poniedziałek, 16 października 2017

Ojcostwo

Pixabay


Wstaję o piątej rano, no dobra, takie mam założenie każdego wieczoru a rzeczywistość jest taka że o 5:30.
Zamulony robię sobie kawę i idę do laptopa. Czasami coś piszę, czasami poprawiam książkę, czasami coś mądrego na youtubach a czasami od, tak, nic poważnego nie robię.
Oooo już szósta, idę budzić starszą córkę do szkoły,  herbata do śniadania i dwie do szkoły, kanapka w domu i w chlebak. Tak jest przed siódmą. Na chwilę do pozostałych trzech pań i do pracy.

Poszczęściło mi się, pracuję po osiem godzin ale z racji stanowiska jest to intensywne osiem godzin... No nic, lubię wyzwania a i trzeba iść na przód. Wracam o 15 z hakiem. Obiad, spacer lub coś przy domu grzebie. Siadam o różnych godzinach, wypiję sobie kawę.
Beeeeee, no tak, jedna przy piersi drugą trzeba się zająć. Za chwilę zmiana bo tej pierwszej musi się odbić.

Wracam, o kawa zimna, robię drugą. Starsza córka przychodzi z lekcjami z matmy... No to chodź.
Mija kolejny czas.
Może coś napisze w końcu. Odpalam laptopa i siadam. Po kilku zdaniach, beeee... Ciśnienie podskoczyło ale po chwili opadło, co się będę nakręcał, przecież tak wygląda moje życie. Nie mam na to wpływu. No ale wyobrażałem sobie moje życie inaczej, nie żałuję mojego obecnego życia ale mam czasami takie myśli co by było gdyby...

Nic, wracam na ziemię, a właściwie do sypialni. Po kilkunastu minutach siadam do tekstu naładowany, naładowany dość pozytywnie. Co się stało?
Kiedy już wieczorem, zmęczony noszę te kilka kilogramów szczęścia na ramionach a ona wlepia we mnie swoje wielkie gały i zaczyna się uśmiechać mój system jest zresetowany w wszystkie jej długi spłacone. To może zrozumieć tylko rodzic.

No i tu nasuwa się pewien wniosek, ja naprawdę rozumiem chłopaków którzy boją się ojcostwa, rozumiem kobiety które tłumią w sobie macierzyństwo! Poważnie i bez ironii!!!
Uczuć które towarzyszą mi kiedy mam na ramionach istoty całkowicie zależne ode mnie nie da się opisać, tak jak tego co czuję kiedy starsza córka w wieku 10 lat mówi staremu: Kocham cię tato.

Kiedy ktoś kto tego nie doświadczył patrzy z boku na taką sytuację myśli sobie: klapa totalna takie życie, i zgadzam się z tym.
Z tym że to tak wygląda bo rzeczywistość jest całkowicie inna. To nie tylko ojcostwa dotyczy.

Weź taki kościół, nawet dla osoby praktykującej wieje nudą na mszy! Poważnie, stwierdzam to obiektywnie, na mszy wieje nudą!!! Dopiero kiedy rośnie we mnie wiara zaczynam postrzegać ewangelie, czytania i cały rytuał inaczej.

O co z naszą abstynencją? Wielu z was wie już o co chodzi. Kiedy jeszcze piłem nie rozumiałem jak można kurwa nie pić!!! No jak się pytam! Takie osoby traktowałem z góry, wyśmiewałem i współczułem im i nic by mnie nie przekonało żebym myślał inaczej. Dopiero kiedy wyjąłem głowę z pijackiego szamba, poczułem smak śniadania, zapach jeziora, wieczór spędzony zwyczajnie, przed filmem. Dopiero wtedy poczułem że to jest to. Oczywiście euforia opada i po abstynencji musi ruszyć trzeźwienie najlepiej w terapii lub AA, inaczej taka abstynencja to tortura!

No i wróćmy do ojcostwa. Kiedyś mówiłem że na 40stkę kupie sobie motor lub szybkie auto ;-) Trochę jeszcze czasu mam więc kto wie ale na razie zaczynam szukać dużego vana. Chodzi o akceptację i wdzięczność. Bo nie oszukujmy się, tłumaczenie tych samych lekcji, radzenie starszej córce co ma robić w różnych sytuacjach, przebieranie niemowlaka o trzeciej w nocy to nie jest coś co tygrysy lubią najbardziej... Cierpliwość potrafi wyparować.

Ale spójrzmy na to inaczej, ja jako mężczyzna jestem stworzony do rozwiązywania problemów, do pokonywania trudności, do bycia odpowiedzialnym za drużynę. Wiem jak to staroświecko brzmi ale obiektywnie, jest w tym coś złego? Ja uważam że nic!
Tak wygląda teraz moje życie więc dupę w troki i do przodu. Akceptacja i wdzięczność, te dwie cechy posłużą za budulec do mężnej postawy (oczywiście kobieta też może być mężna, nie męska a mężna.)

Jednak najważniejsze, trzeba spróbować, nie można się bać tylko dlatego że taki mit w wielkim mieście krąży.

Dlaczego nie piszę gdzie rola mojej żony? Ofiara jaką ona płaci jest jeszcze wyższa od mojej a to mój blog więc nie może być lepsza niż ja ;-) W rzeczywistości każde z nas oddaje się dzieciom podobnie ale na swój sposób, bo ja jestem facet a moja żona to kobieta. Szanujmy się w różnicach.

Więc jeżeli masz przekonanie na jakiś temat, że takie życie nie dla Ciebie i nie mam na myśli wyłącznie ojcostwa. Nie każdy jest do niego powołany! Oczywiście jeżeli masz dzieci to nie mów sobie że to nie Twoje powołanie bo takie ono już się stało!
Wszystko jedno, czy życie w trzeźwości, czy proste życie po za zasięgiem korporacji, czy może własny interes lub zwykły etat. Proszę Cię o jedno, nim zdecydują za Ciebie przekonania, mity i otoczenie poddaj to wszystko krytycznej analizie. No i po prostu spróbuj, oczywiście rób to odpowiedzialnie bo kiedy pojawi się nowe życie mężczyzna nie mówi "Nie wyszło mi".
Mężczyzna mówi: Tak teraz wygląda moje życie więc dupa w górę i do przodu!

P.S. W sumie to jeden mit potwierdzam, jestem alkoholikiem z gromadką dzieci, no patola jakby nie patrzeć ;-) Do tego katolik... Bida z nędzą co? Wręcz przeciwnie, moje życie jest niesamowite :-D

Miłego wieczoru kochani, ja dziś ze starszą córką cisnę Hobbita :-)
Sylwek

4 komentarze:

  1. Powołanie. Ojcostwo. Niby wiadomo o co chodzi a co ojciec to definicja. A już ta medialna to najlepsza ;)
    Natomiast "tak teraz wygląda moje życie itd..." to życiowe. Powinno się częściej przypominać o takim podejściu. I nauczać w szkołach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam to powtarzam córce kiedy nie chce lekcji odrabiać. Tak wygląda teraz twoje życie kochanie. A czego w szkole jeszcze powinni uczyć to uuuuuu oooo ;-)

      Usuń
    2. Sam to powtarzam córce kiedy nie chce lekcji odrabiać. Tak wygląda teraz twoje życie kochanie. A czego w szkole jeszcze powinni uczyć to uuuuuu oooo ;-)

      Usuń
    3. Sam córce to powtarzam jak nie chce robić lekcji, ta

      Usuń