środa, 29 listopada 2017

Mówić czy nie mówić o uzależnieniu?

Pixabay


Ostatnio pisałem o tym dlaczego boimy się pójść na terapię lub AA, ogólnie na grupę (LINK)
Jednym z podstawowych powodów jest wstyd. 
No dobra, załóżmy że przełamałeś go w sobie na tyle by zacząć terapię grupową lub AA. 
Jedno jest pewne, świat kręci się dalej, nikt nie czeka. 
Co masz zrobić w związku z pytaniami które prędzej czy później się pojawią? Zapraszam:

Więc tak, po pierwsze dlaczego się wstydzimy? 
Alkoholizm to choroba! Jednak nie oszukujmy się, jej przebieg raczej woła o pomstę do nieba niż o współczucie. Czynny alkoholik w zależności od stylu picia oraz ogólnego charakteru sieje mniejsze lub większe spustoszenie. Burdy w domu, kłótnie czy awantury. Ciche dni trwające nieraz nieznośnie długo. Rozboje, kradzieże, zdrady, lub nie pozorna ale bardzo uciążliwa nieobecność fizyczna i duchowa to często skutek "rozluźnienia". 

W zasadzie każdy czynny alkoholik to egoista, jak wiadomo społeczeństwo nie lubi egoistów. Znaczy się tak, trend w myśleniu o sobie jest podsycany na każdym kroku. Wszyscy w okół kadzą nam jacy jesteśmy wyjątkowi. W radiu słyszysz jak mówią - drodzy słuchacze, na koncercie - wspaniała widownio, dzwoni z telefonii komórkowej i zaczyna rozmowę od - Jest Pan/Pani naszym stałym klientem i przygotowaliśmy dla Pana/Pani wspaniałą ofertę. Znajome? Z jednej strony mówią Ci jaki jesteś wspaniały ale zawsze zostawiają niedosyt, bo tu masz za dużo cm a to za mało. Lub brakuje Ci tego czy tamtego.

Ok, jak zwykle rozjechał mi się temat, więc każdy alkoholik to egoista, czasami ego występuje w ładnym opakowaniu ale jak się zgłębić to najpierw myśli o sobie. Takich ludzi nikt nie lubi więc kolejna sprawa. 

Trzecia rzecz to brak kontroli. Pomijając powroty na autopilocie do domu i otwieranie drzwi głową, alkoholik z definicji nie potrafi kontrolować swojego picia! Więc jaki mamy obraz alkoholika na okładce?

Pieprzony egoista, awanturnik, niezdara życiowa, złodziej nie kontrolujący swojego zachowania. Świetny zestaw cech na portal randkowy...

Nie oszukujmy się, jest czego się wstydzić. Sam nie jestem święty a kiedy piłem to szkoda gadać. Czasami do tej pory kiedy mi się przypomni jakaś sytuacja z pijackiego życia to nie wiem czy mam się śmiać, płakać czy głowę w piach wsadzić.

Jednak musimy pamiętać o jednej podstawowej rzeczy! To było!!!

Mówi się że ktoś kto jest pijany mówi to co myśli, ok, coś w tym jest. 
Ale kto powiedział że pijany trzeźwo myśli?!?!

Kiedy na jednym z maratonów w terapii zmierzyłem się ze swoją przeszłością symulując przeprosiny z koleżanką z grupy to się prawie rozsypałem. Byłem przekonany że sobie poradziłem z przeszłością a tu nic. Fizycznie ciało niemal odmówiło posłuszeństwa. W głowie pojawił się doradca z końcówki picia: "Jesteś nic, jesteś zero, jesteś skończony, zrób wszystkim przysługę i zdechnij!"

Około tygodnia byłem taki struty kiedy uderzyła mnie myśl. Przecież to nie ja! Byłem taki kiedy piłem ale teraz nie piję i to wszystko to nie ja! Więc kim jestem? Nie wiem, dowiem się ale najważniejsze że to nie ja! 
To było, to minęło, pamiętaj ku przestrodze ale nie rozpamiętuj! 

Ulga ogromna, proszę Cię teraz, zapamiętaj to na całe życie! Alkoholizm to straszna choroba, jej konsekwencje są bardzo złe ale najgorsza jest pułapka błędnego koła. 
Pijesz rozrabiasz, nie pijesz cierpisz, pijesz żeby zapomnieć, pijesz rozrabiasz...
To nie ma końca, musisz wyskoczyć z karuzeli szaleństwa, nie ma innej opcji. Pamiętaj że to co było to było, to nie ty! Dowiesz się kim jesteś, w swoim czasie. Najważniejsze żebyś umiał to oddzielić! 

Przejdźmy teraz do sedna tematu, mówić czy nie mówić bliskim o chorobie, o leczeniu. 

Po pierwsze tak, niczego nie obiecuj ale powiedz że nie umiesz pić, najbliższym.
To ważne z kilku powodów. 

Rodzina z którą żyjesz pod jednym dachem i tak wie że chlasz! Kiedy powiesz że sobie nie radzisz poczujesz ulgę jakiej sobie nie wyobrażasz.

Powiedz im dlatego że będziesz miał hamulec kiedy Cię złapie głód alkoholowy. Będziesz wiedział że mówiłeś o tym i nie będziesz chciał przy pierwszej okazji zrobić z siebie frajera. Jak nie powiesz i się napijesz to nikt nie zauważy, oto kolejny dzień w raju...

