sobota, 28 czerwca 2014

Jak cieszyć się życiem, czyli radość z MAŁYCH rzeczy


Witam, tym artykułem chciałbym otworzyć mini serię krótkich postów z cyklu "Jak cieszyć się życiem, czyli radość z MAŁYCH rzeczy"
Życie leci jak szalone, miesiące śmigają jak tygodnie, tygodnie jak dni, od piątku do piątku. Obowiązki i cele. Realizacje i porażki, ambicja i zrezygnowanie. Prawdziwy koktajl skrajności. Można się zagubić, można stracić sens życia. Frustracja pcha się tylnymi drzwiami, cele przednimi. Życie idzie z punku A do punktu B z B do C. Wyścig bez mety. Najgorsze że traci się masę przyjemności w zamian osiągania wielkich idei. Sam wpadłem w to błędne koło wielokrotnie. Kiedy jedno wyzwanie zostało osiągnięte, kolejne wchodziło mi do głowy, kiedy nie osiągałem celu, zastępowałem go innym. Tak, żyłem punkowo zamiast liniowo, wiecie mam narzędzia do pracy nad sobą ale czasami zapominam gdzie leżą :/ To wszystko jest fajne, warto iść na przód. Jednak takie życie jest jak picie, masa szarpaniny by chwilę być na własnoręcznym podium. Sztuka polega na tym by wprowadzić równowagę do życia. Osiągać cele, marzenia zamieniać na zadania, przełamywać lęki, jednocześnie pamiętać o jedynej "rzeczy" którą masz, chwili bieżącej. Cieszyć się życiem, dniem bieżącym. Czuć radość z MAŁYCH rzeczy! To niezwykle ważne. Ta umiejętność jest jak lekki deser po obiedzie, jest jak piana w kawie, jest jak świece w sypialni. Brak tej MAŁEJ radości jest jak lato bez wiosny a zima bez jesieni, jest jak meta bez startu, jak szklanka bez wody... Proszę pamiętajcie o sobie, nie bądźcie ofiarami wielkich idei. Łapcie z życia całymi garściami. Do tego nie trzeba wielkich funduszy. Oczywiście jeżeli was stać to bawcie się na bogato, jeżeli nie stać to weźcie kredyt ;) Żartuje :) Nie chodzi o to co robicie dla siebie ale jak to robicie! Nie porównujcie się do nikogo, nie zastanawiajcie się czy to modne czy nie. Spiszcie na kartce co lubicie robić i potraktujcie to jako plan zadań na najbliższy rok. Bez wymówek :) Zostałem kiedyś oderwany granatem od butelki... Ale związałem się z rutyną, tak bywa chociaż już znacznie rzadziej do dziś. Rutyna to jeden z "zabójców" naszego ducha, tylko nowe doświadczenia są jego karmą, bawmy się :-)

Część 1. Wakacje


To miejsce które "przypadkiem" znaleźliśmy z żoną i córką jakieś 2km od domu :-D

Na początek, wakacje już w pełni (cokolwiek to znaczy ;) Czas urlopowy a ja znowu podróżuję po Europie... ale palcem po mapie :-D No właśnie, wielu z nas zwyczajnie nie stać na urlop, mamy inne priorytety, lub kiepsko z czasem. Bywa i tak, sam nie byłem na urlopie (takim z noclegami po za domem od lat) Kiedyś wystarczała mi butelka, następnie trzeba było odbudować zgliszcza życia które zostały po latach demolki a od niedawna mam inne ważniejsze dla mnie i mojej rodziny cele. Co to znaczy? To znaczy że kiedy chcemy gdzieś jechać siadamy w pokoju i włączamy Tv na Travel Chanel ;) Oczywiście żart, to by było jak lizanie cukierka przez papierek. Słuchajcie, ustaliliśmy że jeździmy w okół komina. Czyli powiedzmy do 100km w promieniu od miejsca zamieszkania. Czasami jest i ciut dalej ale chodzi o to by wycieczka trwała jeden dzień. Wyjazd i powrót tego samego dnia. Nie musimy płacić za nocleg więc można takie wypady powtarzać dość często. Powiem tak, warto!!! Kiedy nie mogę jechać na przykład na Chorwację, tam gdzie jeździ masa moich znajomych to nie znaczy że nie mogę fajnie wypocząć... Wypoczynek nie jest zależny od tego co robię ale jak to robię. Przede wszystkim jeżeli chcę naprawdę wypocząć to muszę słuchać swojego ciała! Jeżeli będę aktywnie spędzał czas mimo że mam ochotę poleżeć a wyrzuty sumienia mi na to nie pozwolą (Co ty będziesz leżał? Powinieneś się bawić, masz urlop!) to nie wypocznę! Czasami ludziska wracają z urlopu bardziej zmęczeni i z frustrowani niż byli przed. Naprawdę bardziej można wypocząć pod domem na kocu lub nawet w domu z pilotem w garści niż na czadowych wakacjach. Nie mówię tego bo sam nie jeżdżę na takie wakacje, przyjdzie czas to chętnie pojadę, mówię to dlatego że wiem z własnego doświadczenia: spokój osiągam odpowiednim nastawieniem, byciem tu i teraz. Tak więc wracając do naszych wyjazdów w okół komina, odpalam wujka google i wpisuję w przeglądarkę atrakcje turystyczne pomorskie, oczywiście jeżeli mieszkasz w innym rejonie to nie wpiszesz tego :) No chyba że się tu wybierasz. Tak więc przeglądam kilka do kilkunastu stronek i z podziwu nie mogę wyjść ile mam pod nosem! W promieniu 50km jest masa atrakcji, w promieniu 100km to już obłęd. Między innymi: zamki, osady, baseny, ogrody, labirynty, kina, dino-parki, zoo, mini zoo, zoo egzotyczne,akwedukt, duży skansen, masa atrakcji związana z morzem, paintball, ogromne place zabaw. Masa, naprawdę masa ciekawych miejsc i historii. Wystarczy przestać na chwilę patrzeć za horyzont by docenić to co się ma pod nosem! 
Możecie wybrać się do parku lub na łąkę na piknik lub zwykły spacer, możecie spontanicznie pojechać przed siebie! Ustalcie że w te wakacje, odwiedzicie 10 miejsc w których jeszcze nie byliście, to nie musi być nie wiadomo co, to ma być tylko i aż 10 nowych doświadczeń :) Możecie przecież odwiedzić kilka z nich w ciągu jednego dnia, byle by słuchać swojego ciała. Proszę też abyście podzielili się tym w komentarzach w tym wątku :) Pozdrawiam ciepło Aquarius.

czwartek, 19 czerwca 2014

Cielak i franca ! Czyli kilka mitów o trzeźwym alkoholiku i jego bliskiej ;)


Poniższy tekst jak zwykle wynika z moich doświadczeń i obserwacji. Głównie będę pisał na przykładzie on pije ona nie, ale oczywiście można to odwrócić bo w końcu mamy równo uprawnienia i kobiety też
 się uzależniają, w pewnym sensie mają gorzej bo facetom społeczeństwo więcej wybacza...


Pracując ostatnio u pewnego klienta podczas rozmowy wyszła ciekawa rzecz o której właściwie zapomniałem. Kim według wielu ludzi a przynajmniej tych nadużywających alkoholu są trzeźwiejący alkoholicy? Ludzie tacy którzy nigdy nie mieli styczności z takim tworem którym jest trzeźwy alkoholik, często przypisują cechę szeroko pojętego pantoflarza który dał się zdominować starej ;) Ona natomiast to wredna franca.  O ile żona nie piła a facet przestał pić by ratować resztki tego co zostało (tak jak w moim wypadku) z automatu przykleja mu się etykietę cielaka! Krótka anegdotka :

