Nie byłam na dnie. Jestem bardzo obowiązkowa wiec pije tylko kiedy wiem że będę mieć wolne i nie będę musiała prowadzić, pracować itp jednak zdaje sobie sprawę że nie umiem pić :( pije często w samotności. Na przyjęciach potrafię w ogóle nie pić i się świetnie bawić albo pić z umiarem ale jak jestem sama i nikt nie widzi to....zwyczajnie się upijam. Chcę z tym skończyć. Tylko i aż tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo za miłe słowa. Co Ci mogę powiedzieć, sam tak zaczynałem. W towarzystwie niby w miarę chociaż lubiłem się popisać imprezową naturą jak mi się wtedy wydawało. W samotności natomiast piłem głównie wino, nie mózgo trzepy. Wino przy którym malowałem obrazy i rozmyślałem nad sensem życia... Oderwany od rzeczywistości romantyk ale wtedy było mi z tym dobrze. Jak jest u Ciebie? Pewnie już kontrola poszła w las, może jesteś na początku zejścia a może taki styl utrzymasz przez dłuższy czas, może i lata. Pytanie czy warto? Ale ty już wiesz że nie. Jak będziesz miała pytania to wal, tu czy na email sylw820@gmail.com. Miłego :-)

      Usuń
  4. Dziękuję za Twój blog dobry człowieku. I za ten wpis. Przeczytałem to dwa dni temu, następnego dnia byłem już w przychodni leczenia uzależnień, aby dowiedzieć się co i jak. Natomiast dzisiaj rano - byłem pierwszy raz na spotkaniu terapeutycznym. Niby mówią tam na tematy o których już czytałem (bo sam wielokrotnie, bezskutecznie próbowałem wyjść z tego bagna na własną rękę, bez pomocy z zewnątrz, jedynie z literaturą i medykamentami). Jednak uświadomiłeś mi, że prawdziwą szansę mam w spotkaniach z innymi ludźmi i w dzieleniu się doświadczeniami (a wcześniej nie wierzyłem w program 12 kroków, mało tego - dawno temu traktowałem to z pogardą). Dziękuję Ci jeszcze raz, dawno nie miałem już w sobie takiego optymizmu jak teraz. Jestem przekonany, że to już ostatnia, finałowa walka. Wiem, że będzie długa, ale czuję, ze warto, dla ludzi których kocham, dla których ja będę oparciem dzięki temu, że pokonam ten syf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne świadectwo, świetna postawa. DzDzięku bardzo :-)

      Usuń
  5. Świetnie napisane, dziękuję. Dziś tu trafiłam, mam męża alkoholika, który próbuje przestać pić. Od kilku dni... Ja, współuzależniona otworzyłam oczy. Najpierw próbowałam tłumaczyć, prosić, straszyć- nic. Kolejne kłamstwa obietnice i nic innego jak picie i w dół coraz niżej i niżej. Nigdy nie piłam, ale przeszłam przez te kroki w zupełnie innym znaczeniu. Otworzyłam swój umysł, cieszę się z tego co mam, co mają inni, jestem szczęśliwa pomimo braku pieniędzy, męża alkoholika i wielu innych problemów. Nie marudzę, nigdy. Pasja, jakie to ważne! Daje mi napęd, pcha do przodu wszystko. Kiedy zaczęłam mówić głośno o problemie alkoholu w naszej rodzinie poczułam się lżejsza, chcę rozwodu i w tym kierunku idę. Dlaczego tu jestem? Wydarzyło się coś, przez co mój mąż postanowił się zatrzymać i przestać pić. Nie wiem czy rozumie czemu chce to zrobić ale próbuje. I ja nie wiem co teraz? Zatrzymać się? Chcę mu pomóc jak człowiekowi, nie wiem tylko jak, żeby nie zaszkodzić. On oczekuje wsparcia, ale zawsze kiedy je otrzymywał zaczynał pić od nowa i zwyczajnie boję się tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie idź od razu po rozwód. Trzymaj się prawdy i faktów. Więc niech mąż najpierw pokaże owoce własnych chęci a dopiero potem będziecie rozmawiali o wspólnej przyszłości. Po prostu. Na Youtube mam kilka filmów z cyklu jak przestać pić, pokaż mu je, może pomogą. Pozdrawiam i wszystkiego dobrego wam życzę :-) https://www.youtube.com/channel/UCJ-jWLEPf9czt6W5b0bpU0g/playlists?view_as=subscriber

      Usuń
  6. Witaj dobry człowieku!
    Grzebię po internecie i po przeczytaniu kilku Twoich wpisów,zauważyłem,że to coś jest po części jest dla mnie.Mimo,że nie piję od ponad 11 lat (picie na obecną chwilę nie sprawia mi żadnego problemu,nie piję i już), to życie jest życiem i każda mądra rada(opowieść,doświadczenie) daje to coś,z czym samemu trudno sobie poradzić.
    Tyle na razie.
    Dziękuję za to ,że Ci się CHCE i serdecznie pozdrawiam!
    Edward

