środa, 19 listopada 2014

Wyjście ze strefy komfortu, czyli dlaczego nie chcę tego czego pragnę?




Tytuł tego artykułu brzmi paradoksalnie, coś tak absurdalnego jak próba wbicia gwoździa skarpetą, chociaż to akurat jest możliwe ;)
Jak można nie chcieć tego czego się pragnie? Czytam to i jeszcze z rok może dwa lata temu sam bym w to nie wierzył.

Z góry przepraszam że uogólniam, nie szufladkuję ludzi i zdarzeń według własnych przekonań, chcę jednak zwrócić na coś uwagę.
Przecież każdy z nas chce być szczęśliwym, każdy chce aby powodziło mu się w finansach. Wszyscy mówimy o zdrowiu jako o najwyższej wartości. Każdy z nas szuka akceptacji i miłości. Idąc dalej wszyscy bez wyjątku mamy jakieś marzenia.

Ale..., no właśnie, ale co z tego wychodzi? Dlaczego tak niewielu ludzi osiąga tego czego pragnie? Co takiego się dzieje że z westchnieniem patrzymy na swe marzenia nie zbliżając się do nich? Co jest nie tak że kiedy czegoś pragnę, nie osiągam tego? Co to jest!?

Pozwolę sobie odpowiedzieć jak w temacie, nie mam tego czego pragnę bo nie chcę! Oj tak, teraz to się naraziłem :) Powiem więcej, większość z nas (w tym i ja o czym za chwile) nie mamy tego czego pragniemy, o czym marzymy bo jesteśmy leniwi! Podkreślam, większość z nas. Zasadą są wyjątki od reguły, ale nie pocieszaj się za bardzo bo z pewnością są takie rzeczy które byś chciał a zwyczajnie nie masz bo Ci się nie chce :P Żeby nie było że taki mądry jestem, bo nie jestem :-D  podam kilka przykładów z własnego doświadczenia.

Słuchajcie, kiedy piłem zwłaszcza w końcówce, moje życie przypominało toaletę na dworcu, miałem tak serdecznie dość wszystkiego włącznie ze sobą, że zacząłem szukać rozwiązania. Najłatwiej było zwrócić się do Boga. Oczywiście nie wpadłem na genialny pomysł żeby przestać pić i zacząć zmieniać pewne rzeczy w sobie. Prosiłem o to bym wygrał w totolotka, by to żona się zmieniła, bym nie musiał chodzić do pracy której nienawidzę. Ogólnie by wszyscy dali m spokój.

Zauważcie że miałem przerąbane głównie dlatego że piłem, zepsuta opinia wśród ludzi nie rzadko powodowała u nich wstręt do mojej osoby. Konsekwencje w pracy z powodu alko, brak pieniędzy z powodu alko (no i jak się później okazało również brak pieniędzy z powodu kompletnej nieumiejętności zarządzania kasą) Czyli patrząc z boku każdy widział i mówił że mam to co mam na własne życzenie! Potwierdzam to dzisiaj!

Każdy kto na mnie spojrzał wiedział że zachowuję się jak palant, każdy albo prawie każdy mógł potwierdzić że nic nie ma bo pije, wystarczy żeby przestał pić!
Wiecie że i mi się pojawiały takie przebłyski, ale nie dopuszczałem do siebie takiej myśli? Co powodowało to że mimo ogromu cierpienia jakiego doznawałem i byłem sprawcą nie przestawałem pić? Była to strefa komfortu.

Nie ważnie w jakim bagnie po uszy się znajduję, czy uzależnienie, brak pieniędzy, kulejące zdrowie, kiepska sytuacja w domu. To wszystko nie ma znaczenia! Ważne że to moje bagno które znam i do którego się przyzwyczaiłem. Dlaczego to takie proste i jednocześnie trudne? Każda zmiana to tak naprawdę zmiana nawyków. Każda taka zmiana powoduje dyskomfort. Nie ważne że nawyki te bywają szkodliwe i męczące. Zmiana nawyku, zawsze powoduje dyskomfort. Dyskomfort i niepewna nagroda bardzo osłabia motywację.

Tak, miałem przerąbane bo byłem leniwy.
To dość jaskrawy przykład braku chęci z wyjścia strefy komfortu, ale weźmy inne dziedziny życia.

Finanse, w momencie kiedy przestałem pić wiecznie brakowało mi pieniędzy. Zawsze ktoś był winien za ten stan rzeczy, no bo przecież nie ja :) Marzyłem o dobrym stereo, o lepszym aucie, o domu itd. Ok, ale pytanie które sobie postawiłem dużo, dużo później brzmiało Kurwa, chłopie ogarnij się i odpowiedz sobie na pytanie co ty właściwie robisz po za gadaniem o tym czego chcesz!?
Wiecie jaka była odpowiedź?..................................... NIC!

Drugie pytanie dlaczego nic nie robisz? Tu jeszcze kombinowałem, szukałem usprawiedliwienia ale nie na długo bo w końcu doszło do mnie że skoro mam ciało i umysł, wszystko funkcjonuje to po prostu nic nie robię bo mi się nie chce! Mimo że nie mieliśmy z żoną grosza przy duszy, paliłem faje wydając na nie kilka stówek miesięcznie, narzekając że końca z końcem związać nie mogę! Do dopiero absurd! Wiecie ciężko mi było ale rzuciłem faje. W ostatnim czasie wyszedłem z jeszcze większej strefy komfortu. Na początku 2014 roku zagnieździł mi się pomysł samozatrudnienia, mikro działalności. Po raz pierwszy w życiu zwolniłem się z pracy którą ogólnie naprawdę lubiłem. Nie było łatwo. Przez najbliższy rok może dwa (ale kto to może wiedzieć) będę pracował za granicą kraju. Nie jest łatwo. Ale mam plan, mam marzenie które chcę zrealizować i mimo początkowego dyskomfortu idę w nieznane. Oczywiście nie ze wszystkim jest tak kolorowo.

Zdrowie, bardzo ważne dla mnie ale tak naprawdę nie do końca. Gdybym powiedział wam teraz, że zdrowie jest dla mnie jedną z najważniejszych wartości byłbym zwykłym kłamcą! Gdyby było ono dla mnie bardzo ważne to bardziej dbałbym o dietę i inne z tym związane rzeczy. Tymczasem nie chce mi się. Wiedząc że pewne rzeczy mi nie służą nie zmieniam ich bo tak naprawdę mi się nie chce. Mogę się tłumaczyć, ale tak naprawdę jestem leń bynajmniej w tej sferze. Być może kiedyś się to zmieni, nie wiem.

Ale się wymądrzam co? Niby skąd mogę mieć pewność tego co mówię?
Wiecie, najbardziej niemożliwa dla mnie rzecz jakiej dokonałem to było przestać pić!
Uwierzcie mi że kilka lat temu prędzej bym uwierzył w polityków-wolontariuszy niż w to że mogę przestać pić! Po kilku tygodniach abstynencji trzeźwienie stało się dla mnie tak ważne jak wcześniej picie. Tak jak kiedyś nie było dla mnie opcji abym się nie napił kiedy chciałem, tak jasnym stało się dla mnie że chcę trzeźwieć. Na terapię kilkanaście kilometrów od miejsca zamieszkania, jeździłem czy miałem kasę czy nie, czy był autobus czy nie, czy było sprawne auto czy nie. Czekanie w deszczu lub mrozie godzinę na dojazd nie stanowiło przeszkody, mało tego to była przygoda. Tak zorganizowałem sobie czas że przez półtorej roku, dwa razy w tygodniu i później dodatkowo jeden weekend w miesiącu jeździłem na terapię tylko dlatego że naprawdę chciałem. Czasami bawią mnie teksty typu nie mam czasu, sam się na tym łapię. Czasu mamy wszyscy tyle samo :) tylko różnie go wykorzystujemy. Był "problem" było rozwiązanie. Później długo nie byłem tak silnie zmotywowany w sumie aż do 2013 roku, kiedy zacząłem pisać :)

Dużo mówi się o szukaniu miłości i akceptacji. Ok, gadać możemy że nie mamy szczęścia w miłości, że nie możemy znaleźć akceptacji. Przepraszam bardzo ale nie można mówić o tych rzeczach dopóki sam ich w sobie nie znajdę. Jak można szukać miłości skoro sam siebie nie kocham, jak można mówić o szukaniu akceptacji u innych skoro sam siebie nie mogę zaakceptować? Dopóki sam siebie nie zaakceptujesz, wraz ze swymi słabościami może cię chwalić 99 osób a i tak jedna która cię skrytykuje pociągnie cię na dół! Łatwiej przenieść odpowiedzialność na kogoś, na cały świat, na los. Wszystko tylko nie wyjście ze strefy komfortu.