Na jednej z bram wiodących do raju widać napis: "Dla pantoflarzy", na drugiej: "Dla mężczyzn, którzy nie dali się zdominować przez kobiety".
Przed pierwszą bramą kłębi się tłum zmarłych, przed drugą stoi jedna samotna duszyczka.
Podchodzi do niej święty Piotr:
- A ty co tu robisz? - pyta.
- Nie wiem... żona kazała mi tu stanąć... ;-) 


Wiem że patrząc z boku można tak myśleć, w końcu sam podkreślałem że ludzie którzy nie piją nie korzystają z życia... (tak jak ja bym korzystał mając w głowie w kółko to samo pragnienie i nic po za tym)
Często obarcza się "winą" żonę czy kobietę z którą jest/był nasz delikwent. To proste, aktywny alkoholik jest mistrzem manipulacji, tak bardzo potrafi owinąć sobie ludzi w okół palca że nikt nie jest w stanie tego zauważyć (dopiero po czasie kiedy pozna się naszego kolegę) Miłe słówka, pomoc w różnych pracach za piwo lub kilka drobnych są atrakcyjne.

Kiedy trzeba to się użala innym razem jest jak super hero, dzieje się to wszystko po za jego domem i rodziną dlatego że ci najbliżsi znają go "od kuchni". Kiedy jeszcze piłem ktoś mi powiedział że kłamię nawet jak mówię dzień dobry...

Najbliżsi bardzo często są przeszkodą w piciu więc często obrywają aktywnie (od słów po rękoczyny) lub pasywnie ( foch lub szeroko pojęty brak ojca, matki, męża czy żony) Dlatego właśnie patrząc z boku ludzie mówią że to był dobry człowiek, dzień dobry mówił, ukłonił się i pomógł, a że lubił wypić? Jaki chłop nie wypije... To ona, franca, jak mogła go zostawić!

Współuzależnieni (o czym będzie artykuł) mają często ogromny dylemat co zrobić. Kiedy czara goryczy zaczyna się przelewać, kiedy dana osoba ma już dość krzywd, jest jedna rzecz która ją powstrzymuje od podjęcia konkretnych decyzji (sprzątanie wymiocin po kimś nie jest jedną z nich...!) 

Otóż strach przed opinią innych ludzi powoduje całkowite wypaczenie rzeczywistości. To właśnie lęk przed osądem  jak mogę jemu to zrobić, powinnam się pogodzić ze wszystkim i czekać w nadziei że będzie lepiej... Uwierz że bez konkretnych decyzji nie będzie lepiej! Nie należy się bać opinii innych ludzi bo tak naprawdę żaden z oceniających cię nie jest w twojej skórze i nie ma zielonego pojęcia co przeżywasz, bo gdyby miał to by zrozumiał i zaakceptował twoje decyzje!

Ktoś kto nie był z czynnym alkoholikiem nie wie co to niepewność w każdej chwili, samotność, napięcie i strach. Prawda jest taka że zawsze ktoś ci przyklei etykietę! Dla kogoś będziesz zołzą dla kogoś bohaterką godną naśladowania, ważne co ty czujesz!

U pijących nie jest inaczej, jednym z hamulców w podjęciu leczenia jest strach przed opinią, jak będę wyglądał w oczach kumpli, nie pójdę do tych nawiedzonych staruchów z AA i terapii, nie zrobią ze mnie wariata, precz z tą sektą! Sam kilku kumpli odstawiłem, większość z nich zrozumiała moje decyzje, w związku z tym że byłem z nimi szczery temat obszedł się bez większych akcji... Panowie, dziękuje wam za wszystko, kumplami będziemy dalej ale bezalkoholowymi część więzi nie przetrwała tej próby. Wiem że niektórzy nazwali mnie pantoflarzem, cześć z nich już nie żyje...

Panie i panowie, podjęcie leczenia to oczywista oczywistość, nie ma się czego wstydzić. Wyobraź sobie siebie z punktu widzenia trzeciej osoby, jak w kamerze z monitoringu,  jesteś w pełni sił, zadbany i odpowiedzialny, być może coś ćwiczysz, być może jedziesz na urlop. Wyobraź sobie jak spełniasz swoje cele, jak materializuję się twoje marzenia. Zrób sobie taką wizualizacje, oddaj się fantazji na kilka minut.........................................................................................................................................................
.................................................................................................................................................................

Już?, teraz wyobraź sobie siebie też z punktu widzenia kamery monitoringu, jak leżysz we własnych wymiocinach, jak słaniasz się na lewo i prawo publicznie lub w samotności, jak kradniesz by kupić używkę, jak kłamiesz i ranisz bliskich. Jak zawodzisz ukochaną i dziecko, jak łamiesz obietnice, jak zostawiasz zapłakaną żonę trzaskając drzwiami...kurwa mać! czasami ciary mi przechodzą na myśl o tym jaki miałem zakuty łeb! :-( Jak udajesz kogoś kim nie jesteś, jak martwisz się o kasę, jak ci wstyd kiedy ktoś upomina się o pieniądze które pożyczyłeś... Teraz sam sobie odpowiedz, który obraz jest dla Ciebie źródłem wstydu a który dumy. Kto jest ważniejszy? Opinia ludzi czy Ty i najbliżsi? Ci którym na Tobie zależy zaakceptują twoje decyzje, czy będzie to rozwód czy podjęcie leczenia! A reszta? A reszta niech się goni!

Pamiętaj że trzeźwiejący alkoholicy to nie tylko 100-u letni parafianie, że to nie tylko ludzie którzy wybierają się już na tamten świat. Średnia wieku trzeźwiejących alkoholików spada wraz ze wzrostem ludzkiej świadomości.

Dzięki tej świadomości podnosi się również poziom dna potrzebny do odbicia, nie trzeba już rozpieprzyć wszystkiego by podjąć drogę trzeźwości. Trzeźwiejący alkoholicy to odpowiedzialni i bardzo ciekawi ludzie :) To ludzie z całej wysokości drabiny społecznej, biznesmeni, przedsiębiorcy, nauczyciele, lekarze, policjanci, fachowcy i Bóg wie kto jeszcze, blogerzy i pisarze też, nawet jednego znam ;) Ludzie którzy śmieją się i bawią lepiej niż nie jedna dusza towarzystwa po kilku głębszych. Ludzie o różnych zainteresowaniach i pasjach. Podobnie jak ich bliscy, są bardzo wrażliwi, empatyczni i na swój sposób obiektywni.

Wyróżniają się grupą bardzo pożądanych cech. Kiedyś słyszałem że alkoholik to normalny człowiek tylko że bardziej skrajny...
Fakt, jak pije to kawał skurczybyka, ale jak trzeźwieje to... skromność mi nie pozwala napisać ;)  A ty jak pojmujesz tych ludzi?
Aquarius

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Film z przesłaniem - Ostatnie wakacje, Choć goni nas czas. Książka z przesłaniem - Błękitny zamek



Witam, dzisiaj chciałbym zaproponować dwa filmy i pierwszą w tym wątku książkę. Propozycje te są utrzymane w tym samym klimacie. Podstawowym elementem jest śmierć głównych bohaterów. Wszyscy otrzymują diagnozę niewyleczalnych chorób, wszyscy dowiadują się też ile im życia zostało... Więc po kolei:

Ostatnie wakacje (2006) - Nieśmiała sprzedawczyni z Nowego Orleanu, Georgia Byrd która całe życie spędza pod miotłom nie wchodząc nikomu w drogę. Jak każdy ma plany i cele, jak każdy jest też zakochana jednak wszystko pozostaje w sferze fantazji które ma zachomikowane w swojej "Księdze  marzeń".  Faceta którego kocha, unika w obawie przed odrzuceniem, plany o założeniu swojej malutkiej restauracji i odwiedzenie swoich kulinarnych idoli pozostają w szufladzie. Dość smutne ale też powszechne w społeczeństwie. Pewnego dnia nasza bohaterka ulega wypadkowi, w którym zostaje poddana badaniu. Podczas tego badania wychodzą na jaw jej guzy mózgu. Klamka zapadła, zostaje jej trzy góra cztery tygodnie życia. Co można zrobić w obliczu śmierci? Można naprawdę zacząć żyć! Georgia wypłaca swoje składki emerytalne (szkoda że my tak nie możemy zrobić w Zusie ;) i wyrusza w podróż życia, czerpiąc z niego pełnymi garściami.

Choć goni nas czas (2007) - Bardzo majętny Edward Cole i ubogi mechanik Carter Chambers żyją jak się można domyśleć w dwóch różnych światach. Pewnego razu spotykają się w szpitalu gdzie dowiadują się o swoich chorobach. Ludzie fizycznie i mentalnie na pierwszy rzut oka skrajnie różni, zaprzyjaźniają się. Łączy ich choroba i jeszcze coś... Zaczynają, żałować, tęsknić za sprawami których nie zrobili. Reszta się teraz nie liczy, tylko to czego nie dokonali, lista nie spełnionych marzeń jest gorsza od niejednego wybryku! Nie chcą pogorszyć sytuacji spędzając ostatnie miesiące na narzekaniu. Postanawiają ruszyć w podróż i łapać z życia każdą sekundę. Po raz pierwszy w życiu są obecni w teraźniejszości.

 Błękitny zamek - Lucy Montgomery


Książka której najbliżej do filmu "Ostatnie wakacje."
Główna bohaterka Valancy Striling ma przerąbane. Ma 29 lat, mieszka z matką i ciotką, które traktują ją jak dziecko. Reszta rodzinki ładuje jej szpile z powodu braku męża. Żeby nie zwariować, ucieka w świat fantazji, do Błękitnego zamku gdzie adorują ją najprzystojniejsi rycerze. Jakby tego było mało Valancy otrzymuje list o krytycznym stanie swojego zdrowia. W końcu postanawia zwalczyć nieśmiałość i zacząć żyć pełnią życia.Czyli jak w poprzednich wypadkach, śmierć jest dla niej błogosławieństwem.

Dodam tylko że te filmy są jakby zapowiedzią artykułu który pojawi się za niedługi czas :)

czwartek, 5 czerwca 2014

Dlaczego nie mam pieniędzy?

 

 

Stoi dziennikarz pod budką Lotto i robi wywiady.
Podjeżdża facet trabantem, dziennikarz przyskakuje i pyta:
- Co Pan zrobiłby z główną wygraną?
Facet myśli i mówi:
- No to większe mieszkanie i Matiza.
- A reszta?
- Reszta na konto.
Podjeżdża facet Matizem. Dziennikarz znów pyta:
- Co Pan zrobiłby z główną wygraną?
- No to jakiś dom i Mercedes.
- A reszta?
- Reszta na konto.
Podjeżdża facet Merolem 600 SL.
Dziennikarz ponawia pytanie.
- Taaak, no to spłaciłbym skarbówkę, potem ZUS.
- A reszta?
- A reszta niech kurwa czeka! :-P

Na początek kilka wyjaśnień. Po pierwsze nie jestem milionerem, nie zarabiam również 6-cio cyfrowej sumy rocznie. Jeżeli chcesz wiedzieć jak stać się bogatym (cokolwiek to dla Ciebie znaczy) w rok, nie dowiesz się tego tu i teraz. Jeżeli będzie mi dane stać się majętnym, na pewno podzielę się z wami tym doświadczeniem. Póki co chcę zwrócić uwagę na najczęściej popełniane błędy związane z pieniędzmi, błędy które oczywiście i ja popełniałem. Skupię się bardziej na tym jak nie wydawać pieniędzy niż na tym jak je zarabiać. 

 Druga kwestia, po co pisać o pieniądzach na takim blogu? Bo jeżeli nie mieszkasz w jaskini w górach Tybetu, jeżeli nie zamknąłeś się w lesie a główne danie w menu to kora z drzewa, to warto to poczytać. Czy Ci się podoba czy nie to jesteśmy związani z pieniędzmi na co dzień. Kiedyś, kiedy już nie piłem miałem bardzo mocny romans, przez dość długi czas bo prawie cztery lata! Na początku był to romans bardzo pikantny... Był to romans z kochanką o imieniu bieda ;) Na tamten czas powtarzałem zdanie  

Prawdziwa wielkość ducha polega na radości z tego co się ma a nie w trosce o to czego się pragnie. Piękne słowa, pomagały mi, tyle że nie byłem świadom faktu ze był to lek dla ego. Ja, jestem ponad świat materialny... Wyjaśnijmy sobie jedno, świat duchowy i materialny są równie ważne! Dusza i ciało, rozwój osobisty i materialny, są równie ważne i zdrowo jest zachować między nimi równowagę! Nie chodzi o to żeby wejść do wyścigu szczurów, tam nie ma mety! Chodzi o to by zapewnić sobie odrobinę wygody psychicznej...

Po pierwsze to ile zarobisz to jedno, to ile wydasz to drugie. Sam od momentu kiedy podjąłem pierwszą pracę bylem zasypany rachunkami. Rtv, meble, auto i wiele, wiele innych mniej lub bardziej potrzebnych sprzętów na raty. Póki mieszkałem z rodzicami, wypłata prawie w całości szła na raty! (na używki miałem z innych źródeł, nie koniecznie zgodnych z normami...) 

Kiedy piłem coraz więcej, miałem tylko mniej kasy. Kiedy przestałem pić, naleciałość robienia zakupów na raty mi nie minęła. Zarabiałem coraz lepiej, żona zaczęła pracować, a ciągle nie było kasy! No kurwa mać! Co jest! Zacząłem się zastanawiać. Przecież nie zarabiam tak mało, co jest że ciągle brakuje do końca miesiąca! Policzyłem ile zarabiamy, ile mamy opłat i jasnym stało się to że jest ich zbyt dużo! Zakupy na raty nie są złe, ale dość niebezpieczne! 

Bądźmy szczerzy, wszystkie media wokół piorą nam łby! Musisz to mieć, bądź trendy, bądź na czasie, twoje życie się zmieni, nie odczepią od ciebie wzroku, dla każdego coś. 20+, 30+, 85+ !!! Co to jest!? Do tego banki zajmują się sprzedażą, jak każdy handlowiec chcą sprzedać jak najwięcej, to logiczne! Im więcej sprzedanych kredytów tym większe zyski! 

 Świat nastawiony na konsumpcję plus łatwość w braniu pożyczek, dają wybuchową mieszankę. Ludzie bardzo biedni zapieprzają od rana do wieczora na chleb, ludzie powiedzmy z jakąś tam przyzwoitą wypłatą zasuwają od rana do wieczora na kredyty zaciągnięte na rzeczy których nie potrzebują. Nadajemy zbyt dużą wartość przedmiotom! Wiem bo sam tak robiłem i widzę że jest to dość normalne! 

