środa, 21 grudnia 2016

12 kroków AA, krok dwunasty cz.1 : Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

Pixabay



To działa!!!  Jak mawia klasyk, "No nie ma bata!" jeżeli naprawdę przez ostatni czas oddałeś się rozwojowi osobistemu i duchowemu po przez program dwunastu kroków lub też terapię czy jeszcze inaczej to nie ma bata, czujesz się tak jak jeszcze być może z rok temu byś nie uwierzył. Jestem tego tak pewien jak tego że jestem facetem! 

Z mojego doświadczenia i doświadczenia innych wiem jaki entuzjazm towarzyszy przebudzeniu duchowemu. Widzisz więcej, lepiej i dokładniej. Podobnie też słyszysz i czujesz. Po prostu żyjesz pełną gębą! Już nie jesteś zombie a uwierz że nie trzeba być menelem bez pracy by być żywym trupem. Możesz jeść, pić, mieć rodzinę, prace, dom i przyzwoite auto a być duchowo martwym. Zresztą myślę że teraz wiesz o czym piszę. 

Niestety są tacy który czują się oświeceni przez co lepsi od innych. Sam tak miałem a i może dziś przez głowę taka myśl przeleci. To droga do nikąd. Żyjąc z takim przekonaniem nie ruszysz z miejsca dalej, do sedna duchowości a więc życia w pogodzie ducha, życia w prawdzie! 
Na szczęście jest masa ludzi którzy mimowolnie postanowią się podzielić z pozostałymi swoim doświadczeniem by i oni poczuli się jak w raju na ziemi. 

Co mnie motywuje najbardziej w pomaganiu innym? Jak do czystej wody wrzucisz wacik zamoczony w czerwonej farbie to i ona zrobi się czerwona, jak go wyjmiesz, odcedzisz wodę i wrzucisz drugi wacik tym razem od niebieskiej farby ta jaka będzie woda? Jak była dobrze wyczyszczona to będzie niebieska, logiczne prawda?

Widzisz z duchowością jest tak samo, Bóg jest wspaniałym matematykiem i jak poznasz jego działania to mimo że sam pozostanie WIELKĄ TAJEMNICĄ Tobie świat wyda się bardziej zrozumiały. 

Jeden nie pijący i TRZEŹWIEJĄCY alkoholik to przynajmniej kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt szczęśliwych osób. Rodzina, pracodawca i współpracownicy, znajomi czy pani Janka ze sklepu za rogiem której wisisz kasę od kilku miesięcy ;-) Wszyscy oni poczują ulgę. No może nie zawsze wielką i szybko, czasami ktoś potrzebuje czasu i pomocy by oswoić się z nową sytuacją i własnymi wadami, uwarunkowaniami. Tak mówię tu do żon trzeźwiejących alkoholików! ;-)

Tak czy siak, najbardziej motywuje mnie uśmiech dziecka, żony czy kogoś bliskiego w kierunku nie pijącego i TRZEŹWIEJĄCEGO męża. Jak masz mnie za szowinistyczną świnie to se role odwróć, w końcu mamy 21 wiek... ;-) a tak serio to oczywiście i Paniom zdarza się pić i trzeźwieć tak że mężczyźni mogą zazdrościć (tego drugiego) 

Jak można nieść posłanie? Oczywiście nie znam wszystkich sposobów i liczę na wasze podpowiedzi w komentarzach. Najbardziej oczywistym jest mówienie w terapii czy na mitingach AA. Doskonałe są też świadectwa. Jednak nie oszukujmy się, nie każdy jest doskonałym mówcą czy show men-em by tak występować. Można jak ja pisać bloga czy wydać książki. Kilka warsztato-świadectw miałem a za jakiś czas chciałbym to bujnąć dalej. 
Wiem że dla wielu może to być stres i dodatkowe zajęcie nie do przeskoczenia, sam się zmuszam do wystąpień publicznych bo szczekanie w internecie przychodzi mi łatwiej ;-) 

Kolejny znany mi sposób to świadectwo życia. Wiesz, zakochałem się w słowach Jezusa, zwłaszcza tych "Po owocach ich poznacie" nic dodać nic ująć. Jak ktoś chce mi sprzedać jakąś ideologie lub o zgrozo... pouczyć ;-) to badam jego owoce... Ok, zabrzmiało to dwuznacznie :-D 

Oczywiście chodzi mi o życiowe owoce, o jego stan ducha i materii. No na przykład jak kiedyś bywałem stałym bywalcem knajp i "za sklepem" (nie wiem jak to odmienić) to jeden przez drugiego miał milion pomysłów na biznes a szef każdego z nas był idiotą! 
Tyle że owocami "idioty" był wielki dom, super auta i firma warta miliony a owocami "biznesmenów" otwarty zeszyt w knajpie i sprane dżinsy... 

Dlatego uważam że nawet skuteczniejszym świadectwem nie jest to mówione a to jak żyję. Jak bym miał to ubrać w zdanie to ŻYJ TAK BY INNI SAMI PYTALI JAK TO ROBISZ. To już wychodzi mi różnie ;-) ideałem nie jestem i nie będę bo jestem za słaby. Ideał to mój kierunek.

