niedziela, 28 stycznia 2018

Dowiedz się kim naprawdę jesteś


Temat obrazu: Ja ;-) Autor: Moja córka

Na powyższym zdjęciu jestem ja :-) To znaczy prawda o mnie wykonana przez moją córkę w szkole. Dzieciaki miały za zadanie wycięcie fragmentów gazet i złożenie ich w kogoś bliskiego. Moja córka wybrała mnie jako cel swoich działań. Nie wiem czy było to celowe działanie czy przypadek ze strony nauczyciela ale takie zadania można spotkać w różnych terapiach. Tak moi drodzy, w tym obrazku jest bardzo dużo mnie. Już opowiadam :-) 

Kiedy córka przyszła do domu i powiedziała co zrobiła w szkole wystarczyło jedno spojrzenie bym wiedział że chodzi o mnie, ogień na głowie i telefon w garści to dość dominujące cechy u mnie :-) Ale po kolei.

W terapii mieliśmy podobne zadanie, wyciąć z gazet fragmenty i złożyć jak postrzegam siebie kiedyś, jak teraz, jaki jestem naprawdę i jak się pokazuje przed ludźmi. 
Oczywiście podczas tego zadania pierwsze skrzypce gra podświadomość więc nie mam mowy o manipulacji. 
Kilka lat temu dowidziałem się wielu ciekawych i mniej ciekawych rzeczy o sobie właśnie dzięki interpretacji terapeutów i grupy tego co o sobie wykleiłem. Zresztą dzieło to trzymam do dziś. 

Podświadomie wybierasz i wklejasz fragmenty które czy chcesz czy nie chcesz pasują do Ciebie najbardziej. Trudno jest spojrzeć prawdzie w oczy zwłaszcza gdy inni interpretują ale jak inaczej mam się czegoś nauczyć jeżeli nie będę wiedział gdzie popełniam błędy?

Córka kiedy wyjęła ten obrazek z torby i pokazała, powiedziałem do niej, 
O widzę że mnie wykleiłaś? 
Ona na to 
A skąd wiesz? 
Ja jej że 
Poznałem po telefonie w garści i płomieniach na głowie
Tato! To są włosy! Jasne kochanie, przecież jestem łysy jak twoje najmłodsze siostry :-D 

Do rzeczy, lecąc od góry, płomienie na głowie jasno sugerują że jestem wybuchowy. Zgadza się, nie należe do ludzi chronicznie wkurwionych ale bywa że mam dość krótki lont...

O tym że nie należę do zrzęd sugeruje uśmiechnięta gęba bo bądź co bądź mam dość często uśmiech na plapie.

Żółta koszulka: 
"Żółty to kolor wakacji, plaży słońca i przepięknych wspomnień. Wywołuje radość życia i dodaje energii do działania"

Niebieski kolor symbolizuje zaufanie (zauważcie że większość polityków nosi niebieskie garnitury...)

Dziecięce buty jak zinterpretowała moja żona mówią o tym że dobrze idzie się mojej córce ze mną przez życie, że potrafię do niej się dostosować. 

No i wisienka na torcie, telefon w garści. Jestem zabiegany, dużo przez niego rozmawiam i w nim grzebie. A tym będzie oddzielny tekst :-) Więc to cały ja :-) 

Teraz propozycja dla Ciebie, dla was kochani. Poproście najlepiej dzieci bo są one niesamowitymi obserwatorami. Jeżeli nie macie dzieci poproście kogoś bliskiego, kogoś kto jest z wami na co dzień. Przed różnymi ludźmi gramy różne role a w domu najczęściej jesteśmy sobą. Więc najlepiej żeby był to ktoś z domowników. Dajcie stos gazet i zadanie. 

Zrób mnie :-) Nie sugerujcie nic, nie mówicie nic o tym co to jest. Może to być super gra czy zabawa. Ważne żeby twórca dzieła nie sugerował się niczym, tylko w luźnej formie zrobił Twój obraz z tego co znajdzie w gazetach. 