Każdy chce być szczęśliwy ale ilu z nas to szczęście osiąga? Dla mnie szczęście to przede wszystkim głęboki i wewnętrzny spokój, nawet kiedy dzieje się dużo i nie zawsze po mojej myśli.
Tak dzisiaj ogólnie czuję się szczęśliwym człowiekiem :)
Jeżeli sądzisz że pieniądze, drugi człowiek, zdrowie czy coś tam może dać ci szczęście to zadaj sobie pytanie co zrobiłeś by to osiągnąć.
Ale przede wszystkim przestań uzależniać szczęście od czegoś zewnętrznego. Jak mawia mój przyjaciel, my jesteśmy szczęśliwi z natury ale o tym zapomnieliśmy w gąszczu warunkowań które mają to szczęście dać. Nie wierzysz? To przypatrz się dzieciom do lat 5-6 one nie są jeszcze tak silnie zaprogramowane :)

Wyjście ze strefy komfortu daje jeszcze jedną rzecz, mianowicie sprawia że żyjemy w pełni. Pewnie że wygodniej jest leżeć w miłym i bezpiecznym gniazdku, jednak w gniazdku gnijemy, umieramy za życia.Wiec też że kiedy twój cel, wszystko jedno co to będzie, stanie się dla Ciebie oczywistą oczywistością, wyjście ze strefy komfortu będzie znacznie mniej dokuczliwe. Jeżeli utrzymasz ten stan wystarczająco długo, cel zostanie osiągnięty. Kiedy moja motywacja słabnie zadaję sobie pytanie, czy za pięć lub dziesięć lat chcę być w punkcie wyjścia czy u celu? Czas i tak przeminie!
W ten sposób udaje mi się utrzymać ogień :)

Miłego :) Aquarius.

P.S. To nie jest tak że jestem pewny siebie i dlatego idzie tak jak idzie. Kiedyś usłyszałem takie stwierdzenie że to dlatego. Zgadza się że wraz z pewnością siebie jest znacznie, znacznie łatwiej. Są ludzie którzy rodzą się pewniejsi, są ludzie którzy są wychowani w taki sposób. Mają łatwiej na starcie. Ale ja swoją wartość zbudowałem w ostatnich pięciu latach. Gdybym nie bał się własnego cienia, gdybym był pewny siebie nie uciekałbym w alkohol. Po prostu bym nie pił.

czwartek, 13 listopada 2014

Nie pal za sobą mostów, ale zamknij drzwi!



Poniższy tekst dedykuje wszystkim tym którzy postanowili pójść w nieznane...

Wiecie wielokrotnie już stałem nad przepaścią życia. Pragnąłem zmian ale bałem się skoczyć. Raz kiedy odstawiłem alko, innym razem papierosy, były też bardzo głębokie lęki (jeszcze niektóre zostały) coś w związku czy wreszcie "skok" dotyczył mojej kariery zawodowej.

Kiedy już przeanalizowałem wszystkie za i przeciw, kiedy już serce i rozum wiedziały czego chcą, kiedy znajdowała się w moim życiu osoba która pomogła mi skoczyć lub sytuacja życiowa która pchnęła mnie z umownej krawędzi przyzwyczajeń i "poczucia bezpieczeństwa", ruszałem nie raz z wielkim trudem na przód.
Moje doświadczenie mówi mi o pewnej zasadzie o której warto pamiętać podczas wielkich zmian.  Zmiany te mogą dotyczyć związku w którym tkwimy od lat bez najmniejszej ochoty, dotyczą osiągania wyznaczonych przez siebie celi. Zmiany te to oczywiście też kariera zawodowa.

Kiedy już zdecydujemy czego chcemy w życiu, kiedy już wiemy jak kroczek po kroczku osiągać swój cel, należy pamiętać o zasadzie Nie pal za sobą mostów, ale zamknij drzwi!
Co to znaczy? Weźmy taką rzecz która dotyczy niemal wszystkich. Kariera zawodowa.
Jesteś w pracy która Cię z jakiegoś powodu męczy, nie rozwija i w ogóle jest nie fajna. Z wielkim trudem postanawiasz ją zmienić, postanawiasz poszukać lepszej pracy lub stać się szefem sam dla siebie. Szukasz w internecie innych miejsc do zarobku lub postanawiasz rozwinąć swój talent i/lub umiejętności i samemu zadziałać na rynku.

Na chwilkę się tu zatrzymam. Powiem wam że uważam za dobry pomysł, samozatrudnienie. Nie muszą to być cuda, nie muszą to być wielkie i ambitne cele. Sądzę jednak że każdy z nas ma jakieś talenty i umiejętności które może rozwinąć. Wiecie, mimo że żyjemy w kraju w którym nie brakuje absurdu, to sam nie wierze w bezrobocie! Fakt, są prace sezonowe, są sytuacje losowe, bywa naprawdę ciężko ale z czasem a mogą to być dłuuugie miesiące, kto chce prace znajdzie. A samozatrudnienie? Jeżeli chcesz to po prostu spróbuj. Podpowiem na razie tylko tyle że dla większości z nas najlepiej wejść w rynek usług (nie potrzeba wielkiego kapitału na start).

Tak więc jeżeli zdecydowałeś szukać innej pracy i zacząłeś wysyłać swoje dane do różnych firm, pamiętaj o tym że wiele z nich nie będzie zainteresowana współpracą. Oczywiście nie możesz iść na rozmowę kwalifikacyjną z takim nastawieniem bo na pewno nie zdobędziesz wymarzonej posady!
To samo dotyczy własnego biznesu. Pamiętaj o tym że na szczyt droga idzie pod górę! To logiczne że jeżeli "jutro" chcesz stanąć wyżej niż stałeś "wczoraj" z górki nie będzie! No chyba nie trzeba tego wyjaśniać :) Ale jaki to ma związek z tytułem artykułu?

Ano taki że Nie pal za sobą mostów znaczy daj sobie czas, kiedy coś zmieniasz, pamiętaj o swoim doświadczeniu, daj sobie możliwość wyboru. Nigdy nie mów nigdy bo tak naprawdę zielonego pojęcia nie masz co Cię jutro czeka. Nie pal za sobą mostów znaczy działaj bez pośpiechu. Znaczy że daj sobie możliwość powrotu do starego trybu życia, ale w naprawdę wyjątkowych sytuacjach! Stąpaj twardo po ziemi i kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi będą Ci mówiły że twój nowy kierunek nie jest do końca taki jak sobie myślałeś, zawsze będziesz mógł wrócić by być może przygotować się do kolejnej wyprawy. Jeżeli spalisz za sobą umowny most, możesz stanąć w martwym punkcie. Oczywiście na każde wyzwanie jest jakieś rozwiązanie, ale kiedy wiesz że gdzieś daleko za twoimi plecami jest most po którym możesz wrócić, nie będziesz czuł presji z eksploracji nowych terenów życia.

Druga część zasady brzmi, zamknij za sobą drzwi! Jak ją rozumieć? Pierwsza część to najprościej Działaj bez pośpiechu, druga natomiast to nie bądź niezdecydowany. Jeżeli już przejdziesz po swoim moście na nieznaną ci stronę życia na przykład nowa praca, nowe miejsce zamieszkania czy zmiana sytuacji rodzinnej, pamiętaj że ku kurze droga idzie wyłącznie pod górę!

