wtorek, 26 kwietnia 2016

Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma...




"Codzienne refleksje:



Ile to razy zmieniłeś pracę w poszukiwaniu lepszej, ile kobiet czy mężczyzn gościło w Twoim sercu, by w końcu szukać dalej tego "jedynego". Czy może nowsze auto, tv, dom lub mieszkanie. Może bardziej prestiżowy zawód lub status społeczny miał Cię uczynić pełniejszym?
Z własnego doświadczenia wiem że to droga do czarnej du...y, że ta droga się nigdy nie kończy, że dopóki nie zmienisz w sobie pewnych schematów z każdą zmianą będzie gorzej.
Jak już skończę ciskać mięsem to, "porażkę" staram się czytać jako wskazówki na przyszłość i mimo że pycha nie jest mi obca to wiem że największe rzeczy które mnie spotkały w życiu są od Boga. Ja sam wymyśliłbym kolejną używkę.

wtorek, 19 kwietnia 2016

12 Kroków AA, Krok Czwarty: Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny

Pixabay



Trzeba już wyjść z gniazda


No tak, kiedy pył opadł, entuzjazm mam nadzieje że nie to trzeba iść dalej. Nie oszukujmy się, każdy z nas wyrządził dużo złego, czynni alkoholicy jeszcze więcej. A ja? Bardzo dużo... Chcąc nie chcąc trzeba się z tym zmierzyć. Każdy z nas ma sumienie, tak jesteśmy stworzeni. Sam przechodziłem przez różne szkoły i nauki duchowe i nie ważne jak ładną ideologię przykleję, poczucie winy trzeba odkopać. Zakopane gnije a wiadomo że gnijąca padlina śmierdzi nawet spod ziemi. Tak więc nie ma co się oszukiwać, trzeba to przerobić.

Gdyżzżżżż, świadome poczucie winy może włączyć Cię z powrotem do błędnego koła picia. Piję bo muszę zapomnieć, chcę zapomnieć bo piję.
Nieświadome poczucie winy jest równie niebezpieczne. O ile świadome może szybko Cię zaprowadzić do picia to jednak również może wypchnąć Cię w stronę trzeźwienia. Nieświadome natomiast na pewno zatrzyma Twój rozwój a pycha nie pozwoli dostrzec problemu. Będziesz udawał że nic Ci nie jest, być może zaczepisz się o jakąś filozofię wschodu, być może wpadniesz w inne "izmy" na przykład pracoholizm.

Tak więc przyjacielu, przyjaciółko nie oszukujmy się, jest czas i miejsce by przyjrzeć się temu co się nawyrabiało. Jako uzależnieni jesteśmy niecierpliwi i unikamy odpowiedzialności. Przynajmniej było tak do czasu odstawienia alkoholu. Nauka odpowiedzialności to coś co każdy musi z nas przerobić. Oczywiście nadal uparcie uważam że nic nie muszę! Tyle że aby iść dalej to muszę wziąć za siebie odpowiedzialność.

Rozprawienie się z poczuciem winy to podstawa, ten temat należy przerobić z kimś kto ma więcej abstynencji niż Ty. Czy konieczny jest sponsor? Nie jest konieczny, może to być tzw. cichy sponsor, czyli jakiś Twój autorytet, lub osoba która Cie dobrze zna. Odradzam członków rodziny, będą brudy które można darować najbliższym.



Najpierw pycha


Taaaak, to jest coś. Jacy my na ogół dumni jesteśmy. Potrafiłem o piątej czy szóstej rano, po nocce, nieźle wstawiony śmiać się z lumpa w rowie... Byłem paskudnie dumny. Z mojego ego to mógłbym skakać na linie bungy (chyba tak się to pisze ;-) Dzisiaj moje ego jest odrobinę mniejsze. Niemal każdego dnia walczę z pychą. Jak mi się udaje wygrywać jestem nietykalny, nie da się mnie sprowokować, niezwykle szybko się uczę i ogólnie jestem skromny ;-) Kiedy ego ma przewagę, bywam... wstaw sobie co chcesz, pewnie będzie pasować ;-)

Więc tak, przeciwieństwem pychy jest pokora. Z upartością muła będę powtarzał że pokora to prawda, to umiejętność widzenia siebie w prawdzie. Takim jakim się jest. Nie na ukucka czy na kolanach. Tak jak jest, to jest pokora. Egoista zawsze stoi na palcach, ja stoję czasami nawet na szczudłach...