 Samochód służy do jeżdżenia, telefon do dzwonienia (dzisiaj już nie tylko, sam jako bloger mam smartfona z potrzeby a nie mody, jednak jest to jeden z najbardziej podstawowych modeli, za jedną szóstą ceny najbardziej pożądanych modeli) Dom służy do mieszkania, ciuchy do noszenia itd. Dzisiaj ludzie z ironią mówią o ludziach którzy modlili się do kamieni lub symboli. Mochery idą :)  

Ok, ale dla wielu z nich logo na telefonie lub metka na koszulce wywołuje taką samą euforię jak krzyż na ścianie. Co z tego że być może zarabiasz coraz więcej skoro twoje "potrzeby" rosną. Wiem że trochę oceniam, ale sam tak kiedyś robiłem! Nie czuję się lepszy, chcę rzucić tylko trochę światła. Tak więc zakupy na raty nie są złe o ile są dobrze przemyślane! Po za tym można przecież odkładać. 

Większość z nas nie wyobraża sobie tego. Sam tak miałem do momentu kiedy uzbierałem na książkę. Brakuje nam konsekwencji w działaniu. Po za tym każdy wie że motywacja jest silniejsza kiedy coś trzeba, niż wtedy kiedy nie trzeba. Rachunek trzeba zapłacić więc i łatwiej na niego odłożyć. Tak naprawdę nic się nie zmienia, tylko podejście do tematu. 

Pamiętaj że jeżeli spłacałeś lub spłacasz kredyt, masz dość siły i kasy by odkładać pieniądze. Oczywiste jest że przyjemniej budować coś, patrzeć jak rośnie (np. w skarbonce) potem wydać na upragniony cel, niż co miesiąc płacić rachunki! Euforia po zakupach opada dość szybko, po kilku tygodniach lub miesiącach nowe jest już stare i nie widać tej różnicy jak kiedyś, raty zostają na długie miesiące, nie raz lata. Pozostaje wyłącznie frustracja że znowu nie ma. 

Jeżeli szarpiesz się z finansami to nie myśl skąd wziąć pieniądze, najpierw zastanów się gdzie można uciąć koszty. Możliwe że nie spłacisz wszystkiego szybciej ale wystarczy że nie weźmiesz kolejnych pożyczek. Sukcesywność wystarczy. Czas i tak upłynie a ty pewnego miesiąca zorientujesz się że masz więcej gotówki. Tnij raty, rachunki za telefon, (nie daj sobie wcisnąć pierwszej oferty od operatora, uwierz mi że jeżeli wstrzymasz się z decyzją do końca, dostaniesz o wiele lepszą ofertę) 

Zanim kupisz coś, zastanów się czy jest Ci to naprawdę potrzebne. Już kiedyś pisałem abyś przeszedł się na strych lub do piwnicy i odszukał te wspaniałe rzeczy które miały Ci tyle dać, najnowsze gadżety czy inne zbędniki o których fantazjowałeś Ale to będzie, znajomym opadną szczęki, rodzina będzie zachwycona. A dzisiaj co? 

Wala się wszystko w kurzu i nie wiadomo co z tm zrobić, no bo wyrzucić szkoda, niedawno to spłaciłem... Odraczaj zakupy, dostałeś dziś kase? Idziesz na zakupy? Rób to z głową. Nie znaczy to że masz unikać zakupów, że masz udawać że to ci nie potrzebne, takie zachowanie nie różni się od tonięcia w długach. Po prostu bądź świadomym konsumentem. 

Nie daj sobie wcisnąć że to czy tamto jest niezbędne. Sądzisz że wygrana na loterii uratowała by ci życie? Jeżeli byś wygrał a nie zmienił swojego nastawienia do finansów to za kilka lat był byś w tym samym lub jeszcze gorszym miejscu, do luksusu łatwiej się przyzwyczaić niż odzwyczaić... 

Przecież większość szczęśliwców wygrywających miliony po kilku latach nie ma ani złotówki z wygranej. Nie ważne ile masz, ważne co z tym robisz!