Dalej, interpretować możecie to sami ale lepiej dać to też do zrobienia trzeciej osobie. Pewne cechy można samemu tuszować a inne eksponować. Oczywiście nie świadomie bo na tym polega fenomen tego ćwiczenia. 

Więc jeżeli masz odwagę spojrzeć w najprawdziwsze lustro świata życzę powodzenia :-) 

P.S. Może niech są to dzieci od lat 6 w górę bo jak dasz trzy latkowi to zadanie to wyjdzie że nadajesz się na oddział w psychiatryku ;-) 

SB


wtorek, 23 stycznia 2018

Chodzisz do AA czy dalej do baru?


Pixabay

Głównie piłem w samotności chociaż bywałem też nie rzadko w barach. Od czasów studiów a właściwe już liceum byłem stałym klientem kilku ciekawszych miejsc ale też typowych mordowni gdzie lepiej nie wchodzić nie znając środowiska. 

W barze jak w barze, spotykasz się z kumplami, z niektórymi gadasz o sporcie, wyzywasz polityków a z innymi rozmawiasz o muzyce rockowej czy jazzowej poruszając tematy filozoficzne. Miałem i mam dość szeroki wachlarz zainteresowań co powodowało że łatwiej było mi się dogadać z szerokim gronem ludzi. Czy byłem sobą? I tak i nie, zależy. 

Czasami wyglądało to jak z dobrej reklamy piwa a czasami wiało taką żenadą że do tej pory spuszczam wzrok przypominając sobie jakieś sytuacje. Nie ważne było że w domu czeka młoda żona z dzieckiem, że są zaległe obowiązki, że ktoś się o mnie martwi. Byłem ja, browary, papierosy i kumple. Na swój chory sposób tylko tam czułem się rozumiany mimo że wszyscy żyliśmy w kłamstwie tłumacząc własne postępowanie na nieraz w bardzo racjonalne sposoby. 

Kiedy przestałem pić po półtorej roku trwania w abstynencji założyłem z kolegą grupę AA której lokal mieścił się 50mb za jedną z knajp w której spędzałem większość wieczorów... Taka ironia losu.

Nabijałem się że zmieniłem jeden bar na inny. 
Jednak to nie takie głupie... 

Po co chodziłem do baru? Żeby pogadać z kumplami, pośmiać się, wypić piwo w ilości kilku litrów, spalić kilkanaście papierosów i na fleku wrócić do domu tak by najlepiej zaraz iść spać. 
Po co chodzi się na AA? Żeby pogadać z kumplami, wypić kawę i wrócić do domu... Czy coś jeszcze? No właśnie teraz bardzo bym chciał żebyś zadał sobie to pytanie. 

Po co chodzę do AA? 

Bardzo łatwo zamienić pub na mitingi, tam też można uciekać przed domem, odpowiedzialnością, ciszą i nawet samym sobą. 

Po co chodzę na AA?  

Program 12 kroków to naprawdę doskonały program rozwoju osobistego i duchowego. Większość terapii dla osób uzależnionych bazuje właśnie na nim. 

Czy robię coś z tym programem, czy wprowadzam go w życie, małymi krokami w tempie ślimaka idącego na komisję lekarską ZUS..., ale jednak. Czy wdrażam wartości z AA w życie? 

Żeby nie było że jestem hipokrytą, sam nigdy nie zrobiłem 12 kroków ze sponsorem, ja swoich sponsorów miałem w terapii, terapia działa też troszkę inaczej, w terapii trzeba iść przez program w AA trzeba nie chcieć pić. Dzisiaj mi to wystarcza ale kiedyś musiałem mieć narzucony rygor bo bym sobie od razu pofolgował. 

Ja trzeźwiałem z innymi książkami niż tymi które można spotkać na AA, nie wiem czy to dobrze czy to źle, myślę że to trochę inna ścieżka. Jednak przez większość czasu żyłem z pytaniem w głowie, po co, dlaczego tak zrobiłem i powiedziałem, co i dlaczego mnie pociąga a co złości i odrzuca. 
Dopóki te pytania są, dopóki jest próba odpowiadania na nie, jest nadzieja na lepsze jutro. Bo o to w tym chodzi, stawać się lepszą wersją siebie, chociaż raz na jakiś czas, chociaż raz na kilka lat ale jednak. Lepszą wersją siebie w prawdziwym życiu a nie jak po kilku głębszych, półtorej komandosa, dusza towarzystwa i włoski ogier w jednym.

W AA uważałem i uważam że najważniejsza jest nasza trzeźwość, kroki są dla nas a nie my dla kroków. Jednak spotkania gdzie nie porusza się żadnej literatury mogą przypominać te z baru. Pewnie że na innym poziomie, pewnie że we wspaniałym towarzystwie, ale po co? Tylko żeby nie pić? To za mało, sądzę że każdy trzeźwiejący alkoholik jest powołany do czegoś więcej. 

Jeżeli Twoja grupa pracuje na literaturze, na jakiejkolwiek, czy odnosisz ja do siebie na mitingu ale również po za nim? Małymi krokami, ale jednak?

Praca nad sobą zawsze oznacza jak to dzisiaj się modnie nazywa Wyjście ze strefy komfortu. Jako czynny alkoholik najmniejsza niewygoda, lęk, frustracja czy jakiekolwiek nieprzyjemne uczucie zapijałem. W prawdziwym życiu tak nie ma, w nim trzeba tłumaczyć dziecku matmę będąc paskudnie zmęczony, słuchać co ma do powiedzenia szef czy klient i o zgrozo... próbować zrozumieć żonę na zakupach w galerii handlowej.

Na miting też można przed tym wszystkim uciec. Pytanie czy coś się w moim życiu zmieni?
Więc jak, chodzisz do AA czy dalej do baru?  

SB

piątek, 5 stycznia 2018

Co to znaczy wsłuchać się w siebie?

Pixabay

Temat bardzo ważny bo powinien to robić każdy a niestety większość ludzi nie robi. Wśród trzeźwiejących alkoholików to dość normalna czynność bo jest to jeden z warunków zachowania abstynencji. Dzisiaj nie jest to dla mnie najmniejszy problem głównie dlatego że robię to już nawykowo ale dobrych kilka lat temu nie wiedziałem jak zacząć. Co to znaczy wsłuchać się w siebie? Czy to znaczy wziąć stetoskop i przyłożyć go do głowy? Kiedyś przyłożyłem to urządzenie po jedzeniu do brzucha i przeraziłem się co we mnie siedzi ... No ale nie o to chodzi, chociaż do stetoskopu wrócimy. Więc co? Zapraszam:

Wsłuchać się w siebie to nie tylko badanie własnych uczuć i emocji. Bardzo często mylimy tą czynność z słuchaniem siebie a jak ta jest dzisiaj nierozumiana to już nieporozumienie. Bardzo często słyszę u ludzi stwierdzenie że ktoś zrobił tak lub nie zrobił tak, bo tak czuje i już. Niestety ale ja najczęściej w takich sytuacjach to czuje pierdy... Bywa że własne też. 

Moje nie długie życie nauczyło mnie że nie można polegać wyłącznie na tym co się czuje. Pewnie, jak mnie szef w pracy gnoi i czuje skręt jelit przed wyjściem do niej to już psychosomatyka,  więc ciało krzyczy zmień robotę! Jeżeli czuje smutek, żal, bezsilność itd w związku z pijącym członkiem rodziny to również są to ważne sygnały których należy słuchać. Ale nie można polegać wyłącznie na własnych emocjach kiedy chcesz się rozwijać!

Rozwój zawsze, absolutnie zawsze oznacza wyjście ze strefy komfortu. Jak się chcesz czegoś uczyć to zawsze potrzebujesz coś poświęcić, czas, pieniądze, niekiedy zdrowie czy chociażby pychę (pycha uważa że wie wszystko a pokora uczyć się chce całe życie) Poświęcenie jest na ogół nie przyjemne więc jest wyjściem ze strefy komfortu. Przykład.

Jak przestałem pić to nie chodziłem z żoną na zabawy taneczne bo uważałem że taniec to rozrywka dla mas, to nie dla mnie nie czuje tego... Wiecie jaka była prawda? Czuć to było tylko mój smród w majdach, bałem się tańczyć bez promili bo moje ego bało się oceny! 

Kiedy przestałem pić po jakimś czasie "nie lubiłem" jeździć samochodem bo uważałem że motoryzacja nie jest dla mnie. Prawdą było to że bałem się jeździć autem i nic więcej! Podobnie jak z tańcem, poproszenie żony na salę było dla mnie ogromnym wyjściem ze strefy komfortu tak jak przymuszenie się do jeżdżenia autem.

Takich wyjść ze strefy komfortu miałem setki, od zmiany pracy po powiedzenie komuś czegoś co chciałem od dawna powiedzieć. Od zmiany światopoglądu po powrót do Boga przez kościół katolicki. Oczywiście są sytuacje że boję się zmian ale staram się już nazywać je po imieniu nie szukając wymówek że to on, że to przez niego albo że tak czuję...

Wróćmy do tematu, wsłuchanie się w siebie nie znaczy tylko słuchanie własnych uczuć i emocji bo te mogą Cię zwieść. Masz żonę a zauroczysz się w koleżance w pracy? Nie słuchaj tego co czujesz bo za chwilę Ci przejdzie a konsekwencje pociągną skutki na całe życie, Twoje i Twoich dzieci! 
Masz kilka pomysłów które mogą się udać i możesz nieźle zarobić z małym ryzykiem? Masz możliwość awansu czy podjęcia dobrej pracy? Uczucia mogą Ci podpowiadać że sukces jest zły ale prawdą może być fakt że boisz się porażki! 
Nie możemy polegać wyłącznie na tym co czujemy.

W wsłuchaniu się w siebie należy przed wszystkim używać umysłu do krytycznej analizy. Tu znowu jak słyszymy krytyczna analiza to na myśl może przyjść hejt i mowa nienawiści. Poważnie, masakra jakaś z tym przewartościowaniem słów. Hejt to zbesztać kogoś bez argumentów w obronie własnej pychy lub dla skrzywionej przyjemności. Krytykować to poddawać analizie w celu szukania błędów. 

Kochani, poważnie, wszystko, absolutnie wszystko a zwłaszcza własne postępowanie poddawajcie krytycznej analizie! Po co i dlaczego tak zrobiłem to ważniejsze pytania niż po co on tak robi?
Żyjemy w czasach gdzie jesteśmy manipulowani na każdym kroku. Producenci wciskają nam że bez tego czy tamtego nie jesteśmy kompletni. Jeżeli czegoś pragniesz to zanalizuj to pragnienie, czy naprawdę tego potrzebujesz, co Ci to da. Skąd jest to pragnienie i dokąd Cię zaprowadzi, czy miałeś już podobną sytuację w przeszłości i jak ona się zakończyła. 

Media nie są wiele lepsze. Przerażające jest to że możesz mi powiedzieć jaką oglądasz stacje telewizyjną a ja powiem Ci w 95% jaką partię polityczną popierasz. Dziennikarz zawsze powinien przedstawiać prawdę a ta jest jedna. Nie mam telewizji już od paru lat w domu ale kiedy jestem u kogoś i oglądam wiadomości to uszy więdną a ja zastanawiam się czy te stacje mówią o tym samym państwie. Oczywiście sytuacja dotyczy tych pro i anty rządowych mediów. Jak łatwo sprawdzić czy jestem ofiarą manipulacji czy naprawdę mam takie zdanie? Otóż ofiara manipulacji trzyma się czegoś a nie potrafi tego uargumentować w żaden sposób a jej odpowiedzi to albo nie zręczna cisza, albo tak bo tak / nie bo nie, albo spieprzaj dziadu.

Wszystko kochani co nam ktoś chce dać, czy to przedmiot czy informację, czy ideologię. Wszystko oglądajmy dookoła by upewnić się co to jest naprawdę. Oczywiście pewne rzeczy wychodzą po czasie ale jeżeli będę badał siebie to dowiem się dość prędko. 

Nie ma analizowania siebie bez narzędzi. Naszym duchowym stetoskopem jest nasze sumienie. Oczywiście i ono uległo zniekształceniu. Sumienie to nie wewnętrzny krytyk. Kiedy piłem i byłem przy samym dnie to krytyk mówił mi, Ty łajzo, ty nic nie warta świnio, jesteś dno, jesteś skończony, zdechniesz w rowie a Twoja żona ułoży sobie życie. 
Sumienie natomiast mówiło, Fakt, jesteś w czarnej dupie ale jest wyjście, idź na terapię chłopie, walcz o ukochaną! 
Jest różnica? Jest, prawda?

Krytyk to hejter, to głos naszych niekiedy rodziców, nauczycieli czy idoli. Sumienie to głos Siły Wyższej cokolwiek o niej myślisz. Wewnętrzny krytyk zawsze podcina skrzydła, sumienie mówi zawsze jak je naprawić. Dlaczego więc częściej słuchamy krytyka a nie sumienia? Bo krytyk Cię zgnoi ale nie każe nic zmieniać a sumienie powie Ci prawdę ale też poderwie Cię do zmian a każda zmiana to wyjście ze strefy komfortu bo już na wejściu należy przyznać że było się w błędzie. 

Oczywiście można żyć w przekonaniu że 2+2=5 (niektórzy tak liczą wypłatę ;-) ) Ale czy to coś zmieni, czy to spowoduje że będzie Ci w życiu lepiej? 

Krytyk potrafi Cię zbluzgać w hałasie, sumienie potrzebuje ciszy a my bardzo jej unikamy, tv, radio, internet. Jak nie to to sprzątasz mieszkanie lub gadasz chociaż o pogodzie. Nie znosimy ciszy bo w niej dowiadujemy się prawdy o sobie. 

Wsłuchanie się w siebie a więc krytyczna analiza wszystkiego z sobą na czele jest bardzo ważna bo jeżeli cokolwiek chcemy zmienić to siebie. Wiem że brzmi to jak banał z memów na demotach ale tak jest! 
Nie ma rozwoju bez nauki (nie koniecznie akademickiej) nie ma nauki bez analizy, nie ma analizy bez wyjścia ze strefy komfortu.

Na koniec ważna rzecz, potrzebujemy lustra, opozycji wśród ludzi. Normalne że każdy z nas dobiera znajomych według systemu wartości jakim żyje ale nie można mieć tylko takich znajomych. Potrzebujemy ludzi z różnych środowisk bo w pewnym momencie stworzymy sobie laboratorium w którym wszystko będzie sielanką ale kiedy wyjdziemy na zewnątrz a wyjdziemy na pewno okaże się że świat nie jest do końca taki jak nam się wydawało. Kontakt z różnymi ludźmi nie wepchnie nas w skrajność. Po za tym wśród ludzi docieramy się, jesteśmy zdolni do ugody, poświęceń czy większej empatii. 

Proszę Cię teraz byś w ciągu najbliższych dni posiedział w ciszy, jadąc do pracy, idąc spacerem czy siedząc w domu. Nie włączaj niczego co by cię rozpraszało, odłóż telefon i nie udawaj że coś musisz natychmiast zrobić bo najpewniej nie musisz. Pobądź tak z godzinę i posłuchaj sumienia. Krytyk będzie kłamał więc będzie Ci mówił ale jesteś beznadziejny, nic nie robisz, czas leci. Niekiedy powie ale jesteś zajebisty, tak dobrze medytujesz, jesteś najlepszy! Sumienie jest mniej hałaśliwe, mniej narzucające się, jest bardziej ciche ale jak powie... to będziesz wiedział że to ono. Jak mawiał mój idol Prawda Cię wyzwoli (ale najpierw wkurzy) 

Dobrego dnia kochani, SB