Podejrzewam że po kilku tygodniach / miesiącach trzeźwienia Twój mechanizm iluzji i zaprzeczeń zaczął słabnąć. Oczywiście ma go każdy z nas, uzależniony czy nie, jest on potrzebny. Dzięki niemu nie patrzymy na życie tylko i wyłącznie racjonalnie. Czy to dobrze? Oczywiście!!!

No bo tak, wsiadasz w auto i normalnie wiesz że jest spore prawdopodobieństwo wypadku, kalectwa czy śmierci. W porównaniu z samolotami czy statkami wypadków drogowych jest o wieeeeeele więcej. Jednak czy myślisz o tym że za chwilę ktoś będzie Cię spłukiwał wężem z asfaltu? Nie! Przecież byś zwariował w ciągu dnia!!! Ludzie z nerwicą natręctw coś o tym wiedzą.

Umysł czynnego alkoholika ma sporo roboty by ten nie zwariował w zderzeniu z rzeczywistością. Jednak teraz możesz zacząć się przyglądać temu co było.

Nie przepraszaj za to że żyjesz


No właśnie, nie masz przepraszać za wszystko. Nie masz przepraszać za to że żyjesz! Powiem Ci wprost, jako alkoholik  jesteś BARDZIEJ. Każdy człowiek ma pewne podstawowe instynkty, potrzeba poczucia bezpieczeństwa w tym materializm dotyka nas wszystkich. Podobnie jak seks, każde z nas go potrzebuje. Potrzeba uwagi i kochania także dotyka każdego człowieka. Alkoholik ma te wszystkie potrzeby i na ogół ma je bardziej rozkręcone. Większość z nas nie miała hamulców po kilku głębszych. Od kradzieży przez seks, przemoc, po najdziwniejsze dewiacje. Czasami była to tylko lub aż nieobecność w domu czy w swojej funkcji, matki, ojca, czy dziecka.

Pociesze Cię, znam własne życie, znam życiorysy wieeeelu ludzi uzależnionych i nie uzależnionych. Znam też historie wielu z Was, drodzy czytelnicy. Nie ma takiego badziewia które by mnie jeszcze mogło zaskoczyć. Powiem Ci tak, nie sztuką jest iść prosto. Sztuka to wstać po upadku.

Możesz również rachunek sumienia oprzeć o scenariusz przygotowania do spowiedzi. Nie każę Ci iść do konfesjonału, być może przyjdzie kiedyś czas na to. Przerób ten krok z drugim, bardziej doświadczonym alkoholikiem. A jak pójdziesz do spowiedzi to nie zapomnij poprosić księdza żeby ten zapiął pasy bezpieczeństwa w konfesjonale. Ja zapomniałem i prawie wypadł ;-)

Kartka i długopis przyjmie wszystko


Pisanie to w ogóle jest genialne na wszystko. Wiem coś o tym. Możesz spisać Twój życiorys, właściwie to piciorys w oparciu o osoby lub wartości. Te drugie to tak, zdrowie, Bóg, praca, rodzina, hobby, miłość, seks i co tam Ci przyjdzie do głowy. Jak alkohol wpłynął na nie.
Pierwszy sposób to osoby. Więc jak zraniłeś każdą z osób w Twoim otoczeniu. Ja na terapii podczas czterodniowego maratonu pisałem według osób. Kompletnie wszystko Co mi się przypomniało. Nie po łebkach, coś tam coś tam. Szczegół po szczególe. W terapii jest się w sterylnych warunkach. Twoja księga płaczu nie wpadnie w niepowołane ręce. W domu możesz pewne rzeczy pisać pewnymi kodami. Na przykład "Ukradłem rower Janka" znaczy "Ukradłem żonę Janka" ;-)

Uważam że zdrowy związek buduje się na prawdzie, jednak sądzę że pewne kwiatki o których nie wie Twoja ukochana lub ukochany a Ty jesteś teraz w porządku to bym se podarował. Ta kartka jest tylko dla Ciebie, bynajmniej na teraz, nie rań osób po fakcie. Czasami pewne rzeczy lepiej przemilczeć.

Pisałem cztery dni i czułem fizyczny ciężar, dosłownie! Nie dziw się że może Cię powykręcać, dosłownie. Absolutnie odradzam przerabiana tego kroku w całkowitej samotności, bez grupy wsparcia do której można uderzyć. Osoby z abstynencją poniżej trzech miesięcy niech traktują go jako ciekawostkę. Jeżeli nie czujesz się na siłach to daj sobie na razie spokój.

Żadnych wyrzutów sumienia

Najważniejsze na koniec. Sumienie jest nam potrzebne, dzięki niemu żyjemy w wartościowy sposób, dążymy do doskonalenia, jakże słabego gatunku ludzkiego. Jednak żadnych wyrzutów sumienia!!! To co było nie jest powodem do dumy mimo że pewne szczegóły wspomina się z uśmiechem na twarzy.

Czasami mam takie wrzutki w pamięci że z podziwu nie mogę wyjść jaki miałem zakuty łeb. Bywa że skubnie mnie jak bardzo skrzywidziłem dziewczynę w której byłem  zauroczony a dzisiaj moją żonę w której jestem zakochany do szaleństwa. Skubnie mnie że pewne rzeczy zmarnowałem, okazje przepuściłem. Czasami chciałbym nawet cofnąć czas. Jednak biorę głęboki wdech i mówię sobie:

Sylw, co Ty? Przecież Ty nie jesteś taki!!! Było minęło, jesteś mądrzejszy o to co było. Konsekwencją grypy jest gorączka i bóle mięśni. Konsekwencją alkoholizmu jest bałagan w Twoim życiu. Nie masz już grypy więc nie żyj konsekwencjami!!! Sylw! Jesteś wartościowy mimo że do dzisiaj czasami zachowujesz się jak palant. Jest dobrze, będzie jeszcze lepiej. A teraz obetrzyj się i idź z podniesionym czołem. Dzisiaj mądrzejszy o wczoraj, nic więcej nie trzeba. 

Kochani, nigdy więcej nie katujcie się wyrzutami sumienia!!! Nigdy więcej nie karmcie ich!!!

Miłego, Sylwek

sobota, 16 kwietnia 2016

W jednym słowie o sobie ;-)

Pixabay



Ale jak to?! Przecież to będzie szufladkowanie! Nie można tak!

Owszem można :-)

I tak naprawdę najczęściej oceniamy wszytko w "jednym słowie" . Rzecz jasna że jest to niewyczerpująca odpowiedź, nie można nikogo ocenić jednym zdaniem. Z resztą gdybyśmy oceniali postępowanie a nie ludzi to było by nam wszystkim lżej.

Jednak, taka refleksja mi się nasunęła, że to wcale nie jest takie złe. Jeżeli ktoś mnie ocenia jednym epitetem i słyszę to od wielu osób to może coś w tym jest?...

No bo tak, kiedy jeszcze piłem to można było mnie nazwać na różne sposoby, ale jak ktoś używał słowa alkoholik, masz problem czy coś w ten deseń to mnie krew zalewała. Mam, wszystkich dość sobie myślałem, dajcie mi wy wszyscy spokój!

Wtedy nie wiedziałem że żyję w głębokim poczuciu winy i agresją reagowałem na prawdę. Agresja jest zawsze odpowiedzią na strach. To znaczy można się bać i nie reagować agresją czy ucieczką, ale pod agresją zawsze jest strach. Bałem się że "tajemnica" którą próbowałem zatrzeć na każdym kroku wyjdzie na jaw. Była to rzecz o której wiedział każdy ale ja nie dopuszczałem takiej myśli.

Moje Weź się odczep ode mnie tak naprawdę znaczyło Wiem że mam z tym problem ale nie mam siły i odwagi czegoś z tym zrobić, więc daj mi spokój bo za chwilę ktoś usłyszy... 

Tę analogię można przenieść na inne dziedziny życia. Przykład z nadwagą, pisze o tym bo sam mam kilka kilo za dużo i chciałbym to zrzucić. Kiedy padały z otoczenia takie uwagi kiedyś to się cieszyłem bo chciałem przytyć, z resztą ogólnie mam do siebie dystans i nie bolało mnie to.

Kiedy dzisiaj słyszę takie uwagi to czasami się zdenerwuje a to oznaka że wkrada się poczucie winy. Wiem że mogę coś z tym zrobić ale mi się nie chce. Na szczęście znam ten mechanizm i nie rozkręcam zbytnio emocji w tym temacie. Będzie trzeba to się wezmę za to ;-)

Inna cecha, może cecha charakteru którą słyszę od bliskich, to to że mam krótki ląd, bywa że jestem nerwus. Kiedy ktoś mi zwraca uwagę na to to jeszcze bardziej się złoszczę.

Rozebrałem tą emocję i okazuje się że bywam nerwowy zwykle z przemęczenia, ale przed wszystkim z myślenia życzeniowo-marzeniowego. Co to za twór? Coś co robi większość z nas. Panowie na przykład lumpią się godzinami tygodniowo przed internetem, oglądając "przydasie" czyli nowe auta lub gadżety do obecnych, od ledów po radia samochodowe. Kina domowe, motory czy inne zabawki dla dużych chłopców. Panie oglądają swoje cukiereczki, kosmetyki, byty i torebki. Większość do przydasie, czyli nie trzeba ale przyda się ;-)

Budzisz się rano dziwnie zmęczony i nagle okazuje się że coś nerwowy jestem... Dlaczego? Bo świadomie coś chcesz, a podświadomie wiesz że Cię nie stać na dodatkowego "przydasia"

Kiedy to eliminuje to jestem znacznie spokojniejszy :-)

Ale nie o przydasiach ten tekst. Skupmy się na łacie którą ktoś na przykleja. Wkurza Cię lub jakoś często o tym mówisz, jak ktoś ci mówi że jesteś egoista, smutas, nerwus, leń itd. Zakładam że na pewno miałeś lub masz taką łatkę z jednego epitetu. Jeżeli nie specjalnie, to popytaj najbliższych co mają Ci do powiedzenia.

To jest najważniejsze, po pierwsze zwracaj uwagę czy łatkę klei Ci jedna osoba czy kilka. Jeżeli jedna to może nie jest to specjalnie istotne, jeżeli kilka ludzi mówi Ci że masz ogon to może coś w tym jest. A moje doświadczenie mówi mi że zawsze coś w tym jest.

Kolejna sprawa na ogół najbliżsi mają o nas rację, rodzina, współpracownicy czy inne osoby z którymi przebywamy sporo czasu znają nas od kuchni. No bo tak, na salony to wychodzimy ubrani i uśmiechnięci, a w kuchni krzątamy się w starych laczach i za dużej piżamie ;-)

Tak jest w życiu duchowym, mniej lub bardziej, częściej lub rzadziej, ubieramy maski. Z jednej strony są one konieczne i świadomie noszone nie szkodzą. Bo logiczne że inaczej rozmawiasz z szefem a inaczej z współpracownikiem, inaczej z córką, inaczej z żoną.

Rodzina i najbliżsi jak pisałem znają nas od kuchni więc nie udajemy, przed obcymi lub zwykłymi znajomymi ego lubi wyjść. Wyłazi w dwóch postaciach, albo po przez fałszywą pokorę:
Ooo, ładnie wyglądasz, świetne spodnie!
Eeeee, takie tam zwykłe z lumpeksu za 5zł, nie no nie mów że ładnie wyglądam, jestem taka zwyczajna. 

Albo przez snobizm:
Widzisz, ostatnio czytałem książkę rosyjskiego autora który jest w najwyższym stopniu świadomości, to medium, pisze o teorii strun... 
Lub w myślach
Poprawię z tyłu bluzę to może zauważy metkę...

Dlatego właśnie to bliscy mają najwięcej prawdy do powiedzenia o nas, każdy kto z nami dużo czasu przebywa może nam taki epitet przykleić. Warto to wykorzystać :-)

Po pierwsze przestań udawać że wszystko wiesz, nigdy się nie mylisz a każdy kto Cię krytykuje to Ci czegoś zazdrości.

Na pewno widziałeś dzieci udające dorosłych, córka na przykład robi sobie makijaż ala Joker z Batmana i chodzi w szpilkach jak by nie miała kolan ;-) Mówiąc do rodziców Mamo, zobacz jaka jestem duża!!! 
Dokładnie tak samo wyglądamy kiedy udajemy jacy my jesteśmy wielcy... :-D

Więc porzuć to i posłuchaj innych, być może a na ogół na pewno, twoja łatka ma ziarno prawdy w sobie. Posłuchaj też opozycji, to nie problem zamknąć się w kółeczku wzajemnej adoracji i wytworzyć w życiu laboratoryjne warunki. Rzecz w tym że roślina wyhodowana w próbówce zdycha na wolności. Tak jest z nami, tylko w prawdziwym życiu możemy być wolni, tylko przez zmierzenie się z ego, tylko po przez pokorę (czytaj prawdę) możemy być wolni.

A teraz przyjrzyj się swojej łatce ;-)

Miłego, SB


sobota, 2 kwietnia 2016

Jesteś FIT?

Pixabay


Człowiek który ma kilkadziesiąt kilo nadwagi a nie jest chory to człowiek uzależniony od obżarstwa. Taka osoba niczym nie różni się od alkoholika który problemy zapija. Mechanizm działania jest taki sam:
Jestem taki smutny, 
Muszę coś zjeść. O teraz jest mi lepiej... O nie, znowu się obżarłem, jak mogłem do tego dopuścić :-( Jestem taki smutny ...

Podziwiam każdego kto powiedział lękom, smutkom i frustracją NIE!!! A życiu TAK!!!
Chyba każdy z nas takich ludzi podziwia, czy są to uzależnieni czy inne osoby które na przykład pogodziły się z chorobą, wyszły z toksycznego związku, przerwały błędne koło postępowania.

Tacy ludzie są na ogół prawdziwi przez co są wiarygodnymi autorytetami. Czy siebie zaliczam do tego grona? I tak i nie, w pewnych rzeczach można się na mnie wzorować a w innych lepiej omijać szerokim łukiem...

Tak czy siak mam na myśli jedną rzecz. Bardzo często ludzie zrzucający nadwagę chwalą się tym! I z jednej strony w niektórych przypadkach jest to snobizm a z drugiej świetne świadectwo.

Facebook, Instagram czy Twitter są przepełnione radosnymi selfie z siłowni, biegu w parku czy przed lustrem "Tak wyglądałem rok temu" Jednej rzeczy tym osobom szczerze gratuluje i może trochę zazdroszczę.
Odwagi dzielenia się tym doświadczeniem, taki byłem opasły a teraz wyglądam tak, czuje się świetnie i jest mi z tym dobrze. I większości przypadków to prawda, widać to po oczach.

Ci ludzie świętują każdego dnia, biorą życie całym sobą i jest to dobre. Oczywiście wiem że są tacy którzy katują się na siłowni tylko po to by zwrócić na siebie uwagę. Ale przecież nie każdy tak robi!

I teraz sobie tak myślę o "nas" alkoholikach i innych uzależnionych. Na Boga! Przecież my wygraliśmy los na loterii! Dostaliśmy nowe życie o którym nikomu się z nas wcześniej nie śniło!
Patrząc na roześmiane gęby "FIT" zastanawiam się dlaczego większość z nas (uzależnionych) wstydzi się swojego uzależnienia jakby to była choroba weneryczna przenoszona przez muły!

I rozumiem że ktoś kto ma krótką abstynencje, wstydzi się złapania życia za łeb bardziej niż stania pod sklepem. Mimo że jest to pokręcone zachowanie to na początku jest ono normalne!

Ale mając już kawałek abstynencji za sobą, nie ma się czego wstydzić! Może nie mam na myśli chodzenia z napisem AA na czole! Nie mam na myśli mówienia wszystkim i wszystkiego. To byłby ekshibicjonizm. Nie każdy też jest mówcą, ale dawanie świadectwa, chociaż takiego nie dużego da ludziom do myślenia.

Jak to można zrobić? Mam na samochodzie małą rybkę która sugeruje "Jestem katolem" jak mi ktoś sprezentuje malutkiego wielbłąda za napisem 24h to chętnie nakleję...
Można polubić na FB stronę o tej tematyce, na przykład moją ;-) lub inną. Są też wyzwania w postaci "Rok nie piję" i wiem że nie wiem czy nie będę tyle chlał to zaznaczenie "Biorę udział" jest znakiem że nie piję i jestem z tego dumny!

Kochani, czy my jesteśmy trędowaci? Czy nam czegoś brakuje? Czy złapaliśmy syfa po romansie z psem sąsiada?! Nie!!! Wiec wam moi drodzy i sobie życzę odwagi i zrozumienia tych prostych prawd. Wygraliśmy życie i nie wstydźmy się tego!

Sylwester Bykowski :-D

P.S. Nie lansuje wizerunku smukłych ciał, lansuje wizerunek "Czuj się dobrze w własnej skórze, a jak Ci źle to coś z tym zrób. O ile możesz"