Po drugie chodzi o spotkania, wiemy że w naszej słowiańskiej kulturze nie wylewa się za kołnierz... Byle spotkanie, grill, urodziny czy święta są najczęściej zakrapiane. Jak nie powiesz najbliższym co jest grane to będą Cię namawiali, nie wiadomo jak długo wytrzymasz. 
Po za tym lepiej unikać takich spotkań zwłaszcza na początku, jak się nagle odetniesz to pomyślą że coś się stało a uwierz mi że większość mimo iż wie że "lubisz" wypić nie wpadnie na taki pomysł że podjąłeś leczenie! Z domysłów jeszcze nic dobrego nie wyszło.

Po trzecie nie będzie a bynajmniej nie powinno być alkoholu u Ciebie w domu, dlaczego, to będzie oddzielny artykuł na ten temat. 

Po czwarte, nie można tylko nie pić. To tortura! Trzeba swoje życie przemeblować i to dość solidnie. Jeżeli nie będziesz się ukrywał z tym to będzie Ci łatwiej zorganizować na przykład czas na terapię AA lub wdrażać inne zalecenia. 


Jak rozmawiać ze znajomymi, jak odmawiać? 

Asertywnie. Co to kurwa jest?! Taka była moja myśl na terapii. 
Jak rozmawiać? Normalnie, możesz powiedzieć że nie pijesz bo nie chcesz, dbasz o zdrowie, to może przejść bo fit jest na topie. 
Możesz mówić że wypiłeś swoją rzekę i nie chcesz więcej. Możesz powiedzieć że masz postanowienie. Możesz wreszcie powiedzieć że się leczysz. 

Nie kłam! Wszystkie wymówki że dziś nie bo prowadzę, bo tabletka, bo lekarz, bo dupa, nie przejdą na długo. Raz że nikt się nie da tak długo w konia robić, dwa presja kłamstwa, presja czegoś co zaraz się wyda przytłoczy Cię. Nie kłam! To jedno z ważniejszych postanowień w trzeźwieniu. Czynny alkoholik kłamie nawet kiedy mówi "Dzień dobry!" 
Nie pijesz? Nowe życie, nowy ty! Pamiętaj!

No ale nie można być jak otwarta księga że każdy przyjdzie poczyta to co chce i pójdzie!
Po pierwsze nie musisz się nikomu tłumaczyć, jednak im szybciej powiesz komu trzeba tym lepiej. 

No ale wszystkim nie trzeba bo i po co?

Na przykład w pracy, jeżeli terapia nie koliduje z pracą i nie masz potrzeby zwalniania się z pracy. Jeżeli nie piłeś w pracy a głównie w domu to nie ma takiej potrzeby. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu mówi przysłowie. Najważniejsze jest twoje zdrowienie bo jak będziesz się pogrążał dalej to i pracy za chwilę nie będzie i rodziny nie będzie i wiele wiele więcej rzeczy nie będzie. Jednak jeżeli praca w żaden sposób nie hamuje twojego trzeźwienia to nie ma po co! 

Szef może nie rozumieć, może się bać dać Ci odpowiedzialne stanowisko, możesz sobie zamknąć furtki w pracy jak zauważył jeden z czytelników bloga. 
Ja mojemu szefowi w pracy powiedziałem po trzech latach abstynencji. Była to moja druga już praca bo terapię przeszedłem w innej. Tam wiedzieli bo musiałem się zwalniać szybciej. 
Wracając, kiedy mówiłem szefowi że jestem alkoholikiem który kilka lat zdrowieje to powiedział: "Nie wyglądasz"... Odpowiedziałem tylko że Gdybyś mnie widział trzy lata wcześniej to byś się nie zastanawiał...

Nie ma potrzeby byś mówił każdemu napotkanemu człowiekowi. Kiedy pracowałem na budowach to bywało że latem klienci proponowali piwo, no to nie alkohol przecież... 
Odmawiałem i kiedy byli bardzo dociekliwi to za każdym razem to samo:
"Ale nic?! Nawet w urodziny? Na święta? Ani piwka? no i klasyk na koniec, A w Sylwestra? Nawet lampki szampana?" 
Kurwa mać, ja mam na imię Sylwester! Codziennie bym miał znowu pić?!?! Myślę sobie ;-)
Później już wyprzedzałem i po pierwszej propozycji mówiłem "Nie piję wcale, nawet szampana w Sylwestra" 
Tych których darzyłem jakąś sympatią zapoznawałem ze swoją przeszłością innych nie. Przyjdzie taki czas że nie będziesz miał potrzeby mówienia i tłumaczenia. Nie pije bo nie pije i to wszystko. Nie nie pije bo nie i chuj. To by nie było asertywne ;-) 

Skoro jestem przy przechodniach to bywa że mnie jakiś żurek zahaczy o drobne, bywa niestety rzadko bo żyję jak żyję że siadam z takim kolesiem na ławce, na chodniku a ostatnio nawet na szpitalnych schodach i gadam z nim jak pijak z pijakiem. Po co? 
Żeby zasiać ziarno, takie coś zostaje, zawsze zostaje a dzięki takim mini świadectwom jesteśmy żywymi dowodami na to że można żyć inaczej. Zachęcam każdego kto dłużej stoi na powierzchni żeby dawał takie mini wyrazy trzeźwego życia, to też spłata długu jaki ma każdy z nas, trzeźwiejących alkoholików. 

SB 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz