czwartek, 18 czerwca 2015

Jak być zadowolonym z tego co się ma?

Pixabay


Jeden z tygodni w "Kursie realizacji marzeń" to tydzień  "Cieszę się z tego co mam, wiem i doświadczyłem"

Jest on w moim odczuciu na tyle ważny że postanowiłem napisać o nim artykuł :-) Skupimy się na naszych potrzebach, mamy je wszyscy, bez wyjątku. Postaramy się, odpowiedzieć sobie na pytanie czy są to nasze potrzeby czy narzucone. Najważniejsze, postaramy się przefiltrować to co dla nas potrzebne a co zbyteczne, to co praktyczne a to co nie koniecznie potrzebne.

Generalnie porozmawiamy trochę o pieniądzach i mam gdzieś że dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. O seksie też się nie rozmawia i efekty tego są różne...Kolejna rzecz to nie będę dzielił na aktywa i pasywa. O tym że ogólnie lepiej wydawać pieniądze na coś co zarobi można przeczytać tu Dlaczego nie mam pieniędzy? 

Dzisiaj skupimy się na przyjemniejszej części tego tematu, na pasywach, na przyjemnościach związanych z kupowaniem :-) 

Zanim zacznę to chciałbym przetoczyć słowa Jacka Walkiewicza, mówi on że w życiu są rzeczy które się opłaca i są takie które warto. To co się opłaca nie zawsze warto, to co warto, nie zawsze się opłaca. 

Dla zobrazowania podam przykład, czy opłaca się chodzić do pracy której nienawidzę tylko dla dobrej pensji? No pewnie że się opłaca :-) ale nie warto.
Czy opłaca się wyłożyć tysiaka za skok ze samolotu z 4000m? Oczywiście że się nie opłaca, ale warto :-)

Ta mała/duża duża różnica jest ważna. Pamiętajcie o niej zawsze kiedy podejmujecie jakieś decyzje :-) Chcę poruszyć jeszcze jedną ważną rzecz, to co się opłaca lub nie opłaca i to co warto lub nie warto dla każdego z nas może być inne. Jak to rozpoznać? Co jest tego miarą?

Powiem wprost, miarą jest zasobność naszego portfela. Kiedyś kupowałem wyłącznie pasywa, nie szukałem sposobu na rozwinięcie swoich dochodów. Jedyną możliwością jak mi się wtedy wydawało był etat. Zaznaczam że etat nie jest zły! Podobnie jak własny biznes ma plusy i minusy :-)

Wracając, sam kompletnie nie potrafiłem odraczać nagrody w czasie! Od zawsze miałem bzika na punkcie dobrego HiFi. Ile ja tych gratów przerobiłem to jest obłęd :-) Dzisiaj kupiłbym dobre auto za to, może i z salonu... cóż? Nauka na własnej dupie kosztowna ale skuteczna ;-)

Akurat kupowałem drogi sprzęt z dwóch powodów.
a) Bo od zawsze lubiłem muzykę i przeżycia związane z nią
b) Bo chciałem robić wrażenie na kumplach

I to niestety punkt "b" (nie "g" ;-) był powodem moich kłopotów. Upłynęło duuuuużo wody w Wiśle zanim zrozumiałem że szukanie siebie po za sobą, tu akurat w HiFi z góry jest skazane na porażkę. Przedłużanie penisa wielkością głośników raczej jest głupie. Dzisiaj mam dobre choć za ułamek ceny tamtych sprzętów kolumny które dają mi mnóstwo frajdy. Koniec końców w obu wypadkach mam ciary na plecach podczas słuchania muzyki, natomiast dzisiaj nie rywalizuję ze swoim ego, dzięki czemu trochę miedziaków zostaje w kieszeni ;-)

Oczywiście nie zdziadziałem, kiedyś spełnię swoje marzenie z dziedziny HiFi. Różnica jest natomiast następująca:
a) Nie teraz bo mam ważniejsze wydatki takie jak budowa domu, wakacje i bieżące potrzeby
b) Zrobię to wyłącznie dla siebie :-) nie szukając jak dawniej poklasku wśród znajomych, dzięki czemu się nie śpieszę, może się nawet okaże że całkiem mi przejdzie.

Oczywiście z ekonomicznego punku widzenia kupno takiego sprzętu się nie opłaca, jednak warto :-)
Jak widać, hobby to nadal dla mnie ważne, jednak są rzeczy ważne i ważniejsze ;-)

Oczywiście można powiedzieć że stałem się bardziej odpowiedzialny itd. Dlatego nie bawię się w takie rzeczy.
No cóż, może tak, może nie. Podam kilka przykładów w których widać że chcemy więcej niż nam potrzeba. Co się nie opłaca i często nawet nie warto...

Taki smartfon, dzisiaj chcą go wszyscy albo większość. Najlepiej pożądanej marki, a tym czasem na ile go wykorzystamy? Wiecie kupowanie takiego urządzenia za ponad tysiaka lub dwa, wyłącznie do dzwonienia i smsowania jest dla mnie trochę onanizmem  i to w tym złym wydaniu ;-)

Jeszcze z rok temu większość z nas nie korzystała z funkcji podstawowych tj. przeglądarka internetowa, emaile, komunikatory, nawigacje, strony społecznościowe. O funkcjach bankowych czy technicznych aplikacjach nie wspomnę. Więc kupujemy telefon za ponad 1000zł lub 2000zł (nie ma telefonów za "złotówkę" spłacamy je w droższym abonamencie względem samej karty sim) kupujemy więc drogi gadżet korzystając z jego najgorszych wad, delikatna konstrukcja i beznadziejna bateria - względem zwykłych telefonów. Raczej  średni pomysł...

Mimo że jestem maniakiem technologicznym to po rozpadnięciu się mojej starej smrtfonowej Nokii kupiłem inną, za 250zł kilkumiesięczną nie używaną :-) i uwierzcie mi że ten telefon zapewnia mi wszystko co wspomniałem wyżej, również jako blogerowi :-) Nie ma tylko jednej funkcji, dzięki temu telefonowi nie staje mi kiedy go wyciągam z kieszeni ;-P, plusem jest jednak brak podatku od nowości i logo producenta :-)

Samochód, cóż, od czterech lat jeżdżę Skodą :-) Nie powiem że bym nie chciał innego auto bo bym chciał, ale na dzień dzisiejszy, wiezie mnie tak jak większość aut. Mało pali i części tanie do niej jak do roweru :-) Czyli eksploatacja niedroga. W przyszłości kiedy te ważniejsze rzeczy zostaną spełnione to przyjdzie czas na auto. Dzisiaj mimo że nikt nie ogląda się za mną kiedy jadę miastem to wolę spontanicznie wyskoczyć nad Bałtyk, lub na przecenę do galerii niż płacić ratę samochodu...

Dom, większość z nas buduje na hipotekę. Ok, rozumiem, nie będę pisał o plusach i minusach takiego rozwiązania bo to nie czas i miejsce. Jest w internecie sporo na ten temat. Więc w porządku, bierzemy kredyt na całe życie i co? Budujemy wielgachne domy które będą dodatkowo kosztowały więcej w utrzymaniu względem małych. Nie dość że rata takiego budynku to minimum 1800-2500zł na miesiąc to ogrzewanie, remonty (tak przez trzydzieści lat będą co najmniej 3 większe remonty) będą duże.

Zajmuję się budowlanką już ładnych kilka lat i widzę że w bardzo wielu miejscach przepłacamy.
Sam wychowałem się w 50m2  rodzicami i dwójką rodzeństwa. Daje to 10m2 na głowę, Dzisiaj jest nas trójka (żona, ja i córka) i nie potrzebuję 200m2 dla nas.
Oczywiście zaraz odezwą się głosy że piszę tak bo mnie nie stać. Cóż, jeżeli ktoś bierze kredyt na budowę to go nie stać, to chyba logiczne. Sam jeszcze nie mam kredytu i jeżeli miałbym wziąć to i tak szedłbym po najmniejszej linii oporu.

Ostatecznie i tak większość czasu spędzę w jednym pokoju w jednym fotelu, więc po co mi ich 10? Dzieci dorosną i pójdą w świat a mi zostanie jeszcze spłata. Kochani, jeżeli będę dysponował kiedyś dużą kasą, ta ok, ładny dom nad jeziorem to by było coś, ale jeżeli chce ktoś kredyt, to duży dom ani się nie opłaca, ani nawet nie warto.

Ostatecznie to co się opłaca i to co warto dla każdego jest czymś innym! Ktoś kto kolekcjonuje znaczki bez problemu wyda kilkaset złotych na jakiś unikat, gdzie taki wydatek dla kogoś innego będzie lekką przesadą i obaj będą mieli racje. Piękny ten świat :-)
Ważne by sobie odpowiedzieć na pytanie czy to aby dla mnie czy sąsiada, jak często będę z tego korzystał, czy w ogóle to wykorzystam itd.

Najlepiej, najwygodniej czujemy się w dopasowanych butach, jeżeli uznamy że nasze zarobki będą stopą to wydatki niech będą butem. Jeżeli wydatki będą za duże to nasz but będzie ciasny, będzie uwierał i ciężko się pójdzie przez życie. Jeżeli będziemy sępić na każdym kroku to but będzie za luźny i również będzie niewygodnie. Wszyscy wiemy że najwygodniej w dopasowanych butach, ewentualnie ciutek luźniejszych ;-)

Edytowany: 30.06.2015
Ćwiczenie praktyczne : Z mojego doświadczenia jednym z najprostszych sposobów na radość z tego co się ma jest pielęgnacja. To znaczy że jeżeli masz starsze auto i marzysz o nowym, a na teraz masz inne wydatki to zadbaj o to co masz, okurz, umyj, na woskuj, zawieś choinkę zapachową itd. To samo dotyczy mieszkania, domu, sprzętu czy czegokolwiek, nawet związku. Aby być zadowolonym z tego co się ma, warto to pielęgnować :-)

A wy, jakie buty nosicie? :-) Sylwester Bykowski (Aquarius)

A to Wojciech Cejrowski Boso przez świat - Luksus  , polecam jako dopełnienie tego artykułu :-)



Skopiowano ze strony:http://potworek.com/dowcipy- potwornie dobre dowcipy!

10 komentarzy:

  1. Coś mój odbiór tutaj zawiódł Autorze. Napisałeś:
    "jeżeli uznamy że nasze zarobki będą stopą to wydatki niech będą butem. Jeżeli wydatki będą za duże to nasz but będzie ciasny"
    - myślę, że wypadnie stopa zza dużego buta, a sam but spadnie w przepaść (finansową:-)
    But sam nie urośnie, więc mógłby być dochodem, a stopa rośnie(do pewnego czasu), więc mogłaby być wydatkiem.
    Ale może błądzę w myśleniu?

    Jak być zadowolonym z tego co się ma?
    Znam ludzi biednych, dziękujących za to co mają.
    Wspominają dawne, ciężkie życie, dziś cieszą się, że mogą powitać poranek, że dostali kolejny dzień, że żyją.
    Znam też twórców czarnych scenariuszy - im nic się nigdy nie uda:-)
    Najbliżej mi było kiedyś do staropolskiego przysłowia"bez pracy nie ma kołaczy",
    ale dziś powiem, że bez chęci i myślenia nie ma powodzenia,
    a dla chcącego nic trudnego - jest tylko jedno ale"żeby mi się chciało chcieć tak, jak mi się nie chce".
    Tu przypomniała mi się znana opowieść o mistrzu, uczniu i wodzie, kiedy mistrz trzymał głowę ucznia pod powierzchnią dłużej niż powinien, a potem zapytał: czego pragnąłeś najbardziej?
    - powietrzaaaaa! - ciężko je łapiąc, odpowiedział uczeń:)
    - wiec tak pragnij zmiany, odpowiedział mistrz:-]
    Wracając do butów, te moje buty są magiczne, bo pieniądze mam wtedy, kiedy je potrzebuję.
    Szkoda tylko, że generuję je z nicości i jest ich wg. mnie, zdecydowanie za mało,
    ale widocznie więcej mi nie potrzeba wg. nieznanych mi praw.
    (jak mnie wkurza taka filozofia:)
    Już zapomniałam jak to jest mieć więcej(oj, były takie czasy:) były:)
    ale popłynęło wszystko z prądem jak mawiają górale:)
    Dziś chcę i mieć i być, choć na tę chwilę nie jestem zadowolona z tego co mi pozostało
    i tli ...na moich zgliszczach duchowych.