    OdpowiedzUsuń
  7. hmmmmm
    ja czytam bardzo dużo o problemie, ale zaczęłam czytać jakieś 2 miesiące temu kiedy postanowiłam odejść o mężczyzny, którego pokochałam bezgranicznie ... łzy same mi lecą jak to piszę....
    byłam w długim związku małżeńskim prawie 25 lat, niczego mi nie brakowało, syn, dom, samochód, praca,zdrowie... ale rutyna i fakt, że maż o mnie zapomniał bo pracował i późno wracał i ja przestałam na niego czekać z kolacją... przestało mi zależeć . Z nudów wieczorami piłam, piłam "z kulturą" bo rano musiałam wstać do pracy, ugotować obiad, zająć się domem. Piłam...ale od marca 2018 roku nie tknęłam ani grama alkoholu ... po prostu... "na pstrykniecie". Jak to się stało ???? Spotkałam Mariusza... i " na pstrykniecie" mój świat mimo ponurych zimowych dni stał się kolorowy. Na początku tylko rozmawialiśmy służbowo, potem prywatnie.... po 3 miesiącach Mariusz zaprosił mnie na herbatę... zamówił idealną z imbirem, cytryną ehhh rozmawialiśmy, wtedy absolutnie nie wiedziałam, że ma problem z alkoholem... dopiero po czasie... Nigdy nie pytałam Go o jego wcześniejsze życie, wiedziałam że się rozwodzi, później opowiedział mi swoją historię dlaczego ... ma córkę, którą strasznie pokochałam, choć spędziłam z nią zaledwie dwa weekendy. Odważyłam się kiedyś z Nim porozmawiać o jego piciu, dlaczego i czy warto. Tylko ja wiem, co poczułam dowiadując się właściwie cały czas pił. Zgodził się pójść na Ośrodka po pomoc. Jedak oszukał mnie i nie stosował przepisanych leków ( to okazało się oczywiście później), a ja tak się starałam, wspomagałam go i liczyłam dni... to już historia... tak strasznie go pokochałam, że spakowałam się, zostawiłam dom i zamieszkaliśmy razem. Nie przeszkadzało mi, że nie ma nic, bo ja Go po prostu pokochałam jako Mariusza i nie interesowało mnie nic. Mariusz ... pił, oszukiwał, kłamał, zawalał pracę, pożyczał pieniądze, przepijał zaliczki... błędne koło.Odeszłam, obiecał poprawę, pojechał do Zamkniętego Ośrodka.. miał tyle energii i zapału i niestety znowu zaczął pić. Zaufałam Mu i tak mnie rozczarował... obłęd !! Zresztą nie tylko mnie bo Swoją Mamę, Ciocię i wiele osób, które ja uświadomiłam, że Mariusz ma problem z piciem i że trzeba Mu pomóc bo na to zasługuje. Tak bardzo się zaangażowałam, wszyscy o On tak lekka ręką to zepsuł.Tylko ja wiem ile swojej energii mu oddałam, ile modlitw i intencji, nawet Jezus miał się tym zająć, a On to wszystko zaprzepaścił.... wszystko... dosłownie wszystko. Tak uwielbiałam z Nim spędzać czas, spacerować, gotować dla Niego, dbać o Niego... a tu czytając to wszystko okazało się, że jestem współuzależnioną. Wszystkie gwiazdy na to wskazują !! To przerażające, co Mariusz ze mną zrobił, On sam chyba nie wie.... Dziś mimo, że odeszłam od Niego 2 miesiące temu, dalej Go kocham, dalej się o Niego martwię, dalej mi się śni, dalej o nim myślę i tęsknie za Nim prze-okrutnie, dalej płacze pisząc to wszystko... Mamy kontakt, twierdzi że zrozumiał błąd, że zaczyna się leczyć i że mnie kocha. Wierze tylko w jedno, że mnie kocha ! Obiecał się zaszyć ... Czy jest w stanie uwierzyć, że ta cholerna limonka zniszczy Go, jeśli nie weźmie się za Siebie ? Czy to, że odeszłam uzmysłowi Jemu, że to dla Jego dobra? Czy wie, że musi to zrobić dla Siebie? Czy w końcu zrozumie co do Niego mówiłam UWIERZ W SIEBIE, DBAJ O SIEBIE, BĄDŹ SZCZĘŚLIWY ? Czy On wie, że Gdy On w końcu będzie szczęśliwy, to jego życie może być piękne .... bo ja będę wtedy tez szczęśliwa w Jego ramionach. Czy to On w końcu o mnie zadba... taki czysty duchem i ciałem. Czy spełni obietnice i będzie szedł ze mną przez życie w pełnej prawdzie, trzeźwości i miłości? m.

    OdpowiedzUsuń
  8. Żal mi Ciebie, bo też jestem wspoluzalezniona. Skup się na sobie i własnym zdrowieniu, postawilas w epicentrum chorego czlowieka. Walcz o siebie, bo masz wpływ tylko na to, co robisz, myślisz, czujesz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witajcie wszyscy.
    Ja mam 32 lata - a picie zacząłem w wieku 13 lat. Moje picie jest po prostu straszne. Policja zabierała mnie z domu już 3 razy do wytrzeźwiałki - mam niebieską kartę i rozwalone relacje z najbliższymi. Co prawda rodzice pili całe życie i piją - ale kontrolują się i nie ma problemu. Jedynie niszczą swoje zdrowie co jest bolesne.
    W każdym razie problem jest ze mną - czasami jak się upiję to dosłownie mi odbija i tracę zmysły. Robię się agresywny i wygaduję głupoty.
    Jakimś cudem dożyłem do tego momentu. Przeczytałem co nie co , obejrzałem filmik na YT i mi pomogło. Czuję się trochę spokojniejszy. Zdałem sobie sprawę z tego jak nawaliłem. Jutro idę do psycholog i zaczynam terapie.

    Ja nie rezygnuje z alkoholu - ale po prostu muszę się zatrzymać bo marnie skończę.

    Bardzo się przejąłem komentarzami Pań. Jako kawaler widzę że nie będę mieć szans na miłość z butelczyną w dłoni. Sam siebie już takiego nie chcę. Pora na zmiany.
    Do dzieła... Od dzisiaj nie piję. Może kiedyś sobie coś chlapnę - ale nie dzień w dzień i aż do utraty rozumu.

    Odczuwam do siebie tak wielki wstręt ... byłem złym człowiekiem. Teraz to rozumiem i widzę że nawaliłem.

    Chcę przeprosić każdego kogo skrzywdziłem swoim piciem i nagannym zachowaniem. Może ktoś to kiedyś przeczyta i mi wybaczy.
    Poczucie winy jest u mnie tak silne że chcę wszystkich przeprosić i ze wstydu najchętniej zapadłbym się pod ziemię.

    i tutaj podzielę się jeszcze doświadczeniem - jeśli właśnie rzucasz picie - unikaj herbatek ziołowych - zwłaszcza melisy - bo ona działa napotnie i w nocy odbywa się istny koszmar - do tego stopnia że trzeba zmieniać pościel minimum 2 razy i spać z ręcznikiem.
    Unikaj też leków na zbijanie gorączki - paracetamol itp. Bo jest jeszcze gorzej.

    Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Życzę Ci powodzenia i gratuluję zauważenia faktu iż masz problem. To pierwszy krok z wielu jaki musisz zrobić by w pełni wytrzeźwieć i świadomie żyć. Chciałby Cię jednak przestrzec przed błędem który już na początku robisz. Chodzi mi o zdania "ja nie rezygnuję z alkoholu" i "może kiedyś sobie coś chlapnę...". Niestety by wyzdrowieć i otrząsnąć się z tego marazmu musisz uznać swoją bezsilność wobec alkoholu, co nawiasem również autor artykułu przypomina. My alkoholicy mamy zepsute takie coś co mówi "dosyć", zawsze znajdziemy powód dla którego warto się napić i niestety nie możemy skończyć. Później dochodzą wyrzuty sumienia ,że znowu się nie udało i że jesteśmy beznadziejni i ....koło się zamyka. Pijemy by zagłuszyć sumienie. Ileż to razy po okresach kilku miesięcznej trzeźwości byłem tak pewny siebie, że pozwalałem sobie na wypicie piwa, na początku jednego i z zadowoleniem stwierdzałem, że dałem radę nie sięgnąć po kolejne. Następnego dnia dumy i blady, przekonany o swojej mocy wypijałem dwa trzy -bo przecież nic się nie stało, wczoraj się nie upiłem. Mijało kilka dni i już znowu piłem codziennie. Podobno medycyna zna przypadki, że alkoholicy wracali do kontrolowanego picia ale są one sporadyczne, tak jak są przypadki, że ktoś wypadł z 10 piętra i przeżył tylko czy warto skoczyć by się o tym przekonać?
    Życzę Ci powodzenia, dobrych ludzi na Twojej nowej drodze, siły i wytrwałości. Trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety często osobie uzależnionej na pewno jest samodzielnie ciężko przestać pić. Ja jestem zdania, że bardzo dobre efekty na pewno daje detoksykacja alkoholowa https://detoksfenix.pl/uslugi/detoks-alkoholowy/ na którą warto iść i z niej skorzystać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Najgorsze jest właśnie rzucić picie, ale zapytacie jak? Odpowiem, że esperal Sokołów Podlaski to rozwiązanie - w tym mieście jest wykonywany profesjonalny zabieg który skutecznie zniechęca do sięgania po alkohol

    OdpowiedzUsuń
  13. Akurat ja jestem zdania, ze takie historie pokazują, że jednak można i wiem także, że właściwa pomoc psychologiczna w takich sytuacjach jest bardzo ważna. Od siebie każdemu mogę na pewno polecić świetnego psychologa https://psycholog-ms.pl/pomoc-psychologiczna/ i na pewno warto jest udać się na taką wizytę.

    OdpowiedzUsuń