sobota, 27 sierpnia 2016

Czy jestem współuzależniona, czy ja też potrzebuję pomocy?

Pixabay



No właśnie, bardzo często spotykam się ze zdaniem To On ma problem. Pisze do mnie dużo kobiet w temacie
Co mam zrobić, kiedy On pije!?  W sumie wszystko opisałem tu: Co zrobić kiedy bliska osoba pije, jak pomóc alkoholikowi?

Problem polega na tym że kiedy mowa o "nim" to wszystko jest super, jednak kiedy temat schodzi co ma dana Pani zrobić, robi się cisza. Czasami nawet oburzenie. No ale to on ma problem, nie ja! Błąd!

Pierwsza rzecz jest taka że czasami trudno coś konkretnego doradzić takiej osobie kiedy znam tylko jej punkt widzenia bez punktu widzenia mężczyzny. Bywa niestety że oboje są na siebie tak nastawieni że bez porozumienia się danej pary nie ma szans na jakiekolwiek zmiany, często są też osoby trzecie, najczęściej "mamuśki" pań lub panów o zgrozo mieszkające pod jednym dachem.

Nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze można rozmawiać a nie prowadzić monolog a słuchać tak by zrozumieć a nie ocenić. Zawsze macie jakieś wyjście, niestety na ogół wymaga ono radykalnego działania.

Pod tym linkiem znajduje się artykuł jak zaskoczyć partnera / partnerkę. Oczywiście rozumiem że kiedy ktoś ma piekło w domu to jedyne o czym marzy to ucieczka. Jednak kiedy sytuacja nie jest katastrofalna to można zrobić sobie grunt pod rozmowę. Kochani, po prostu chodzi o to że tylko wy możecie się dogadać! Nikt inny.

Nie mam na myśli by udawać że nie ma problemu, to już pewnie było przerabiane. Chodzi o to że podstawowym narzędziem do zmian jest rozmowa do której nie dojdzie jeżeli oboje będziecie sobie skakać do gardeł, będziecie się oceniać i o wszystko obwiniać. 

Rzecz jasna że czynny alkoholik ma tendencje do obwiniania bez najmniejszych podstaw tylko po to by się wybielić, by wyjść "usprawiedliwiony" się napić, by bronić butelki.

Ale jeżeli, być może gdzieś ma On ziarnko prawdy i o ile uda się wam konstruktywnie pogadać to można się powymieniać wadami. To znaczy coś w stylu: 
Kochanie, obiecuję się zmienić i poprawić kiedy ty obiecasz też zmianę. Oczywiście nie może się skończyć na obietnicach bo dupa z tego będzie. Nic w waszym życiu się nie zmieni jeżeli nie zadziałacie. Co zrobić?

Oboje, tak oboje! Szukacie pomocy! Tu przechodzę do tego co mam na myśli od początku pisania tego tekstu. To że alkoholik sam sobie nie poradzi to jest oczywiste. Nie pijemy, nie piliśmy bo tak chcemy a musimy. To odróżnia uzależnionego człowieka od zdrowego. Logiczne że to nas nie usprawiedliwia! Po prostu podczas terapii, programu AA rozprawiamy się ze samym sobą, rozwijamy się osobiście i duchowo. Pokonujemy lęki, wybaczamy i prosimy o wybaczenie, widzimy świat w optymistycznych ale realnych barwach, słowem zaczynamy żyć pełną gębą!

Skąd wiem że i Ty potrzebujesz pomocy? 

  1. Nie potrafisz odróżnić własnych myśli i uczuć od myśli i uczuć kogoś innego. Myślisz „za kogoś”, planujesz za kogoś, spłacasz długi za kogoś.
W domu przejęłaś inicjatywę, to powoduje dysfunkcję która każe Ci o wszystkim myśleć, kiedy poczucie bezpieczeństwa jest tak bardzo dla Ciebie ważne sama musisz o nie dbać. Nawet jeżeli jest dobrze to ty szukasz zagrożeń. Myślisz co inni o Tobie myślą, odbierasz im również samodzielność. Masz tendencję do mówienia innym co mają robić a jednocześnie sama masz deficyty.

    2. Do dobrego samopoczucia potrzebna Ci jest aprobata i uwaga innych ludzi, ponieważ           sądzisz że nie jesteś wystarczająco dobrą osobą.

To jest paskudne, kiedy w pracy koleżanki rozmawiają ze sobą Ty myślisz że na pewno o Tobie, bywasz często sprzeczna ze sobą tylko by usłyszeć kilka pochlebnych zdań. Nie jesteś sama z siebie w stanie pozytywnie się ocenić. Szukasz na siłę okazji by ktoś Cię pochwalił.

    3. Czujesz się niespokojna i winna, gdy ktoś obok Ciebie ma kłopot lub przeżywa                    trudność. Nie umiesz temu towarzyszyć bez napięcia.

Utożsamiasz się z każdym cierpieniem, napełnia Cię lęk na każdy smutek, krzyk i cierpienie. To nie to że jesteś wrażliwa chociaż częściowo tak. To przed wszystkim fakt że jesteś poraniona. Rany otwierają się na nowo w każdej takiej sytuacji.

    4. Zachowujesz się tak, jakbyś ciągle za coś przepraszała.

Twoja dewiza życiowa, to "Przepraszam że się urodziłam" Kiedy podchodzisz do ludzi by się o coś zapytać przeżywasz lęk, boisz się oceny i odrzucenia. Uważasz że wszyscy są doskonali a Ty szara mysz będziesz im tylko przeszkadzać. Nie bronisz swojej racji, najchętniej schowałabyś się gdzieś żeby nikomu nie zawracać głowy. 

    5. Często nie wiesz, czego naprawdę chcesz ani czego potrzebujesz. Sądzisz, że inni                lepiej wiedzą co jest dla Ciebie dobre, więc rzadko opierasz się na własnym zdaniu w          tej sprawie.

Czy to chodzi o seks, wartości rodzinne (na przykład w jakim wieku wysłać dziecko do przedszkola) może nie wiesz jaką pracę podjąć, co sobie kupić czy zastanawiasz się czy wyjść z koleżankami. Trudne decyzje życiowe i codzienne pierdołki zostawiasz innym. Radzisz się innych nie dlatego że nie wiesz co zrobić i jesteś roztropna. Radzisz się bo sama nie umiesz podjąć jakiejkolwiek decyzji. Jak w punkcie trzecim często działasz wbrew sobie tylko dlatego że ktoś powiedział Ci jak masz żyć. Często popełniasz te same błędy tkwiąc w problemach latami. 

    6. Stale przekonujesz innych, że naprawdę zasługujesz na miłość i cierpisz w milczeniu z         powodu niedoceniania.

Słowem użalasz się. Nie mówisz ludziom o swoich problemach by je rozwiązać. To było by zdrowe i rozsądne. Rozmawiasz po to by rozmawiać. Pragniesz tylko uwagi której naturalnie może Ci brakować ale robisz z tego swojego rodzaju męczennictwo. To do niczego nie prowadzi a podczas rozmów często temat spada na Twoje niedocenienie. 

    7. Nie masz czasu dbać o siebie.

Klasyk, nigdzie albo prawie nigdzie nie wychodzisz i nie mam na myśli wyjścia z psem. Nigdy albo prawie nigdy, nic sobie nie kupujesz. Zawsze na pierwszym miejscu są dzieci i mąż, stąd poczucie że nie masz czasu i lub ochoty. Domowe SPA? Ale o co chodzi?  Jesteś zawsze na samym końcu gdzie wiele już nie ma. Nawet jeżeli byś mogła o siebie zadbać to uważasz że nie powinnaś. Być może dbasz o swój wizerunek skrajnie, to tylko po to by zatuszować problemy. 
    
   8. Masz w sobie więcej krytycyzmu niż realizmu i dlatego niepoprawnie idealizujesz ludzi.         Za każdym razem przeżywasz rozczarowanie lub oburzenie, że ktoś „żyje nie tak jak               trzeba”.

Twoje życie może nie jest wzorem, ale tak bardzo krytykujesz się o to co się dzieje w Tobie i Twoim otoczeniu że przestajesz widzieć życie takim jakim jest. Źle rozumiesz definicje pokory, zasłaniając się ją by nie brać byka za rogi. Pokora to nie klęczki ani też stanie na palcach. Pokora to widzenie siebie takim jakim jest. Natomiast sama uważasz że Twoje życie to pomyłka, że inni mają na pewno lepiej. Idealizujesz ich, niemal sądząc że inni nie załatwiają potrzeb fizjologicznych. Że nigdy się nie mylą i są bardzo poukładani. Kiedy dochodzi do Ciebie rzeczywistość nie rozumiesz jak mogą ludzie się tak zachowywać. Z jednej strony oceniasz by wybielić swoje problemy, z drugiej strony oceniasz bo miałaś wygórowane oczekiwania względem innych.

    9. Przeżywasz swoje życie jako ofiara nie sprzyjających okoliczności. Nie potrafisz                   stawiać wymagań ani zdrowych warunków i być konsekwentną osobą

Trudno coś tu dopisać, po prostu godzisz się na wszystko uważając że nie możesz nic. Tym czasem tylko Ty możesz i możesz niemal wszystko. Pytanie: Co byś zrobiła gdybyś się nie bała? 

    10.Kłamiesz, by niemądrze osłaniać tych, których kochasz.

Bardzo często popełniasz ten sam błąd zacierając ślady bliskiej Ci osoby. To zrozumiałe że nie chcesz narazić na cierpienie kogoś kogo kochasz! Rzecz w tym że uczymy się odpowiedzialności wyłącznie na własnej skórze. Tłumaczenie rodziny lub szefa za nie obecność męża, tłumaczenie się przed znajomymi. Sprzątanie i ukrywanie problemów to Twoja codzienność. Tym czasem problemy to sprawy do rozwiązania a nie bród który się pudruje. 

    11. Pozwalasz by inni Cię ranili, nie próbując się bronić. Boisz się odrzucenia.

Latami tkwisz w toksycznym związku, czy to w domu czy w pracy. Pozwalasz się wykorzystać i poniżać. Zniesiesz wszystko! Byle by uniknąć odrzucenia. Wierzysz że sama z siebie jesteś nic nie warta dlatego sobie sama nie poradzisz. Panicznie boisz się samotności dlatego że masz złe zdanie o sobie. 

    13. Bycie z samym sobą jest dla Ciebie trudne.

Jak wyżej. Ogólnie jest tak że osoba która kocha, lub nawet tylko lubi siebie potrafi przebywać sama. Normalne że nie lubimy przebywać z kimś kogo nie lubimy. Więc jeżeli nie lubisz siebie to nie lubisz być sama. Kiedy jesteś w domu, potrzebujesz chociaż włączonego TV lub radia, sprzątasz i w kółko szukasz zajęć. Wszystko byle by nie usiąść sama z sobą w ciszy. 

     14. Jesteś tak zajętą osobą, że nie masz czasu nad niczym się zastanawiać.

Pęd który towarzyszy większości ludziom tzw. krajów rozwiniętych stał się jakąś dziwną chorobą na którą wszyscy się zgodziliśmy. Sama masz nadmiar obowiązków ale też trochę się nimi tłumaczysz. Nie masz czasu myśleć nad życiem, nad jego smutkami i radościami. Żyjesz z dnia na dzień, częściowo bo jesteś wypalona, częściowo bo nie chcesz podjąć decyzji prowadzących do zmian. 

     15. Niczego od nikogo nie potrzebujesz.

Zosia samosia to Ty. Nie lubisz niczego otrzymywać, nie wierzysz w bezinteresowność. Ze wszystkim próbujesz radzić sobie sama, być może masz już dość, być może uważasz się za silną i przedsiębiorczą kobietę. Przywykłaś że musisz odpowiadać za wszystkich. W rzeczywistości jesteś tym zmęczona. 

     16. Nie umiesz bawić się i być spontaniczną osobą.

Powodów może być dużo a podstawowym jest dysfunkcja w rodzinie pierwotnej lub/i obecnej. Spontaniczne zachowania uważasz za nie nieodpowiedzialne. Tym czasem tracisz dużo z życia, bo kiedy jadłaś jakąś inną potrawę lub byłaś w nowym miejscu? 

    17. Jesteś przestraszona, zraniona i zła, lecz obawiasz się tego po sobie okazać. Boisz się           swojej złości. 

Krótko mówiąc, dusisz w sobie emocje. Jesteś dość wyjałowiona na zewnątrz. Z jednej strony spontaniczność jest dla Ciebie nie odpowiedzialna, z powodu braku bezpieczeństwa nie masz radości w oczach. Z drugiej strony po za okresowym użalaniem się dusisz wszystkie nieprzyjemne uczucia. Tym czasem ból odczuwamy jako sygnał a nie coś "złego" Ten fizyczny i ten emocjonalny jest lampką kontrolną sygnalizującą "Coś się dzieje, zwróć uwagę na to!" 

     18. „Musisz” pracować, spać, jeść i uprawiać seks, nie mając z tego w gruncie rzeczy                żadnej przyjemności.

Oczywiście to musisz to nie musisz ale uznałaś że musisz. Nie masz radości z prozy życia. Począwszy od domowych obowiązków, spacerów telewizji czy gotowania. Poprzez zakupy i zabawy. Na pracy i seksie skończywszy. Wszystko zdechło a ty żyjesz jakby przy respiratorze. 

      19. Stosunki z innymi ludźmi okazują się być dla Ciebie pułapką.

Z deszczu pod rynnę, tak można nazwać stosunki z innymi ludźmi w Twoim życiu. Być może ciągnie się to od dzieciństwa. Być może od niedawna. Wszystko jedno, czy w pracy czy w domu, trafiasz na ludzi którzy Cię wykorzystują i manipulują Tobą. W psychologii nazywa się to "syndromem kata" to po prostu nieświadome ciągnięcie do ludzi którzy mają tendencje to alkoholizmu, wyzysku, manipulacji. Przerwiesz to dopiero kiedy sobie to uświadomisz! 

     22. Musisz zmuszać, manipulować, zrzędzić i dąsać się , żebrać i dawać uczuciowe lub               rzeczowe , łapówki, by inni zrobili to czego chcesz.

Czasami by zaspokoić potrzeby, czasami by zwrócić na siebie uwagę. Wszystko z potrzeby miłości ale nigdy nie wprost. Nie mówisz o swoich potrzebach otwarcie, nie stawiasz jasnych granic i warunków. Podchodzisz do tego jak pies do jeża, tym czasem nie można w życiu żebrać o miłość, seks, bezpieczeństwo, uwagę itd. 

    23. Odczuwasz beznadziejność, bezsilność i niemożność odmiany swojej sytuacji.

Być może mówisz to sobie, być może nie. Jesteś w czarnej dupie! Tak się przynajmniej czujesz. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Zapamiętaj sobie raz na całe życie, problemy nie istnieją! Są tylko sprawy do rozwiązania i akceptacji. Nie możesz uznać bezsilności wobec siebie. Tylko Ty możesz zmienić swoje życie. Czasami trzeba po prostu działać radykalnie. 

    24. Musisz stale się spieszyć, więc nie masz czasu na refleksję nad sensem życia ani o              Bogu.

Ludzie od zawsze myślą o sensie życia, o pochodzeniu, o Bogu. Zdecydowana większość wierzy w jakąś siłę wyższą. Modli się i medytuje. Pyta Boga i prosi o pomoc. Ty zapomniałaś co to Bóg, myślisz że to On o Tobie zapomniał. Tym czasem nigdy tak nie było! Poczytaj to: Jak przestać się martwić i bać

opracowanie punktów : Instytut Psychologii Zdrowia i Treźwości
opracowanie rozwinięcia : Ja :-)
Znajome? Zakładam że tak, dlatego proszę nie mów że to On ma problem. To jest oczywiste! Ale zaakceptuj fakt że Ty też potrzebujesz pomocy. Chociaż przyjmij to do wiadomości! Co z tym zrobisz zależy od Ciebie. Możesz nic nie zrobić ale nie licz na jakiekolwiek zmiany w Twoim życiu. 
Bardzo możliwe, statystycznie bardzo, bardzo, bardzo! Że pochodzisz z dysfunkcyjnego domu, gdzie był alkohol lub brakowało któregoś z rodziców, lub była jakaś inna dysfunkcja. 
Twoim pierwszym mężczyzną był Twój tata, to z niego, czy chcesz czy nie czerpałaś wzorce. W dorosłym życiu poszło najpewniej w dwie strony. Twój ojciec stał się albo anty autorytetem, nie szanujesz mężczyzn, nie umiesz z nimi rozmawiać i przebywać w ,zdrowych relacjach. Lub stał się On autorytetem, po prostu twój mężczyzna bardzo przypomina Twojego ojca, mimo że na pierwszy rzut oka wydaje się być inaczej. Pomyśl o tym bo to wszystko ma na Ciebie wpływ.


Możesz jednak zadbać o siebie, być może pierwszy raz w życiu i nawet jeżeli alkoholik z Twojego życia nic nie zrobi to ty życie swoje odmienisz. Być może nawet zainspirujesz go do zmian. Bo pamiętaj, jak chcesz zmienić świat, zacznij od siebie!


piątek, 12 sierpnia 2016

Nigdy się nie poddawaj !!!




Nigdy się nie poddawaj !!!

Milion składa się z pojedynczych złotówek,
Dom mieści tysiące cegieł,
Życie w pełni to pojedyncze chwile składające się w całość,
Tytuł naukowy to lekcja po lekcji.

Wielokrotnie się poddawałem, jeszcze więcej razy napełniały mnie wątpliwości. Jednak są rzeczy które dokończyłem i mimo że było kurewsko ciężko twierdze, było warto !!!
Nigdy, przenigdy się nie poddawaj !!!

A na zdjęciu JA :-) w końcu u siebie :-) Data realizacji, przyszły rok lato. Obiecałem Bogu że pójdę z buta do Częstochowy po zakończeniu więc muszę się zgrzewać ;-)

środa, 10 sierpnia 2016

12 Kroków AA, Krok siódmy: "Zwróciliśmy się do Niego w pokorze aby usunął nasze braki"

Pixabay


Jak ja długo się zbierałem żeby ten krok napisać... Czy jest on jakiś trudny? Czy jest on bardzo głęboki? Czy jest on sensem życia? Cóż, tak się długo zbierałem żeby go napisać, ponieważ... są wakacje ;-D To lecimy ;-)

Hmmy, jakbym zklecił kilka starych artykułów do kupy to byłby świetny materiał do tego tematu, jednak tego nie zrobię dla zasady. Po prostu podstawy tego kroku przewijały się na blogu wielokrotnie dlatego że 12 kroków to świetny program duchowy i rozwijając się nawet z innej ścieżki w końcu i tak się trafi na ten program, bezpośrednio lub pośrednio. Po prostu są pewne uniwersalne prawa które i tu się przejawiają.

Po pierwsze pokora. Pisałem na jej temat dużo. Ale jeszcze raz i króciutko:

MIT: Pokora to uległość, to samobiczowanie, to wyrzeczenie się jakichkolwiek dóbr, to naiwność.

FAKT: Pokora to odwaga, to przed wszystkim umiejętność widzenia siebie w prawdzie! To życie w pozycji nie na kolanach, ale też nie na palcach. Ilu z nas w praktyce charakteryzuje się pokorą? Prawie nikt! Kiedy mam pogodę ducha to pokora jest jakby naturalnym stanem mojego istnienia. Kiedy na różne możliwe sposoby odbieram sobie spokój pycha wyłazi ze mnie każdym otworem...

Nie umiem wtedy przyznać się do błędu, wkurzam się jak mi ktoś zwraca uwagę, próbuję sobie przedłużyć wacka autem, domem, tytułem przed nazwiskiem, smartfonem i innymi dobrami.
Lub też z drugiej strony, uważam się za nic, sądzę że do niczego się nie nadaję, że żona mnie zaraz kopnie w cztery litery, że jestem nie lubiany i trudno ze mną żyć. Że jestem nic nie wart i nikomu nie zależy na mnie.

Znajome?
Powiem tak, na szczęście, coraz rzadziej czuje stan pychy co nie znaczy że bardzo rzadko. Oczywiście pycha zostanie ze mną do końca życia bo ego jest wryte w każdą komórkę ciała, jednak bez świadomości jego istnienia i bez najmniejszej jego kontroli życie zamienia się w piekło. Nie bez powodu egoizm jest pierwszym grzechem i za nie zły wyleciał z Niebios.