Jeżeli nie zamkniesz za sobą drzwi starego życia, możesz spędzić resztę dni w progu, jedną nogą w starym drugą nogą w nowym. W ten sposób nie ruszysz z miejsca a to jest strasznie frustrujące! Jeżeli chcesz rozwijać swoją karierę mniej świadomość tego że zawsze łatwo nie będzie. Mogą się pojawić ludzie i sytuacje które będą ciągnęły cię w dół. Jeżeli nie zamkniesz za sobą drzwi, każda taka sytuacja może pchnąć cię do ucieczki. Nie myśl o tym że będzie tylko źle. Oczywiście że nie będzie, ale spodziewaj się wybojów na drodze, dzięki temu nie będziesz zaskoczony i zawiedziony! Pamiętaj że uczysz się na własnym tyłku, pamiętaj że każdy i ty również możesz popełnić błędy! Kiedy przestaniesz się bać popełnić błędy, popełniać będziesz ich znacznie mniej. Ucz się na nich i powolutku, krok po kroku zamykając kolejne drzwi przeszłości idź na przód.

Nie zmienisz niczego stając w miejscu, tu nie ma wzniosłej filozofii. To czysta logika, prawo przyczyny i skutku! 
Zamknij za sobą drzwi, nie oglądaj się za siebie i  pamiętaj że w razie czego, zawsze gdzieś w oddali masz swój most, jednak nie myśl o nim bez przerwy bo ponownie po otwierasz drzwi :)

Powodzenia! Aquarius

sobota, 8 listopada 2014

Film z przesłaniem - K-Pax, Inside Job, Prawdziwa historia.



Witam, dzisiaj mam do zaproponowania trzy bardzo dobre choć odmienne tytuły które pozostawiają widza w krótkiej ciszy po seansie ;)

K-Pax (2001) - Film który oglądałem dawno temu. Leciał w Tv w ostatnim czasie i postanowiłem sobie go odświeżyć. Głównym bohaterem filmu jest Prot, facet który jak może się wydawać znajduje się w niewłaściwym miejscu i czasie. Kiedy opowiada o sobie kilka słów które dość odstają od ludzkich standardów natychmiast zostaje odstawiony do szpitala dla normalnych inaczej (na chwilę odbiegając od tematu, ciekawe co by zrobiła dzisiaj ludzkość gdyby pojawił się wśród nas Jezus, a bynajmniej ktoś kto się za niego podaje?...). Wracając do filmu, jego lekarzem/terapeutom zostaje doktor Mark Powell. Prot twierdzi że pochodzi z planety K-Pax. Oczywiście nasz doktor próbuje mu wytłumaczyć że jest inaczej, jednak Prot zaczyna przedstawiać fakty które wprawiają w zakłopotanie jego i wielu, wielu innych ludzi w tym szanowanych astronomów. Nie będę zbyt wiele pisał, ale słuchajcie podczas filmu tego co mówi Prot, zwłaszcza podczas rozmów z doktorem.

Prawdziwa historia (2005) - Film ten opowiada prawdziwą historię Nowozelandczyka Burta Munro. Człowieka który spędził życie na realizacji swego marzenia które wydawało się co najwyżej pomysłem szaleńca. Pobiciem rekordu świata w prędkości motocyklem po wyschniętym jeziorze Bonneville. Film ten pokazuje że jedyne (w większości wypadków) ograniczenia są w naszej głowie. Od siebie dodam że chodzi o lenistwo, brak cierpliwości i lęk przed utratą iluzji bezpieczeństwa :-) Tak, tak :-) Porywająca historia którą warto obejrzeć.

Inside Job - Szwindel, anatomia kryzysu (2010) - Film pokazuje że tak naprawdę chciwość, korupcja i ustawki panują na całym globie! Daje do myślenia pod wieloma względami! Niestety ale póki co wszędzie tam gdzie są duże pieniądze panują wprost proporcjonalne wałki! Czy to u nas czy w krajach o "nieograniczonych" możliwościach. Koniec, końców i tak i tak za wszystko płaci szary Kowalski. Jak można się przed tym obronić? Pójść na wybory? Nie, to nic nie da! Moim zdaniem trzeba pokoleń aby zmieniła się mentalność ludzi. Prędzej nie spodziewałbym się wielkiej sprawiedliwości. Jedyną obroną przed iluzją (między innymi "kryzys") jest świadomość tej iluzji. Czy nam się podoba czy nie to pieniądze dotyczą nas wszystkich. Pozycja obowiązkowa! :)

Miłego seansu, Aquarius.