Idąc dalej, na mitingu każdy jest tak samo ważny bo mimo że picie wyglądało na ogół podobnie u każdego, zachowania alkoholowe były już niemal identyczne, to każdy z nas ma pewne cechy różniące (wbrew pozorom ludzie od ludzi nie różnią się tak bardzo)

Chodzi o to że czasami przyjdzie osoba która nie chce pić a jest z natury zamknięta w sobie. Taki ktoś może bać się podejść do gaduły jak ja i woli iść do kogoś kto się nie odezwał na głównej części mitingu a należy pamiętać że miting trwa od momentu kiedy dwóch alkoholików ze sobą zacznie gadać czy to przy parzeniu kawy czy w toalecie czy na przerwie. Sam uwielbiam te nie oficjalne części mitingu AA :-) 

Stąd uważam że każdy sposób jest dobry by pomóc bo walka nigdy nie toczy się o jedną duszę a o kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt. Pamiętaj że to efekt domina.


Sukcesy i porażki w posłaniu. Po pierwsze samo słowo sukces i porażka należy traktować z dystansem. Wygrana i przegrana zawsze znajduje się w ramach ustalonych zasad, zupełnie jak w sporcie. W wyścigu rowerowym ktoś kto dojedzie do mety pierwszy na motocyklu nie wygra a zostanie wywalony na zbity pysk... 

Wystarczy zmienić zasady lub chociaż punkt widzenia i widok na podium może ulec radykalnej zmianie. Każdą natomiast przegraną, czy też porażkę można traktować jako naukę, jako środek do celu a więc składową sukcesu. Nie ma szans żeby cokolwiek w życiu osiągnąć bez nauki na błędach. 

Wracając do tematu, dla mnie największą "porażką" niesienia posłania było przekonanie o tym jaki jestem wielki. W terapii poszło mi dobrze, ba bardzo dobrze. Miałem świadomość tego że gadka mi idzie, trzeźwienie też dość dobrze. Po założeniu grupy AA i jej prowadzeniu zacząłem czuć się jak półbóg. Może nie traktowałem ludzi z góry to jednak sam nie umiałem się przyznać do tego że mam trudności w życiu.

Nie mogłem, przecież jak? Ja? Taki autorytet, mam zwieść innych? Takie było moje myślenie. Jak łatwo się można domyśleć nie skończyło się to dobrze. Nie zapiłem ale odchorowałem ciężko. 
Nie tylko taka pycha mi towarzyszyła. Bywało że będąc przebudzonym duchowo czułem się lepszy od innych. To akurat nie podobało mi się bo dość szybko się na tym łapałem. Jednak pozbyć się tego przekonania nie było łatwo. 

Z biegiem lat kiedy moje pijackie życie zaczęło zsuwać się do odleglejszej pamięci a obecne coraz bardziej układać też powstaje pewne niebezpieczeństwo pychy. Po prostu zapomina wół jak cielęciem był... Chodzi o to że dzisiaj na dużą część moich i cudzych problemów dość szybko znajduje rozwiązanie. Nie zawsze i nie zawsze celne ale jednak. Natomiast łatwo mi zapomnieć że tak kiedyś nie było!

Tu akurat kontakt z początkującymi na drodze trzeźwości pomaga mi najbardziej. Dość szybko można popełnić błąd otaczając się weteranami trzeźwienia i być zdziwionym że ktoś sobie nie radzi w podstawowych rzeczach. Mało tego, powiem że to właśnie rzeczy oczywiste w pierwszej kolejności wychodzą z głowy tym z najdłuższym stażem abstynencji. Sam na czas pisania tego tekstu mam 7 i pół roku bez % i wiem jak bardzo mi są potrzebne świadectwa osób z mniej niż rokiem abstynencji. Stąd powiedzenie że nauka w AA zawsze działa w dwie strony. Zresztą nie tylko w AA.

Skupmy się jednak na "porażkach". Sam mam świadomość że większości z osób która trafia na tego bloga nie udaje się od razu wytrzeźwieć. Widzę po statystykach że czasami jest lepiej a czasami gorzej (ogólnie coraz lepiej) Bywa że z partyzanta komuś daje świadectwo. Na przykład kiedy mnie jakiś żurek pyta o drobne to jak mam czas i jest w miarę trzeźwy, siadam na pogaduche dając mu świadectwo mojego życia. 

Jakiś czas temu kiedy byłem w szpitalu zagadał mnie bezdomny i tam usiedliśmy na schodach i pogadaliśmy sobie. Wiem że jeden i drugi dalej na razie pije. Ale nie o to chodzi.
Chodzi o zasianie ziarna! Wiem że taka osoba w krytycznym momencie przypomni sobie o mnie, o blogu, o jakimś jednym marnym zdaniu w stylu "Można nie pić i można naprawdę żyć"

Normalne że większości ludziom nie udaje mi się pomóc ale co z tego? Pewnie że super kiedy piszecie do mnie i mówicie że już nie pijecie! Są takie listy. Ale cały ten projekt Bez Zniewolenia nie jest jedyną słuszną drogą. Bez Zniewolenia to bufor między tymi dwoma światami. Pierwsze koło ratunkowe które ma za zadanie pokazać kierunek. Zawsze przekazuję pałeczkę dalej, do AA lub terapii. Oczywiście jeżeli ktoś chce to jestem drogą email z tą osobą w czasie pierwszych miesięcy czy dłużej. 

Nie męczy mnie to bo pamiętam że to efekt domina :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz