Pixabay |
Terapia otwarta czyli tzw. dochodząca to terapia która ja kończyłem. Od jednego do trzech spotkań w tygodniu w sumie przez rok do dwóch lat. Na takiej terapii powinno się przerobić program składający się z wielu różnych zadań domowych i w klasie ;-) Na początku są to ćwiczenia związane z tożsamością alkoholu we własnym życiu. Mechanizmy działają pełną parą i trzeba zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Następnie skupiasz się na własnych uczuciach i emocjach, odkrywasz związki przyczynowo skutkowe w sobie itd. Taka terapia kończy się na cyklu maratonów (kilkudniowych, najczęściej weekednowych spotkaniach) Tam zagląda się głębiej. Jest to opis w mega telegraficznym skrócie i mniej więcej o programie który przechodziłem kilka lat temu. Taki ogólnik :-)
Z waszych listów też wiem o zlewających stosunkach niektórych terapeutów. Kochani, najdelikatniej jak potrafię to ująć to takich terapeutów powinno wywalić się z hukiem za drzwi celując w kałuże! Rozumiem gorszy dzień w pracy, nawet kilka dni ale jak ktoś się wypala bądź co bądź ciężkim zawodem to niech go zmieni! Tu toczy się bitwa o naprawdę wysoką stawkę i jeżeli widzisz że ktoś naprawdę zlewa swoją pracę to należy o tym poinformować górę. Oczywiście Ciebie to nie tłumaczy bo możesz sam się bardziej przykładać lub zwyczajnie pójść na AA czy inną terapię :-)
Na temat terapii zamkniętej specjalnie się nie rozpiszę ale z okolicy i znajomych wiem że zaczyna się ona czasami (w zależności od osoby) detoksem (odtruciem alkoholowym) i składa z części teoretycznej na której osoba poznaje mechanizmy, działanie, pułapki alkoholizmu. Tego typu terapia trwa od kilku tygodni do kilku na ogół 2-3 miesięcy i nie jest to terapia pełna! To tylko i aż wstęp który należy kontynuować przez terapię dochodzącą lub AA.
Drugim rodzajem terapii zamkniętej jest terapią trwająca rok i dłużej, jest to bardzo intensywne szlifowanie programu, taki Harward ;-)
Kolejnym sposobem na trzeźwe życie i właściwie pierwowzorem są Anonimowi Alkoholicy. Tu się nie rozpiszę co i jak bo było na ten temat sporo choć oczywiście nie wszystko:
Pierwszy raz w AA
12 kroków po mojemu ;-)
Mimo że lubimy stawiać na podium i po za nim w tym wypadku Cię zawiodę.
Nie ma najlepszego sposobu na leczenie po za szczerą chęcią zaprzestania picia!
Terapia dochodząca ma w sobie pewien rygor i czynnik "naukowy" który był dla mnie niezbędny. Do Siły Wyższej musiałem dorosnąć w procesie trzeźwienia a faktem jest że prędzej czy później na Boga się trafi.
Terapia zamknięta jest idealna dla osób które nie mają siły odciąć się od pijackiego środowiska i mają ogromną trudność z przerwaniem picia. To żaden wstyd, to inna metoda leczenia którą oczywiście należy rozwijać ponieważ kiedy wychodzi się z laboratoryjnych warunków takiego zamknięcia może dość szybko nastąpić recydywa... Pić nie należy wcale, to podstawa! Uważam też że widoku, zapachu, kontaktu z alkoholem zwłaszcza na początku powinno się unikać ale nie uciekać przed nim a to różnica. Na świecie alkohol był, jest i będzie i ok. Smutki i radości też są wpisane w życie! Ale żyć trzeba w tym świecie dlatego po za tym kiedy naprawdę trzeba się odizolować od tego świata nie unikajmy życia bo to oznacza duuuuuże problemy
.
AA to niezwykle "rodzinny" program z niesamowitym klimatem. Program 12stu kroków realizowany naprawdę od serca musi skończyć się sukcesem! Poważnie! Sam podziwiam ludzi którzy trzeźwieją od początku w AA. Nie ma tam specjalnie rygoru który towarzyszy w terapiach choć oczywiście na fleku, na spotkanie się nie idzie. W AA jest też duży nacisk na duchowość na którą i tak się wpadnie w czasie szukania prawdy i siebie ale dla mnie na początku było jej za dużo. Potrzebowałem "naukowego" podejścia do tematu. Dziś staram się być radykalnym katolem :-)
Jak widzisz żadna terapia czy sposób trzeźwienia nie jest jedyny i najlepszy. Każdy ma tylko określony zestaw cech który musisz dopasować do siebie.
I tak, najlepszym i jedynym sposobem jest Twoja chęć nie picia. Nie silna wola, ona nie istnieje! Nie ma silnej woli na picie! Myślisz że mam jak mam dzięki silnej woli? Absolutnie nie! U mnie składową oczywiście po za łaską Siły Wyższej było poznanie choroby, za akceptowanie jej i chociaż minimalna dawka radykalizmu w trzeźwieniu.
Gdybym opierał się na swojej sile już bym nie żył! Tyle na ten temat mojej siły.
Więc zapomnij o swojej sile! Możesz być tęgim człowiekiem, możesz być intelektualnym wzorcem, możesz być rekinem biznesu, jeżeli jesteś uzależniony to przy butelce jesteś takie nic. Zaakceptuj fakt że można nie pić i zarąbiście żyć. Poznaj chorobę od środka i naucz się czytać siebie przez uczucia i emocje. Badaj motywy swojego postępowania i bądź chociaż odrobinę radykalny. Otaczaj się odpowiednimi ludźmi, takimi trzeźwiejącymi i rozwijającymi się duchowo bo czy Ci się podoba czy nie, jesteś składową ludzi z którymi najczęściej się spotykasz. To najlepsza terapia :-)
Miłego Sylwek
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńja mam pytanie jako zona gdyby jakim cudem maz po kolejnym ciagu zechcial sie leczyc to gdzie mam go zawisc na odzial do psychiatryka czy szukac jakiegos osrodka maz jest wtedy tak slaby ze sam nigdzie nie zajdzie a jest to tez jedyny moment zeby pogadac i taka chwile ewentualnie wykozystac czy nalezy go olać i nie pomagac pytam tak na wszelki wypadek i za kazda rade dziekuje Milej wiosennej niedzieli dla wszystkich
OdpowiedzUsuńW sumie napisałem to w artykule :-) Tak na wszelki wypadek poszukaj w okolicy terapii otwartej, zamkniętej i grup AA. Koniecznie oszukaj też czegoś dla siebie , Al-Anon i lub terapii współuzależnienia. Kiedy będzie potrzeba to jedź. Mnie np. żona umówiła na spotkanie indywidualne do terapeuty na które pojechaliśmy oboje. Potem zaczęła się nasza przygoda z leczeniem.
UsuńWitam, mam problem z kontrolowanym piciem alko, już od dawna to zrozumiałam i chcę zaprzestać całkowicie. Testy mówią że jestem na prostej drodze do uzależnienia, a to najgorsze co by się mogło wydarzyc w moim życiu. Myslisz że poradzę sobie sama, czy może powinnam poszukac jakiejś grupy wsparcia,tylko gdzie? czytając blog mam tylko pomoce naukowe,nikt o tym nie wiem, że uważam się za prawie uzaleznioną,a może iść do terapeuty?
OdpowiedzUsuńPocieszę Cię! Jeśli się czegoś BARDZO CHCE, to można pomóc sobie samemu. Ja przestałam pić z dnia na dzień. Abstynencja trwa pół roku. Nie wiem jak będzie w przyszłości, bo ci, którzy się leczą też nie wiedzą... Przez pierwsze dwa tygodnie było trudno, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Bywam na imprezach, ale odmawiam alkoholu. Mają mnie za dziwaka, ale nie martwię się tym. Póki co, cieszę się z tego mojego małego sukcesu !!!Im dłużej trwa abstynencja, tym mniej myśli się o alkoholu. Pozdrawiam
UsuńCześć, osób takich jak Ty jest na tyle mało że można uznać za błąd statystyczny ;-) Oczywiście z całym szacunkiem dla Ciebie. Tak czy siak powiem Ci że trzeba mieć lustro w postaci innego człowieka :-) Pozdrawiam
Usuń"Lustro w postaci innego człowieka." Nie wiem jak to dokładnie rozumieć? Dla mnie lustrem jest mój ojciec, który rzucił fajki z dnia na dzień. Nie pali już 30 lat. Nie wiem jak będzie ze mną. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńCześć, pisząc lustro mam na myśli trzy rzeczy. Jedna z nich to odbicie naszych cech w innych ludziach, zwłaszcza wad które nas irytują. Najczęściej są to nasze wady lub ich odniesienie w innych. Druga sprawa to warto mieć osoby które powiedzą że coś robię nie tak, z bliska nie zawsze widać a drugi człowiek z dystansu widzi czy mam jakiś ogon ;-) Trzecia sprawa to smutki i radości. Piliśmy gdy było dobrze i gdy było źle. W życiu są wzloty i upadki a mamy często tendencje do powiększania. Ja i moje największe na świecie problemy... Słuchając innych ludzi można być zadowolonym z tego co się ma, ale też inspirować się w pokonywaniu przeszkód :-) nie zrozum mnie źle, znam kilka osób które doskonale sobie radzą bez jakiejkolwiek grupy trzeźwiejących alkoholików. I tak mocno rozwijają się duchowo i osobiście, robią to z pasją, jak wspominałeś bardzo chcą a to podstawa. Co nie zmienia faktu że warto mieć ludzi w okół siebie :-)
Usuńa co kiedy ciągle oszukuje ,że nie pije a wydzwania i mówi ciągle to samo.Kiedy nie chce się wracać do swojego domu, dzieci nie chcą widzieć taty bo się boją ,co kiedy to już ostatni raz kiedy pije(reaguje śmiechem)??
OdpowiedzUsuńCześć, trochę chaotycznie opisujesz co jest zresztą zrozumiałe. Postaraj się ochłonąć i napisać jeszcze raz, spokojnie i dokładniej. Może być na email sylw820@gmail.com pozdrawiam
UsuńCo pomaga alkoholikowi wyjść z nałogu???Jestem żoną i nie mogę sobie poradzić i zrozumieć,dlaczego kiedy byłm ,prosiłam weź się za siebie jedź po pomoc do specjslistów ,nie.Ciągle nie jestem pijany a śmierdzi na metr.Kiedy rzucił się na mnie z pięśiami a w mojej obronie stanęła córka uciekłam z dziecmi z domu. Od miesiąca mieszkam u mamy a on pije, raz prosi o pomoc, za chwilę wyzywa i obwinia wszystkich za swoje picie, wszystkich poza sobą. poznaje po głosie ze ma wypite a on twierdzi że nie. teraz chce się leczyć ale tylko jeżeli ja wróce... a ja nie chce dzieciom ponownie fundować takiej traumy...złożyłam pozew o rozwód, jemu jeszcze nie powiedziałam, boje się ze coś sobie zrobi. Kiedy kategorycznie mówie ze nie wracam, on na to ze w takim razie on się nie leczy bo nie ma dla kogo i po co... a ja jestem wykończona psychicznie tym wszystkim. Jak on się zapije to stracimy cały nasz wspólny majątek i 16lat mojej pracy(mamy gospodarstwo rolne)
OdpowiedzUsuńCześć, przeczytaj tekst Jak pomóc alkoholikowi i artykuł Czy jestem współuzależniona. Możesz napisać list do męża o którym tam wspominam. Doceń go, wspomnij stare dobre czasy, konkretnie co w nim lubisz ale zaznacz że nie masz już siły i podstaw by wierzyć w kolejne obietnice. Najpierw leczenie a potem wy a trzeźwieć ma przed wszystkim dla siebie a potem dla rodziny. Chociaż to ona może go najbardziej zmotywować. Twój mąż zachowuje się książkowo, jedno jest pewne, jeżeli ma się cokolwiek zmienić to musisz być konsekwentna. Koniecznie powinnaś też poszukać pomocy dla siebie. Pozdrawiam, jak coś to pisz
UsuńNajgorsze juz masz za soba juz sie wyprowadzilas i zadbałaś o dzieci no masz wsparcie w mamie. Wierz mi ze wiele zon nie ma takiej mozliwosci .To co robi twoj facet to manipulacja no pomysl sama no wielka laska ze jasnie pan sie bedzie leczyl . Chce pic niech pije a ty masz dzieci po co Ci dom to ktorego nie chcesz wracac ??Ja tez wychowalam moich synow w oparach alkoholu i teraz strasznie tego zaluje .Dobrze zrobilas ze dzieci zabralas i dbaj o nie bo dzieci sa najwazniejsze i dbaj o siebie rob to co lubisz czytaj wieczormi ,sluchaj muzyki sadz kwiatki sama wiesz co Ci sprawia przyjemnosc Teraz niech maz sie wykaze ja z moim gadam TYLKO jak jest trzezwy ja tez po glosie poznam czy jest po 2 piwach czy juz cos wiecej wypil no i nie martw sie ze sie zapije to nie jest tak szybko no a nawet jesli no to trudno jednego pijaka mniej dostaniesz rente na dzieci i bedzie Ci lzej Kazda kobieta powinna zrobic tak jak Ty zabrac dzieci i uciekac od pijaka Powinnas byc z siebie dumna i nie miej skrupułów to nie Ty pijesz i pamietaj jestes matka Zaczynaj od nowa pomalutku dasz rade za jakis czas sama sie zdziwisz ze tak dobrze Ci idzie Zobaczysz bedzie dobrze
UsuńCzyli co nie powinna wracac? Jeśli on stawia ultimatum będę się leczył ale dopiero jak wrócisz do domu, co wtedy? Żona się wtedy psychicznie wykańcza zamartwiając się a co będzie jak się zapije na śmierć? Albo weźmie sznurek i się powiesi... Jak wróci to może przestanie pić, albo chociaż mniej... Ale będzie miała go na oku... Tylko co to za życie? Znów ma wyrzeknac się siebie dla niego? Przecież tak żyć się nie da. Ona prędzej wyląduje w psychiatryku niż on....
OdpowiedzUsuńA co to jest chlopczyk malutki ze trzeba miec go na oku ?? Jak sie zapije to sie mu zrobi pogrzeb a jak sie powiesi to go odetna przestancie sie wszyscy litowac nad pijakami .To sa dorosle i silne chlopy .,To kobieta jast ofiara i ja trzeba wspierac
UsuńSilne chłopy ale najwyżej fizycznie co nie zmienia faktu że trudno komuś wyjść ze strefy komfortu kiedy wszystko jest ok. Miłość to nie uległość, miłość jest w intencji dlatego jej wyrazy są różne.
UsuńKażdy alkoholik obiecuję złote góry, sam tak robiłem, robili i robić będą inni. Nigdy nie ma pewności co zrobi czynny alkoholik. Nigdy też (z wyjątkiem małych dzieci) nie odpowiadasz za drugą osobę! Właśnie przez bycie konsekwentną jest szansa by pierwszy raz pomyśleć o sobie a żeby nie zwariować trzeba dać sobie pomóc w terapii współuzależnienia lub Al-anon. Można pójść na kompromis, wraca kiedy mąż ma ustalony pierwszy termin spotkania. W związku trzeba się dogadywać i już.