    P.S."Bogaty ojciec, biedny ojciec" Roberta Kiyosakiego czytałam, ale denerwowało mnie na stracie, że to dane z Ameryki.
    Wiem, że chodzi o myślenie, o sposób życia, ale dla mnie, osoby uzależnionej od alkoholu,
    to troszkę inny wymiar w kosmicznej megaprzestrzeni:-)
    Jeszcze tkwi we mnie może cień, a może drzazga pochodzenia, boli po spotkaniu z rówieśnikami z USA i Francji w latach mojej wczesnej młodości ta przepaść materialna.
    Ale nie o tym, nie o tym...
    Teraz, na dzień dzisiejszy w moim odczuciu największym majątkiem jest znajomość języków obcych.
    To są najwygodniejsze buty świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do butów to kwestia interpretacji, ile ludzi tyle wersji ;-) Sądzę jednak że wiemy o co chodzi :-) USA jest akurat krajem strasznieeee zadłużonym. Też dzisiaj chcę być i mieć, trudna to czasami sztuka do pogodzenia ;-) Piramida potrzeb jest mi dość bliska i sądzę że coś w tym jest :-) Przysłowie mówi że Bóg dba o ptaki i drzewa więc i o Ciebie zadba. Ostatecznie też mi się pojawiają pieniądze wtedy kiedy trzeba :-) więc to chyba prawda. Natomiast marzenia wymagają chęci, determinacji, działania i czasu. Czy to źle? I tak i nie. Jeżeli stają się jedynym motorem do życia to troche innych rzeczy się traci, natomiast plus jest taki że podczas dążenia do celu następuje rozwój, ewolucja :-) Z różnym skutkiem staram się lub nie ;-) trzymać zasady równowagi i ogólnie dość dobrze na tym wychodzę :-) miłego

      Usuń
    2. "Bogaty ojciec, biedny ojciec" denerwuje, bo z Ameryki. Wpis Aquariusa też niestety z innej (niż moja) bajki. Tak więc ne jestem przekonana do wywodu.:)

      Usuń
  2. I filmik koniecznie
    https://www.youtube.com/watch?v=gWIedv6IElk

    OdpowiedzUsuń
  3. No, nie wiem. Jeśli nawet to coś robimy "dla sąsiada", to w jakimś przecież sensie jest "warte". Chociaż po ludzku patrząc, się "nie opłaca". (Ten błysk w oku sąsiada - bezcenne:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-D tak, byle by się nie dowiedział że na kredyt ;-) Pozdrawiam ciepło :-)

      Usuń
  4. Ja zawsze byłem raczej ascetą. Kiedyś byłem religijny, teraz już mam zupełnie inne myślenie, ale ten ascetyzm został.
    Oczywiście, że marzę o wypasionym mieszkaniu, wielkim SUV-ie i podróżach po świecie, ale jeśli tego nie mam, to cieszę się z mieszkania na kredyt, kilkudniowego wyjazdu w góry czy wyjścia do teatru.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i świetnie :-) właśnie o to chodzi. Radość z malych rzeczy to WIELKA SPRAWA ;-) ważne by nie iść w ślad przysłowia "zesraj się a postaw się" ;-) gratuluje wszystkiego co opisałeś Maks. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  5. Sam samochód traktuję jako środek transportu, nie musi być na pokaz.

    OdpowiedzUsuń