No bo każdy grzech, każdy! Pycha, chciwość, pożądliwość, zazdrość, obżarstwo, gniew i lenistwo (tu siedem głównych) mają swoje źródło w JA. Ja chcę, kasy, kobiet/mężczyzn. Ja chcę tego co ty masz, chcę się objeść, jestem zły kiedy nie mogę mieć tego czego chcę. Mi się nie chce, bo się boje, bo jestem leniwy.
Jak widzisz, wszędzie jest JA, JA, JA. Zawsze na pierwszym miejscu JA.

Stąd istotne by chociaż mieć na uwadze jego istnienie, w przeciwny razie Twoje, moje czy czyjekolwiek życie będzie dziełem popędów a dążenie do spokoju, szczęścia i miłości w najlepszym wypadku będzie na chybił trafił.

Więc pokora to podstawa, oczywiście nie można popaść w drugą skrajność, naiwność, uległość itd. Jednym z podstawowych narzędzi do trenowania pokory jest prawdomówność, odpowiedzialność, odwaga. Na tych cechach warto się skupić by rozwijać w sobie pokorę.

Bla, bla, bla. No i niby po co to wszystko?! 

Żebyś się nie zabił dosłownie lub w przenośni a jak prawie to zrobisz żebyś się nauczył czegokolwiek.

Pokora to ostatnie koło ratunkowe. Gdybym nie zdobył się na najmniejsza dawkę pokory nigdy bym nie przestał pić a biorąc pod uwagę jak żyłem to albo bym siedział albo bym nie żył i to już dawno.
To dzięki pokorze zdobyłem się na to by spojrzeć na odbicie w lustrze tak jakim jest.

Nie widziałem człowieka który sobie świetnie radzi w życiu bo tak nie było, nie widziałem też skończonego drania bo bym poszedł dalej pić. Widziałem kurewsko zagubionego faceta którego jednak nic nie usprawiedliwia. Dlatego przestać pić to jedno, zrobić ze sobą porządek to już inna sprawa...

Sytuacji w których pokora była dla mnie jedynym ratunkiem było jeszcze kilka. Ale już mniejsza o nie, sądzę że wiesz o co chodzi.

Kolejną sprawą która dotyczy każdego stąpającego człowieka po ziemi jest pokora jako narzędzie nauki. Weź taki przykład.

W szkole napisałeś egzamin z bykami. Nie jakaś zemsta nauczyciela a oczywiste błędy! Bywa, życie. Kiedy się czegoś nauczysz? Jak obwinisz cały świat za to czy jak weźmiesz porażkę na klatę i przekujesz ją w doświadczenie i mądrość?
No logiczne że tylko po przez pokorę można się czegokolwiek nauczyć.

Dotyczy to również dzieci, kiedy jako dziecko jechałeś pierwszy raz rowerem i wywaliłeś się na nim a rodzic chciał Ci pokazać jak masz jechać by się nie obalić to co? Foch na mamę, tatę i powrót z rykiem do domu sprawiły że się nauczyłeś? Czy może jednak skorupa egoizmu trochę pękła i wpuściła odrobinę światła pokory, posłuchałeś rad i się nauczyłeś jeździć?

Dorosłe życie jest takie samo! Bieda z nędzą w domu a ty jesteś zły na cały świat za to? Wkurzasz się jak Ci ktoś zwraca uwagę zamiast wziąć się do roboty? Kiedy coś w Twoim życiu się zmieni?

Spałeś z koleżanką i ona zaszła w ciąży (jakby ktoś kurna od spania zachodził w ciąży...)
Kiedy staniesz się mężczyzną? Jak uciekniesz w podskokach czy jak weźmiesz ojcostwo na klatę? No co tygrysie, kiedy?

Są to dość skrajne ale nie obce przypadki. Pokora i nauka z niej wynikająca bywa bardzo subtelna. Na przykład idziesz do urzędu coś załatwić i ludzie są dla Ciebie nie mili. Kiedy szybciej coś załatwisz? Jak rozedrzesz ryja czy jak z uśmiechem na twarzy powiesz, proszę pana, proszę pani, proszę mi pomóc i to wytłumaczyć? Oczywiście czasami trzeba ręką w stół pieprznąć ale są to ekstremalne przypadki.  Więc pokora i jeszcze raz pokora.

Bo wielkie dobro w bólach się rodzi, jest takie przysłowie. Oczywiście jest ono ogólne bo wcale tak nie musi być. Mówi się że człowiek uczy się na błędach.
Powiem tak, większej bzdury nie słyszałem. Człowiek w ogóle nie uczy się na błędach, ludzie to nie stabilne emocjonalnie, egoistyczne i zadufane w sobie istoty. Całymi latami, całymi wiekami popełniają te same błędy!

Człowiek pokorny, ten uczy się na błędach. Uczy się bo jest w stanie wziąć odpowiedzialność za porażkę i wyciągnąć z niej wnioski. Pomyłkę traktuje jako drogę do celu! Ktoś kto nie ma zamiaru spojrzeć na swoje wady i błędy nigdy niczego w swoim życiu nie zmieni! Tu znowu kłania się najbardziej podstawowy grzech, pycha! To ten kawałek który ma każdy człowiek jest odpowiedzialny za wszelkie problemy w Twoim życiu. Ten kawałek pozostawiony bez świadomości i kontroli.

Przez pychę udajesz kogoś kim nie jesteś, stąd boisz się przyznać do błędu. Często nie świadomi, najczęściej zresztą nie świadomie! To przez pychę leczymy wewnętrzne kompleksy pracą, materializmem, pieniędzmi, gadżetami, seksem, używkami. Zamiast spojrzeć na swoje wady, zaakceptować je by móc jedna po drugiej małymi kroczkami pozbywać się ich, idziesz do sklepu, kupujesz coś na co prawdopodobnie Cię nie stać, przyklejasz sztuczny uśmiech na gębę i już jesteś lepszą wersją samego siebie! Nie, nie, to działa ale tylko na chwilę.
Im bardziej w to brniesz tym bardziej oddalasz się do spokoju, szczęścia i miłości. Czyli od tego czego tak naprawdę szukasz od dzieciństwa.

Dobra materialne nie są złe, są konieczne a i otoczenie się pięknymi przedmiotami jest w porządku. Jednak nigdy nie może to się stać istotą Twojego życia! Co to znaczy? Jak masz wypasiony dom, samochód, telefon czy zegarek, świetnie! Ale jak ich nie masz, to też ok!!!

Więc co? Czy mam postawić siebie na drugim miejscu? Owszem masz! Czyli co? Mam postawić innych ludzi na pierwszym miejscu? Pomagać innym? 

NIE!!! To znaczy tak, pomaganie jest bardzo ważne! Ale nie może ono stać się celem samym w sobie! Bo po pierwsze możesz założyć fundacje a później karmić na bankiecie swoje ego tym jak wszyscy mlaskają jaki jesteś wspaniały ;-)
Lub też Twój altruizm może zamienić się w zwykłą naiwność bo hien na tym świecie nie brakuje!

Więc kto na pierwszym miejscu? Odpowiem w trzech literach... BÓG

A to już temat na inny artykuł ;-)

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Każda okazja jest dobra




Ostatnio w barze mlecznym trafiłem na takie coś :-) Brzmi to co najmniej dwuznacznie ;-) ale oczywiście na plus tak jest.

Każda okazja by zmienić coś w swoim życiu jest dobra, to właśnie dziś, własnie teraz możesz coś zrobić. Nie możesz nic zrobić wczoraj ani jutro, więc nie żyj zasadą "Zacznę się odchudzać jak schudnę" bo lepsze jutro nie nadejdzie,

jedyne co masz to chwilę obecną, tylko tą i tylko w niej możesz wypracować lepsze jutro.
Bo rozwój osobisty i duchowy to nie 500+, to ciężka ale opłacalna harówa :-D

Człowieku !!! Ucz się na błędach !!!

Pixabay


Taka krótka myśl. Ostatnimi czasy trafia do mnie dużo wieści dotyczących błędnego koła życiowego. Co to znaczy?

Piłem bo miałem kłopoty, miałem kłopoty bo piłem.

Nie dogadywałem się z żoną bo ja byłem mądrzejszy, nigdy nie stawałem się mądrzejszy bo nie słuchałem rad, między innymi żony.

Nie miałem kasy bo w kółko narzekałem na innych a sam się nie wziąłem za siebie. Nie brałem się za siebie bo to inni powinni mi dać.

Takich przykładów mógłbym wymieniać setki. Wszystkie one kończą się punktem kulminacyjnym. Rośnie, rośnie, rośnie i jeeeeb!!! No logiczne że walnie jak się ciśnienia nie wyreguluje.
I dobrze, jak walnie to znaczy że jest jeszcze w Tobie życie, jak boli znaczy że żyjesz, jak cierpisz znaczy że jesteś w dobrym momencie żeby coś w życiu zmienić.

I co? No i kurwa nic! Przepraszam że tak dosadnie ale czasami mam ochotę ludziskom do dupy nakopać. Nie żebym był lepszy, mam masę wad, z niektórymi się ciaćkam bo jestem leniwy i niektóre z nich są przyjemne.

Ale jak już po raz cholera wie który budzę się z ręką w nocniku to coś kurna nie gra! Żebym chociaż obudził się z łapą w innym klopie, znaczyłoby to że podjąłem próbę jakieś zmiany a że nie wyszło? Cóż, mi nie które rzeczy też nie wychodzą.

Szkoda że włosów na głowie to nie dotyczy, z drugiej strony łysego osła też nie widziałem... Taka dygresja ;-)

Wracając do tematu, kolejne zwolnienie z pracy, może kłótnia w rodzinie? Ente z rzędu zapicie lub zerwanie związku? Życie, do tego momentu rozumiem i nie oceniam.

Chcesz wrócić do pracy, pogodzić się z rodziną, przestać pić czy na nowo rozpalić iskrę w związku?
Super! Z całego serca kibicuję i na ile umiem to chętnie pomagam. Drogą email czy na żywo.
Ale na Boga!!!

Weźta się czegoś nauczta!!! Usiądź na dupe i napisz co zrobiłeś nie tak że jesteś w tym miejscu w jakim jesteś. No bo wszystko na świecie ma przyczynę i skutek. Z ludzkiej ręki nie ma cudów, z Boskiej owszem ale nie o tym.

Skup uwagę na swoich błędach ale nie po to by za chwilę iść się nachlać albo wyrzygać komuś jego wady ale po to by obrać kierunek ich zmian. Nie wszystko, nie zaraz ale tak by przynajmniej półroczny bilans był na plus!

Chcesz odbudować miłość! Coś pięknego, sami to z żoną robimy do dzisiaj i obyśmy nigdy nie przestali. Jest naprawdę świetnie, ale lekko nie było. Zwłaszcza mi, żebym ja kobicie racje przyznał?! Oczywiście bywa że ja ją mam, ale moje kochanie wielokrotnie mi dupsko uratowało.

Więc jak się wam kochani sypnie to weźta se powiedzta co w sobie lubicie a czego nie i wada za wadę wywalcie z życia. A nie, namiętny seks po zadmymie i jakby nigdy nic. No kurna! Mylić się to nic złego, ale w kółko to samo? Helo!!!!!

Najważniejsze, uczyć się na błędach znaczy szybciej wyłapywać związki przyczynowo skutkowe. Jak widzisz zachmurzone niebo to wychodzisz z parasolką bo już nie raz Ci łeb zlało. Jak wieczorem zjesz grochuwe to zasypiasz przy otwartym oknie, bo było już groźnie ;-)

Jak w pracy czy w domu widzisz że trafiasz na konflikty, jak znowu Ci miłe wspomnienia opilstwa wracają, jak znowu nakręcasz się na partnera lub godzisz się na ciche dni to na litość Boską, nie brnij dalej tylko krzycz w sobie STOP!!!

Uczyć się na błędach to w końcu ich nie popełniać, kiedy chcesz nie popełnić tego samego błędu jeżeli zawsze leziesz dalej mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią STÓJ, ZATRZYMAJ SIĘ, POMYŚL, POCZEKAJ LUB ZADZIAŁAJ, COKOLWIEK BYLEBY COŚ INNEGO!!!

Uczę się proszę na błędach...
A jak nie, to też nic nie mam przeciwko, taplaj się w swoim bagnie dalej ale nie narzekaj!!!

Może Cię zainteresuje : To co mam zrobić?