OdpowiedzUsuńTrudno zaufać komuś i dogadać się kiedy,ktoś tyle razy cię zranił.Czas leczy rany,ale ja mało przyjemnych wspólnie spędzonych zdarzeń pamiętam.I tak mi strasznie szkoda jak ,umiera mi na oczach, Dziś byłam u niego i powiedziałam o rozwodzie,popłakał się, ja też.Jeżeli wróce ,to strace moją rodzinę u której siedzę i oni mówią,że on mnie wykorzystuje,kieruje mną a ja tego nie widzę.Chce mu pomóc swoim kosztem,znowu(miną miesiąc)zapomniałam NIE, ale odpoczęłam i znowu chce w to brnąć???Czy można dać naprawdę już ostatnią szanse przed rozwodem????Może dla swojego przekonania,że znowu się dałam nabrać.Czy ktoś mnie rozumie,bo ja sama się gubię. Od roku chodzę do psychologa dla współuzależnionych ,może za krótko?
OdpowiedzUsuńCześć, niżej wpadły cene rady :-) Jeżeli już rok chodzisz do terapeuty współuzależnienia i żyjesz jak żyjesz to albo trzeba zmienić terapeutę albo czas zacząć stosować pewne zasady w życiu. To jak chodzić na basen uczyć się pływać ale nie mocząc się w wodzie. Nie oceniam cię, bardzo chcę pomóc. Więc może nie masz dać ostatniej szansy przed rozwodem a pierwszą tak konkretnie ustaloną. Konkret termin na terapię uzależnienia dla męża i rozmawiacie o waszej przyszłości bo nie masz zamiaru żyć w trójkącie z butlą! Masz gdzie mieszkać na razie to spokojnie, da Bóg dzień, da Bóg radę :-)
UsuńJa Cie rozumie doskonale znam to wszystko o czym piszesz tylko nie mam sie gdzie wyprowadzic ale nawet nie chce bo z jakiej racji ja mam sie wyprowadzac ? Bardzo powoli to u mnie trwalo az w koncu zrozialam ze moge byc sama dla siebie wazna i powoli malymi kroczkami ide do przodu .U mnie dziala twarda milosc osobne konto jak maz nie da na jedzenie to nie je jak nie da na oplaty to blokuja Tv i telefon .ja dbam o siebie i corke to jest strasznie ciezko zrobic ale mozna .Czytaj tego bloga ja polecam post Nigdy sie nie poddawaj czasami jeden tekst czytlam kilka razy codziennie i cos tam powoli docieralo a apropo samobojstwa moj maz tez tak mnie szantazowal nawet sie trol zabrala go karetka ale jak przetlam reagowac i sie przejmowac to przestal mnie straszyc. Walcz o Siebie powodzenia Dasz rade
OdpowiedzUsuńI jeszcze mi sie przypomnialo _ polecam wszystkim a szczegolnie paniom ksiazke Alkoholik instrukcja obslugi czyta sie ja jadnym tchem troche jak autobiografie jest tam wiele cennych rad jak KOCHAC i zyc z alkoholikiem i jak sobie radzic .Jak ktos chetny to moge odstapic Pozdrawiam wszystkich WALCZACYCH
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wsparcie :-) takie mini forum to super sprawa :-)
UsuńA jak pomóc córce, która mieszka 70km ode mnie sama. jak jej pomóc? Piszesz zeby być konsekwentnym, czy mam powiedzieć jak nie zaczniesz coś robic to przestanę do ciebie sie odzywać?? ona już od dawna nie chce naszych telefonów wizyt, bo wie że będziemy gderać. CO dla niej będzie tym DNEM
OdpowiedzUsuńCześć, nie jestem pewien czy zerwanie kontaktu coś da. W sumie żyjąc taki kawał drogi od siebie już wasz kontakt jest jaki jest. Nie wiem czy to poskutkuje, może zadziałać wręcz odwrotnie, córka wreszcie będzie miała spokój.
UsuńMożesz napisać do niej list z tym co czujesz. Pod żadnym względem jej nie oceniaj. Wspomnij dzieciństwo, to jak się o nią troszczyłaś i to jakie błędy popełniłaś w wychowaniu (na pewno coś było, wszyscy, nawet najlepsi rodzicie popełniają błędy) Kilka jakiś sytuacji, miłych i tych które Ty byś chciała zrobić inaczej. Powinnaś być pełna pokory w tym liście. To znaczy powinnaś przedwszytkim widzieć siebie w prawdzie. Tylko tak jest szansa by córka otworzyła się na to co do niej mówisz. Wyślij ten list najlepiej w czasie kiedy będziesz wiedziała że będzie trzeźwa. Druga rada może zabrzmieć jak zabobon ale wiem że działa. Jeżeli jesteś wierząca, módl się za nią, módl się z wiarą, być może i kilka miesięcy, jednak wiem że owoce się pojawią. Pozdrawiam Cię serdecznie SB
Witam,to znowu ja .Znow jestem w tej samej sytuacji co w kwietniu.Postawiłam warunek-ja i dzieci ,albo wóda.Po tym jak dowiedział się o rozwodzie ,poszedł na terapie do Czerniewic,zostawił wszystko na mojej głowie;szkoła ,dzieci ,rachunki,pracę w gospodarstwie,nie było mi łatwo,ale z wiarą, że będzie dobrze,ostatkami sił ,dałam radę,nauczułam się mechanizacji,lać olej i tp.NAJważniejsze,czułam wielkie zmęczenie ,ale przez to wielki SPOKOJ.Czekałam 6 tygodni na cud.Nie odwiedzałam go w niedzielę,bo byłam zmęczona i(jak był poprzednio to byłam co weekend)teraz nie.Chciałam, aby poczuł co traci.Wrócił zły-nie dobry obiad,złość,zero rozmowy,z dziećmi,kilka słów.Czekałam,może jutro.....i jutro od rana wpędził mnie w oiczucie winy ,bo przezemnie wszyscy się dowiedzieli,to moja wina i po południu,napity a ja sama do roboty.Później ,szpital przez tydzięn i znowu ostatnia zansa.Wytrzymałam miesiąc,wyzywał orzy dzieciach,startował z pięściami,chowałam się aby nie krzyczał,awantura w nocy bo za późno wróciłam,itp.Obecnie jestem u mamy,nawet ok tygodnia nie upijał się do nieprzytomnego,pracował.Dziś dzwini jego rodzina-wracaj bo wszysko głodne,wyje(mamy bydło mleczne),a on zalany.Znowu to samo.zaklęty krąg.NIe pojechałam,choć szkoda mi zwierzaków,nic nie są winne.nie będę go wyręczać.Zrobił krzydę dzieciom-boją się go i nie chcą tam wracać.Szukam mieszkania i nie mogę znaleźć.Nikt nie chce mnie z czwórką dzieci,bo metraż,bo spokój,bo zniszczenia....i co dalej mam się nabierać.???On mówi,że sam się wyleczy,właśnie widać.
OdpowiedzUsuńNiestety ale sam się nie wyleczy. Absolutnie nie jesteś winna picia swojego męża. Błędy w związku popełniamy wszyscy, to prawda. Ale podstawą waszych obecnych kłopotów jest alkoholizm u męża i koniec kropa. Absolutnie nigdy nie daj sobie wmówić że nic się nie dzieje wielkiego i/lub ty za to odpowiadasz. Nie! Najpewniej było tak że mąż nie pogodził się z myślą że się leczy i czekał na wyjście ze szpitala. Później tylko usprawiedliwienie i bum, poszło. Oczywiście życzę wam jak najlepiej, życzę wam by mąż podjął ze skutkiem terapie dochodzącą, wcale nie jestem za robieniem sobie sanatorium kiedy nie jest to absolutnie konieczne, życzę abyś Ty poszukała pomocy u specjalisty, życzę aby cała rodzina była w komplecie. Jednak teraz ty musisz być konsekwentna. Da Bóg dzień, da Bóg radę, będzie dobrze.
Usuń