Kolejna sprawa to, co to znaczy się dorobić? Kupić dom i samochód? Większość z nas tak myśli tym czasem dom i samochód wyciągają pieniądze z portfela! (chyba że dom budujesz w celu sprzedaży, a auto będzie na siebie pracowało w firmie) 

Kwestia o której powinno się nauczać od szkoły podstawowej, czym są aktywa, a czym pasywa. Nie będę się tu rozpisywał, powiem w skrócie, aktywa dają ci pieniądze, pasywa zabierają. Książka którą wydałem to aktywa, być może zarobię na niej, jest to inwestycja, więc jest jakieś ryzyko ale jest próba i jest szansa. W zamian za nią kupiłbym dobry TV i zestaw kina domowego. Od zawsze mam słabość do sprzętów, ale i TV i kino domowe to pasywa. 

Nie dadzą mi pieniędzy, (no chyba że będę kasował domowników za oglądanie, ale to może się skończyć tym że zamieszkam w kartonie po tym sprzęcie :) Rtv i wszystkie gadżety starzeją się szybko wiec szybko przychodzi chęć na nowe. I tak w kółko. Zanim kupisz coś co nic Ci nie da, zastanów się co potrafisz, lub co lubisz by móc zarobić. 

Sam będę powoli zbierał elektronarzędzia by móc zarabiać. Jeżeli za sprzęty które brałem na raty, kupiłbym narzędzia, pracowały by one na siebie, a ja kupiłbym to co chciałem za gotówkę. Oczywiście nie żałuję niczego, dzięki temu co było zastanowiłem się nad sobą. Pamiętaj aktywa z twoją pomocą lub bez niej dadzą ci kasę, pasywa zawsze zabiorą. Kupuj aktywa!

Jak zapewne zauważyłeś większość problemów finansowych wiąże się z brakiem cierpliwości. Zakupy na raty są atrakcyjne dlatego że nie płacimy za nie gdy otrzymujemy towar. To iluzja! Rachunki i tak do Ciebie przyjdą! Pasywa są atrakcyjne bo kupujemy to co chcemy. 

Aktywa nie dadzą ci tego co chcesz od razu. Spróbuj, bo uwierz mi że jeżeli robisz coś dla siebie, to nawet zmęczenie jest przyjemne. Każda czynność która zbliża cię małymi krokami do celu jest jak medytacja. Proponuję abyś "obowiązkowo" odszukał książkę "Bogaty ojciec, biedny ojciec" Roberta Kiyosaki, książka ta wywróciła do góry dupą mój światopogląd finansów. Nie czekaj na Robin Hooda, weź życie we własne ręce.  Kiedy pytam kogoś jak wygląda sad owocowy na ogół słyszę, wielki sielski z drzewami opływającymi w soczystych owocach, skąpanymi w świetle słońca.  

Tak, ale każdy sad był kiedyś kilkoma badylami wystającymi z ziemi, psiarami które nie przypominały drzew owocowych z żadnej strony. Musiało upłynąć trochę czasu do zerwania pierwszych owoców. Stare nawyki są silne, nie przebudziłem się jednego dnia, trochę to trwało zanim nowe zasady weszły w krew, ucz się na błędach. 

Ustal cel, nie śpiesz się z wyborem. Cokolwiek będziesz chciał zrobić, a będzie to zgodne z twoim wnętrzem będzie dobrze. Skup się na tym co byś chciał robić, następnie jak to robić by zarobić. Pamiętaj najpierw słuchaj intuicji następnie umysłu. Kiedy ustalisz cel, nie skupiaj się celu a na działaniu. 

Bądź cierpliwy, jeżeli małymi krokami nieustannie będziesz szedł, w końcu dojdziesz. Jeżeli małą łyżką ale bez przerwy będziesz napełniać wiadro wodą w końcu je napełnisz, to logiczne! Pamiętaj że za dwa, pięć lub dziesięć lat, możesz być w tym samym miejscu, lub tam gdzie byś chciał być. Wszystko zależy od tego co teraz zrobisz. Więc jak, co teraz zrobisz???

A wy drodzy czytelnicy jakie macie doświadczenie?

Aquarius