poniedziałek, 9 grudnia 2013

Moja książka fragmenty: "Jak zrobiłem z piekła raj" część II









Witam, oto drugi (pierwszy tutaj) z trzech fragmentów książki który chciałbym opublikować na blogu. Jest on z umownego "Z martwych wstania".

"Daj czas czasowi, stwierdzenie to poznałem w terapii, bardzo często słyszę je w AA.
W "piekle" nauczyłem się szybkiego zaspokajania wszelkich potrzeb. Bez względu na wszystko, cel uświęcał środki. Kończyło się to cierpieniem, frustracją, strachem, wiecznym nie zadowoleniem z tego co mam i przede wszystkim masą konsekwencji.
Kiedy byłem pierwszy raz na spotkaniu AA miałem z pół roku abstynencji.
Dowiedziałem się jak długo nie piją nowi koledzy. Dwa miesiące, cztery lata, osiem lat, szesnaście! Boże, szesnaście lat, toż to wieczność ;), po chwili jednak pomyślałem, że też bym tak kiedyś chciał.
16 lat (oczywiście może być i więcej ;) abstynencji, tak to mi się podoba, nieźle brzmi.
Nie wiem czy będzie mi to dane, sądzę, że będę się starał robić wszystko co możliwe, aby to utrzymać. Ale nie o to chodzi.
Szybkie zaspokajanie własnych pragnień weszło mi w krew. Nie zawsze a nawet dość często nie da się wszystkiego załatwić w mgnieniu oka. Pewne jest to że nie przeskoczę kilkunastu lat, to nie możliwe!
Doświadczenia to lekcje, życie, każdy rok to jak kolejna klasa w szkole.
Oczywiście lata abstynencji nie dają mi żadnej gwarancji szczęścia. Nie stanę się kuloodporny, nie otrzymam dyplomu.
Przy odrobinie szczęścia, pomocy Siły Wyższej i własnej pracy nad sobą, wybuduję sobie wachlarz rozwiązań w trudnych sytuacjach.
Co jakiś czas, przynajmniej raz w roku robię bilans zachowań w podobnych sytuacjach ale w różnym czasie. Okazuje się, że co roku moja optyka widzi dalej, szerzej, wyraźniej. Pozwala mi to na odczuwanie głębokiego spokoju i szczęścia.
Mentalność która wyrabiała się przez lata życia jest jak woda i piasek, latem na plaży. Piasek czyli te nieduże przyzwyczajenia nagrzewa się szybko , ale też szybko stygnie , woda nagrzewa się znacznie dłużej ,ale też dłużej stygnie. Podobnie jak "fałszywe programy" wgrywałem długo  i zmiana ich na inne również wymaga czasu.
Oczywiście nie stało się to wszystko od razu. Poczucie własnej wartości zacząłem naprawdę odbudowywać po dwóch latach abstynencji, uzależnienie od opinii ludzi zauważyłem po trzech latach nie picia. Cztery lata po przebudzeniu, przestałem puszczać w kółko tę samą płytę i przyznałem że moja ekonomia leży, właśnie z powodu nieumiejętności odraczania w czasie różnych zakupów.

Nic nie zmieniło się od razu, doświadczenia rozciągnięte w czasie, różna chęć do przyjmowanie tego co niesie los. Nie przestałbym pić, gdybym nie dotarł do dna własnego piekła.
Nie jest tak, że wiem już wszystko, nigdy nie będę wiedział wszystkiego, na pewno nie w tej formie.
Możliwe, że nie zmienię wszystkich słabości, które bym chciał zmienić, są też takie, które akceptuje jako część mnie i nie chce ich teraz zmieniać.
Wszystko kształtuje się w ciągu życia.
Przecież w pierwszej klasie szkoły podstawowej, gdybym otrzymał matematyczne działanie z ułamkami, w najlepszym wypadku bym je pokolorował kredkami. Powyższe zmiany dotyczą mojego wnętrza.
Te zewnętrzne również wymagają upływu chwil.
Nie odzyskałem zaufania żony od razu, po roku mojej abstynencji sytuacja w domu zaczęła się wyraźnie poprawiać.
Zaufanie rodziny też nie powstało od razu, różne często nie świadome kontrole w postaci częstych telefonów do mnie minęły po kilku miesiącach trzeźwienia.
Przecież jak oszukiwałem i kłamałem przez lata, to jak mogę wymagać zaufania i poprawy życia w każdym względzie w kilka miesięcy. Latami pracowałem nad bałaganem, którego nie da się posprzątać w kilka chwil.
Oczywiście wszystko ma swój czas. Swoją wartość dobrze znać, jednak nie mogę wymagać na innych zrozumienia.
Jak już pisałem, nikt po za mną nie musi mnie rozumieć. Dobrze gdy ja rozumiem własne motywy.
Sam zaczynałem trzeźwienie z wielkim długiem, finansowym i duchowym.
Wszystkie długi materialne oddałem po osiemnastu miesiącach nie picia.
Mentalnie, cóż, tu było sporo do nadrobienia.  "Przespałem" jakieś dziesięć lat życia.
Okres wkraczania w dorosłe życie, czas kształtowania się, odpowiedzialności, rozsądnego planowania, uczenia się życia, konsekwencji w działaniu i wielu, wielu innych zagadnień życiowych, przebalowałem.
Nie da się przyspieszyć takich rzeczy. Działając świadomie, mogę co najwyżej nie opóźniać pewnych spraw. Jak mogę uczyć się życia, nie żyjąc?
W sumie bardzo się cieszę, mam mnóstwo frajdy w odkrywaniu siebie, z eksploracji życia.
Wielkim smutkiem byłoby obudzić się pewnego ranka i stwierdzić, że wszystko już zostało odkryte.
Pośpiech i niezdecydowanie to bardzo niebezpieczni doradcy! Nie można wiecznie próbować dostosowywać rzeczywistość do własnych potrzeb. Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość."

Trzeci fragment książki tutaj                                                    
                                   Aquarius                                                                



3 komentarze:

  1. http://amatorpisarz.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przymierzam się do zrozumienia że jestem już po czarnej stronie mocy, że piweczka jednego wieczorkiem już nie wypiję raz na czas jakiś. Dzięki za trochę szczerych mądrych słów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od nie nazywania piwa piweczkiem. Piwo to nie twoja córuś a wredna modliszka co chce Cię zabić na raty ;-) Jak mówią diabeł tkwi w szczegółach :-)

      Usuń