wtorek, 15 grudnia 2015

Co robić jak nic mi się nie chce robić?

Pixabay



Chyba każdego dopada taki stan, nic mi się nie chce, żeby mnie się tak chciało jak mnie się nie chce...
Założę się że miałeś tak przynajmniej raz w życiu, zakładam że znacznie częściej ale ok ;-)
Ostatnio dopadł mnie taki stan, nie chce mi się pisać!... O zgrozo, pomyślą niektórzy, O tak! pomyśli reszta ;-)

Cóż, piszę i póki co nie mam zamiaru przestać. Wracając do sedna, dopadło mnie, nie chce mi się, co teraz zrobić?

1. Zadaje sobie pytanie dlaczego mi się nie chce? 

Lecę sobie w głowie jak wygląda mój dzień, duuuużo pracy i obowiązków po pracy, więc ok, jest powód że mi się nie chce. Co z tym zrobić?

2. Cóż, czasami trzeba wszystko odłożyć, odstawić i choćby nie wiem co, nic nie zrobić, czasami gdzieś wyjść i pobyć samemu. W pierwszą wolną o dawna sobotę zapakowałem się w samochód, to znaczy ja i termos kawy, mówię do żony, wyjeżdżam i wrócę jak będę, proszę dzwonić tylko w nagłych wypadkach, zupełnie jak za dawnych lat... Trochę pojeździłem, pogapiłem się to tu to tam, zjadłem fast fooda na stacji paliw. Nic nadzwyczajnego, po kilku godzinach poczułem się lepiej. Lubie swoje towarzystwo i od czasu do czasu warto a może nawet trzeba, pobyć sam ze sobą.

Innym razem, pogapiłem się w youtuba, obejrzałem film, kino akcji z moim imiennikiem, znowu nic a jednak. Akumulatory naładowane. Czasami trzeba życie przerywać nic nie robieniem. Oczywiście super żeby nie zrobić z tego pasji, ale od czasu do czasu...

Więc wypocząłem, jest dobrze :-) ale znowu to samo, nic mi się nie chce!
Budzik, 5:00, aaa, jeszcze 20 minut... 5:20, aaaa jeszcze trochę, 5:40, aaaa... 20 minut później, jak mi się nie chce wstać...
No dobra facet, myślę sobie, co jest grane, dałem sobie trochę czasu, spędziłem go tak jak lubię i co z tego? No nic. Lecę w przeszłości i dochodzi do mnie że bywałem bardziej zajęty a mimo to sukcesywnie robiłem to co sobie nałożyłem, pisałem artykuły i dwie książki "między czasie"
Głównie o to mi chodzi, bo chcę dalej pisać a tu zonk. Wema niby jest, ale trzecia książka leży gdzieś w ponad połowie, artykuły się skończyły a mi się nie chce?

Co się dzieje? Cóż, jeżeli nie jestem przepracowany, jeżeli wypocząłem, jeżeli zrobiłem coś wyłącznie dla siebie i dalej mi się nie chce to cóż... jestem leń śmierdzący!!!
Warto zadać sobie taką serię pytań.
Co mam z tym zrobić? Po prostu zabrać się za robotę. Zmusić się na początku a po czasie przyjdzie samo.

Podobnie jak z zagłodzonym żołądkiem na przykład po chorobie. Nie chce mi się jeść, nie mam apetytu ale jeżeli kilka razy zmuszę się do jedzenia to apetyt wróci. Tak też jest z lenistwem, jeżeli nie chce mi się a wiem że to nie zmęczenie to należy się zmusić do działania by wrócić na stare tory.

Ale jak to się zmusić?! Przecież należy zawsze słuchać siebie, tego co się czuje! Mówię Ci nie!!! Nie można zawsze słuchać siebie i tego co się czuje. Kiedyś zawsze tak robiłem i nic dobrego z tego nie wychodziło... Ja, jak każdy człowiek na ziemi jesteśmy chyba jedną jedyną istotą żyjącą która zostawiona sama swoim zapędom i chęciom potrafi się uszkodzić... Chyba nie trzeba wyjaśniać do czego prowadzi ludzi totalna swoboda... Nie twierdze że potrzebuję pana z batem nad mną, ale od czasu do czasu muszę się tym "batem" zachęcić do działania...

Więc jeszcze raz, z lenistwa jeszcze nic dobrego nie wyszło! Co należy zrobić? Reset i do przodu!!!
Tak, dosłownie, reset! Tera gdzie je guzik do resetowania? Cóż różnie :-) Żeby siłą wyjść z pewnej strefy komfortu trzeba wstrząsu. Żeby przestać pić trzeba nie rzadko coś stracić. A to dom, rodzinę, pracę czy zdrowie. Oczywiście jeżeli nie chce Ci się dokończyć zaległych pomysłów lub obowiązków to nie musisz otrzeć się o śmierć żeby do tego wrócić ;-) Jednak idea jest ta sama.

Dzisiaj w większości wypadków udaje mi się zresetować umysł bez większego działania. To znaczy odwracam swoją uwagę w myślach i na ogół wystarcza. Nie znaczy to że "jak mnie się nie chce" nie pojawia się w mojej głowie, znaczy to że już nie determinuje mojego zachowania. Kiedyś jednak radziłem sobie inaczej. Być może i Tobie się przyda.

Spacer był dobrym pomysłem, przy okazji zaciskał więź rodzinną lub/i poprawiał zdrowie.
Kolejnym przykładem byłby bieg, chociaż w moim wypadku to za dużo powiedziane ;-) Kondycje mam jak wór kartofli wchodzący po schodach ;-) No może nie aż tak :-) Jednak słuchawki w uszy z dynamiczną muzyką i po 4km inne spojrzenie na świat :-D

Czasami wystarczy herbata, zrobienie coś dla siebie, bardzo pomagał mi prysznic. Symbolicznie oczyszczał ciało i umysł :-) Oczywiście nie znaczy to że kąpałem się wyłącznie jak mi się nie chciało czegoś robić! Nie! ;-)

Sposoby są różne, Twój reset może być jeszcze gdzie indziej. Idea jest zawsze taka sama, kiedy czujesz że osiadłeś na mieliźnie to nie czekaj na rozwój sytuacji. Zacytuje słowa pewnego zakonnika, Papier toaletowy ciągle się rozwija i rozwija a zawsze jest do dupy. Więc nie czekaj na przypływ bo nie wiadomo czy nastąpi. Jeżeli już odpocząłeś fizycznie i duchowo a nic nie robienie też jest fajne i czasami potrzebne, to siłą się zresetuj i dokończ to co chciałeś. Logiczne jest to że nawet małymi krokami dojdziesz tam gdzie chcesz.

Odpoczynek to nie lenistwo. Lenistwo nie jest przegraną! Ale z lenistwa nic dobrego jeszcze nie wyszło.

Miłego, SB

2 komentarze:

  1. ja codziennie biegam - wieczorami jak już jest mniej osób.
    Tylko czarna noc i ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to szacunek, większość z nas (ludzi w ogóle) unika bycia samemu. Wtedy jestem tylko ja, myśli, uczucia i emocje (no i noc ;-) Jedna z niewielu okazji do głębszej refleksji nad życiem. Dlaczego to takie ważne? A jak może funkcjonować firma bez księgowego który analizuje co się w niej dzieje... :-)

      Usuń